AUGUSTOWSKO-SUWALSKIE

TOWARZYSTWO NAUKOWE

Proszę chwilę zaczekać, ładuję stronę ...

  

  

Irena Drowdwiłło-Batura

  

Relikty kultury tradycyjnej

w świadomości mieszkańców powiatu augustowskiego

w końcu XX wieku: nazewnictwo, duchy, strachy, zwidy, lecznictwo

cz.3 z 4

  

  

  

IX. Zjawy

  

Augustów (miasto): A. Tu, gdzie teraz boisko Gimnazjum nr 1 przy ulicy Młyńskiej, stała do drugiej wojny światowej cerkiew prawosławna [dawniej unicka]. Starzy ludzie widzieli nocą o 24, jak wychodziła z tej cerkwi młoda kobieta ubrana na biało, z jasnymi włosami i szła się kąpać do Netty. Ja tego nie widział, tylko słyszał od takich, co podobno widzieli.

Cerkiew stała na wzgórzu na rogu ulic Sienkiewicza i Hożej do 1941 roku, po jej rozebraniu górka została splantowana. U jej podnóża był cmentarzyk.

B. Przy ulicy Wojska Polskiego [dawniej Krakowska] w jednej ze starych, pożydowskich kamieniczek ukazywała się na pięterku kobieta. Widziano ją w brązowej sukni i kapeluszu, jak przechodziła cicho korytarzykiem.

C. Opowiadała mi matka, że kiedy była młoda, miała koleżankę mieszkającą tam, gdzie teraz jest pawilon sklepowy przy ul. Konopnickiej. Stał tam mały drewniany domek i była przy nim sadzawka. Kiedyś matka poszła do tej koleżanki, weszła do domu i zobaczyła starą kobietę, siedzącą przy piecu. Matka zapytała o koleżankę, ale ta kobieta się nie odezwała, po chwili wstała, wyszła z domu, weszła do sadzawki i rozpłynęła się.

D. Budowniczym pałacu [Zarządu Wodnego przy ul. 29 Listopada 5] był carski generał pełniący funkcję naczelnika Kanału Augustowskiego. Pierwotnie pałac nie miał mieć wieży. Zazdrosny stary generał, ażeby dogodzić swej młodej i pięknej żonie, zmienił plany budowlane i na drugim piętrze wieży kazał wykonać piękny pokoik, w którym w czasie wyjazdu służbowego mógł zamykać żonę. Zamiast parku, na spacery kazał zbudować balkonik. Balkonik był za mały, wyprosiła więc [żona] o pozwolenie przejażdżek powozem po okolicznych lasach. Na woźnicę wybrał z zazdrości generał najbardziej brzydkiego Polaka. Niestety dla generała, kobieta rozpoznała w tym chłopie takie cechy jurności, jakie miał za kilkanaście lat na dworze carskim niejaki Rasputin. Generałowa oszalała. Bez furmana życie dla niej było koszmarem. Stary generał chciał ją przekupić, dając jej całe wiadro pereł. Perły wysypała na schody, które stoczyły się na sam dół. Generał zamknął żonę w wieży. Ona wybrała miłość. Wyskoczyła z balkonu.

Zarząd kanału był pod stałą kontrolą wojewody poleskiego p. A. Biernackiego. Wojewoda często wysyłał do Augustowa rewizorów, którzy badali rzetelność wykonywanych poleceń z Polesia [ściślej z Brześcia nad Bugiem].

W tych czasach [lata trzydzieste XX wieku] głośna była przygoda jednego z re- wizorów. Na polecenie naczelnika, p. Nisiałowskiego [właściwie Niesułowskiego], ojciec mój zakwaterował przybysza w pokoju gościnnym na piętrze, przy głównym wejściu. O północy rewizor usłyszał, a przez okno zobaczył, podjeżdżającą karetę zaprzężoną w cztery czarne konie. Na koźle w poświacie księżyca zobaczył ohydnego chłopa z rudą brodą. Rozległo się pukanie do drzwi wejściowych do pałacu, podobne do stukania żelazem o blachę, a że nikogo w tej części pałacu nie było, rewizor zszedł i otworzył drzwi. Stała przed nim wysoka, o pięknej białej twarzy dama. Ubrana była w niebieski, mokry płaszcz. Wypowiedziała słowa: „straszno tobi”. Rewizor odpowiedział: „Tak, boję się”. „Wot” – powiedziała – „kak ja żyła to też duchiw bałasia” i poszła schodami na wieżę do pokoju z balkonikiem.

Rewizor położył się do łóżka, wkrótce usłyszał hałas przypominający sypiący się groch po schodach. Było takie wrażenie, jakby ktoś wysypał worek grochu i ten toczył się schodami na sam dół. Rewizor nie wytrzymał, biegnąc schodami na dół potykał się na perłach, które sypały się w dół. Resztę nocy rewizor spędził wśród choinek, rosnących w szpalerach pomiędzy ulicą a pałacem.

Kilkakrotnie próbowano zakwaterować w wieży letników przyjeżdżających na wczasy, ale po usłyszeniu tej historii woleli spać w namiotach.

Przez całe lata część pałacu przy wieży nocą była pusta. Duszy tej już prawdopodobnie nie ma. W 1939 roku spotkała swoich, gdy Rosjanie zajęli pałac na siedzibę Straży Pogranicznej i w 1941 roku ulotniła się tam, skąd przywędrowała do Augustowa.

