AUGUSTOWSKO-SUWALSKIE TOWARZYSTWO NAUKOWE
Proszę chwilę zaczekać, ładuję stronę ... |
Adam Czesław Dobroński
Nieznane źródło do września 1939 roku na Suwalszczyźnie. Dziennik bojowy por. Piotra Łazarewicza, dowódcy kompanii Straży Granicznej „Filipów”
cz.1 z 2
W Instytucie Polskim i Muzeum im. gen. Władysława Sikorskiego w Londynie znajduje się między innymi kolekcja nr 645. Najważniejszym jej składnikiem jest zeszyt z zapisami z jesieni 1939 roku. Na drugiej stronie okładki ocalał wysuszony kwiatek z podpisem wykonanym ołówkiem: „szarotka i pozdrowienia z Pieriniei”. Na tej samej stronie widnieje napis „fotografia Hanki”, ale to zdjęcie się nie zachowało. Autor podał adresy swojej żony (Hanki): Stanisławów, ul. Legionów 17 oraz Warszawa, ul. Piusa XI nr 66, m. 1. Natomiast na pierwszej wolnej stronie po zakończonym tekście wkleił swoje zdjęcie. Stan cennej pamiątki jest dobry, pismo wyraźne, rzadko trafiają się drobne usterki, na przykład opuszczone litery, przecinki i kropki. Od wybuchu wojny do przejścia na Litwę zapisy mają formę dziennika, a po nim następuje sprawozdanie pisane w formie listów do żony. Autor zapowiadał, że będzie i druga część tekstu, ale brakuje jej we wspomnianej kolekcji. Są natomiast wycinki z gazet, nieliczne dokumenty, zdjęcia, fragment mapy w skali 1: 100 000 z zaznaczeniem trasy przemarszu: Filipów – Krasnopol – Giby – Kalety – Sonicze – Sopoćkinie – Grodno i od Grodna – Hoża – Sopoćkinie – Piaseczna – Sonicze – Kalety – na kierunek Kopciowo. Wycinek z gazety (bez tytułu i daty) zawiera krótkie kalendarium wybranych wydarzeń wrześniowych 1939 roku. 13 września (środa): „Rozbicie wielkich sił niemieckich pod Lwowem przez jednostki polskie dowodzone przez generała Sosnkowskiego. Armia gen. Kutrzeby, składająca się z armii «Poznań» i z podporządkowanej gen. Kutrzebie armii «Pomorze» zadaje Niemcom poważne straty pod Kutnem. Niemcy wprowadzają nowe jednostki do bitwy pod Kutnem”; ponadto informacja o nalotach niemieckich na Warszawę i działaniach na morzu. 18 września (poniedziałek): „Prezydent, Rząd i Naczelne Dowództwo, szereg oddziałów wojska i uchodźcy przekraczają granicę rumuńską”; ucieczka ORP „Orzeł”; wspólny komunikat niemiecko-sowiecki. 19 września (wtorek): „Wojska sowieckie zajmują Wilno, zbliżają się do Brześcia Litewskiego, a na południu – do węgierskiej granicy”; działania na morzu. 21 września (czwartek): „Koniec wielkiej bitwy pod Kutnem, podczas której zadano wojskom niemieckim olbrzymie straty. Trwa z niesłabnącym uporem obrona Warszawy i Modlina, pomimo gwałtownych bombardowań”. Istotne znaczenie dla sporządzenia biogramu autora dziennika ma nekrolog z 23 sierpnia 1951 roku. Wynika z niego, że rtm. Piotr Łazarewicz, lat 48, zmarł 12 sierpnia 1951 roku i został pochowany na cmentarzu w Stamford, około stu kilometrów na północ od Londynu. Nekrolog do prasy podali członkowie Koła 3. Pułku Szwoleżerów Mazowieckich, który do końca sierpnia 1939 roku stacjonował w Suwałkach 1. Więcej szczegółów zawiera wycinek prasowy z niezidentyfikowanego czasopisma angielskiego. Dowiadujemy się z niego, że kpt. (rtm.) Piotr Łazarewicz służył w 1. Samodzielnej Brygadzie Spadochronowej, a wcześniej w „Polskiej Brygadzie Kawalerii”. Przyjaźnił się z małżonkami Iliffe ze Stamford, u których także przez jakiś czas mieszkał. Był również członkiem Angielsko-Polskiego Towarzystwa. Zostawił wdowę w kraju. Na pogrzeb Łazarewicza przybyli: państwo Iliffe, kolega z wojska rtm. Stefan Bogusławski, dwoje innych angielskich przyjaciół i sześciu byłych żołnierzy Polskiej Brygady Spadochronowej. W imieniu mieszkających w Polsce: Hanki (żona), Janka, Aliny, Jurka i Eugenii złożono wiązankę z biało-czerwonych kwiatów. Piotr Łazarewicz urodził się 13 lipca 1899 roku. W lipcu 1925 roku otrzymał stopień podporucznika (starszeństwo z 1 czerwca 1923 roku), prawdopodobnie po szkoleniu w 3. Pułku Szwoleżerów Mazowieckich. Według Rocznika Oficerskiego Rezerw z 1934 roku był przydzielony do Oficerskiej Kadry Okręgowej nr IV jako podporucznik rezerwy pełniący służbę w Straży Granicznej (z przynależnością do Powiatowej Komendy Uzupełnień w Stanisławowie). Do 1 lutego 1939 roku jako podkomisarz SG pełnił funkcję komendanta Komisariatu SG „Perehińsko” w Obwodzie „Sambor”. Następnie trafił na Suwalszczyznę. Było to związane z likwidacją Batalionu Korpusu Ochrony Pogranicza „Suwałki” i wprowadzeniem w to miejsce pododdziałów podległych Mazowieckiemu Inspektoratowi Okręgowemu Straży Granicznej. W dniach 10–31 stycznia 1939 roku nastąpiło rozformowanie kompanii granicznej KOP „Filipów”. Ten odcinek granicy przejął nowy Komisariat SG „Filipów”, którego komendantem, z dniem 28 stycznia, został podkomisarz Piotr Łazarewicz. Wkrótce przyjechali i pierwsi strażnicy z obwodu „Stryj” (Komisariat „Smorze”), nadal jednak na strażnicach i posterunkach pozostawali żołnierze KOP. Komisariat w Filipowie obsadzał cztery placówki I linii (Czarne, Filipów, Bakałarzewo, Karolin) i jedną placówkę II linii (Filipów). W połowie kwietnia 1939 roku komendant SG gen. bryg. Walerian Czuma nakazał tworzenie oddziałów wzmocnienia. Pluton taki powstał również w Filipowie 2. W dwóch teczkach kolekcji 645 pozostają inne, choć mniej istotne pamiątki związane z osobą por. Piotra Łazarewicza. Są to: kupony pożyczki inwestycyjnej z 1935 roku, pisma z Kowna z 16 grudnia 1939 roku, potwierdzenie banku litewskiego na sprzedaż 10 dolarów amerykańskich. Uwagę zwraca wycięty z gazety tekst wiersza Wierna rzeka: My mamy: Londyn, Teheran i Kair i nowe osiedla w Afryce, A u nich Oświęcim, Działdowo i Bełżec, więzienia i szubienice. My w defiladach pod niebem słonecznym tupiemy w bojowym rynsztunku, Ich z szarych ulic, zamkniętych kordonem, wywożą w nieznanym kierunku. Dla nas są wieści radiowe ze świata, codzienna i zwykła gazeta, Oni zaś czerpią z nich siłę wytrwania i śmiercią karani są za to. Dzień ich przechodzi jak kondukt żałobny, a noc zimnym lękiem ogarnia, Gdy u nas uśmiechy, chleb pszenny, masło, mundury, sztandary i armia. Oni bez butów, w zniszczonej odzieży, o głodzie, wśród ruin i w nędzy. Lecz im śpiewa Wisła i oni są w POLSCE, a my …bezdomni włóczędzy. ***
