AUGUSTOWSKO-SUWALSKIE TOWARZYSTWO NAUKOWE
Proszę chwilę zaczekać, ładuję stronę ... |
Irena Drowdwiłło-Batura
Relikty kultury tradycyjnej w świadomości mieszkańców powiatu augustowskiego w końcu XX wieku: nazewnictwo, duchy, strachy, zwidy, lecznictwo cz.4 z 4
XII. Dzieci niechrzczone
Bargłówka (gm. Bargłów): Na Górze Masłowskiego straszyło. Słychać było płacz dziecka. Czasem jakiś pies przebiegał tamtędy. Mikaszówka (gm. Płaska): Na Łysej Górze straszyło. Słychać było płacz dziecka. Ludzie wezwali księdza, on zapytał, o co chodzi. Głos powiedział, że jest niechrzczony. Ksiądz ochrzcił ducha i nadał mu imię, i postawił krzyż w tym miejscu. Netta Folwark (gm. Augustów): Kiedyś panna służąca z dworu chodziła w ciąży. Urodziła w stodole, ze słomy zrobiła pętlę i udusiła dziecko. Od tej pory jak ktoś tam nocą się pojawiał, to toczył się za nim kul słomy. Rogożyn Stary (gm. Lipsk): Przy drodze słychać było płacz dziecka. Sajenek (m. Augustów): W uroczysku Stara Ruda słychać było płacz i jęki dziecięce. Prawdopodobnie były to duchy niechrzczonych niewiniątek. Jeden z chłopów nie wytrzymał, zebrał się na odwagę, poszedł nocą do uroczyska i święconą wodą ochrzcił duchy. Przestało straszyć. Topiłówka (gm. Augustów): Pod Pieckiem, który niektórzy nazywają Pieczyskiem, kiedyś słychać było płacz dziecka. Mężczyźni rozkopali to miejsce i znaleźli ludzkie kości. Piecek, Pieczysko – miejsce smolarni, działającej już XVII wieku, która pracowała jeszcze w końcu XIX wieku.
XIII. Mary
Pruska (gm. Bargłów): Ojciec za młodu chodził do dziewczyny do Pruski. Raz noc go zastała, nie chciało mu się wracać do domu i przysnął przy piecu. Nocą przebudziły go głosy, usłyszał: „Tobie to dobrze, pójdziesz do łoża, masz ciepło, włosy posplatasz, a ja muszę po drzewach chodzić, gałęzie łamać, przyjdę do domu, jeszcze w piecu zimno”. Drugi głos odpowiedział: „O, widzisz, to wina ojców, kum był pijany, kumowa pijana i przy chrzcie zamiast powiedzieć „wiary”, powiedzieli „mary”. Rano młodzieniec opowiedział ojcu dziewczyny, co słyszał i jak jego córka jako mara chodzi po drzewach. Umówili się. Chłopak powiedział do dziewczyny: „Chodź ze mną na spacer” i zaprowadził ją do księdza. Tam ją chrzcili na nowo i nie zapomnieli, by powiedziała: „potrzebuję wiary”. Szczeberka (gm. Nowinka): Marami były dwie umarłe kobiety, spowinowacone ze sobą i żyjące w tym samym domu. One się za życia bardzo kłóciły. Po ich śmierci w tym domu coś hałasowało, przesuwało sprzęty. Wielu ludzi tego doznało i pamięta, bo to było po drugiej wojnie światowej. Dawano na msze, wreszcie przestało straszyć.