Opowieść ma wszelkie cechy utworu literackiego, niemającego wiele wspólnego z rze- czywistością historyczną. Zapewne została wymyślona przez przewodników turystycznych, aby zaintrygować pasażerów, uczestników wycieczek. Wiadomo, że po kolejnej reorganizacji w 1892 roku, Wiślańsko-Niemeńską Drogą Wodną od Modlina do Niemna zawiadywał inżynier Michaił Straszkiewicz, bez rangi generalskiej, urzędnik cywilny w randze radcy stanu, bezpośrednio podległy władzom w Petersburgu. Istotnie, miał młodszą żonę, pianistkę. Z racji obowiązków rzeczywiście często wyjeżdzał w podróże służbowe. Budynek Zarządu Wodnego został wybudowany około 1903 roku. Państwo Straszkiewiczowie zajmowali mieszkanie na parterze z dużym salonem. Wieża pełniła funkcję wieży ciśnień, a więc była zaprojektowana od razu z budynkiem. Inna rzecz, że opowieści o duchach straszących w pałacyku krążyły jeszcze w końcu lat pięćdziesiątych i na początku sześćdziesiątych XX wieku.

E. To było w roku 1971. Na Barakach umarła moja ciotka na raka. Rodzice wzięli mnie na pogrzeb. Ciotka w trumnie leżała wymęczona chorobą, bardzo chuda. Potem nigdy nie rozmawialiśmy na temat tego pogrzebu. Moja młodsza siostra z pierwszej klasy kilka tygodni później wracała ze szkoły i w lesie, niedaleko od cmentarza zobaczyła postać, ubraną w niebieską suknię i biały szal, wychudłą i bladą. Przyszła do domu i opowiedziała o tym. Matka nakrzyczała na nią, że to nieprawda i siostra płakała. Potem rodzice zdumiewali się, skąd ten opis ciotki, której siostra nie widziała przed śmiercią, ani w czasie pogrzebu.

Bargłów (gm. loco): Nad rzeczką, co to wypływa od Borzym i wpada do kanału [Bargłówka], jeden widział w pobliżu starego cmentarza starą babę i powiedział do niej: „Razem będzie raźniej iść”, ale baba znikła.

Bargłówka (gm. Bargłów): Na przepuście na drodze z Karpy do Bargłówki coś dziwnego było. Jest tam rów, który wychodzi z torfowiska. Na torfowisku był zdrój i ludzie brali stąd wodę. Widzieli jakieś zwierzęta, kaczki-niekaczki, to znów kota, który jak szedł, to słychać było jakby człowiek kroki stawiał.

Białobrzegi (gm. Augustów): A. Ojciec opowiadał, że latem jechał do Augustowa i tu, gdzie dawniej stał drewniany krzyż, jak odchodzi droga na Nettę, zobaczył dwoje dzieci – chłopca i dziewczynkę – ciągnące sanki. Wielu ludzi widziało w tym miejscu dziwne zjawy, bo trochę dalej, w kącie nad Turówką, był cmentarz z pierwszej wojny.

B. Dziadek, jak szedł na roraty do kościoła w Augustowie, to widział, jak przed nim szedł ksiądz ubrany w komżę. Dziadek próbował go dogonić, by iść razem, ale co się zbliżył, to ksiądz się oddalił, wreszcie zobaczył, że ksiądz nie miał butów, szedł w skar- petkach, a przecież to była zima!

Cisówek (gm. Nowinka): Szłam z Cisówka do Kuriank i poczułam, że ktoś za mną idzie. Odwróciłam się i zobaczyłam, że idzie mężczyzna w czapce na głowie. Spojrzałam przed siebie na drogę i znów się odwróciłam, ale ten mężczyzna zniknął.

Czarniewo (gm. Sztabin): Na drodze zwanej Grobelka pomiędzy Czarniewem a Bartną Górą na bagno wychodził baran. Jechali gospodarze z Jamin i to widzieli.

Gabowe Grądy (gm. Augustów): A. To było w sześćdziesiątych latach [XX wieku]. U sąsiadki mąż się powiesił. Tam było troje dzieci, a on nigdzie nie pracował, trochę ojce pomagali. Na wsi byli komórki koło domów, my się tej sąsiadki pytali „i ty się Fina nie boisz”, bo o dwunastej w nocy do tej komórki on przychodził, garnki przewracał, pokrywkami stukał, a potem wychodził po godzinie. On grał na garmoszce pięknie i na strychu noc w noc grał i tańczył, i kroki, i tupanie było słychać. Ona się żaliła, bo spać nie mogła i aż depresję miała. Ciotka – popadia – jej poradziła. Mówi: „Bierz krzyż”, nauczyła jej jakąś modlitwę. Fina mówi, że się boi, a ta ciotka mówi, że pójdzie za nią. Wyszła z sieni, obeszła chałupę, wyprowadziła na dróżkę do lasu, weszła do lasu, się przeżegnała, las zaszumiał, aż drzewa trzeszczały. I o dwunastej wszystko ucichło.

B. Fina wyszła drugi raz za mąż, ale i on też zginął, przywalony nawozami sztucznymi w Augustowie na stacji. Żona zachowała po nim zakrwawione ubranie i schowała na strychu. Raz, jak w mieszkaniu karmiła piersią małą, zamknęła oczy, otwiera je i patrzy, a on stoi i mówi do niej: „Ty spal to ubranie”. Rozpaliła w piecu i spaliła, i więcej nie przychodził.

C. Patrz rozdział XI.

Grabowo (gm. Augustów): Przy granicy z dawnymi Prusami niektórzy widzieli coś jakby wilka, ale to znikało na pobliskim bagnie i nie wiadomo, czy to był wilk czy zjawa.