Dziennik bojowy d-cy kompanii St. Gr. Filipów. Prowadzi por. Łazarewicz Piotr Filipów dn. 1 września 1939 r. Godz. 5. Samolot niemiecki w drodze powrotnej z Polski zrzucił bombę na płd. m. Filipów w polu 3. Godz. 7.30. Telefon z d-wa [dowództwa] baonu Str. Gr. [Straży Granicznej] Suwałki. Niemcy rozpoczęły działania wojenne – w każdej chwili spodziewać się ataku. Godz. 8.10. Radio – komunikat. Wojna. Rozkaz Naczelnego Wodza do żołnierzy. Natychmiast wydałem podległym mi placówkom zarządzenie. Wojna rozpoczęła się, wszyscy do rowów strzeleckich, obserwować przedpole i meldować. W razie natarcia starać się powstrzymać wg [względnie] odrzucić npla [nieprzyjaciela] za rów graniczny. Tabory z kuchnią odesłałem do folwarku Karolinowa za rzekę Rospudę. W chwili rozpoczęcia wojny stan osobowy kompanii Str. Gr. Filipów: 2 oficerów, 93 szereg i 2 rkm [ręczne karabiny maszynowe]. Kompania ubezpiecza odcinek 34 km. Ubezpiecza się 4 placówkami. Na płn. plac. Czarne – stan 9 ludzi, plac. Filipów (gran.) – stan 10 ludzi. Na płd. plac. Bakałarzewo – stan 10 ludzi i plac. Karolin – stan 8 ludzi + pluton wzmocnienia 56 ludzi. Na zasadzce z płn. strony szosy Filipów – Mieruniszken [Mieruniszki, niem. Mierunsken] 1 ofic., 19 szer. W odwodzie 1 ofic., 30 szer., z tego 1 druż[yna] jako obsada bąków przeciwczołgowych 4 w 3 miejscach na drogach w kierunku na m. Suwałki. Od godz. 9 do 12 częste przeloty samolotów npla. Ze względu na mgłę samoloty przelatywały stosunkowo nisko. Z braku sprzętu nie było zastosowano [!] obrony przeciwlotniczej. Posterunki OPL [obrony przeciwlotniczej] pracowały sprawnie. Godz. 1. Byłem na stanowisku plac. Filipów. Przy pięknej słonecznej pogodzie granica przybrała świąteczny wygląd. Na polach nie było nikogo. Spokój. Po stronie niemieckiej na pagórku widać było ckm [ciężki karabin maszynowy] i kilka głów poruszających się w hełmach. Niemcy również zajęli stanowiska z góry przygotowane. Wierzę w wygranie wojny. Duch pogranicza z naszej strony jest b. dobry, wszyscy gotowi do walki i poświęcenia. Wręcz przeciwnie po drugiej stronie – strach przed wojną. Obawiam się, czy zdążymy przeprowadzić powszechną mobilizację, ponieważ w dn. 30 sierpnia otrzymałem depeszę z Warszawy od Szefa Sztabu Głównego o zarządzeniu powszechnej mobilizacji, a w 2 godz. przyszła druga depesza odwołująca mobilizację. W dn. następnym, tj. 31 sierpnia otrzymałem znów depeszę o mobilizacji… Niemcy ruszyli. Gdybyśmy nie zdążyli zmobilizować się? Co będzie? Noc spokojna. Noc przeszła na kontrolach poster[unków] ubezpieczających Grenzschutz [niemiecka Straż Graniczna] na przedpolu. 2/IX Filipów W godz. przedpołudniowych częsty przelot samolotów npla. Bezradność. Brak sprzętu OPL. Oddziały wojska stacjonującego w Suwałkach nie zbliżają się bliżej granicy – dlaczego? 5 O godz. 11 zameldował się wachmistrz z 8 ułanami z 2 pułku uł. Grochowskich jako patrol, z rozkazem od dcy osi Filipów – Suwałki rtm. Cyngotta 6, aby patrol przepuścić za granicę. Ze względu na dogodny teren wyznaczyłem wachmistrzowi punkt przekroczenia granicy w rejonie majątku Garbas [niem. Garbasen]. Dodałem do patrolu 2 podoficerów Str. Gr. na rowerach z zadaniem – przeprowadzić patrol od strony Garbas do Mieruniszken. Patrol do Mieruniszken nie dotarł. Nikogo nie spotkał. W polu rzucił kilka granatów. Można było spodziewać się na jutro odwetu ze strony Niemców 7. Godz. 20. Została odrzucona ze stanowisk placówka Karolin. Godz. 21.30 placówka Karolin połączyła się z plac. Bakałarzewo. Nad całością objął d-wo plut. Krupowicz Józef. Godz. 22. Niemcy wykonali wypad na Bakałarzewo. Placówka pod silnym ogniem wycofała się za most na linię oporu szwadronu 2 puł. uł. Grochowskich 8. Podczas strzelaniny został zabity pies służbowy „Arfa”. Bezpośrednia łączność z placówką zerwana. Po dwóch godzinach uzyskano łączność telefon[iczną] przez Suwałki. Noc przeszła na kontrolach patroli i posterunków ubezpieczających. Na razie spokój. 3/IX Karolinowo 9 Godz. 2. Bój na odcinku Bakałarzewo przerwał mi drzemkę w gabinecie służbowym. Szwadron 2 puł. uł. z plac[ówką] St. Gr. wycofali [!] się na 2-gą linię oporu w Sokołowie10. Łączność telefoniczna zerwana. Zachodzi obawa uderzenia npla na Filipów ze skrzydła. Wysyłam silny patrol w kierunku na mająt. Garbas. Godz. 4. D-ca baonu ppłk [Marian] Staniszewski ze sztabu Brygady Kaw. Suwałki11 telefonicz[nie] podał w ogólnych zarysach sytuację na odcinku bakałarzewskim. Godz. 6. Niemcy silnym ogniem ckm zaatakowali stanowiska plac. Filipów. Natychmiast udałem się na linię. Nie zdążyłem dobiec na skraj miasteczka, npl otworzył ogień artyleryjski. Najpierw po stanowiskach I linii, następnie przeniósł ogień na m. Filipów. Kilka pocisków padło niedaleko mnie. Dziwne uczucie, zanim zmusiłem się kilka razy upaść do rowu przydrożnego – to nie manewry, to wojna i strzelają ostrą amunicją. Pędziłem dalej słysząc rozpaczliwy krzyk kobiet i dzieci, zmieszany z suchym trzaskiem karabinów, klekotaniem broni maszynowej, hukiem dział i rozrywających się pocisków. Dobiegłem do stanowisk zasadzki. Strzelcy już otworzyli ogień. Kompania niemiecka w sile 200 ludzi w tyralierze ruszyła od granicy do natarcia. Denerwował