AUGUSTOWSKO-SUWALSKIE

TOWARZYSTWO NAUKOWE

Proszę chwilę zaczekać, ładuję stronę ...

  

  

RECENZJE, DYSKUSJE, POLEMIKI

  

Henryk Sułkowski

Przyjaźnią ogarnąć świat.

O kapitanie Wincentym Szczęsnowiczu (Swiczu)

i jego Klubie Korespondencyjnym

 

Słobódka: Wydawnictwo Mirosław Basiewicz, 2012

– s. 216, il., CD-ROM.

  

  

Wincenty Szczęsnowicz urodził się w Augustowie w 1899 roku, w rodzinie Antoniego i Emilii z Milanowskich. Ojciec był średniozamożnym rolnikiem, podejmującym liczne inicjatywy społecznikowskie. Jego stryj, ksiądz Stanisław Szczęsnowicz, został wybrany pierwszym posłem ziemi suwalskiej i przysłużył się Suwalszczyźnie w okresie, gdy ważyły się jej losy po I wojnie światowej. Starszy brat – Bolesław był znanym suwalskim lekarzem.

Wincenty uczęszczał do szkoły powszechnej w Augustowie, a w latach 1911–1918 był uczniem gimnazjum w Suwałkach. Po otrzymaniu matury w Rostowie nad Donem, gdzie ewakuowano szkołę w czasie pierwszej wojny światowej, powrócił do Polski i wstąpił ochotniczo do Wojska Polskiego.

W czasie wojny bolszewickiej otrzymał przydział do Polowej Stacji Radiotelegraficznej przy 9. Dywizji Piechoty. Z łącznością związana była jego dalsza kariera wojskowa. W 1933 roku awansował na stopień kapitana. W kampanii wrześniowej 1939 roku pełnił służbę w Samodzielnym Referacie Organizacyjnym Łączności Naczelnego Wodza. Twierdził, że był tym oficerem-radiowcem, który jako pierwszy odebrał 17 września 1939 roku przeznaczoną dla Naczelnego Dowództwa wiadomość o wkroczeniu wojsk sowieckich na teren Polski. Następnego dnia opuścił Polskę wraz z Naczelnym Dowództwem Łączności i przez Rumunię, Jugosławię i Włochy trafił do Francji, skąd po jej kapitulacji został ewakuowany do Wielkiej Brytanii i przydzielony do 4. Brygady Kadrowej Strzelców, stacjonującej w Szkocji.

Zbiegiem okoliczności, w grudniu 1941 roku zaproszono Szczęsnowicza na uniwersytet w Glasgow do wygłoszenia odczytu na temat Polski i Polaków, znajdujących się w Wielkiej Brytanii. Sukces wystąpienia znacząco zaważył na dalszych jego losach. Za aprobatą zwierzchników rozpoczął akcję odczytową, wygłaszając do zakończenia wojny około 520 prelekcji w środowiskach brytyjskich i polskich, w których promował problematykę polską. Było to wówczas pilną koniecznością wobec napływu dużej liczby Polaków na Wyspy Brytyjskie. Napisał też trzy książki: Poland’s position in Central Europe, Poland Still Unknown oraz First Steps in Polish for Self-tuition. Dwie pierwsze w popularny sposób przedstawiały historię Polski oraz jej aktualne problemy, natomiast trzecia była samouczkiem języka polskiego, napisanym w języku angielskim.

Odczyty zjednały Swiczowi (bo takiego nazwiska używał Szczęsnowicz w kontaktach z Brytyjczykami) liczne grono przyjaciół i przyczyniły się do wzbudzenia zainteresowania i chęci wzajemnego poznania Brytyjczyków i Polaków. Temu właśnie służył utworzony przez Wincentego Swicza, za zgodą władz wojskowych, British-Polish Correspondence Club (Brytyjsko-Polski Klub Korespondencyjny). Działał od kwietnia 1945 roku i miał przede wszystkim rozwijać przyjaźń polsko-angielską, służyć nowo powstającej na Wyspach Brytyjskich emigracji polskiej, ułatwiać jej kontakty ze środowiskiem i z krajem oraz adaptację do nowych warunków życia na obczyźnie. Sprawom Klubu, po definitywnym rozstaniu się z wojskiem w 1947 roku, Szczęsnowicz poświęcił jako sekretarz kilkadziesiąt lat swego życia.