Jaminy (gm. Sztabin): A. Raz kościelny wszedł do kościoła drzwiami bocznymi przez zakrystię i zobaczył, że jakaś kobieta weszła się pomodlić, otworzył więc duże drzwi i chciał tej kobiecie powiedzieć, żeby wyszła, ale jej już nie było i nie wychodziła przez zakrystię. Innym razem zastał ją rano w zamkniętym kościele, zapytał jej, co tu robi, ona mu odpowiedziała, że mówi „Zdrowaś Maria” i rozpłynęła się.

B. Przed kościołem stawiano latem oleandry w donicach. Kościelny o zmierzchu dzwonił na Anioł Pański i widział wiele razy, że nieżyjący już ksiądz stał w tych oleandrach.

C. Przed drugą wojną widziano, jak od cmentarza wyszła jakaś biała zjawa, posunęła się do przodu, powiększyła i znikła.

D. W Wielkiej Parowie między Jaminami a Janówkiem widywano białego baranka. Raz chłopi zaczęli go łapać, ale taki ich strach ogarnął, że musieli uciekać.

Jasionowo (gm. Lipsk): Było to w 2001 roku. Pewien myśliwy wybrał się na polowanie na dziki. Owies już porósł i dziki wychodziły na pola. Podjechał do kaplicy, zatrzymał samochód i podszedł pod lipę, która rośnie naprzeciw kaplicy. Była godzina druga w nocy, świecił księżyc i z cienia spod lipy wyszły dwie dziewczyny. Myśliwy się zdziwił, co mogą robić o tej porze młode osoby, których nigdy nie widział, a okoliczną ludność znał dobrze. Zapytał tylko, czy nie widziały dzików, a one odpowiedziały: „Tu nic nie ma”. Odszedł kilka kroków, ale coś go niepokoiło, jak nigdy w życiu do tej pory. Odwrócił się, zobaczył, że dziewczyny weszły w cień lipy i przestał je widzieć. Obszedł pola i za pół godziny wrócił pod lipę, ale już nikogo nie było. Pytał potem, czy do kogoś nie przyjechały młode osoby w gościnę, ale nie.

Kapliczka znajduje się przy mogile masowego mordu na mieszkańcach Jasionowa, dokonanego przez Niemców 26 sierpnia 1943 roku. Zakopano tam całe rodziny z dziećmi, niektórych jeszcze żywych, łącznie 58 osób27.

Jastrzębna II (gm. Sztabin): A. Tam, gdzie kapliczka na sośnie, straszyło. Pojawiało się tam jagnię i znikało.

B. Kowala przed drugą wojną straszył wielkolud. Kowal był niskiego wzrostu.

Jaziewo (gm. Sztabin): A. Na początku lat sześćdziesiątych XX wieku pojawiała się koło jednego domu Matka Boska. Ludzie z daleka przyjeżdżali patrzeć. Ja też patrzył, ale nic nie widział.

B. Jeden chłopak z Jaziewa miał przed drugą wojną narzeczoną na Sztukach, to las po Mogielnice, i chodził do niej wieczorami. Zauważył, że jakby złoto się paliło, mrugało ogniem to w górę, to w dół. Ze dwa razy to widział.

Klonownica (gm. Nowinka): Przy drodze na Ostry Róg, niedaleko strzelnicy, gdzie rośnie wielka brzoza, pojawiał się wielki chłop.

Kopiec (gm. Sztabin): Kilkadziesiąt metrów od krzyżówki Kopiec – Wrotki, Huta – Tajno był mostek na bagnie. Coś tam straszyło. Niektórzy słyszeli człapanie. Jak wracałam z rodziną wozem z Gorzkich Żalów w Wielki Piątek, a miałam wtedy jedenaście lat, to widziałam białą postać anioła ze skrzydłami. Nikt tego nie widział, tylko ja.

Krasnoborki (gm. Sztabin): W olszynce pod Wolnym jeden rolnik zobaczył kobietę, ubraną w chustę. Szła przed nim i widział ją od tyłu. Chciał ją dogonić, ale znikła mu. Myślał, że weszła do kopy siana. Obszukał kopę, ale tam nikogo nie było. Wtedy stanęły mu wszystkie włosy na głowie i uciekł z własnego pola.

Kroszewo (gm. Bargłów): Dziedzic nieobyczajnie się prowadził ze swoją służbą. Zmarł młodo i jeszcze po drugiej wojnie jego zjawa jeździła konno. Najczęściej pojawiał się koło dużego kamienia.

Kunicha (gm. Sztabin): Jak iść do Jamin ze Sztabina, to część Kunichy nazywa się Bojary. Jasne słupy się tu pokazywały.

Oskar Kolberg notuje opowieści mówiące o tym, że słupy ogniste zapowiadały morową zarazę28.

Kurianka (gm. Lipsk): Jadąc do Augustowa drogą od końca Kuriank, jeszcze przed rozwidleniem na Skieblewo od strony Starożyńc, gdzie pierwsza górka, widziano, że kopy siana same szły. Było to nad ranem, jechali wozem na jarmark.

Netta Folwark (gm. Augustów): A. Po parku dworskim, między starymi jesionami górą, jeździła w wolancie nocą pani w kapeluszu z psem na kolanach. Wielu to widziało. Potem to znikło.

Ciekawe, że właścicielem majoratu Netta od 1841 roku był Roman Czetyrkin (1797–1865), naczelny lekarz wojsk rosyjskich w Królestwie Polskim, który zasłużył się w zwalczaniu epidemii cholery. Znany był także z zainteresowań okultystycznych29.