mnie nasz słaby ogień z karabinów i stale zacinający się rkm. Trudno, mało ludzi – gros kompanii na ubezpieczeniach i patrolach, a przyczyna zacinania się rkm była, jak później stwierdziłem, z winy celowniczego, który przez podenerwowanie się nastawił rkm na ogień pojedynczy. Oddziały npla od czoła zmniejszyły ruch, za to na skrzydłach posuwanie się odbywało się szybsze. Tyraliera po pewnym czasie wygięła się w formie księżyca. Godz. 8. Npl przerwał ogień artyleryjski i gdy oddziały niemieckie z północy i południa wkraczały do Filipowa, zarządziłem wycofanie się placówki i zasadzki na linię oporu na rzece Rospuda. Z kilkoma podoficerami Str. Gr. wycofywałem się przez miasteczko. Na ulicy nikogo nie było. W Rynku zaledwie kilka domów uszkodzonych. Szyby w oknach prawie wszystkie były wybite. Linia telefoniczna zerwana. Wstąpiłem do swojej kancelarii, gdzie w ostatnie miesiące przed wojną położyłem dużo pracy zanim doprowadziłem wszystko do należytego porządku, nie wierząc w wojnę i nie spodziewając się, że tak w kilku minutach zostanie wszystko zrujnowane. Stare mury, które wytrzymały wojnę światową popękały, a ściany nowo malowane zarysowały się. Okna wybite, niektóre z ramami poodlatywały. W drzwiach do gabinetu mego odłamek pocisku zrobił duży otwór. Wyrwał z gniewem i spiesząc się, nie patrząc na formę, jakby stosując się do przysłowia „gospodarz nie wpuścił – drzwi wpuściły”. Po wyjściu z kancelarii przeszedłem przez zupełnie pusty Rynek. W końcu Rynku zatrzymałem się, aby jeszcze raz popatrzeć na zrujnowane miasteczko. Zapaliłem papierosa, a gdy stwierdziłem, że ppor. Pawlicki Jan12 z kilkoma strzelcami odszedł drogą na Przerośl, poszedłem do mostu na rzece Rospuda. Most był już wysadzony. Przechodząc rzekę w bród n-pl z płn. strony ostrzelał [nas] z rkm. Niemcy szybko zajęli Filipów, obsadzili drogi wylotowe bronią maszynową i zaczęli pościg ogniowy. Odskok nas był długi, przez całe miasteczko, co spowodowało rozsypanie się oddziału, który i tak był szczupły. Po zajęciu stanowisk na pierwszym wzgórzu za m. Filipów zbadałem sytuację i wysłałem meldunek do d-cy osi. Miałem ze sobą tylko 8 ludzi, z których 2 wysłałem na rowerach z meldunkami, przed sobą tyralierkę z bronią masz[ynową], a 2 pułk uł. stojący o parę km od Filipowa nie spieszył z pomocą13. Postanowiłem wycofać się do Olszanki, gdzie wg planu obrony była przewidziana zbiórka całej kompanii po wycofaniu się. W Olszance nikogo nie zastałem. Jak później dowiedziałem się, tabor i ppor. Pawlicki ze strzelcami wycofali się na Motule. W godzinę wrócił goniec od d-cy osi z rozkazem: Zająć stanowiska na rzece Rospuda między jeziorami Kamienne – Długie. Ppor. Pawlicki ze swoimi ludźmi już odmaszerował. Po zajęciu wyznaczonego stanowiska dowiedziałem się, że podczas walki dużo zimnej krwi i odwagi wykazał ppor. Pawlicki, który zajął stanowisko przy rkm w Karolinowie i jednak starał się powstrzymać napór npla. Teren wycofania się, który obrał ppor. Pawlicki był dla nas niekorzystny, jednak strat nie było. Npl natomiast miał zabitych i rannych, których zabrał na małą pancerkę i odwiózł do Mieruniszek. Około godz. 10 npl opuścił Filipów14. Niemcy robiąc wypad na m. Filipów jednocześnie zaatakowali plac. Czarne. Placówka pod ostrzałem wycofała się obchodząc jeziora Rospudę i Kamienne – dołączając do kompanii. Ludzie przemęczeni i głodni. Pierwsza potrawa, jaka została dowieziona na pozycję, była o godz. 22. O godz. 23 szwadron pod dowództwem rtm. Cyngotta zrobił wypad w pieszym szyku na stronę niemiecką od płn. strony m. Filipów. Wypad nie udał się – bez specjalnych wydarzeń15. Noc na stanowiskach. Powietrze wilgotne i zimno. 4/IX Karolinowo Kompania na stanowisku. Patrole w m. Filipów i w kierunku granicy. Tabor kompanii w Olszance. Godz. 4.30. Npl podpalił Bakałarzewo. Ogień trwał do południa. Osadę spalono doszczętnie16. Na odcinku Filipów spokój. Zmniejszony przelot samolotów npla. Dotarły wiadomości radiowe. Bohaterska obrona Westerplatte i Helu. Wypowiedzenie Niemcom wojny przez Anglię i Francję. Po południu byłem z patrolem w m. Filipów. Miasteczko wyglądało jak dnia poprzedniego. Większa część ludności wyniosła się nad jezioro Białe. W miasteczku rozpoczęły się grabieże. Pozostała na miejscu ludność prosiła o częste przysyłanie patroli, aby nie pozwolić rabować tym, którzy na to od dawna czekali. Wstąpiłem do własnego mieszkania, czułem się nieswojo. Było jakieś obce… zimne i niepotulne [!], a jednocześnie żal było wszystkiego… Wszystko rzucić i iść do rowu strzeleckiego. Po powrocie z patrolu stwierdziłem, że linia telefoniczna już została naprawiona, którą jakiś oddział 2 pułku ułanów niepotrzebnie zniszczył na przestrzeni 2–3 km, a ja zmuszony byłem przez 30 godz. trwać na pozycji bez łączności. Nie mając łączności z władzą i sąsiadami nie wiedziałem w ogóle o sytuacji. O godz. 21 na noc udałem się do taboru w Olszance celem załatwienia spraw rachunkowych, gospodarczych z szefem i jednocześnie na spotkanie z ppłk. Staniszewskim, który miał omówić rozkazy w sprawie akcji bojowej. Ppłk Staniszewski przyjechał o godz. 23. Po otrzymaniu nowej serii rozkazów zameldowałem o przemęczeniu ludzi i porosiłem o kilkudniowy odpoczynek dla kompanii. Dn. 10 sierpnia oddziały Str. Granicznej mobilizowały się i przez kilka dni trwało ostre pogotowie, a służba była zwiększona do 12 godzin na dobę. Dn. 24 mobilizowały się suwalskie pułki i znów było zarządzone ostre pogotowie, które trwało do rozpoczęcia wojny. Ostatnie dni przebywa się w okopach, należałoby kompanię doprowadzić do porządku. Z przykrością dowiedziałem się, że o odpoczynku mowy być nie może. Brygada Kaw. z Suwałk już dziś wyruszyła w kierunku Mławy17. My zostaliśmy przydzieleni do pułku KOP-u w Augustowie i na odcinku suwalskim pozostaliśmy tylko sami18. Wobec tego prosiłem tylko o zwiększenie broni maszynowej. Odprawa trwała z górą godzinę. Ppłk Staniszewski był też zmęczony i musiał odjechać, ja w chacie chłopa, na własnym łóżku polowym zabranym na wojnę, zasnąłem snem twardym. 