Do obowiązków członków Klubu, obok opłacania niewysokich składek, pokrywających koszty bieżącej działalności i wydawanego kilka razy w roku biuletynu, należała lojalność i fair play między członkami. Te oznaczały, że na wszelkie przejawy grzeczności, listy itp. należało reagować, odpowiadać. Podobnie lojalność w stosunku do sekretarza oznaczała dawanie wyrazów swej pamięci (list lub kartka) raz lub dwa razy w roku, opłata rocznej składki „bez uczucia przymusu” oraz zawiadamianie o zmianie adresu, jak też zamiarze zakończenia uczestnictwa w Klubie.

W pierwszych latach powojennych nastąpił szybki wzrost liczby członków Klubu. Na początku 1947 roku było ich 2128, w tym 934 Anglików, 1097 Polaków oraz 97 członków innych narodowości.

Według pierwotnych założeń członkiem Klubu mógł zostać każdy Anglik lub Polak „dobrej woli”, który ukończył 16 lat. Przewidywano też przyjęcie ograniczonej liczby osób innych narodowości. Takie osoby były „członkami-gośćmi”. Z czasem okazało się, że zainteresowanie Klubem osób innych narodowości było tak duże, że trzeba było odstąpić od narodowościowych kryteriów członkostwa.

W 1952 roku Klub w pełni otworzył się dla osób z innych krajów i przyjął nazwę Friendship & Exchange (Przyjaźń i Wymiana). Szczęsnowicz propagował odtąd idee wzajemnego zbliżenia ludzi różnych krajów, kultur i poglądów, a Klub miał być strukturą „ponad granicami, oazą prawdziwej, szczerej przyjaźni”.

Szczęsnowicz sprawnie kierował sprawami Klubu. Miał bezpośredni kontakt korespondencyjny ze wszystkimi członkami, pisał rocznie około 3500 listów (we wczesnym okresie istnienia Klubu liczba ta sięgała 5000). Przez 33 lata jednoosobowo redagował i wydawał biuletyny klubowe (od 2 do 4 rocznie). Zamieszczał w nich informacje ułatwiające członkom wzajemne kontakty i utrwalające więzy przyjaźni. Zachęcał ich do wzajemnego odwiedzania się, organizował spotkania w większych grupach, w tym regularne w Londynie. Odbył też półtoraroczną podróż dookoła świata, odwiedzając członków Klubu na różnych kontynentach.

Żartobliwe usposobienie Wincentego, a jednocześnie charakter podróży dookoła świata odbytej przez niego w latach 1961–1962, znakomicie charakteryzuje krótka notatka, która ukazała się 1 czerwca 1962 roku w londyńskim „Dzienniku Polskim”, zatytułowana Podróż w kieszonkowym atlasie:

„Wincenty Szczęsnowicz (Swicz – dla Anglików) sekretarz i założyciel klubu Friendship & Exchange, wrócił ze swej podroży dokoła trzech czwartych świata. Naturalnie opadli go zewsząd tajni detektywi TyLonu.

– Ile kosztowała pana podróż?

– No, ok. ₤800, w tym ₤600 na same bilety jazdy.

– B. tanio. Przecież pan podróżował przez półtora roku.

 Zatrzymywałem się wszędzie u członków Klubu. Wszyscy byli b. serdeczni. Najgościnniejsi są Hindusi. Najlepiej czułem się u Polaków. W Australii ludzie mówią o sobie, że są Australijczykami. Natomiast w Nowej Zelandii mówią, że są – British.

– Nie chorował pan?

 W Bombaju zachorowałem akurat na Nowy Rok. Lekarz położył mnie na brudnej desce, powiedział, że mam „Asian flu”, dał mi jakieś okropne pigułki i wnet byłem zdrów. W czasie podróży przybyło mi 8 funtów na wadze.

– Poznał pan pewnie wiele ciekawych osób?

 Jedną z najciekawszych była Wanda Dynowska w Madrasie. Teozofka! Chodzi w sari. Nie je jarzyn, które się – ponoć – zabija przez zjadanie, a więc marchwi, rzodkiewki, cebuli. Niestety ludzie mają wszędzie pasję zmuszania gości do zwiedzania, oglądania. Wszyscy chcą pokazywać kraj, świątynie, jaskinie, lasy… A mnie więcej interesowali sami ludzie i ich sposób życia.

 Jaki kraj się panu najwięcej podobał?

 Jednak Rodezja. Zieleń, bujność, rozkoszny klimat… Ale udzielając wywiadów w różnych krajach, mówiąc przez radio, zawsze zapewniałem, że kraj, w którym obecnie jestem wydaje mi się najpiękniejszy.