B. W miejscu zwanym Bocianówką na drodze nocą rózga leżała. Kiedy rano nocni przechodznie oglądali to miejsce, rózgi nie było! Potem innym ludziom się pokazywała.

Nowe Rutki, przysiółek Czerkiesy (gm. Augustów): Jak schodzić w dół z Czerkiesów do Jeziork, to stała przy drodze brzoza i wisiała przy niej kapliczka z Matką Boską. Właściciel gruntu brzozę ściął. To było niedawno [wywiad z 1997 roku]. Na pozostałym pniu ludziom, których miało spotkać nieszczęście, ukazywała się Matka Boska. Opowiadali o tym i kilka dni później ginęli w wypadkach. To przytrafiło się małżeństwu – mąż zginął pod przewróconym traktorem, żona pół roku później w wypadku drogowym.

Nowe Rutki (gm. Augustów): Mieszkałam w Młynku, a chodziłam do szkoły przez podwórko sąsiadki. Sąsiadka zmarła. Byłam na tym pogrzebie i widziałam ją w trumnie. Jak kiedyś szłam do szkoły, zobaczyłam sąsiadkę w takim ubraniu jak w trumnie. Stała w drzwiach domu. Raz to widziałam.

Obuchowizna (gm. Augustów): Jeden tu z Obuchowizny jechał z żoną z Białobrzeg do domu, a ciemno już było. Koło wozu szedł jakiś mężczyzna i nie mogli się go pozbyć. W Obuchowiźnie zawiał wiatr, zawirowało i ten mężczyzna zniknął.

Pomiany (gm. Bargłów): W dworze straszyło. Wychodził cielak na aleję pod kasztanami, co to później do zlewni mleka prowadziła.

Rudawka (gm. Płaska): W uroczysku Derdy między Gruszkami a Rudawką na szosie straszyło. Pokazywał się tam biały łabędź. Jak wozy jechały, to ich znosiło z drogi na bagno.

Skieblewo (gm. Lipsk): W Skieblewie nie straszyło. Matka Boska objawiła się w lesie, dalej od Skieblewa, dla leśniczego tego lasu.

Sosnowo (gm. Sztabin): Chodziłem do podstawówki albo to był początek średniej szkoły. To było w czasie ferii zimowych. Był ubity śnieg i świecił księżyc. Było bardzo jasno. Gdzieś koło 23 godziny wracałem do domu z wieczoryn30 u sąsiadów. Koło zabudowań J. K. zwanego Niutem zobaczyłem postać męską w kufajce i czapce uszance. Nie mogłem go dogonić. Zniknął w cieniu stodoły. Człowiek szedł miarowym krokiem, nie uciekał. Matka mi mówiła, że to z naszej rodziny wujek pokutuje na tamtym świecie.

Starożyńce (gm. Lipsk): A. Od Bartnik jechali ludzie do Starożyńc i zobaczyli białego baranka. Jeden zeskoczył z wozu i gonił tego baranka, ale on zamienił się w kamień.

B. Koło krzyży od strony Kurianki coś na kurzych nogach pokazywało się, ale wyglądało jak człowiek.

Strzelcowizna (gm. Płaska): Przy drodze na Kudrewiznę straszyło. Ludzie widzieli tam duchy i ognie.

Sztabin (gm. loco): A. Na Kalekach pod Krasnoborki, za Księdza Grodzią zaczyna się pole. Dawniej rosły tam dzikie grusze, teraz tylko olszynki zostały i było tam źródełko. Coś wciągało ludzi w bagno i ogniki po nocy chodziły.

B. Zakrystian zobaczył kiedyś w drzwiach kościoła ognisty słup, przestraszył się i zamknął drzwi od środka.

Twardy Róg (gm. Augustów): Nie, babka nie opowiadała o duchach. Mogę wam opowiedzieć, co ja sam przeżyłem. Było to, jak jeszcze uczyłem się w Augustowie. Byłem już prawie kawalerem, choć jeszcze wódki nie piłem. Rower miałem u gospodarza, niedaleko przystanku, w Świderku, i jak wysiadłem z autobusu, wsiadłem na rower i jadę. Gdzieś w połowie drogi, między Świderkiem a Twardym Rogiem, tam gdzie górka i kilka dużych modrzewi, widzę światło przede mną. Jadę, a to światło cały czas z przodu, a już zmrok był. Nacisnąłem na pedały, patrzę, a na drodze pojawił się koń z wozem i woźnica. Koń był, ale żadnych odgłosów człapania po drodze nie było słychać. Przy wozie był zawieszony fanarek, ale się nie świecił. Zrobiło mi się jakoś straszno i ile sił zacząłem pedałować.

Wólka Karwowska (gm. Bargłów): Szedł ojciec z Pruski do Wólki Karwowskiej i zobaczył konia. Prowadziła go kobieta. Zagadywał do niej, a ona nie! Zaczął grzęznąć w błocie. Ojciec poczuł strach, przeżegnał się, zawiał wiatr i wszystko zniknęło: i czarny koń, i kobieta, i błoto.

  

X. Coś – bezpostaciowe zjawy, duchy, głosy

  

Augustów (miasto): A. Przy ulicy Nowomiejskiej, gdzie dawniej stał krzyż, coś straszyło.

Według opinii najstarszych mieszkańców, znajdował się tam cmentarz choleryczny.

B. W Starej Łaźni [obecnie Biblioteka Pedagogiczna] w piwnicy coś łapało pracowników za ubranie. Nie to, żeby sobie za dużo wypili, ale widać było, jak coś ciągnie połę płaszcza czy fartucha.