5/IX Karolinowo Obudził mnie warkot samolotów. Znów niemieckie. Gdzie są nasze? Wydałem zarządzenie szefowi w sprawach gospodarczych. Zarządzenie przeniesienia taboru do Motul i punktualne wysyłanie posiłku na pozycje. Odjechałem konno do oddziału. O godz. 13 przyjechał na linię płk [Jakub Witalis] Chmura19. Sam, z karabinkiem przez plecy, na motocyklu. Przyjechał dowiedzieć się, jak trzymamy się. Pytał o ludziach, o zaprowiantowaniu się i znów prosiłem o dodanie broni maszynowej. W rowie przy szosie opowiadał strzelcom, jak na innych odcinkach świetnie spisały się oddziały Str. Gr. Odjechał życząc powodzenia. Na razie na odcinku spokój. Noc zimna. 6/IX Karolinowo Patrole w m. Filipów i na granicy. Godz. 4.30. Niemcy podpalili Nową Wieś. Po godzinie już doszły do nas wiadomości, jak zachowali się brutalnie Niemcy wobec cywilnej ludności. Łapali mężczyzn i jak niewolników pędzili do Prus na roboty. Jakaś kobieta stanęła w obronie męża, jeden z ponurych rycerzy terroru przebił ją bagnetem. Wieś spalono doszczętnie. Prawie codziennie wpatrzeni w łuny pożaru zastanawialiśmy się, dlaczego władze dopuszczają do niszczenia pogranicza Suwalszczyzny. Gdybym miał swobodę poruszania się z oddziałem, starałbym się odpłacić, a tak czeka się nie wiadomo na co. Po południu przeorganizowałem kompanię na 2 plutony po 2 drużyny z tem, że 1 pluton pełnił służbę, drugi w odwodzie. Na odcinku Filipów spokój. 7/IX Karolinowo O godz. 3 npl podpalił Wasielówkę [Wasilówkę]. W południe przybył do fol. Karolinowo chłop Dominiuk z m. Czarne, który dawno był podejrzany o szpiegostwo, a którego dziś Niemcy przysłali zobaczyć, co dzieje się u nas w okopach. Zdradził go 10-letni syn. W zeznaniach plątał się i nie mógł dać jasnych odpowiedzi, w końcu przyznał się. Został przytrzymany i odstawiony do baonu Suwałki. To nie był pierwszy i ostatni wypadek. Dziwiłem się stale, że w tym mazurskim zakątku Suwalszczyzny tak rozwinięto szpiegostwo. Winę przypisuję w pierwszym rzędzie szkolnictwu. Nauczycielstwo mało interesowało się pracą oświatową starszego pokolenia. Następnie KOP-owi, który z górą 12 lat pełnił służbę na tym odcinku. Kochany KOP, doborowy żołnierz dla obrony kraju, dziś na pewno dzielnie spisuje się. Ale w czasie pokoju na odcinku granicznym, gdzie otwarty teren, gdzie stały jest kontakt z ludnością z jednej i drugiej strony, gdzie należało plan służby dobrze przemyśleć, gdzie trzeba mieć dużo dobrych informatorów, a każdy pełniący służbę musi mieć szybki zmysł orientacyjny – było gorzej. To spowodowało zaniedbanie odcinka i spoufalenie się przemytników i szpiegów. Odbierając odcinek graniczny Filipów byłem przy KOP-ie przez cały styczeń br., aby zorientować się w służbie. Stwierdziłem: stan osobowy strażnic stanic był stanowczo za mały, administracja za duża, sprzątanie i upiększanie koszar zabierało gros czasu dnia, służba w terenie była tylko od czasu do czasu, dla oka, praca d-cy strażnicy nie była uregulowana żadnymi przepisami. Będąc w styczniu na plac. Czarne zapytałem sierżanta, gdzie jest służba w terenie. Okazało się, że przez całą dobę służby w terenie nie było. D-ca strażnicy odpowiedział, że nie miał żadnych wiadomości (informacji), dlaczego służby w teren nie wysłał. Na pytanie, kto mu znosi informacje, odpowiedział, że przygodni informatorzy. KOP miał b. dobrą reklamę. Kosztowało dużo pieniędzy, korzyść mała. Przyznał się w dyskusji kpt. [Jan] Batorski20, d-ca kompanii Filipów, od którego odbierałem odcinek. Żołnierz w przeciągu swej służby musi się szkolić. Granica go rozpuszcza, nie mówiąc już o podoficerach. Na odcinku spokój. Noc zimna. Granicę npl oświetlał rakietami. 8/IX Karolinowo Dzień pogodny. Patrole na granicy. Na odcinku spokój. Ten długi spokój zaczął nas niepokoić. Przeczuwamy, że coś jest źle. Sytuacji z frontu nie znamy. Patrol znów przyprowadził szpiega z Filipowa, który kontaktował się już z Niemcami jawnie. Odstawiłem go do Suwałk. Po południu poszedłem z patrolem do m. Filipowa. Zburzone, puste miasteczko robiło przykre wrażenie. Wstąpiłem do mieszkania własnego. Po co? Nie wiem. Może po wspomnienia, gdzie tyle jasnych, miłych dni spędziłem, dziś wydaje się snem. Noc zimna, lecz pogodna. 9/IX Karolinowo O godz. 4 Niemcy zrobili zasadzkę na nasz patrol w rejonie m. Czarna. W czasie strzelaniny został ranny d-ca patrolu kpr. Migdałek Jan. Rana niegroźna. Przestrzał prawego boku – wielki upływ krwi. Okazało się, że w Suwałkach brak auta sanitarnego i rannego nie było czym odstawić do szpitala. Po sprzeczce otrzymałem z baonu łazika. Godz. 9. Npl zaatakował m. Raczki. Była obawa przedarcia się npla do Suwałk, co groziło odcięciem oddziałów Str. Gr. Filipów i Przerośl. Telefoniczny rozkaz d-cy baonu przygotować się do marszu. Od początku wojny przygotowany byłem do okrążenia przez Niemców i wiadomość, że będę musiał przebijać się do swoich. Godz. 14. D-ca baonu ppłk Staniszewski wyjaśnił telefonicznie, że Niemcy po zajęciu m. Raczki cofnęli się za granicę. Ciekawa wojna. Npl wyraźnie lekceważy zakątek Suwalszczyzny. Mamy na przedpolu batalion [niemiecki] w pełnym składzie bojowym piechoty z kompanią ckm Grenzschutz. Kilka czołgów, które stale patrolują granicę i baterię art[ylerii] składającą się z 4 dział na autach, która jest stale przerzucana dla wsparcia własnej piechoty. O godz. 20 Niemcy otworzyli ogień artyleryjski i z ckm po naszych stanowiskach. Pokazało się kilka czołgów. Z powodu późnej pory ilości nie udało się stwierdzić. Ogień trwał 20 min. Piechota z rowu nie wyszła. W końcu npl podpalił zabudowania gosp. Złotorzyńskiego i Sarosiaka z kol. m. Filipów, leżące między stanowiskami. Pożar trwał do godz. 23. Noc ciemna. Przez całą noc npl oświecał granicę rakietami. Najwięcej w okolicy lasu Garbaś. 