AUGUSTOWSKO-SUWALSKIE

TOWARZYSTWO NAUKOWE

Proszę chwilę zaczekać, ładuję stronę ...

  

  

Andrzej Matusiewicz

  

Dobra dowspudzkie 1 po  1831 roku

  

cz.2 z 2

  

  

  

Po śmierci Walentego Markowskiego, w 1879 roku administrację Dowspudy, Szkocji i części Szczebry przejął jego przybrany syn Antoni76. Jego prawa potwierdził kontrakt z 12 czerwca 1883 roku. Kilka dni później, 20 czerwca, Jekatierina Karcow działając w imie­niu syna Jurija zawarła z Antonim Markowskim nowy kontrakt na dzierżawę na 12 lat, od 1 czerwca 1886 do 1 czerwca 1898 roku. Miał opłacać po 3 tys. rubli rocznie. Po raz pierwszy z administracji nie wyłączono pałacu w Dowspudzie77.

Wspomniany już Andriej Siergiejewicz Karcow oceniał go krytycznie, pisząc: „niemądry, rozrzutny i zły gospodarz”. Już w lutym 1888 roku Jurij Karcow upoważnił adwokata Ilję Wolfowicza Szlimakowskiego do rozwiązania kontraktu i – według informacji swego brata Andrieja – od 1890 roku miał zarządzać osobiście majątkiem78.

Jurij Karcow w listopadzie 1918 roku wraz z grupą właścicieli majątków donacyjnych złożył zażalenie do prezesa Rady Ministrów o rewizję dekretu Rady Regencyjnej z 4 listopada 1918 roku o likwidacji donacji. Kres istnieniu donacji kładła ustawa sejmowa z 25 lipca 1919 roku. Na jej mocy majorat Dowspuda przeszedł na własność państwa polskiego79.

W historii Dowspudy po 1830 roku specjalne miejsce zajmują losy zgromadzonej przez Ludwika Paca kolekcji dzieł sztuki, pałacu i jego wyposażenia, a właściwie procesu ich nisz­czenia oraz odpowiedzialności za to.

Część wyposażenia pałacu, dzieł sztuki i archiwum, zapewne z inspiracji Ludwika Paca, została wywieziona i ukryta w różnych miejscach. Wiemy, że przedmioty z pałacu znaj­dowały się na plebaniach w Janówce i Raczkach, niektóre u znajomych w Warszawie oraz w Prusach (Olecko, Nory k. Olecka, Królewiec, Gdańsk). Ich losy, szczególnie dzieł sztuki, zostały już opisane w literaturze80. Zupełnie inaczej przedstawia się sprawa wpływu „wojen­nego czasu” na stan dóbr i pałacu. Większość autorów nie odnotowuje zniszczeń wojennych albo nie daje wiary doniesieniom prasowym.

Iwan Paskiewicz zatwierdzając przepisy o sekwestracji dóbr pisał, że „wstrzymane przez działania wojenne gospodarskie czynności, przechody wojska i różne dla niego dostar­czające się potrzeby, szkodliwy miały wpływ na ich intratę”81. W przypadku Suwalszczy­zny szczególnie dotkliwe były owe „przechody wojska”. W tej szerokiej kategorii, poza rekwizycjami mieszczą się celowe zniszczenia dokonywane dla opóźnienia ruchu wojsk nieprzyjaciela, a na obszarach objętych walkami partyzanckimi – także dla zastraszenia ludności dającej oparcie partyzantom. Często u źródeł zniszczeń leżał odwet i zwykła gra­bież. Niestety, przebieg wypadków wojennych w 1831 roku na terenie Suwalszczyzny należy do poznanych bardzo słabo. Poniżej próbuję opisać jedynie przemarsze wojsk i działania rosyjskich oddziałów wykorzystywanych do zwalczania oddziałów partyzanckich w oko­licach Augustowa.