XIV. Przekleństwo
Augustów (miasto): Wiecie Państwo, w Augustowie rządzi diabeł. Dam Wam na to dowód. Było tak, że sądziłem sprawę między sąsiadami z ulicy Krakowskiej. Kobieta podała, że w czasie okupacji sprzedała pas ziemi z podwórka sąsiadowi, ale on nie wywiązał się z umowy i nie zapłacił jej za ziemię, którą zajął. Pytam mężczyzny, jak to było, a on powiedział, że zapłacił i ma na to świadków. Odroczyłem więc sprawę i podałem owych świadków. Zebrali się wszyscy na rozprawę. Kobieta była sama, jej sąsiad w towarzystwie dwóch świadków. Wszyscy złożyli przysięgę na Pismo Święte34. Miałem jakieś głębokie przekonanie, że prawdę mówi kobieta, ale świadkowie opowiedzieli, że widzieli, jak ich znajomy płacił za ziemię. Nic nie mogłem zrobić. Zakończyłem sprawę i patrzę, co się dalej dzieje. Kobieta stanęła w przejściu przy drzwiach i mówi do swojego wychodzącego sąsiada: „Tobie już nic nie pomoże, idź i żyj jak potrafisz z tym kłamstwem”. Do pierwszego świadka usłyszałem jak mówi : „A pan, panie Z... za to, żeś fałszywie przysięgał na Pismo Święte będziesz głuchy jak pień”. Do drugiego świadka powiedziała: „A pan, panie W..., nie będziesz chodzić o własnych nogach”. Minęło ze dwadzieścia lat. Idę kiedyś przez rynek i patrzę, jakiś mężczyzna siedzi w wózku inwalidzkim, podchodzę bliżej i poznaję! „Co się stało panie W...” – pytam. „Ech, panie sędzio, przechodziłem przez tory na dworcu w Białymstoku, widziałem jak jechał pociąg, chciałem odskoczyć, ale coś mi nie dawało ... straciłem obydwie nogi”. Dziwne wrażenie! Włosy zjeżyły mi się na głowie, bo stanął mi w oczach obraz tamtej rozprawy z pięć- dziesiątych lat. Pytam więc jeszcze: „Panie W..., a co się dzieje z pana znajomym, panem Z...?” „E, panie, on głuchy jak pień!”. Bo to diabeł namawiał do krzywoprzysięstwa. Jaminy (gm. Sztabin): Jedni ludzie mieli długi. Chcieli [urzędnicy] ich zlicytować i oni swój dom przepisali na starego człowieka i ten nie chciał [potem] im go oddać. Poszedł do niego prosić ksiądz, ale tego księdza wyrzucił. W niedługim czasie przygniótł go na śmierć wóz z sianem. Mikaszówka (gm. Płaska): Patrz rozdział VII. Szczepki (gm. Nowinka): W najlepszym budynku, gdzie żyła rodzina gospodarskich i bogatych rolników, zamieszkał ksiądz. Gospodarze byli przesadnie czyści i bali się zarazków [...] [w rodzinie było przeczulenie na tle gruźlicy]. Ksiądz hodował indyki, które paskudziły podwórko. Wiecznie były kłótnie o te indyki, i kiedy gospodarze zarządzili, by ksiądz ich się pozbył, albo opuścił ich dom, ten rzucił na nich klątwę, by ich ród zaginął. I tak się stało.
XV. Wilkołaki
Gruszki (gm. Płaska): Babcia opowiadała o wilkołakach. Wilkołak to jest taki wilk, który miesza się z jakimś diabłem i podchodzi do wiosek, by czynić zło. Opowieści o wilkołakach, popularne w innych częściach naszego kraju, na co wskazuje zapis w „Encyklopedii Staropolskiej Zygmunta Glogera”35, nie zostały tu zauważone. Nie notuje ich Oskar Kolberg36. My natrafiliśmy tylko na tę jedną.