10/IX Karolinowo Godz. 9. Niemcy otworzyli ogień po linii z ckm i kbk. Ogień trwał krótko, około pół godziny. Poza tym w ciągu dnia trwał spokój na odcinku. Po południu wyjechałem do taborów na spotkanie z d-cą baonu ppłk. Staniszewskim, który przybył w celu omówienia nowych rozkazów w sprawie akcji bojowej. Wieczorem, po załatwieniu spraw gospodarczych z szefem, na wozie kuchennym odsyłanym [z] kolacją na pozycje powróciłem do oddziału. Noc pochmurna i zimna. Npl granicę oświetlał rakietami. 11/IX Karolinowo Spokój na odcinku. Zwiększył się przelot bombowców niemieckich. Przelot trwał przez cały dzień. Po południu 3-godzinny pobyt w Suwałkach. O godz. 18 w Suwałkach odbył się pogrzeb śp. kpr. Str. Gr. Jana Migdałka, który zmarł w szpitalu od odniesionej rany w dn. 9 września. Noc zimna. W rowach strzeleckich pełnią służbę plutony na zmianę. 12/IX Karolinowo Godz. 9. Przelot myśliwskiego samolotu niemieckiego b. nisko nad naszymi stanowiskami. Godz.16. Npl na czterech samochodach pancernych, resztę piechoty na rowerach w sile 1 kompanii, wtargnął się do m. Filipowa. Otworzyliśmy ogień, ogień był słaby, ale zmusił npla do pośpiechu i szybkiego wycofania się z naszego terenu. Stanowiska nasze były dogodne, podczas strzelaniny został uszkodzony jeden samochód, który długo był reperowany i wycofał się pod silną eskortą cyklistów. Pośpiech w wycofaniu się był wielki, świadczą o tym pozostawione hełmy szturmowe przez kilku żołnierzy niemieckich. Możliwe, że właściciele pozostawionych hełmów byli ranni, w/g zabici. Odnalezione hełmy zostały odesłane do taboru. Po wycofaniu się stwierdzono, że Niemcy wtargnęli do Filipowa w celu wywieszenia ogłoszeń i rozrzucenia ulotek, które zawierały treść „Za każdy spalony dom niemiecki będzie spalone 10 domów polskich” i że nie ma prawa żaden z obywateli polskich posiadać broni – karany będzie jako dywersant, za dywersję. W czasie zajęcia przez Niemców m. Filipowa został śmiertelnie ranny w głowę 7-letni Jan Kozłowski. Chłopak widząc obcych żołnierzy wystraszył się i zaczął uciekać w kierunku domu. Żołnierze niemieccy wezwali go do zatrzymania się, następnie jeden z bandytów strzelił z karabinu trafiając w głowę. Kula przeszyła czaszkę na wylot. Ciężko rannego chłopaka pozostawili w polu. W naszej kompanii strat nie było, u Niemców nie dało się stwierdzić. Na noc zarządziłem zmianę stanowisk. Okopy nasze były po jednej i drugiej stronie szosy Filipów – Suwałki. Szosą odbywał się ruch osobowy, na pewno z tego korzystali szpiedzy i na pewno Niemcy o naszym położeniu wiedzieli. Ludzie byli przemęczeni i pomimo zimna w nocy spali w okopach. Npl mógł zrobić wypad w nocy z bronią wg z tyłu i przeprowadzić zamieszanie w oddziale. Przez zmianę stanowisk zyskiwaliśmy na tym, że mogliśmy uderzyć po zorientowaniu się z zasadzki na nacierającego npla na nasze stanowiska dzienne. 13/IX Karolinowo Dzień piękny, słoneczny. Patrole w kierunku granicy. Pierwszy dzień nie słyszymy warkotu samolotów npla. Noc wilgotna, zimna. Na noc zmieniliśmy stanowiska jak dnia poprzedniego. O godz. 23 przyjechał na stanowiska, łazikiem bez świateł, ppłk Staniszewski z kpt. [Witalisem] Brzeskim21. Po zorientowaniu się w sytuacji odjechali. Noc przeszła spokojnie. 14/IX Karolinowo Na odcinku Filipów spokój. O godz. 8 z północnej strony słychać było strzały artyleryjskie i ciężkich karab. maszyn. – bój w Prawym Lesie. W południe zluzował oddział KOP placówkę Bakałarzewo, która dołączyła do kompanii. Kompania zwiększyła się o 16 dobrych i wypróbowanych żołnierzy. Po południu osobisty kontakt z d-cą kompanii Przerośl. Omówiliśmy łączność, współpracę i wspólną pomoc w razie silnego natarcia, wg w razie wycofania się przez połączenie oddziałów i stworzenie większej jednostki bojowej. W powrotnej drodze zajechałem do majątku Motule, aby uzyskać jakieś wiadomości radiowe. Polskie stacje radiowe nieczynne. Wilno podało wiadomość o śmierci płk. Chmury i dwóch ofic. Str. Gr., którzy polegli zdobywając czołg niemiecki w okolicy Warszawy22. Bolszewickie radio prowadzi propagandę przeciw Polsce. Przejęty do głębi, konno, stępem powracałem do oddziału. Płk Chmura nie żyje. Padł w walce w obronie granic. Choć wiemy, że walka skończy się zwycięstwem, jednak przynosi nam nieobliczalne straty. Noc spokojna. Przymrozki dokuczają. 15/IX Karolinowo Patrole w kierunku granicy. Patrol z m. Czarne przyprowadził dwóch szpiegów. Były pewne poszlaki. Odstawiłem natychmiast do Suwałk. O godz. 17 odbyła się strzelanina po linii. Trwała około godziny. Strat nie było. 16/IX Lipniak Spokój na odcinku. Patrole w kierunku granicy. Po śniadaniu wyjechałem do taborów w celu załatwienia spraw gospodarczych. Godz. 12.10. Wezwany zostałem do telefonu przez K-mdę [Komendę] „Paulina” (d-two baonu KOP-u Sejny – ppłk [Michał] Osmola23), do którego w ostatnich dniach zostaliśmy przydzieleni. Otrzymałem rozkaz: „Przygotować się do odmarszu. Natychmiast wysłać tabory do Krasnopola”. Rozkaz został powtórzony przez ppłk. Staniszewskiego z podkreśleniem kilku szczegółów rozkazu z dn. 10 września. Godz. 21.45. Telefon adiutanta K-mdy „Paulina” odebrałem osobiście. Maszerować podaną trasą – szybko! Sytuacja nieznana. Nie podano: postoje, etapy, ilość km na godzinę. W chwili opuszczania stanowisk padał deszcz i było b. ciemno. Przykro opuszczać bez walki stanowiska, które przygotowała bez rozkazu ludność miejscowa. Skopała swoje pola, aby tylko ich bronić. Każdy mieszkaniec bez względu na wiek ofiarował jeden dzień pracy. Stanowiska były w ciągu jednego tygodnia przygotowane na batalion. Obecnie opuszcza się stanowiska i tych ludzi, którzy na nas liczą, a o naszym wycofaniu się bez walki nic nie wiedzą. Rozpoczął się marsz… Wieczorem panuje cisza, przerywana jedynie chrzęstem rzemieni. Ktoś potknął się o kamień i zaklął głośno. Gdzieś zderzyły się dwa karabiny o siebie, zadzwoniła menażka. Marsz był forsowny. Szer. Łopata sapie. O godz. 23 dotarliśmy do m. Pawłówka. Postój – oczekiwanie na kompanię Przerośl, która dołączyła o godz. 23.40. 