Ze względu na położenie, przez region wielokrotnie przechodziły wojska obu stron, szczególnie rosyjskie. Działania rozpoczęły się już 5 lutego 1831 i trwały do wiosny roku następnego. Szczególnie częste były w okresie od lutego do sierpnia 1831 roku. Już 5 lutego do Augustowa dotarła licząca prawie 3,5 tys. żołnierzy kolumna gen. majora Karla Man­dersterna. Następnego dnia rozesłał on patrole na wszystkie strony, a 7 lutego, pozostawiw­szy w Augustowie batalion rezerwowy strzelców z dwoma działami i setką kozaków, dotarł do Rajgrodu82. Od 11 do 19 lutego przez Suwałki, Augustów i Rajgród przechodziła licząca prawie 11 tys. żołnierzy kolumna korpusu grenadierów gen. księcia Iwana Szachowskiego. Korpus szedł tak szybko, że nie nadążano z dowożeniem żywności. Według rosyjskich źró­deł, żołnierze cierpieli nie tylko z powodu mrozów, ale także głodu. W każdym pułku był wyznaczony specjalny oficer kierujący w okolicy przemarszu zdobywaniem mięsa przez rekwizycje. W ostatnich maszerujących eszelonach ci oficerowie nie byli już w stanie zdo­bywać odpowiedniej jego ilości83.

W obawie o zaopatrzenie dla maszerującego za korpusem grenadierów korpusu gwar­dii, feldmarszałek Iwan Dybicz już 10 lutego polecił gen. Iwanowi Szachowskiemu zgroma­dzenie zapasów w leżących po drodze magazynach w Mariampolu, Kalwarii, Suwałkach, Augustowie i Łomży, głównie w oparciu o rekwizycje. Kilkanaście tysięcy żołnierzy wspomnianego korpusu przechodziło przez Suwałki i Augustów przez około tydzień, poczynając od 15 marca. Już 20 kwietnia, do tłumienia powstania na Litwie, maszerowało przez Suwałki w przeciwnym kierunku także kilkanaście tysięcy żołnierzy, pod dowództwem generała barona Iwana Offenberga. Przełom maja i czerwca to pochód oddziałów generała księcia Dymitra Osten-Sackena, ścigającego go korpusu gen. Antoniego Giełguda i podążającego za nim gen. Pawła Alfieriewa (Olfieriewa).

Przełom lipca i sierpnia to przemarsz przez Suwalszczyznę, idących z Kowna pod War­szawę, kilkunastu tysięcy żołnierzy 2. korpusu piechoty pod dowództwem gen. barona Cypriana Kreutza. Już po kapitulacji Warszawy, od października 1831 do marca 1832 roku, przechodziły przez Suwalszczyznę powracające do miejsc stacjonowania kolejne pułki rosyj­skiej armii.

Dla zabezpieczenia i wsparcia przemarszu swych wojsk, do ochrony granicy z Prusami, a także do walk z oddziałami partyzanckimi w województwie augustowskim84, Rosjanie pozostawiali część swoich oddziałów w głównych miastach regionu, np. w Augustowie i Suwałkach. Szczególnie istotną rolę, ze względu na swe położenie, odgrywał Augustów. Panowanie nad obszarem między tym miastem a granicą z Prusami odcinało północną część województwa augustowskiego od reszty Królestwa Polskiego.

Dowodzący korpusem gwardii wielki książę Michał już na początku wojny (po 11 lutego) oddał pod dowództwo augustowskiego gubernatora wojennego generał majora Fiodora von Frickena batalion szlisselburskiego pułku piechoty i batalion pułku litewskiego z półbatalionem grenadierów pułku Arakczejewa (rostowskiego), szwadron kozaków gwardii i cztery sotnie orenburskiego kozackiego pułku, z dwoma działami. Ponadto delegował do pomocy ppłk. Nikołaja Nikołajewicza Annienkowa. Otrzymał on zgodę na „użycie najenergiczniejszych środków dla przytłumienia rozruchów”85. Od 12 kwietnia aż do końca maja Annienkow dowodził specjalną grupą do zwalczania partyzantów w województwie augustowskim. Tworzyły ją wymienione wyżej oddziały, ale skład zmieniał się w zależności od sytuacji i zadań. Grupa była bardzo mobilna i w ślad za oddziałami partyzanckimi poruszała się od Kowna po Rajgród. Przez pra­wie miesiąc, od 14 kwietnia do 12 maja, wspomagał ją przebywający w Augustowie pułk kawalergardzki86.