XVI. Czary i lecznictwo
Augustów (miasto): A. Dziesik, chiba na Barakach, była kobieta, taka, co jona potrafiła mleko krowom zabrać, nawet księdzowym! Przygnali je z łąki. Gospodyni je doić, a tu krew z wymion leciała, mleka nie było! A ta baba to potrafiła fartuch powiesić, usiąść na stołecku i z tych końcow fartucha wiadro mleka udoić! Trzeba było z nio ostroznie, zeb nie podpaść, bo jona wsio potrafiła zacarować. B. Taka jedna była, co to potrafiła nie wiedomo od kogo mleko zabrać i masła narobiła kiedyści. Jekiści chłop do nie przysed a jona to masło postawiła na stoł, a ten chłop popatrzał na to masło, tak jono sie rozpadło. A ten chłop gada: „ A to mleko od mysy, a to od kozy, a to mleko od sucki”. I taki był carodziej, co wiedział! Opowieści o odbieraniu mleka odnotował na naszym terenie już Oskar Kolberg w połowie XIX wieku37. C. Znachorem był droznik z kosarki. Ciotka moja opowiadała, że jej syn sikał do łozka. Cego? A bo jona go wystrasyła! Jona zamiast go w kąpieli spłukać ciepłą wodą, to zimną podała ... i sikał do łozka! I co robić?! Biedowała, bo chłopak miał z siedem lat. A ten droznik mówi: „A wy nie biedujcie, wy jego przyprowadźcie do mnie, ale dobrze by było tak gdzieś ze wschodem słonka, a tu na ten most na Bystrym Kanale, bede cekał”. I zaradna ciotka tam posła z synem. Droznik cekał, miał taki jakiści kawałek, wywiercił świdrem dziure w tem moście, w balu, kazał temu chłopcu w te dziure nasikać i tem kołkiem osinowym, co go miał, zabił te dziure. „Jus ty – gada – chłopiec nie bedzies sikał!”. I jek ręką odjęło! Od tej pory on ani razu nie zesikał się do łozka. D. Najgorzej było z Cygankami, co to ostude potrafiły rzucić! To jus potem trzeba było iść do znachorki, co zamawiała38. Na Barakach była taka kobieta. Parzyła tam jakieści zioła. Od rózy tez dawała gotowy napar do picia i ... pomagało! Powiedziane było jesce, jek to trzeba pić, o jekiej porze i to miało wtedy pomóc. E. Taka kobieta co się pierze, po klimakterium, to najlepsza do ziół. To jej zioła były zawsze najbardziej pomocne, jej ręką zebrane. Albo dziewczynka, taka młoda, jeszcze przed dojrzewaniem. A już takie te kobiety, a szczególnie jak miała swój czas, to nie. Kapusty też nie mogły wtedy kisić, bo ta kapusta będzie śmierdzieć! W takim okresie to kobieta przebywała w domu u siebie. F. Kobieta rodzi dziecko, no dobrze! Czasami była i ta akuszerka, ale najczęściej znająca babka przyjmowała poród. Ale ona była rzeczywiście znająca, bo wiadomo, jak to po porodzie, różnie to było. Ażeby, tak mówiono, oczyściła szybciej ta kobieta, to już taka babka robiła dziewięciorkę. Ona wiedziała, jakie zioła potrzebne są. To był spirytus, miód i dziewięć ziół ona naparzy, tam wchodził kwiat lipy, ale co tam jeszcze, to już nie wiem, babki strzegły swoich tajemnic. Przynosiła babka taką buteluśkę do tej położnicy: „macie tu kochana buteluśkie, weźcie sobie albo za łożko postawcie, albo tu dzieści pod podusko, tylko nikomu nie dawajcie i wy tak sobie, o!, wypijcie!”. To było na krążenie i w razie, gdyby skrzepy jakie powstawały. To był pierwszorzędny lek! Ta kobieta leżąc to dostanie kolorów i kto powie, że to położnica? Taka znająca babka była na wieś albo kilka wiosek. No, jeżeli to normalny poród, to ona dawała sobie radę, a jeżeli były jakieś komplikacje, to niestety! To już taka babka mówiła: „Kochane, sie modlijcie, bo ja tu jus nic nie zrobie, to tylko sam Pan Bóg moze cości zrobić!”