17/IX Sonicze O godz. 0.30, po uporządkowaniu kolumny marszowej 2-ch kompanii, ruszyliśmy marszem ubezpieczonym na Krasnopol przez Morgi, Okrągłe, Węgielnię. Nie dochodząc [do] Lipniaka, godz. 6 usłyszeliśmy na południu dwie silne detonacje. Przypuszczalnie zostały wysadzone mosty w Wigrach. Po całonocnym marszu o godz. 8 przed Lipniakiem w lesie, kryjąc się przed lotnikiem, zarządziłem 4-godz. postój. Wysłałem z każdej drużyny po 2 strzelców do wsi Lipniak po zakup mleka i chleba dla kompanii. Godz. 12 ruszyliśmy na Piotrowice [Piotrowa Dąbrowa], Wysoką Górę do Krasnopola. Ppor. Pawlicki, prowadzący szpicę, zamiast na Żubrajcie [Żubronajcie] skierował na Remieńkienie [Remienkiń], Aleksandrowsk [Aleksandrowo] (szosą), co zwiększyło marsz o 12 km. Do Krasnopola dotarliśmy o godz. 17. W Krasnopolu zastałem kpt. Brzeskiego, który przedstawił naszą groźną sytuację, okrążenie przez Niemców, przynaglając do dalszego marszu. Ludzie głodni i przemęczeni. Maszerujemy 16 godzin. Po jednogodzinnym postoju ruszyliśmy przez Sumowo (wieś, w której pracowałem w POW [Polskiej Organizacji Wojskowej] w roku 1918) do Gib. Tam kuchnia i tabory, i reszta batalionu. Do Gib dotarliśmy o godz. 21. W Gibach oczekiwał ppłk Staniszewski, który przybył motocyklem z odcinka Rajgród. Po odprawie d-ców kompanii i po spożyciu kilku łyżek gorącej strawy z kotła ruszyliśmy Lasem Augustowskim na Wołkokuk [Wiłkokuk], Stanowisko do Kalet24. Ja z kompanią jako przednie ubezpieczenie batalionu. Marsz był b. ciężki ze względu na przemęczenie i piaszczystą drogę. 18/IX Sonicze Po całodziennym marszu dotarliśmy o godz. 6 do Kalet. W lesie niedaleko granicy litewskiej został zarządzony 5-godz. postój. Spać, spać. Zawinąłem się w płaszcz lokując się pod małym świerkiem, z miejsca zasnąłem, jak wielu innych moich żołnierzyków. Godz. 9.30 obudził mnie kpt. Brzeski. Mówi o wiadomościach uzyskanych od litewskiej Straży Granicznej. Ruszyli bolszewicy. Wczoraj o godz. 6 zwinęli nam wszystkie placówki KOP, zajęli Mołodeczno, Baranowicze. Maszerują na Wilno. Wiadomości straszne. W zaspanej głowie nie mieszczą się. Podchodzi ppłk Staniszewski, o ile prawda – zginęliśmy. Trzeba bić się pomimo sił przeważających. Rozkazuję zrobić zbiórkę na śniadanie i przygotować się do marszu. Podczas śniadania zbliżyła się do mnie nauczycielka z Puńska, żona ofic. rez. z KOP z prośbą, aby zabrać jej motocykl pozostawiony przez męża. Ona wraca do domu, tam mogą być Niemcy – oddaje mnie. Motocykl zabrałem oddając do kompanii. O godz. 11 wymarsz z Kalet do Sonicz. Po drodze niepomyślne wiadomości od osób powracających z ucieczki do domu. Niemcy nacierają z zachodu, bolszewicy ze wschodu. Co będzie? Godz. 20, jesteśmy w Soniczach. Spotykamy zdemobilizowane oddziały powracające do domu. Rozpacz, przykro patrzeć na grupki żołnierzy w mundurach bez broni i pasów. Oczekujemy na dalsze rozkazy. Dowiadujemy się, że gen. [Józef] Olszyna--25 jest w Sopoćkiniach z szefem sztabu płk. [Benedyktem] Chłusewiczem26. Siedzą bez ruchu. Zamierza coś działać ppłk Osmola. W Grodnie ppłk [Bronisław] Adamowicz27 demobilizuje wszystkie oddziały. Otrzymaliśmy rozkaz od ppłk. Osmoli maszerować do Sopoćkiń. Rozkaz nie do wykonania ze względu na przemęczenie ludzi, złą organizację zaprowiantowania i brak polowych kuchni. Ppłk Staniszewski wysyła por. [Jana] Sierosławskiego28 do ppłk. Osmoli z prośbą o pozostawienie nas przez noc w Soniczach. Pozostajemy w Soniczach. Noc przeszła spokojnie. Stała kontrola ubezpieczeń, ludzie z przemęczenia śpią na posterunkach. 19/IX Grodno Godz. 6 wymarsz do Sopoćkiń bez zmian. Godz. 9 śniadanie kompanii w domu turystycznym przy kościele w Sopoćkiniach29. Następnie rozkwaterowanie ludzi i rozkaz: do obiadu czyszczenie broni i suszenie ubrań. Ówczesnego dnia podał deszcz. Godz. 10 wyjazd oddziału ochotników z każdej kompanii po 20 ludzi pod d-wem młodszych oficerów ppor. Pawlickiego, ppor. [Aleksandra] Magowskiego30 i ppor. [Eugeniusza] Pary31 do Grodna. Po obiedzie otrzymałem rozkaz przygotować się też do odjazdu. Godz. 14 z resztą kompanii 2-ma autami ciężarowymi odjechałem do Grodna. Sytuacja nie podana. Do Grodna przybyłem godz. 16.30 i zameldowałem się w komendzie Miasta. W biurze nie zastałem płk. Adamowicza, któremu miałem zameldować się, był kpt. Jakubiniec [Alfons Jakubianiec ?]32. Po zameldowaniu się dowiedziałem się, że Grodno dziś rano było opanowane przez wypuszczonych więźniów i miejscowych komunistów33, że porządek zrobił nasz oddział Str. Gr., który przybył z rana, obecnie porządkuje Skidel, duży bałagan powstał w związku ze zwolnieniem żołnierzy do domu. Podobał mi się kpt. Jakubiniec ze swej prostoty i dzielności wydając rozkazy w związku z walką z miejscowymi bolszewikami. Otrzymałem przydział koszar pancernego batalionu34 na ul. Skidelskiej z zadaniem kontrolowania ul. Skidelskiej i zwrócenia uwagi na idących żołnierzy