Balinka (gm. Sztabin): Między składnicą kolejową w Jastrzębnej a Balinką jest miejsce zwane Łysą Górą. Dawniej był tam dość wysoki pagórek, teraz już zrównany i tam coś straszyło.

Dulkowszczyzna (gm. Lipsk): Na krzyżówce między Dulkowszczyną a Kuriankami, tam gdzie krzyż metalowy stoi, straszyło. Podpił sąsiad i o północy, jak wracał do domu, zagwizdał tam. Powstał wicher. On powalił się. Potem rozpowiadał, że coś go straszyło. To było w trzydziestych latach przed drugą wojną światową.

Gliniski (gm. Augustów): Między Białobrzegami a Gliniakami, na starej sośnie wisi kapliczka w dziupli. Mówi się, że powiesił ją przed drugą wojną wójt, który uważał, że jest niewierzący. Zwykle bardzo późno wracał do domu i stale w tym miejscu wpadał w wądoły. Bywało nawet tak, że przesypiał na pieńku do rana, bo nie dało mu coś iść. Kazał wreszcie kuzynowi zrobić kapliczkę. To miejsce napędziło strachu wielu innym też. Chłopak z Glinisk chodził zimą do panny do Ponizia i słyszał, jak tam gałęzie trzeszczą i czuł, że ktoś idzie za nim, to znów spadł mu konar z drzewa na plecy, to słychać było ciężkie kroki, mimo że obok przebiegały tylko sarenki. Czasem myślał, że to wilki chodzą, ale po zaświeceniu zapałkami nic nie widział. W latach sześćdziesiątych kazał leśniczy ściąć sosnę z kapliczką, ale nikt się tego nie podjął, bo to święta sosna i stoi dotąd.

Gorczyca (gm. Płaska): Za mostem na Strzelcowiznę coś zatrzymywało wozy za drabinę. Konie stanęły i ruszyć się nie mogły.

Gruszki (gm. Płaska): A. W Uroczysku Pańkowskie coś straszyło.

B. Niedaleko od leśniczówki Okop i rzeczki Pieciówki bali się ludzie nocą iść drogą. Czuli, że coś za nimi idzie, jednego to nawet w plecy uderzyło.

Janówek (gm. Sztabin): A. Tam, gdzie dawno temu była gisernia, koło mostku na rzece Karolince31 pod wierzbą coś straszyło. I teraz w tym miejscu zanikają w samo- chodach fale radiowe.

Gisernia (odlewnia żeliwa) działała niecałe dwa lata, przed budową przez hrabiego Brzostowskiego w 1825 roku zakładów metalowych Huty Sztabińskiej. Wcześniej w tym miejscu funkcjonował mały browar.

B. W miejscu, jak droga z Kopca dochodzi do Janówka, jeszcze przed pierwszymi mieszkaniami po prawej stronie jest szmat pola i tam o określonej godzinie dzwonią dzwony. To miejsce nazywa się Lipówka albo Lipowka.

Kamionka (gm. Bargłów): Coś straszyło na polach między Kamionką a Lipówką. Chyba to diabeł był albo co?

Kopanica (gm. Nowinka): Ojciec opowiadał, że jak był młody, chodzili całymi rodzinami na jagody pod Kopanicę. Tam słyszeli, jak ktoś grał na skrzypcach, ale grajka nie było.

Krasnoborki (gm. Sztabin): Straszyło przy końcu wsi pod Wolne przy bagienku. Jakby ktoś na koniu jeździł.

Lebiedzin (gm. Sztabin): Coś straszyło przy dołku w lesie. Ludzie tam zawsze z wo- zów spadali.

Macharce (gm. Płaska): Ojciec mówili, że dawno temu bez wieś nocą jeździli konie. Kurz był tylko, ale nic nie było widać, tylko słychać.

Mazurki (gm. Augustów): Jak jest przepust i rów do Zalewianki, coś straszyło.

Olszanka (gm. Nowinka): Straszyło coś za dworem, gdzie była stodoła, w kierunku na Juryzdykę. Ledwie słońce zajdzie, to arfy32 chodzili i inne maszyny rolnicze. Ludzie bojali się tamtędy chodzić.

Pijawne Polskie (gm. Nowinka): Na początku XX wieku moją matkę, a była jeszcze dziewczynką, wysłali rodzice z krowami pod las i długo po nią nie przyjeżdżali. Matka słuchała, czy nie jadą, ale usłyszała tętent koni z przeciwnej strony, z lasu, to przybliżał się, to oddalał. Bardzo się wtedy bała.

Promiski (gm. Augustów): Przy topoli motorem stali. Było sucho. Chlap, chlap, jakby coś po wodzie idzie, zapaliło światło, wiatr powiał, coś stuknęło w plecy, coś powiedziało : „Nie idź!”, motor nie chciał zapalić.

Pruska (gm. Bargłów): Tam, gdzie był dwór i park, coś nocą straszyło. W alei lipowej słychać było nocą, jak łamali się drzewa. Rano żadnych szkód nie było widać.

Tobołowo (gm. Nowinka): Jak jechać z Kopanicy do Monkiń, w dołku coś straszyło. Ludzie do kościoła chodzili dalszą drogą, przez Danowskie.

Wolne (gm. Sztabin): Na Cygańskiej Górce coś straszyło.

Wólka Karwowska (gm. Bargłów): Na Wólce na drzewie był zawieszony krzyż. Niemcy chcieli wyrżnąć to drzewo, ale ten właściciel, na którego drzewie wisiał krzyż, mówił, że nie wolno wyrżnąć, bo tam Chrystus mieszka. Ktoś wyciął to drzewo i tam straszyło.