. Przepis na trojankę, tu nazywaną dziewięciorką, podaje Oskar Kolberg39. G. Zamawiano rozmaicie. Jak wystraszony dzieciak, to wtedy jeżeli było wiadomo, kto wystraszył, to jeżeli pies, trzeba było trochę sierści od tego psa, węgielki i jakaś tam stara miska. Tam kładziono te drzewne węgle, ale już rozpalone, sypano na to z wianuszków te zioła i koniecznie trzeba było tę sierść. Wianki były święcone na zakończenie oktawy Bożego Ciała, były przeważnie z macierzanki, koniczyny, ale i z in- nych kwiatów. Nieraz okadzano, jek jakaś inna choroba była, to był środek na wszystko, ale od wystraszenia to obowiązkowo! Jeżeli ktoś z rodzeństwa przestraszył, to odcinano pukiel włosów i wrzucano na miskę. Dookoła to dziecko tym dymem kadzono, a jeszcze coś tam szeptucha rzuciła, czasem modlitwy, ale to trudno pojąć. Jeszcze czasem rzucano do tego ognia szczyptę wosku z gromnicy. Jeżeli nie [było] wiadomo, kto przestraszył, to dawano jercik włosów od kogoś, kto miał kręcone (bo ten, kto miał takie włosy był jerchaty i miał jerchy lub jerziki)40. H. Na zęby parzono korę dębową, bo wtedy zęby „zadębieją” i płukanie było. I. Na miejsca oparzone sodę sypano, białkiem smarowano. Na naryw to przeważnie razowy chleb trzeba było żuć, położyć tego chleba na bolące miejsce i owinąć. Liście babki przykładano, a jak głowa bolała, to stosowano okłady z łopianem na całą głowę. J. Jak dzieciak był chory, to babka znająca przychodziła. Matka prosiła: „Babko zmierzcie, może jon chibnięty, becy i becy, chyba chibnięty”. Po wykąpaniu tego dziecka, babka brała za lewy łokieć i prawe kolano i dzieciaka mierzyła, a potem z kolei na odwrót – prawy łokieć i lewe kolano. Tak parę razy tego dzieciaka zmierzyła i jemu piersi odciągnęła takim masażem. – „Nie, wiecie, nie schibnięty!”. Ja na to patrzyłam41. To schibnięcie było takie popularne. K. Moja matka leczyła u dzieci zapalenie płuc czy zapalenie oskrzeli. To już tam te sąsiadki czy ciotki, co miały małe dzieci, przychodziły. – „Fela, chodź, zlitujsie, zobac coś ten nas Heniuś taki chory, taki cięzar o tu ma!” . Mama szła, obsłuchiwała, stawiała bańki i zwykle pomagało. Po bańkach nacierała jakimś tłuszczem, bo to nieraz aż krwawe kółka występowały. Potem terpentyną albo smalcem z czosnkiem smarowała te dzieci. L. Przeważnie babcia, jak dzieciak był „becuscy”, to babcia się obejrzy, makowinkow zaparzy i dzieciakowi pare łyzeckow do dzioba i on śpi 24 godziny. Tak było! Tylko że to już raczej matki uważały, że jak jakaś tam babcia do tego się przyczyniła, to dostawała sztorcowanie nieliche. Jednak zdawali sobie ludzie sprawę, że to jest coś niedobrego, „a potem bedzie taki pejko nie wiadomo i co, albo memej”. Bór (gm. Augustów): A. Były starowierki leczące od ukąszenia żmij. Dziadka kolegę ukąsiła żmija i już tak spuchł, że język nie mieścił mu się w gębie. Zawiózł go dziadek do starowierki. Ona postawiła wiadro z wodą, temu mężczyźnie chustką nakryła głowę, kazała mu się pochylić nad wiadrem i patrzeć w wodę, kiedy się zacznie sama kręcić i zaczęła mówić jakieś zaklęcia szeptem. On patrzył, patrzył i zobaczył, że woda kręci się w wiadrze, chrząknął, bo mówić nie mógł. Ta kobieta nabrała z tego wiadra wody, nalała mu na język i ten język zaczął się zmniejszać i chłop odzyskał zdrowie. B. W tych wsiach [Bór i Gabowe Grądy] było troje zamawiających od ukąszenia żmij. Mężczyzna i dwie kobiety. Gabowe Grądy (gm. Augustów): A. Od ukąszenia żmii zamawiała Siemiejczycha [żona Siemiejona]. Zamawiała przed wojną i po wojnie. Przyjmowała też porody w pięć- dziesiątych latach. Jechali koniami po mech. Konie się zatrzymali, bo żmija była na drodze. Dziadek chciał tą żmiję zabić, a