z Lidy od Skidla, ponieważ bolszewicy rozmundurowywują naszych żołnierzy, przebierają się w nasze mundury, przechodzą swobodnie na tyły i robią dywersję. Wieczorem mam przybyć z 15-ma pewnymi żołnierzami do roboty. Domyślałem się, że wyznaczony jestem do oddziału egzekucyjnego. Po odszukaniu koszar, rozlokowaniu ludzi, zarządzeniu w sprawie przygotowania kolacji dla kompanii, wspólnie z miejscową ludnością udałem się znów do Komendy Miasta z oddziałem wybranych ludzi. Dowiedziałem się, że przypuszczenie może były prawdziwe. Oddział mój ma przeprowadzić egzekucję nad bandytami, których dziś ujęto z bronią w ręku! Jednak egzekucję odwołano do rana, jutro rano ma odbyć się sąd polowy. W powrotnej drodze do koszar zostaliśmy ostrzelani z jednej 3-piętrowej kamienicy [przy] ul.35. Otworzyliśmy ogień, następnie powiadomiliśmy obronę obywatelską, która miała przystąpić do przeszukania mieszkań po nadejściu większego oddziału obr. obyw. Widzieliśmy jak auto ciężarowe z ckm patrolujące miasto pędziło taksówkę, wyniku nie wiemy. Po powrocie kolacja i zachwyt żołnierzy nad ofiarnością miejscowej ludności. Godz. 23. Powrócił ze Skidla ppor. Pawlicki z oddziałem. Wszyscy cali. Opowiadanie przygód z walki z miejsc[owymi] bolszewikami. Wzięcie i spalenie Skidla, zwolnienie z niewoli pułkownika, majora, kilku innych oficerów WP36. Z trudem dało się ułożyć do snu młodych, rozgadanych, rozentuzjazmowanych żołnierzyków, w których nie zgasła nadzieja zwycięstwa. Noc przeszła spokojnie. 20/IX Grodno Godz. 7. Obudziło mnie krzątanie się po pokoju ordynansa. Ciche dla krzątającego, a za głośne dla śpiącego. Zameldował mi, że w nocy był płk Staniszewski i powiedział służbowemu, że już batalion przymaszerował do Grodna i zatrzymał się przy moście za Niemnem, a mnie nie kazał budzić. Ubrałem się i wyszedłem do sal sypialnych moich żołnierzyków. Niektórzy spali, niektórzy już łazili po koszarach, szukając nie wiadomo czego. Wyznaczyłem kilku starszych podoficerów do zorganizowania śniadania, znów przy pomocy miejscowej ludności. Brak kuchni dało się bardzo odczuć, ale jest nadzieja, że obiad będziemy mieli już swój, gdyż batalion z taborami przymaszerował do Grodna. Połączyłem się telefonicznie z Komendą Miasta i otrzymałem zarządzenie – Czekać na rozkazy. Łażąc po koszarach, pomimo częściowo już zrabowanych, można było jeszcze wyobrazić sobie, jak one wyglądały wzorowo przed wojną. Koszary wybudowane przez Władze Polskie – pałace. Cieszyłem się naszym dorobkiem, ale szybko wróciłem myślą do tych, którzy tu byli, mieszkali i pracowali – ilu pozostało żywych i gdzie obecnie są? Przy okazji, po 3-tygodniowym siedzeniu w rowie strzeleckim, wykąpałem się i zarządziłem przygotować łaźnie dla kompanii, należało skorzystać, [bo] niewiadomo co będzie. Alarm przerwał kąpiel, zdążył wykąpać się tylko I pluton. Godz. 9. Przybyło do koszar około 20 ciężarowych samochodów z batal.[ionu] panc.[ernego] Grodno z niemieckiego frontu. Wrócili do swych koszar i warsztatów w celu naprawy wozów, pod d-wem mjr. [Stanisława] Szostaka37. Stan: 2 młodych oficerów, por. Zalcer Włod.[zimierz] i por. rez., nazwiska nie pamiętam + 30-tu. Godz. 9.30. Słychać w mieście silną strzelaninę z karabinów maszynowych i artylerii. W parę minut wróciły patrole z miasta z wiadomością, że 8 czołgów bolszewickich werwało się do miasta i wre walka38. Chciałem uzyskać połączenie telef. z Komendą Miasta – centrala nie odpowiadała. Połączenia nie ma. Zwróciłem się natychmiast do mjr. Szostaka z prośbą, by objął d-wo nad całością celem [zorganizowania] obrony, gdyż zna plan koszar. Spostrzegłem, że u majora brak decyzji, dopiero por. Zalcer dopingując go zmusił do wydania rozkazów. Zajęliśmy stanowiska. Byłem przy I plut., przy magaz. broni batal. panc. Co chwila napływają różne wiadomości z miasta. Czekamy. Godz. 12. Padł niedaleko naszego posterunku obserwacyjnego pocisk z armatki, w parę minut szosą w kierunku Skidla pędził czołg bolszewicki. Tu trafił on na nasz ogień ckm z bliskiej odległości. Strzelano pociskami zwyczajnymi, pocisków ppanc. nie było. Po przebyciu rejonu koszar czołg zatrzymał się w polu. Załoga wyskoczyła z ckm i zajęła stanowiska. Załoga w polu wkrótce została wybita przez pluton ppor. Magowskiego – czołg został zdobyty. Po zdobyciu stwierdziliśmy, że nasze pociski gęsto trafiały w czołg, jednak pancerza nie przebijały robiąc wklęśnięcia, w/g zdrapując tylko farbę. Było dla nas zagadką, dlaczego załoga opuściła czołg – był uszkodzony, czy mieli jakiś inny plan? I to pozostało zagadką, gdyż ani jeden z trupów nie pomógł [jej] rozwiązać. Czołg spalony. Godz. 13.30. Pokazały się 2 klucze po 3 bombowce bolszewickie. Leciały b. nisko rozrzucając ulotki w języku białoruskim. Godz. 14. Przybyła kompania? [nieznanego] pułku i zajęła stanowiska w polu, ½ km w odległości od koszar, dla obrony od strony Skidla. Nawiązałem kontakt z ppor. X, który prowadził szpicę. Dowiedziałem się, że przybyło pociągiem dużo wojska. Oddział należy do grupy płk. [Izydora] Blumskiego39. Grodno będzie broniło się. Idą oni zająć i przygotować stanowiska od strony Skidla. Inna zaś kompania – widać było z daleka jak przygotowywała stanowiska koło cmentarza – obrona Niemna. Zrobił się ruch i weselej na duszy. Godz. 15. Wróciły patrole z miasta. Spokój, sytuacja opanowana, dużo naszego wojska. Zameldowałem mjr. Szostakowi, a ponieważ grupa płk. Blumskiego zajęła stanowiska przed naszymi, otrzymałem zezwolenie zejścia ze stanowisk. Po opuszczeniu stanowisk przystąpiliśmy do zorganizowania posiłku. Ludność cywilna, przeważnie żony oficerów z tut[ejszego] bat. panc., przyniosły kilka garnków mleka, chleba, wędliny, jednak to