Największą ekspedycją grupy Annienkowa było rozbicie, 22 kwietnia pod Mariampolem, oddziałów majorów Antoniego Puszeta i Konstantego Szona oraz kapitana Józefa Szperliń­skiego, a następnie marsz na południe w okolice Sejn i dalej do Gorczycy, gdzie 5 maja roz­biła oddział Kazimierza Szarkowskiego i Winnickiego. W walkach w okolicach Gorczycy po stronie rosyjskiej brały udział cztery roty piechoty, 170 kozaków i dwa działa87. Część grupy, na pewno kozacy z pułku orenburskiego pod dowództwem sztabsrotmistrza Krzysz­tofa Jakowlewicza Baggiewuta, poszła przez Lipsk, Hołynkę do Sopoćkiń, gdzie powieszono Szarkowskiego. Kozacy od 14 maja brali udział w oddzielnej ekspedycji z Merecza do Suwałk i tu przybyli 20 maja88. Działalność grupy Annienkowa skończyła się wraz przyłączeniem się do korpusu gen. Osten Sackena przed bitwą pod Rajgrodem (29 maja).

Po przejściu przez Suwalszczyznę korpusów gen. Osten Sackena, gen. Giełguda i gen. Alfieriewa (Olfieriewa) do walki z powstańcami Rosjanie utworzyli nowy oddział pod dowództwem generał lejtnanta barona Otto Fiedorowicza Rozena. W jego skład wchodziły m.in. trzy eskadrony kozaków z pułku czugujewskiego i eskadron z kozackiego pułku gwar­dii. Kozacy z pułku gwardyjskiego od 6 czerwca do 15 lipca byli w „nieustannym działaniu” i kontrolowali obszar „między Suwałkami, Augustowem i miasteczkiem Raczki”. Rozbrajali pojawiające się na tym terenie oddziały powstańców, brali ich w niewolę i eskadron „ogólnie swoją obecnością podtrzymywał spokój wśród miejscowej ludności”89. Grupa gen. Rozena działała do 25 lipca, kiedy to odmaszerowała do Lidy90.

Właśnie z okresu od kwietnia do czerwca 1831 roku pochodzi najwięcej informacji o znisz­czeniach Dowspudy i okolic. Pierwsze sygnały pojawiły się równocześnie 13 maja w „Kur­jerze Warszawskim” i „Kuryerze Polskim”. Pierwszy dziennik podał krótko: „Nieprzyiaciele zniszczyli dobra Hrabiego Paca”91. Z kolei „Kuryer Polski” zamieścił list z Augustowskiego pisany 30 kwietnia, w którym autor informuje o walkach pod Mariampolem (22 kwietnia) i powieszeniu majora Konstantego Szona (29 kwietnia). Jest też w nim fragment: „Trudno opisać ile cierpimy ucisku i prześladowania. Antonów, Boćkinikiele [Boczkienikiele – A.M.], Ludwinów, Freda, Dowspuda, Kirsna zostały zrabowane”92. Ta sama gazeta dzień później napisała: „Moskale zniszczyli w Augustowskiem dobra jenerała Paca”93.

Te wiadomości za niesprawdzone uznał Andrzej Wędzki94. Stwierdził też, że na nich była oparta informacja w Słowniku Geograficznym Królestwa Polskiego i innych krajów słowiań­skich o Raczkach: „Rok 1831 sprowadził dotkliwe klęski na miasteczko. Domy będące wła­snością Paca zostały spalone i do szczętu zrujnowane (akta magistr.)”95. Nie zauważył, że piszący notę Michał Rawita Witanowski powołał się na akta magistratu. Nie znał też kolej­nej informacji z „Kuryera Polskiego” z 12 lipca. Oto jej treść: „Pobyt Moskali mianowicie w dobrach osób zostających w wojsku, odznacza się łupieztwem i okrucieństwem: i tak niepopada już wątpliwości, że majętność Dospudę zupełnie zniszczyli, kosztowne sprzęty i zapasy wszelkiego rodzaju, na rzecz swoją sprzedali, zużyli lub rozdali i inwentarze pięk­nych gatunków bydła i trzody poprawnych owiec, konie, powozy i co tylko znalazło się, zabrali, niezostawując na całej przestrzeni kilkumilowej tych dóbr jak zabudowania w któ­rych nic już do wzięcia niepozostało: zapowiadając głośno, iż samą tylko ziemię i mury zostawią. Wioskę Lipówkę nad granicą będącą, świeżo spalili z rozkazu i pod okiem puł­kownika Lossow, który rozpędził mieszkańców pod pozorem, iż kozaka zabili i zmusił do schronienia się po niedostępnych lasach i bagnach”96.