ta Siemiejczycha po tej żmii piaskiem posypała, wzięła ją w ręce i dwa razy nią dziadka uderzyła. Żmija się nie ruszała, a ona nie pozwoliła jej zabić. B. U nas krowę doili, w trzech cyckach było mleko, w jednej nie. Myśleli: „co to?”, aż gajowy zauważył: „owije się koło nogi żmija i wyssie mleko”. Ten gajowy pociął tę żmiję szpadlem na kawałki. Sąsiad złościł się na gajowego, że zabił jego „chazjajna”42. Gajowy mówi: „To, czego on twoich krów nie doił”. Ten odpowiada: „bo swojego on nie ruszy”. Ale to nie był wąż, który gryzie. C. Siemiejczycha zbierała piołun, serdecznik, waleriankę, buberek43, żywokost (to nim rany leczyli), dziurawiec (od wątroby). Siemiejczycha żyła ze sto lat. Polazła pod stół po miseczkę kotki, tam padła, wyciągnęli ją, położyli na szlabanek. Po trzech dniach wstała i opowiadała, że swoich zmarłych widziała – męża, syna, córkę. Zjadła, położyła się i zmarła. Mówili o niej: „ Czy grzeszna, czy święta?”. D. Zamawiał też mój dziadek, jak ktoś urzekł. Karmiłam dziecko piersią i jeden przyszedł, co ojcu włosy obcinał, ja pierś wyjęłam i mleko chlusnęło. Ten się zadziwił: „ile ty masz mleka!”. Jak on wyszedł, to pierś spuchła i była czerwona. Ojciec zawołał dziadka. Dziadek wziął spod płyty popiołu, wodą polał, coś poszeptał i kazał zmyć tą wodą pierś. Dziadek poszedł i ja już z łóżka wstała i chodziła. Ten człowiek urzekł, bo powiedział w niedobrą minutę. Gdyby zaszło słońce, to by już zamawianie nie pomogło. E. Kołtun ludziom i grzywy koniom jakaś mara plątała. Mówili, że jak obetniesz ten kołtun, to pokręci, ale to nieprawda. Tata z J... zaszli do kobiety, a ona miała kołtun. J... mówi: „daj to zetniem”, a ona „nie, bo mnie pokręci”. J... – „a umiem zamawiać” (a nic nie umiał). Wymył głowę tej kobiecie, a wszy tam byli, ściął jej włosy, wysmarował masłem, bo byli rany, ona mu coś dużo zapłaciła. I nikogo nie pokręciło. Potem, kiedy go spotkała, to mu dziękowała. Potem jechali do niego diabeł wie skąd, żeby kołtuny zamawiał i płacili mu, a on nie umiał zamawiać, tylko mył i obcinał44. Jaczniki (gm. Lipsk): Przed drugą wojną chodziła kobieta tam, gdzie była młocka i z ziarna wybierała sporysz. Mówiono, że była z Gruszek i że spędzała płody kobietom tym sporyszem. Osowy Grąd (gm. Augustów): A. Dawniej leczeniem zajmowały się babki. Stosowano pijawki. Od ukąszenia żmii krowę leczono machorką. Gotowano liście, pito i okładano nimi ranę. Przed wojną wyleczono tak krowę. B. W czasie pierwszej wojny, jak były epidemie, sołtys miał prawo sprawdzać kieszenie i jeżeli kto nie miał czosnku, można było go karać. Studzieniczna (m. Augustów): Patrz rozdział VII. Szczebra (gm. Nowinka): Przed drugą wojną chyba, kobietę ukąsiła żmija i poszła do takiej, co zamawiała. Znachorka zamówiła na rok. Dochodził koniec roku i ta ukąszona mówi – „co ona tam wie, mija rok a ja żyję!”. Nie przyszła godzina ukąszenia i ta kobieta umarła. Tajno Łanowe (gm. Bargłów): A. Znachorami byli Skowrońscy, ojciec i syn. Leczyli ludzi i zwierzęta. Głównie składali kości. Przyjeżdżali tu ludzie aż spod Królewca. Dziadek był znachorem na całą okolicę. Składał kości i leczył sam z siebie. Wypadków było dużo, bo ludzie zaczynali kupować maszyny rolnicze [przełom XIX i XX wieku]. Dziadek składał kości, wiązał pasami płótna i chory musiał długo leżeć w opatrunkach. Ale ludzie tańcowali zaraz po tej operacji. Jedna dziewczynka przeciągnęła się, wyciągnęła ręce i nie mogła ich opuścić. Dziadek przestraszył dziewczynkę i ona ręce opuściła. B. Ludzie wierzyli w uroki, bo jak tu nie wierzyć! Idą krowy z pastwiska. Idzie krowa Skowrońskich na przodku. Jedna babka z sąsiedztwa mówi: „O, jaka fajna krowa idzie!”