Źrobki (gm. Bargłów): Pod górą nad rzeczką, która nazywa się Słuczka, coś straszyło – jakby człowiek szedł, to coś za nim też szło, czasem gadało.

  

XI. Cmentarze, miejsca nagłej śmierci, obecność śmierci

  

Augustów: A. Gdzie róg ulicy Waryńskiego i Bystrej, dawniej to była ulica Pierwsza, powiesił się człowiek. Matka widziała tam kilka razy, jak szła z ulicy Bystrej do rodziny, konia. Stawał jej w poprzek drogi, od płotu do płotu. Prosiła wtedy najbliższych sąsiadów o przeprowadzenie i ci wiedzieli, o co chodzi. Nie pomagały modlitwy.

B. Na rogatce od strony Białegostoku koło dróżnicówki stał taki dom z czerwonej cegły. Był tam, jak pamiętam, magazyn drogowców. W tej murowance powiesił się chłopak i straszyło. Wchodzono tam po narzędzia tylko w dzień.

C. Dziadek po wojnie pracował w milicji. Była jakaś walka w mieście i milicjantów pobili. Dziadek skrył się wtedy między tymi zabitymi w jakimś pomieszczeniu i nocował tam. Słyszał wtedy głosy tych zabitych, co mówili: – „Antek, co ty tu robisz? Ty tu nie możesz być z nami zabitymi!”.

D. Przy Poświętnej od Hożej trzeci albo czwarty dom, kiedyś ktoś się tam powiesił i nie dało [się] mieszkać w tym domu.

Ulica Poświętna lub Poświątna – tradycyjna nazwa ulicy Księdza Skorupki. Od 1883 roku do okupacji hitlerowskiej w tym miejscu był szpital powiatowy.

Augustów/Żarnowo: Jedna rodzina żyła tak, że ojciec z córkami był w mieście, a matka pracowała w Żarnowie i tam też pozostawała. Ojciec jeździł do Żarnowa i raz, kiedy tam był, nagle zmarł. Córki w tym samym momencie słyszały, jak po mieszkaniu w Augustowie ktoś chodzi.

Bargłów (gm. loco): W miejscu, gdzie powiesił się jeden gospodarz, słyszano, jak chodziła arfa, której nie było.

Barszczowa Góra (gm. Nowinka): Jak był mały, spał u Dainiewiczów w drugą wojnę, to był 1943, dwanaście lat miał. Spał na podłodze. W nocy źle się poczuł i poczuł na piersiach ciężar, najpierw na nogi, a potem do góry szło. Patrzę, a to ludzka noga w skarpetce. Ścisnął za duży palec i to zelżało. Wcześniej zmarł stary Dainiewicz i on przychodził do córki, która miała kalekie nogi i spała w łóżku. Ja spał koło tego łóżka.

Biernatki (gm. Augustów): Kiedy wracało się nocą do Mazurk z zabaw w Biernatkach, które odbywały się w szkole, to wszyscy bali się przechodzić przez mostek na Prusce, bo tam straszyło. Kiedyś ktoś tam tragicznie zginął. Potem to jeszcze milicja się ustawiała i czekała na pijanych motorzystów, bo samochodu jeszcze nikt nie miał, i strach był jeszcze większy.

Bohatery Leśne Nowe (gm. Lipsk): A. Na moście na Perstuńce między Bohaterami a Wołkuszem około północy pojawiała się postać. Było to miejsce, gdzie zginęło dwoje dzieci.

B. Tu, gdzie kamień na granicy przy rzeczce, chłopca i dziewczynkę rozerwał granat. Oni się tu bawili. To było po wojnie. Byli z Bohaterów i nie byli rodzeństwem.

Bór (gm. Augustów): Niedaleko od krzyżówki w lasku, między Borem a Gabowymi Grądami troje ludzi się powiesiło. Dwóch mężczyzn i kobieta. Strach ogarnia, jak się tamtędy przechodzi.

Brzozówka (gm. Bargłów): Od strony Górskich w jednym miejscu wieszało się kilkoro ludzi, strach było tamtędy iść.

Czarniewo (gm. Sztabin): Straszyło za stodołą jednych gospodarzy. Byli tam pochowani Niemcy w pierwszą wojnę światową. Ich rodziny ciała później zabrały, ale coś pozostało.

Dreństwo (gm. Bargłów): Straszyło na początku wsi od strony Barszczy. Teraz stoi tam krzyż. Jest to miejsce dawnych mogiłek.

Gabowe Grądy (gm. Augustów): A. W rowie ruski leżał zabity i jak rodzina wróciła z Niemiec, to wzięli wór, zabrali to wszystko i szynelkę33, i czapkę z gwiazdą, i zawieźli koniem na cmentarz. Brat piaskiem trzy razy rzucił i się z ojcem przeżegnali. Ciotka Ania mówi, że śni się jej ten ruski, a koło tego rowu chodził jakiś chłop, od cmentarza do rowu. Dużo ludzi widziało to wieczorem. Tata mówi: „Pojadę ja, sie rozglądnę”. Trawa była. On patrzy, kawałek szynelki leży, w tym klapa, a w niej mała ikonka. Ten ruski, to był starowier jak my. Po ikonce to było widać. Ojciec z bratem poszli, rozkopali trochę grobu i zakopali tą ikonkę z kawałkiem szyneli. I ten chłop przestał pokazywać się.