Doniesienie „Kuryera” uwiarygodnia gen. Giełgud pisząc 1 czerwca w swym raporcie z Suwałk: „Donoszę przy tym iż nieprzyjaciel w swoim cofaniu się nie tylko niszczy wszel­kie kommunikacye za sobą, lecz dopuszcza się prawie wszędzie rabunków, pali wszelkie magazyny, domy włościan, a szczególniej domy tych obywateli, którzy w teraźniejszej spra­wie narodowej jakąkolwiek usługę oddali Krajowi”97.

O niszczeniu przez wojsko gen. Osten Sackena mostów i grobli już pisano w literaturze. Stanisław Barzykowski dodawał też, że „województwo augustowskie, z powodu powstań i partyzantki podpułkowników Schona i Puszeta wiele od Moskali ucierpiało i zniszczone było”98.

Mamy także informacje szczegółowe. Ksiądz Pafnucy Konopka – proboszcz szczeber­ski, wnosząc o odszkodowanie pisał: „30 maja 1831 roku o godzinie pierwszej po południu podobało się wojsku rosyjskiemu idącemu od Rajgroda do Suwałk umyślnie spalić Plebanio Szczebersko z całem do niej należącem zabudowaniem”99. W nocy z 16 na 17 czerwca Rosjanie spalili część Augustowa100. W folwarku Szkocja spłonęła gorzelnia, w Raczkach – ratusz101. Gerard Ciołek pisząc o ogrodzie romantycznym w Dowspudzie stwierdził, że „Założenie uległo częściowemu zniszczeniu podczas działań wojennych w latach 1830/31”102.

O ogromnych zniszczeniach Suwalszczyzny pisali też rosyjscy oficerowie wracający do Rosji po zdobyciu Warszawy. Jeden z saperów gwardii zapisał: „Na każdym kroku widać ślady spustoszeń, dokonanych przez pochód wojsk po bitwie ostrołęckiej i działaniami powstańców. (…) Wszystkie mosty na szosie były zniszczone i zamienione na złe czasowe, tamy zburzone, okoliczne wsie częściowo spalone, częściowo rozgrabione przez powstań­ców. Jednym słowem, takiego spustoszenia i gorących śladów niedawnych nieporządków jeszcze nie widziałem w całym Królestwie Polskim”103. Władimir Politkowskij, podróżu­jąc w końcu listopada 1831 roku z Warszawy do Kowna, podsumował swoje spostrzeżenia: „Jakie spustoszenie pozostawiła po sobie wojna na całej przestrzeni? Ciężko patrzeć na biedne położenie kraju, porażonego niewidzialnymi ciosami losu”104.

Potwierdzenie zniszczeń przynoszą spisane w 1833 roku przed notariuszem Wincentym Janem Miculewiczem zeznania ponad tysiąca włościan z ponad stu wsi położonych w naj­bliższym sąsiedztwie Suwałk. Większość pisała, że „jako niedaleko drogi bitej mieszkający, tak przez przechody wojsk rosyjskich i polskich, jako też przy wysyłaniu z magazynami i pod rzeczy wojskowe furmanek, wielkie ponieśliśmy szkody”. Inni dodawali, że „przez gwałtowne (…) zabory poniosła szkody”105.

Chociaż nie mamy dokumentów podsumowujących zniszczenia w dobrach Ludwika Paca w 1831 roku, należy przyjąć, że były równie dotkliwe. Ich skalę obrazują dane przy­toczone przez Józefa Kaczkowskiego. Wartość Dowspudy, Mazurek i Raczek przed 1830 rokiem wynosiła 2600 tys. zł z zadłużeniem ponad 628 tys. zł. Po powstaniu listopadowym Komisja Rządowa Przychodu i Skarbu wyceniła je tylko na nieco ponad 1445 tys. zł106.