było tak mało na całą kompanię, że wszystkim nie wystarczyło i tego dnia w ogóle nic nie jadłem. Szczęśliwy byłem, że zapas papierosów jeszcze nie wyczerpał się. Starałem się nawiązać łączność ze swoim batalionem – nie dało się. Batalion pozostał po drugiej stronie Niemna za mostem, skąd przybyły czołgi bolszewickie. Co stało się z batalionem, nie wiadomo. Godz. 16.30. Telefon ze Skidla, powiadamia sekretarz gminy, że 19 czołgów bol[szewickich] przed chwilą minęło Skidel udając się w kierunku Grodna. Znów wszyscy na stanowiska i znów mjr Szostak bezradny. Godz. 17. Robi się ciemno – żadnych rozkazów nie mam. Nawiązuję łączność z por. Zalcerem, postanawiamy bić się i wycofywać razem na Druskienniki. Plan działania opracowywać wspólnie. Ludzie głodni i przemęczeni ze względu na cały dzień podniecony, nie słychać narzekań, każdy uświadamia sobie ważność chwili. Godz. 19. Uzyskuję wiadomość z dwóch źródeł, od miejscowej ludności i od członka obrony obywatel[skiej]. Wielkie oddziały bolszewickiej piechoty przeprawiają się przez Niemen na płd. Grodna, 2 km od koszar. Kompania płk. Blumskiego, dowodzona przez kpt. Klouzego cofnęła się. Bolszewicy kryją się do chałup. Zameldowałem mjr. Szostakowi – należy spodziewać się ataku w nocy. Godz. 20. Przybywa do koszar większa grupa piechoty z płk. Blumskim i ze sztabem. Piechotka częściowo nas zluzowała zajmując nasze stanowiska. Zluzowanych rozlokowałem do aut ciężarowych na odpoczynek. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego d-wo obrony miasta nie rozkazało opanować elektrowni miejskiej. Od godz. 20 do 1 latarnie oświetlając ulice stale migały, jakby nadawały sygnał alfabetem Morsa i to w tych dzielnicach, gdzie było rozlokowane wojsko. Na pewno była to praca miejscowego bolszewika. O godz. 21.30 zgłosiło się 4 studentów z Legii Akademickiej Wilno, przysłanych przez D-wo Obrony Grodno z przydziałem do mego oddziału. Umundurowani, uzbrojeni i wyglądający na dobrych żołnierzy. Po godz. 22 zdrzemnąłem [się] w rowie, jak wielu innych moich żołnierzy. Godz. 23.30. Obudzony zostałem przez któregoś żołnierza krzyczącego po linii – „P. por. Łazarewicz do p. płk. Siedleckiego40. Nie zdążyłem powstać, otrząsnąć się z piasku, jak zbliżył się do mnie pułkownik z mjr. Szostakiem i por. Zalcerem. Po zameldowaniu się, pułkownik oświadczył mi, że d-ca Obrony m. Grodna p. gen. Przeździecki41 prosi, abym ja zameldował się osobiście u niego. Na pytanie, gdzie jest generał, odpowiedział mi w b. wymijający sposób, że ma rozkaz mnie zabrać swoim autem. Wydawało mi się [to] b. dziwne. Dlaczego generał po mnie przysyła pułkownika, który nie chce powiedzieć, gdzie znajduje się generał i dlaczego w tak groźnej chwili odciągają mnie od oddziału. Obawiałem się podstępu ze strony bolszewickiej, tym bardziej, że płk. Siedleckiego nigdy w życiu nie spotkałem. Jednak przy stanowczej postawie płk. nie było rady. Wyznaczyłem na zastępcę ppor. Pawlickiego i udałem się z płk. Siedleckim. Przy wyjściu z koszar wstąpiliśmy do sztabu płk. Blumskiego w celu zebrania [uaktualnienia] sytuacji. Płk Blumski spał na sienniku położonym na podłodze w gabinecie d-cy bat. panc, a po obudzeniu mówił mało, gdyż widać było przemęczenie. Płk Siedlecki wezwał adiutanta. Adiutant całej sytuacji nie znał, ale zebrał telefonicznie [dane] od poszczególnych d-ców i podał nam; zanim wyszliśmy płk Blumski już spał. Autem szybko dojechaliśmy do dworca kolejowego. Po drodze byliśmy kilkakrotnie zatrzymywani przez nasze patrole. Generał b. serdecznie przyjął mnie. Zdałem raport z całej działalności w Grodnie. Częściowo generał już wiedział. Nie wiem, od kogo. Zameldowałem o przemęczeniu ludzi, braku amunicji i granatów obronnych. Generał zapewnił mnie, że rano będzie u nas na linii, wszystko otrzymamy, a bez względu na przemęczenie musimy trzymać się i swój granat obronny wręczył mnie. Następnie płk Siedlecki meldował generałowi o sytuacji na naszym odcinku, orientując na mapie. Przysłuchiwałem się stojąc z boku. Spostrzegłem, że płk źle informuje generała co do stanowiska kompanii kpt. Klouzego, nie sprostowałem, gdyż nie byłem pewny, może coś zaszło podczas mojej drzemki. Postanowiłem sprawdzić po powrocie do oddziału. Godz. 2. Odjechałem autem w asyście podchorążego sierż. do oddziału. W bramie wejściowej do koszar zupełnie przypadkowo spotkałem kpt. Klouzego, który miał bronić przeprawę przez Niemen, a pułkownik generałowi nie zameldował o wycofaniu się jego kompanii, i o przeprawie bolszewików przez Niemen. Prosiłem kpt., aby sprostował ten błąd telefonicznie. Jednak kpt. nie zgodził się mówiąc, że nie może wtrącać się w sprawy swego d-cy. Podjąłem się sam zameldować, prosiłem aby był tylko obecny. Udaliśmy się razem do sztabu i po telefonicznym połączeniu się zameldowałem generałowi o sytuacji z naszego odcinka, groźnie przedstawiającym [przedstawiającej] się. Generał rozkazał obudzić płk. Blumskiego. Płk Blumski zaczął gęsto tłumaczyć się przed generałem, co upewniło mnie, że zrobiłem to, co należało – odszedłem do oddziału. Po przybyciu skontrolowałem ubezpieczenia. Posterunek przy tylnej bramie zameldował o zranieniu jakiegoś osobnika, który chciał zbliżyć się do niej nie usłuchując wezwania. Był to przypuszczalnie bolszewik, w ogóle nie odpowiadał na pytania. Nie wiadomo, nie umiał, czy nie chciał. W rejonie kompanii panował spokój. Część ludzi siedząc, część leżąc, jak komu wygodnie – spali. Siadłem na wilgotnym trawniku przed koszarami i wsłuchując się w szum motorów, w/g czołgów bolszewickich z drugiej strony Niemna, zapaliłem papierosa kryjąc w rękawie płaszcza i myślałem o następnym dniu, co przyniesie. Zdaję się, że [się] zdrzemnąłem.
|