Szczęsnowicza rozpierają wrażenia, wspomnienia z podróży. Ma stosik zeszytów zapisanych maczkiem – to jego dzienniczek. Ma zbiór podpisów nowych znajomych, ma skrzynkę fotografii…

A na kieszonkowym atlasie pokazuje kraje i kontynenty, przez które wiodła trasa jego podróży”.

Szczęsnowicz zyskał duży autorytet wśród członków Klubu, a propagowane przez niego idee okazały się trwałe i nośne. W czasie, gdy zrezygnował z funkcji sekretarza i przeszedł na emeryturę w 1978 roku, Klub liczył około 700 członków z 69 krajów świata. Istniał do 2005 roku, kiedy to kontynuatorka dzieła Szczęsnowicza, Brytyjka Mary Richardson, wobec naporu nowoczesnych, elektronicznych środków łączności, podjęła decyzję o zaprzestaniu działalności.

Ostatnie lata życia Wincenty Szczęsnowicz spędził w Polsce. Mieszkał u krewnych w Kostrzynie Wielkopolskim. Przedtem czterokrotnie odwiedzał Polskę. W 1958 roku, po pierwszej wizycie w Polsce, pisał w „Biuletynie”: „Zatrzymałem się tylko przez dwa dni w Warszawie i pośpieszyłem do małego miasta Augustowa (…), gdzie żyje mój brat (71 lat), moja siostra i tuzin lub więcej bliskich krewnych – możecie sobie wyobrazić jak bardzo byliśmy szczęśliwi przeżywając to spotkanie. A niezależnie od tych kontaktów rodzinnych, jak wzruszające było zwiedzanie miejsc i oglądanie rzeczy, wśród których mijało moje dzieciństwo i lata szkolne. Miasto bardzo ucierpiało w wyniku działań wojennych, lecz wszystkie okoliczne jeziora, pola i lasy, wszystkie dobrze znane rzeczy i wspomnienia odległej przeszłości zachowały się .(…)”

Podsumowując działalność Wincentego Szczęsnowicza, Henryk Sułkowski napisał w swojej książce: „Skutki oddziaływania Szczęsnowicza na słuchaczy i czytelników przez działalność odczytową, publicystyczną i klubową musiały być znaczne. Szacunkowo wykłady i prelekcje Szczęsnowicza mogły skupić ok. 20 000 słuchaczy. Wiadomo również, że nakłady wydanych przez Swicza książek przekroczyły 20 000 egzemplarzy. Liczbę osób, które zetknęły się z Klubem i na które wywarł on jakiś pozytywny wpływ, sam sekretarz oceniał, po 22 latach działania Klubu, na nie mniej niż 10 000.

Wszystko to było wielkim, osobistym wkładem Wincentego Szczęsnowicza na rozwój przyjaźni polsko-brytyjskiej oraz proces adaptacji emigracji wojennej na Wyspach Brytyjskich, a w końcu stało się udaną próbą przyjaznego zbliżenia do siebie ludzi różnych poglądów, żyjących w wielu krajach świata. Szczęsnowicz okazał się twórcą jednego z pierwszych, dużych klubów korespondencyjnych o zasięgu międzynarodowym, do tego istniejącego najdłużej, bo 60 lat. Upoważnione jest też spojrzenie na niego jako na prekursora internetowych grup zainteresowań i serwisów społecznościowych, które niedawno zaczęły zastępować pocztowe kluby korespondencyjne”.

Niestety, nie powiodła się próba pozyskania do uczestnictwa w Klubie większej liczby członków w Polsce. Jego działalność była pilnie śledzona przez Służbę Bezpieczeństwa i niektórych członków mieszkających w kraju spotkały, na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych, dotkliwe represje. Zainteresowanie SB Klubem pokazuje notatka informacyjna Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Bydgoszczy z 1949 roku, odnaleziona w zbiorach Instytutu Pamięci Narodowej: „Biorąc pod uwagę program i działalność Brytyjsko-Polskiego Klubu Korespondencyjnego nie jest wykluczone, że poza oficjalną jego działalnością może kryć się działalność wywiadowcza, a podany wyżej klucz szyfrowy może stanowić dla osób wtajemniczonych odpowiedni szyfr dla przekazywania wiadomości charakteru wywiadowczego. W związku z powyższym należy:

a) objąć członków Klubu rozpracowaniem obiektowym, zdążając do całkowitego rozszyfrowania faktycznej działalności Klubu,

b) ustalanych członków na Waszym terenie włączyć do rozpracowania obiektowego pod kryptonimem „Wyspa” i rozpracować w ramach tego obiektu”.