. Ta krowa położyła się na drodze i ani rusz. Babce dano znać. Ona wzięła sznurek i poszła po krowę. Babka odwróciła się, zdjęła koszulę, odwróciła ją na lewą stronę i tą koszulą „posmarowała” krowę od ogona do głowy. Krowa wstała i przyszła do obory. Wołkusz (gm. Lipsk): A. Chłopiec przywieziony ze Skieblewa biały był, wyrzuty miał [wypryski skórne], miał z dwanaście, trzynaście lat. Na bagnach żmija go ukąsiła. Przed zachodem słońca wodę zdrojową przynieśli, chleb, były szeptania, żegnania się i Bagiński (potem był gajowym) dawał pić, łamał kruszynki i modlił się, dawał pić. Zamawiał od wężów, wścieklizny i swoją wiedzę mógł tylko jednemu przekazać. B. Jak w piersiach boli, to leczyli się ludzie walerianą, myli, skrobali korzenie i zalewali wódką. Jak brzuch boli, to z trzech wieprzy słoninę na patelni napioką, mlekiem zaleją i dają pić, to się trojanka nazywa. To gospodynie od różnych sąsiadek brały słoninę. Ludzie pili piołun od bólu brzucha. Matka piła wraźnik od przepukliny, bo na operację nie było stać45. Od zamawiania był Bagiński, gajowy, dużo lat nie żyje, on od żmii zamawiał i od róży, i jakiści trąd na ciele. Moja siostra miała na ręce wrzód, a potem taki trąd, on coś na płótnie napisał i ona tym płótnem zawijała rękę. Porody odbierała babka w Bohaterach. To była Hapunka. Dobrze odbierała, jeszcze w pięćdziesiątych latach [XX wieku]. Żarnowo (gm. Augustów): W XIX wieku46 choroba hiszpanka była to kara od Boga. Ludzie wykonali krzyż, pod krzyż zrobili dół, gdzie złożyli wiele darów. Ale jeden wrzucił zdechłego psa. Po tym czynie choroba nasiliła się. Dół odkopano, psa wyrzucono i choroba wygasła.
XVII. Lewitacje, przemieszczenia
Augustów (miasto): Było to w sześćdziesiątych latach XX wieku. Znajomy szedł z kościoła po nabożeństwie majowym. Zaczęło się zmierzchać i on zobaczył, że człowiek idący przed nim ulicą Kilińskiego nie skręca do ulicy Mostowej, tylko idzie dalej nad rzekę. Znajomy przystanął zdziwiony i patrzy, a ten człowiek szedł po wodzie na drugą stronę. Białobrzegi (gm. Augustów): Za jednego chłopa z Białobrzeg wyszła panna. Jej rodzina to ludzie przekuratne47 i tego chłopa nie uważali48, bo był biedny, a ona miała pole. Ale jek ona umierała, to prosiła męża, by był przy niej. Długo umierała – od wiosny do jesieni. Wreszcie jej stryj postanowił ją poświęcić święconą wodą, to może szybciej umrze. Kiedy ten stryj kropił święconą wodą, to mąż jej zauważył, że stryj płynie w powietrzu. Przestraszył się i uciekł. Na drugi dzień stryj opowiadał, że jek święcił, to go coś nosiło po domu, a potem wyrzuciło na dwór i rzuciło o ziemię. Krasne (gm. Lipsk): Na uroczysku Okrągły Borek stary pastuch pasł w lesie krowy z całej wsi. Raz wieczorem zauważył, że w stadzie brak jednej sztuki. Stado wysłał z pomocnikiem do wsi, a sam wrócił szukać krowy, by jej wilki nie zagryźli. Podłożył drzewa do ogniska i udawał krowi ryk. Z oddali też odezwał się ryk. Szedł tam w tym kierunku i słyszał go coraz bliżej, potem słyszał kroki, ale nie zwierzęce, tylko jakby człowieka. Przestraszył się i zaczął uciekać i zobaczył ognisko, a przy nim człowieka, w którym rozpoznał właściciela krowy. Zapytał, czy on przyszedł jej szukać, ale ten nie odpowiedział. Jeszcze próbował zagadywać, ale tamten nic. Wtedy wrócił do wsi, zaszedł do domu tego gospodarza od krowy, ale on spał i nigdzie nie wychodził. Następnego dnia, jak gonił krowy, nie było śladu po ognisku i krowę odnalazł.