Do dalszego niszczenia majątku Paca przyczyniła się decyzja Rady Administracyjnej z 20 sierpnia 1833 roku rozstrzygająca problem zaspokajania roszczeń wierzycieli dóbr zase­kwestrowanych. Rada upoważniła komisje wojewódzkie „do sprzedania przez publiczną licytację ruchomości i inwentarzy” tychże dóbr107. Stosowne zarządzenie Komisja Rządowa Przychodów i Skarbu wydała 13 maja 1834 roku. Według ogłoszenia Komisji Województwa Augustowskiego z 10 czerwca: „Wszelkie ruchomości na gruncie dóbr prywatnych Dospuda zwanych, (…) znajdujące się, z wyłączeniem wszakże żywych inwentarzy i szczegółów martwych do prowadzenia gospodarstwa potrzebnych” miały ulec sprzedaży w drodze licytacji. Rozpoczęto ją 14 lipca i miała trwać „aż do zupełnego ukończenia jej codziennie”. Ogłoszenie informowało, że dotyczyła „rozmaitych mebli pałacowych i zamkowych, między któremi znaczna ilość malowideł olejnych ozdobnych znajduje się, rzeczy kredensowych, percelanowych, kryształowych, fajansowych, mosiężnych, cynowych i blaszanych naczyń i sprzętów kuchennych cynowych, miedzianych, żelaznych i blaszanych oraz drewnianych, pojazdów zimowych i letnich, jako to: koczów, doróżek i sań, licznych sprzętów stajennych do miejscowej potrzeby i ubierania koni pojazdowych i wierzchowych służących, kilka oślic i osłów, rozmaitych narzędzi gospodarskich, ogrodniczych, rzemieślniczych z mode­lami niektóremi; przytem effektów do warsztatów sukiennych należących, wreszcie wiele sprzętów, naczyń i narzędzi do gospodarstwa rolniczego potrzebnych”. Licytację prowadził Walenty Rembieliński komisarz Wydziału Skarbowego przy Komisji Województwa Augustowskiego oraz Jan Łaziki – asesor ekonomiczny okręgu augustowskiego108. 16 sierpnia (po ponad miesiącu od rozpoczęcia) licytację przerwała choroba Jana Łazickiego.

Ponownie „sprzedaż reszty (…) ruchomości, a mianowicie mebli, naczyń gorzelnianych, naczyń i sprzętów kuchennych cynowych, miedzianych, żelaznych i blaszanych oraz drew­nianych, kocza jednego, sań, licznych sprzętów stajennych, kilku osłów i oślic, rozmaitych narzędzi gospodarskich, ogrodniczych i rzemieślniczych z modelarni, wreszcie sprzętów i naczyń do gospodarstwa rolniczego użytecznych, i znacznej ilości żelaztwa tak do maszyn jako i do innych użytków służącego” rozpoczęto 19 stycznia 1835 roku i zamierzano prowa­dzić „do zupełnego ukończenia”. Tym razem prowadził ją Tomasz Krzyżanowski, komisarz Wydziału Administracyjnego109.

Ponieważ i tym razem nie udało się sprzedać wszystkiego, zorganizowano trzecią licyta­cję poczynając od 26 marca 1836 roku „aż do zupełnego ukończenia jej codziennie”. Infor­mowano o wystawieniu na sprzedaż „rozmaitych mebli, obrazów olejno malowanych, fajansowych, mosiężnych, cynowych, blaszanych i żelaznych kuchennych sprzętów, roz­maitych narzędzi gospodarskich i ogrodniczych, wreszcie wielu sprzętów, narzędzi i naczyń do gospodarstwa rolniczego potrzebnych”. Prowadził ją ponownie Jan Łazicki110. Analizu­jąc przytoczone wyżej opisy przedmiotu licytacji można przyjąć, że po ich zakończeniu w pałacu zostały tylko gołe mury111, wyprzedano także wyposażenie zakładów sukienni­czych, narzędzia i sprzęt rolniczy.