B. Jak my przyjechali z Niemiec, to chodzili na jagody do lasu. A tam dwa wojskowych leżało zabitych w okopach, już pognitych. Matka z córką te jagody zbierali, zmęczyli się i mówią: „zjemy ten chleb i herbatę z liści jagód”. Siedli i jedzą. Wyskoczyło dwa bałwany i kołują. Takie białe, jakby cień. Matka mówi córce: „Chodź dziecko stąd”. Oni odeszli, sie przeżegnali. Tam leżeli ci żołnierze. To było w dzień o dwunastej godzinie.

C. Moja siostra to widziała. W Obuchowiźnie było wesele, a nasza mama nie pozwoliła jej iść, a ona poszła z innymi dziećmi. Jak zaszli, to nikt nie chciał wracać i musiała sama wracać, bo się matki bała. Ktoś wtedy umarł na gruźlicę. Był to trzeci albo czwarty dzień po pogrzebie. Ona przechodziła koło cmentarza, a koło tego grobu biały słup stał i zaczął za nią iść. Ona się przestraszyła i zaczęła uciekać. To za nią. Myśli: „za drzewo wejdę, to się rozbije”. Wpadła do domu i nie wie, co się z tym stało. Jeszcze matka ją pletką z wierzby splecioną pociągnęła ze dwa razy. Ta zemdlała, położyli ją w szlabanek i trzy tygodnie leżała.

D. Jak ja się rodziła, utopił się chłopiec dwuletni koło nas, ja jemu życie zabrała.

Siedemdziesięciosiedmioletnia informatorka jest w pełni przekonana o swojej winie, podczas opowiadania płakała.

Jabłońskie (gm. Augustów): Kiedy robiono w 1978–9 roku drogę przez wieś i kładziono asfalt, w jednym miejscu przekopano piasek i były tam kości po starym cmentarzu. Od tej pory nie ma w tym miejscu spokoju. Powiadają, że czasem nocą słychać tam tętent koni. To niedaleko od przystanku.

Jaminy (gm. Sztabin): A. Na Brodniej Górze stała stara sosna. Jak było powstanie 1863 roku, to wieszano na tej sośnie zdrajców. Teraz tam straszy.

B. Pasierbowie powiesili macochę, co była ze starowierów. Był tam prokurator i sądy. Potem tam straszyło: było stukanie i chodziła kobieta w welonie. Niektórzy czuli nawet powiew tego welonu. Dopiero jak sprowadzili ludzi z Gabowych Grądów, ci odcięli trupowi głowę i oczy przesypali makiem, przestało straszyć.

Jastrzębna (gm. Sztabin): Na Łysej Górze powiesił się dziedzic, bo chłopi się zbuntowali i nie przyszli do pracy w folwarku. Tam straszy.

Informacja nie dotyczy dziedzica, a dzierżawcy majątku majorackiego Antoniego Lubowidzkiego, który popełnił samobójstwo w 1857 roku. Inne wersje podają, że podciął sobie gardło brzytwą.

Jeziorki (gm. Augustów): Opowiadali u nas, że kiedy ktoś umiera, to dusza w nogach stoi. Był jeden z ludzi, który stawał w nogach każdego zmarłego i mówił, że widział te dusze.

Kolnica (gm. Augustów): Na Zielonym, tam gdzie za hrabiego Brzostowskiego była karczma, jakiś niepokój ludzi ogarniał. Powiadano, że dwóch ludzi się tam powiesiło. Od strony Kolnicy były tam bagna.

Komaszówka (gm. Augustów): Mój kolega z Komaszówki odwoził matkę do Promisk. Już noc była. On, jadąc przez las, zobaczył świetlistą postać klęczącą pod drzewem. Jak podjechał bliżej, poznał, że to zjawa i ma wygląd jego bliskiego kolegi, takiego przyjaciela. Ta postać klęcząc wisiała na sznurku na drzewie. Sznurek też świecił. Rano dowiedział się kolega, że jego przyjaciel powiesił się przez dziewczynę.

Krasnoborki (gm. Sztabin): Szła ze zmianek ze Sztabina koło miejsca, gdzie się ktoś powiesił. W momencie wiatr zawiał, mnie przewróciło, jak pozbierała się, wiatru nie było.

Lipówka (gm. Bargłów): G... z Jeziork zaczął żyć ze swoją bratową i razem w Lipówce zabili jej męża, a jego brata. Tam teraz straszy.

Macharce (gm. Płaska): Przy cmentarzu z pierwszej wojny straszyło. Taki jeden z Ma- charc szedł nocą i przy tym cmentarzu spotkał chłopa z Serskiego Lasu, co to już od dawna nie żył.

Motułka (gm. Sztabin): Przy zbiegu dróg stoją dwa krzyże, jeden oparty o brzozę. Tam, kiedyś dziecko miało umrzeć i był płacz tego dziecka.

Netta I (gm. Augustów): W Neckim Borku na drugiej górce od brzegu lasu wisi kapliczka na sośnie, a dalej rosła grusza, na której ktoś się powiesił i strach było tamtędy przechodzić.