XVIII. Boska ochrona
Jaminy (gm. Sztabin): Przy drodze z Jamin na Wrotki, w miejscu zwanym Łubianka, stoi figura Matki Boskiej. Żołnierze rosyjscy w drugą wojnę strzelali do niej, ale nie dali rady jej rozwalić. Do tej pory są ślady po strzałach. Wrotki (gm. Sztabin): Przy szosie od strony Kopca stała stara sosna. Nie wiem, czy jeszcze teraz ona stoi49. Wisiała na niej kapliczka. Raz piorun uderzył w sosnę, ale poszedł tak do ziemi, że kapliczkę dziwnie bokiem ominął. To było gdzieś w drugą wojnę. Długo potem stała jeszcze sosna z kapliczką. Żarnowo (gm. Augustów): Tam, gdzie zabytkowa kapliczka z 1859 roku, rosło wcześniej wielkie drzewo. Ludzie idący tamtędy zauważyli świetlisty krzyż na tym drzewie i na tę pamiątkę pobudowali kapliczkę w tym miejscu.
XIX. Strachy zdekonspirowane
Często rozmawiający z nami patrzyli na nas błagalnie i mówili: „Nie piszcie tych głupot, to kłamstwo i zabobony. Nie ma ani duchów, ani strachów” i niekiedy dawali na to przykłady. Augustów (miasto): Straszyło w Starej Łaźni przy ulicy Młyńskiej. Później były w niej instytucje oświatowe [szkoła, dom kultury dzieci i młodzieży, biblioteka pedagogiczna...]. Na pierwszym piętrze budynku słychać było czasem różne odgłosy, kroki, uderzenia, sypanie się. Słychać je było, kiedy była cisza wokół, nikogo poza informatorami w budynku nie było. Zdarzyło się to jednej z pracownic, która przychodziła tu w sobotę rano – usłyszała stukanie na piętrze. Przestraszona wyszła na dwór i zobaczyła kobietę idącą w butach na wysokich obcasach, i stąd pochodziło stukanie. Innym razem słychać było człapanie. Zdarzało się też, że kiedy pracownice otwierały drzwi wejściowe, z wewnątrz słychać było muzykę, cichą ale wyraźną, a żadne urządzenie nie było włączone. Wszystkie te akustyczne niespodzianki zakończyły się, gdy obok, na pustej drugiej działce stanął duży dom. Białobrzegi (gm. Augustów): Jeden chłop z Ponizia z córką sprzedali furę siana i upili się. Nocą wracali do domu przez Olszowe Bagno. Wszyscy mówili, że straszył tam diabeł, żegnali się w tym miejscu znakiem krzyża, mówili pacierze i każdy się bał. Chłopi odważniejsi skakali po kępach i szukali tego diabła, nawet zaszli na sam środek bagna i znaleźli koński nawóz. Pomyśleli, że koń tu nie mógł dojść, więc był diabeł. Ale to wrona nawóz przyniosła na kępę. Przy tym chłopie z córką diabeł wyszedł z bagna, wziął konie ze sztolki50 i wóz prowadzi w bagno. Chłop zeskoczył z wozu, diabła za chabory, pętlę mu na szyję zaczepił i córce kazał gonić konie. Podjechali do wioski z wrzaskiem, że przywieźli diabła. Na pętli wisiał martwy, znany wszystkim wędrowny tkacz dywanów. To było przed pierwszą wojną. Cisówek (gm. Nowinka): Nad Szczeberką od strony Kuriank mieszkali bezziemne w małych chatkach. Po robocie w lesie mieli jeszcze dużo czasu i wtedy wymyślali różne hece, straszyli, udawali duchy. Gabowe Grądy (gm. Augustów): Dziadek wyszkę51 pilnował, bo mu płacili, by się las nie palił. I widział, jak nad mogiłą stał biały słup, wiatr wiał i pomalutku to rozwiał. Ale to nie duchy, to tak jest! To było wieczorem, bo w dzień tego nie byłoby widać. Jaziewo (gm. Sztabin): Straszyło na Stromych Górkach. Byłem podrostkiem, to był rok chyba 1936. Kupiliśmy z ojcem krowę w Janówku. Była późna jesień. Ojciec pojechał wcześniej miejsce krowie w oborze przygotować. Sam krowę prowadziłem po ciemku. Na Stromych Górkach położyła się i ryczy. Proszę ją, a ona nic. Słyszę nagle