W późniejszych latach w prasie Królestwa Polskiego tylko od czasu do czasu pojawiały się krótkie informacje o dalszych losach niszczonego i niszczejącego pałacu. Pierwszym ich autorem był zapewne Aleksander Połujański. W jego korespondencjach, wydanych również w wersji książkowej w 1859 roku, znajdujemy informację o gruzach „wspaniałego zamku Dowspuda”112. Kilka lat później Aleksander Osipowicz w „Tygodniku Ilustrowanym” relacjonował: „Obecnie z całego zamku został tylko korpus frontowy i jedna z owych cudownych wieżyczek, przytulona jak sierota do szczątków ściany. Cały pawilon i czworo­bok górujący nad budowlą rozebrano na materiał. Wzorzyste posadzki, galeria obrazów, posągi, zbrojownia itp. dawno rozproszone po świecie. Oberwane sufity, porysowane skle­pienia niedługo zawalą się wraz z dachami i pozostaną tylko ściany”113.

Od czasu publikacji tekstu Osipowicza informacje o rozbieraniu zamku w Dowspu­dzie pojawiały się dość regularnie, czasem dodawano też, że materiały z rozbiórki tra­fiały do Suwałk na budowę rosyjskich koszar, a nawet mieszczańskich kamienic114. Miały być wykorzystane do budowy cerkwi w Raczkach115. Pojawiały się też różne pomysły na wykorzystanie pustoszejącego obiektu, np. na zakład fabryczny lub koszary rosyjskiej kawalerii116.

Najcenniejszy, poza Osipowiczem, opis pozostawił Andriej Siergiejewicz Karcow w arty­kule zamieszczonym w 1907 roku w „Istoriczeskim Viestniku”. Jako pierwszy winą za znisz­czenie zamku obciążył gen. Nikołaja Siemionowicza Sulimę. Nazwał go współczesnym Genzerykiem117 i opisał „niewiarygodne akty wandalizmu”, jakich dopuścił się generał. Miał sprzedać parkiety, drzwi, okna, rozmaite przedmioty zbytku, stanowiące urządzenie wnętrz i ozdoby budynku. To on „kryształowy basen w którym kiedyś pływały ryby, kazał rozbijać siekierami na kawałki”. Dokonawszy tego miał złożyć podanie o zwrot majoratu do skarbu państwa w miejsce rocznej emerytury w wysokości 6000 rubli118.

Do grona niszczycieli pałacu Julian Bartyś dołączył jednego z dzierżawców, Stefana Horaczkę. Pisał, że „ten drapieżnie zachłanny dzierżawca, nie posiadający żadnego majątku, w ciągu kilku lat zrujnował dobra i zakłady przemysłowe, wyjałowił grunty, zaś deficyt pokrywał z narzuconych przymusowo na chłopów darmowych robocizn, podwyż­szonych czynszów itp. część chłopów zmusił do przyjęcia powinności pańszczyźnianych. W ciągu kilku lat bezwzględnej eksploatacji majątku Horaczka wyprzedał najcenniejsze części kosztownego wyposażenia technicznego zakładów przemysłowych i za uzyskane w ten sposób pieniądze nabył w 1840 r. od Ksawerego Ciemnołońskiego dobra Baka­łarzewo za sumę 305 tys. zł. (…) W ten sposób gen. Sulima przy pomocy swego dzier­żawcy obrócił w niwecz cały dorobek gospodarczy i społeczny Ludwika Paca. Rzemieślnicy szkoccy i angielscy rozpierzchli się po kraju lub wyemigrowali do Prus, chłopi popadli znów w pańszczyźniane lub półpańszczyźniane jarzmo, zostali tylko dzierżawcy szkoccy, których chroniły przed wyzyskiem ustawy rządowe, duża zaradność gospodarcza i poziom umysłowy”119. Niestety, Julian Bartyś nie podał źródeł, na których oparł tak druzgocącą ocenę Horaczki. Za Bartysiem opinię o Horaczce powtórzył Jerzy Baranowski i wielu innych historyków i popularyzatorów historii120. Wątpił w nią Jerzy Wiśniewski, który kreśląc życiorys Horaczki pytał: „Czy rzeczywiście ten dzielny oficer napoleoński był nisz­czycielem Dowspudy?”. I dalej stwierdzał: „Po nim też byli różni naddzierżawcy, z których znamy długo tu przebywającego Józefa Świdę. Poza tym rozpad dóbr dowspudzkich był zamierzony przez władze”. Jerzy Wiśniewski miał też wątpliwości co do roli gen. Sulimy, pisząc: „Sulima otrzymał tylko część dóbr dowspudzkich dopiero 28 III 1836 i wkrótce zrzekł się ich za pensję, a dobra zajęto pod sekwestr już w grudniu 1831 r.”121. Stefan Macie­jewski w popularnonaukowej pracy „Szlachetni pasjonaci” do grona niszczycieli Dowspudy włączył, bez żadnych dowodów, Józefa Świdę, który miał rzekomo w latach 80. XIX wieku rozebrać pozostałości po zamku i zbudować „na fundamentach pałacu bezstylowy dwór, który trwa jeszcze do dziś w swej brzydocie”122.