Ostrowie Biebrzańskie (gm. Lipsk): Jeden gospodarz był na jarmarku w Lipsku i wracał nocą, bo zasiedział się w karczmie. Kiedy przejeżdżał koło bagna, wyszedł do niego elegancik. Konie przystanęły, a ten elegancik zaprosił gospodarza na wesele. Gospodarz zdziwił się, bo o żadnym weselu w okolicy nie słyszał i zapytał, czyje by to było. Elegancik wymienił jego sąsiadkę – Maryśkę. Gospodarz poszedł za elegancikiem. Weszli do jakiejś sali, tam było dużo gości i biesiada, i była panna młoda – owa Maryśka. Chłop przysiadł, ktoś niósł tacę z pączkami, więc on sięgnął i zjadł pączka. O świcie obudził się, siedząc przy bagnie. Wóz leżał rozkręcony częściami na bagnie. Gospodarz poszedł do domu i czekał, by nie było za wcześnie iść do sąsiadów. Wreszcie się tam wybrał i spotkał matkę Maryśki i mówi, że ma sprawę do niej. – „Maryśka śpi” – „To obudźcie ją”. Tak nalegał, że poszli na strych, ale Maryśka była powieszona.

Pieńki (gm. Bargłów): Na Barwiku sporo osób straciło życie, topili się. Jeden nawet zastrzelił się w łódce. Ludzie widzieli, jak wiatr od lasu szedł, drzewa się uginały, a z wody wychodziło dwoje dzieci i tańczyły na bagnie. Jak ktoś się do nich zbliżał, uciekały do wody.

Pijawne Małe (gm. Nowinka): Straszyło przy szosie suwalskiej. Jak ją poszerzano, to wykopano dużo kości ludzkich.

Rubcowo (gm. Płaska): A. Na wzgórku przy Żegarskich stał krzyż na pamiątkę śmierci dwóch braci. W okupację była w domu zabawa z dziewczynami, przyszli partyzanci, ostrzelali dom, młodzież zaczęła uciekać. Dwóch braci zabito na górce. Teraz tam czuć niepokój.

B. Tu, gdzie partyzanci zabili dwoje dzieci, braci Paszkiewiczów za ojca, jest plama krwi, która nie znika.

Sajenek Lejzorówka (gm. Augustów): Kiedy byłam młoda, zbierałam grzyby, bo na Lejzorówkę z Kolnicy, gdzie mieszkałam, było niedaleko. Przy niemieckich grobach zobaczyłam stojącego Niemca. To było po pierwszej wojnie. Niemiec był w mundurze i w hełmie z takim szpicem [pikielhaubą] na głowie. Przestraszyłam się i uciekłam.

Lejzorówka to była osada, składająca się z gajówki i rybakówki. Dziś to już tylko nazwa miejscowa, żadnych zabudowań tam nie ma. Niedaleko od niej został usytuowany, zachowany do dziś, cmentarz z walk 1914 i 1915 roku.

Skieblewo (gm. Lipsk): W dawnych czasach jeden człowiek ze wsi powiesił się. Jak wiadomo, człowiek, który popełnia samobójstwo, jest potępiony. Tak było i z tym wisielcem. Jakiś czas po pogrzebie zaczął się pokazywać ludziom jako dusza pokutująca. Jedni go widzieli, jak wielkimi mrozami chodził po świecie i szukał ciepłego schronienia, drudzy, jak jeździł nocami wierzchem na białym koniu, a jeszcze inni, jak stał po drzewem, drżał z zimna i głośno płakał. Sąsiedzi zbierali się i radzili, jak mu pomóc w odbywaniu pokuty. Jeden powiedział, że trzeba ciało odkopać, odciąć głowę i położyć między nogami, tak by jej nie dostał rękami. Tak też uczynili i od tego czasu przestało straszyć. Ale po pewnym czasie przyśnił się wisielec temu człowiekowi, co odcinał głowę, i powiedział, że źle zrobił, i powiedział: „miałem jeszcze jeden miesiąc pokuty, a potem byłbym szczęśliwy, a teraz muszę jeszcze długo pokutować na tamtym świecie, bo jeden miesiąc na tym świecie to tyle, co setki lat na tamtym.

Sosnowo (gm. Sztabin): W szkole w Sosnowie straszyło. Tam popełniła samobójstwo nauczycielka w okresie międzywojennym, ale nikt w to nie wierzy.

Strzelcowizna (gm. Płaska): W Strzelcowiznie od strony Głębokiego Brodu straszyło. Syn leśniczego bawił się w okopach i powyciągał dużo ludzkich czaszek. Było to zaraz po drugiej wojnie. Wystawił te czaszki koło domu i tam potem straszyło, zwalało ludzi z rowerów, w domu biło talerze. Poproszono księdza z Karolina, odprawił mszę, chłopak czaszki musiał odnieść tam, skąd je wygrzebał.

Szczebra (gm. Nowinka): Na miejscu straceń w Szczebrze duchy wychodzili w białych chustach i miały wiązane sandały. Potem powstawała mgła i one z powrotem ginęli.

Szczepki (gm. Nowinka): W pobliżu pięknej willi pokazywała się długo zmarła przed drugą wojną jedna z mieszkanek tej willi. Było tam bagienko, na którym wiele osób ją widziało. Jak zmarł po drugiej wojnie jej brat, to jego wielki pies zaczął wyć, potem odszedł do lasku na bagienku, niedaleko od willi, i przepadł na zawsze.

Topiłówka (gm. Nowinka): Koło Żelaznego Mostku powiesił się człowiek. Obawiano się tego miejsca.

Wólka Karwowska (gm. Bargłów): Przy cmentarzu jest droga, która prowadzi do wsi. Tam wychodziła na tę drogę z cmentarza biała postać.

Źrobki (gm. Bargłów): Góra, w której jest żwirownia nie ma nazwy. Rosła na niej kiedyś jeglaśka i były mogiły z pierwszej wojny, a może i wcześniejsze. Coś tam straszyło.

 

ciąg dalszy

 

 

 


 

do spisu treści

następny artykuł