Wspomniany w notatce „klucz szyfrowy”, to podawana w każdym biuletynie klubowym, zawierającym listę członków, informacja dotycząca wieku, płci, zainteresowań, znajomości angielskiego itp.

Represje te dotknęły również autora książki o Wincentym Szczęsnowiczu. Henryk Sułkowski, na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych jako licealista aktywnie uczestniczył w pracach Klubu. Następstwem tego były utrudnienia w realizacji jego planów życiowych i konieczność rozstania się z Klubem. Po wielu latach, już na emeryturze, powrócił do osoby Wincentego Szczęsnowicza i Klubu Korespondencyjnego. Poświęcił temu kilka lat swego życia, co jest niezwykłe również z tego powodu, że nigdy nie spotkał Wincentego Szczęsnowicza osobiście. Nawiązał kontakt z jego rodziną oraz z wieloma żyjącymi członkami Klubu rozsianymi po całym świecie, a także z innymi osobami, które mogły na temat jego założyciela coś powiedzieć. Tropił liczne ślady i zbierał materiały. Powstała książka oparta na udokumentowanych faktach oraz licznych relacjach. Głównym źródłem informacji zarówno o Klubie, jak i sekretarzu, były dla autora biuletyny Klubu.

Pierwsza część książki stanowi rozszerzony biogram Wincentego Szczęsnowicza. Druga, zatytułowana W służbie nauki i propagandy, omawia jego działalność odczytową w Szkocji i w Anglii oraz zawartość jego książek i biuletynów klubowych. Część trzecia to opis Klubu Korespondencyjnego: jego organizacji, finansów, obowiązków sekretarza oraz biuletynów klubowych. Znajdują się tam również wspomnienia żyjących członków Klubu, do których udało się dotrzeć autorowi. Ostatni fragment tekstu nosi tytuł Z perspektywy, a zawiera opinie osób związanych z Klubem i jego sekretarzem. Książkę zamykają aneksy z wybranymi dokumentami, wśród których uwagę zwraca przedrukowany w całości biuletyn Klubu (nr 93 z października 1973 roku).

Istotnym uzupełnieniem książki jest przygotowany przeze mnie dysk CD, zawierający materiały źródłowe podzielone na następujące grupy: akta osobowe, artykuły prasowe, biuletyny, fotografie, informacje o książkach i odczytach, Instytut Pamięci Narodowej, kluby korespondencyjne, koperty First Day Cover, korespondencja, książki. Najważniejszą częścią tego zbioru są biuletyny. Udało się zebrać 60 numerów ze 138 wydanych. Niestety, brakuje sześciu pierwszych numerów, obejmujących pierwsze półtora roku działalności Klubu. Znamienne jest, że 16 najwcześniej wydanych numerów biuletynów, którymi dysponujemy (począwszy od nr 7), znajduje się w materiałach Instytutu Pamięci Narodowej, przejętych po Służbie Bezpieczeństwa. Inną zaskakującą okolicznością jest to, że nie zachowały się listy Wincentego Szczęsnowicza do członków Klubu i rodziny. Z grubo ponad stu tysięcy listów, które napisał, udało się zebrać zaledwie kilka.

Jak uważa Henryk Sułkowski, Wincenty Szczęsnowicz odznaczał się wieloma pozytywnymi cechami: szlachetnością, dużą ofiarnością, szczerym patriotyzmem i humanizmem, a swoją działalnością znacznie przysłużył się Ojczyźnie, przeto zasługuje na „ocalenie od zapomnienia”.

Klub odegrał istotną rolę, szczególnie w pierwszych latach powojennych. Jego działalność była niewątpliwie potrzebna polskiej emigracji na Wyspach Brytyjskich. Uszło to jednak uwadze polskich historyków. Książka Henryka Sułkowskiego, uzupełniona licznymi materiałami źródłowymi, wypełnia lukę w historii polskiej emigracji wojennej i powojennej na Wyspach Brytyjskich. W późniejszym okresie, gdy zmieniła się formuła i do Klubu przystąpiły osoby z całego świata, Klub i sekretarz zbliżyli do siebie rzesze jego mieszkańców, pomogli im lepiej się zrozumieć, zaprzyjaźnić, umilić sobie życie. Uczynili świat trochę lepszym.

Tadeusz Trzaskalik

  

  

  


  

do spisu treści

następny artykuł