Do wyjaśnienia roli administratorów w dziele niszczenia pałacu dowspudzkiego istotne byłoby odtworzenie sposobu administrowania nim. Wiemy, że aż do kontraktu z Antonim Markowskim, czyli do 1886 roku pałac był wyłączany spod władzy kolejnych administra­torów. W marcu 1838 roku istniała odrębna funkcja „pisarza i dozorcy Zamku”123. Wyja­śnienia wymaga też geneza ogłoszenia w 1841 roku o chęci wydzierżawienia zamku przez Rząd Gubernialny Augustowski. Być może jeszcze wówczas był włączony do tzw. Lasów Dowspudzkich, dla których utworzono odrębną państwową administrację leśną124.

Wypada zgodzić się z Andrzejem Ryszkiewiczem, który pisał: „Należy sądzić, iż pozbyto się wszystkiego [całego wyposażenia pałacu – A.M.], że gdy w 1836 r. przekazywano skon­fiskowany pałac uczestnika powstania w nagrodę gen. Mikołajowi S. Sulimie (…), stały tylko gołe mury, które odtąd podlegać będą latami gruntownej dewastacji i rozbiórce”125. O zaawansowanej dewastacji pałacu przekonują wszystkie zachowane do dziś przekazy ikonograficzne z połowy XIX wieku – od ryciny Alojzego Misierowicza po fotografie Igna­cego Downara Zapolskiego.

W 1885 roku resztki pałacu strawił pożar: „zniszczył wszystkie konstrukcje drewniane, dach zawalił się, a ogień osłabił mury”. W 1890 roku Jurij Siergiejewicz Karcow postanowił rozebrać zamek, a cegłę wykorzystać do budowy domu dla siebie i na sprzedaż. Do rozbiórki przystąpił jesienią 1890 roku. Przez 10 dni pracowało po 150 robotników i odzyskano ok. 200 tys. cegieł126. Zdaniem Władysława Feinera i Stanisława Bykowskiego, „gdyby nie inter­wencja Tow. Miłośników Zabytków w Petersburgu, wskutek której Karcow był zmuszony wstrzymać dalszą rozbiórkę pałacu”, do naszych czasów nie pozostałby żaden ślad po dziele gen. Ludwika Paca127. Ocalały portyk i tzw. bociania wieża są nadal atrakcją turystyczną Suwalszczyzny.

Na losach Dowspudy i dóbr dowspudzkich po 1831 roku najsilniej zaciążył fakt, że żaden z administratorów ani właścicieli nie był emocjonalnie związany z pałacem dowspudzkim zbudowanym jako pomnik chwały rodziny Paców. Nie wydaje się dziś możliwe ustale­nie stopnia odpowiedzialności poszczególnych właścicieli i administratorów za późniejsze zniszczenia. Pozostaje zgodzić się z rozstrzygającym w tej sprawie twierdzeniem Jerzego Wiśniewskiego, że „rozpad dóbr dowspudzkich był zamierzony przez władze”128.

  

 

 

 


 

do spisu treści

następny artykuł