ryk wielki od strony Jaziewa i coś pełza po ziemi. Potem ten ryk na mnie wpadł i przewrócił mnie. Myślę – diabeł na mnie leży! Mało nie umarłem [ze strachu]! A to było tak, że w Jaziewie uprawiano wtedy tytoń i ci, co go sadzili, kupili motor dla instruktora tabacznego. Motor był bez świateł i instruktor, jadąc do domu, niewiele widział. Jechał wolno i pochylony wypatrywał drogi, i na Stromych Górkach wjechał na mnie, i chyba jeszcze bardziej przestraszył się, bo wiedział, że tam straszy, a jeszcze krowa ryczy w środku lasu, i nie wiadomo skąd. Kolnica (gm. Augustów): W majątku dziedzic kupił traktor na gaz drzewny, ale ludzie się go bali, uciekali przed nim i krzyczeli, że to antychryst jedzie z piecem ognistym i będzie koniec świata. Pan sprzedał ten traktor i kupił traktor na ropę. To było niedługo przed drugą wojną. Netta I (gm. Augustów): W Neckim Borku, na drugiej górce od brzegu lasu wisi kapliczka na sośnie, a dalej rosła grusza, na której ktoś się powiesił i strach było tamtędy przechodzić. Wracałem wieczorem w wigilię z Augustowa do domu, a był to rok pięćdziesiąty któryś. Patrzę, w tym miejscu coś czarnego leży na drodze. Myślę – dzik albo wilk, bo dużo ich wtedy było. To przyśpieszyłem, ale to też wstało i idzie za mną, skręciłem, to też skręciło i padło na drogę i przerażone odezwało się: „Pomóż!”. Przemogłem strach, podszedłem i patrzę, a to mój sąsiad spod lasu jeszcze bardziej pijany i bojący się duchów. Górskie, przysiółek Rafałówki (gm. Bargłów): Duchy w dworze straszyły, bo nabywca resztówki po majątku roznosił te wieści, bo ludzie kradli mu owoce z sadu. Lipsk (gm. loco): U S... przy ulicy Lipowej w domu na ścianie krzyżyk chodził, ale jak gospodarz wyszedł z domu. Potem ludzie zauważyli, że krzyżyk był metalowy, a gospodarz na zewnątrz drewnianej ściany przesuwał magnesem. Było to w latach sześćdziesiątych [XX wieku]. Rzepiski (gm. Augustów): Przy końcu wsi, tam gdzie wielki stary dąb, pod Komaszówką, straszyło. Potem dociekliwi podpatrzyli, że jest to ulubione miejsce kruków, które iskając się wydawały twardymi dziobami odgłosy obce dla ludzi. Natomiast na początku wsi, od strony Kolnicy, w jednym domu miało straszyć, ale tam na strychu puszczyk zamieszkał. Studzieniczna (m. Augustów): Za cara to było. Służąca księdza chciała zrobić cud. Z rąk Matki Boskiej na obrazie leciały iskry. Zbierali się ludzie i oglądali. Przybyli też oficerowie rosyjscy, popatrzyli i kazali zabić deskami okno przed słońcem. Skończył się cud. Służąca do cudu używała lusterka. Tajno Stare (gm. Bargłów): Moi koledzy zabawiali się w straszenie. Był tam grób dziewczyny, która popełniła samobójstwo. Koło drogi był. Zaczaiło się kilku na swojego kolegę, który zwykle od dziewczyny wracał nad ranem. Jeden położył się w prześcieradle na tym grobie i, jak ten kawaler nadchodził, zaczął podnosić się. Ten chłopak jak oszalały popędził i narobił hałasu we wsi krzycząc, że ta dziewczyna z grobu wychodzi. O, takie strachy były!
PODSUMOWANIE: Przedstawiony materiał wymaga dokładniejszego opracowania etnograficznego, socjologicznego, badań porównawczych. Opisywany teren jest pograniczem kultur i religii, dlatego spotyka się mozaikę przesądów i zwyczajów. Dostrzega się też ciekawe zjawisko, że twórczość ustna podlega ciągłemu rozwojowi, jest wciąż żywa. Naszymi informatorami bywali ludzie także stosunkowo młodzi. Tradycja ta jest stale uzupełniana opowieściami z własnych przeżyć.
|