AUGUSTOWSKO-SUWALSKIE

TOWARZYSTWO NAUKOWE

Proszę chwilę zaczekać, ładuję stronę...

MATERIAŁY Z SESJI NAUKOWEJ * 

  

  

Tadeusz Radziwonowicz

  

Struktury Kościoła rzymskokatolickiego a administracja terenowa w latach 1956–1975 w północnych powiatach województwa białostockiego

cz.2 z 2

  

  

  

Administracja interesowała się udziałem księży w wyborach i ich postawą w okresach przedwyborczych. Władze wojewódzkie gromadziły wtedy meldunki, przesyłane z po- wiatów co kilka dni. W jednym z nich Prezydium PRN w Gołdapi w marcu 1972 roku informowało Wydział do Spraw Wyznań Prezydium WRN w Białymstoku, że „(...) w czasie kampanii wyborczej nie stwierdzono publicznych wystąpień i wypowiedzi prywatnych księży na temat wyborów, sytuacji politycznej i gospodarczej kraju”. W wyborach uczestniczyło 9 spośród 10 księży, a trzech z nich korzystało z „zasłon”, co było wtedy rzadkością i jednocześnie wskazówką, iż tacy wyborcy mogli dokonać niezbyt dobrze widzianych skreśleń na kartach do głosowania32.

W latach pięćdziesiątych władze obserwowały postawę zakonnic zajmujących się dziećmi przebywającymi w domach opieki. W ocenie działalności zakonnic z Ełku za rok 1956 Referat do Spraw Wyznań Prezydium PRN, jakby z poczuciem winy, zauważył: „4. Dotychczas nie dało się stwierdzić ich wrogiej działalności na odcinku ekonomicznym, politycznym i ideologicznym, to nie znaczy, że takie nie były w ogóle, oczywiście mogły one być, lecz niestety Ref. Wyznań takich wypowiedzi nie zanotował. 5. Nie było wypadku, by zakonnice kiedykolwiek starały się łamać zarządzenie władz terenowych lub centralnych (...)”33.

Niewątpliwie, jednym z ważniejszych sposobów uzyskiwania informacji, które później służyły sporządzaniu charakterystyk i ocen duchowieństwa parafialnego przez organy administracji, były inspirowane i przeprowadzane przez urzędników rozmowy z kapłanami. Tak zwane tezy do rozmów z klerem opracowywał Urząd do Spraw Wyznań w Warszawie, a następnie kierował je do powiatów za pośrednictwem organów szczebla wojewódzkiego. Biskupi nie wyrażali zgody na organizowane przez władze spotkania, rozmowy i narady z księżmi. Rozumieli, że celem tych działań jest nie tylko ograniczanie zasięgu ich inicjatyw i nauczania, ale też zachwianie wzajemnego zaufania oraz lojalności i posłuszeństwa, które łączyły biskupów z podległymi im kapłanami. Nieobecność księży na takich spotkaniach budziła z kolei wyraźne niezadowolenie urzędników i mogła mieć różnorakie reperkusje, łącznie z wyjaśnianiem spraw przez SB. Niekiedy, po spotkaniach przedstawicieli władz z kapłanami ci drudzy prosili o to, by nie sporządzać sprawozdań z ich przebiegu na piśmie. Wniosków tych nie uwzględniano, a dokumenty z informacjami uzyskanymi podczas rozmów z księżmi trafiały do władz wojewódzkich34.

W czasach rządów Gomułki, co bardziej „obowiązkowi” urzędnicy traktowali rozmowy jako szczególnie ważny czynnik wywierania presji na duchowieństwo. Na przykład w imieniu Prezydium PRN w Ełku jego przewodniczący Józef Sapierzyński, w 1966 roku skierował do władz wojewódzkich opinię, że „(...) rozmowy o charakterze akcyjnym z wzywanymi lub zaproszonymi księżmi są w dalszym ciągu oczywistą koniecznością, jednakże najskuteczniejszą formą pracy z klerem, która w szerokim zakresie zdaniem Prezydium winna być wykorzystywana, wydają się być rozmowy indywidualne z wez- wanymi lub zaproszonymi księżmi, którzy wzywani są z powodu naruszenia przepisów administracyjnych lub innych. W rozmowach tych dominuje wówczas pewien akcent zagrożenia i poczucia winy”35. O znaczeniu tego typu kontaktów przewodniczący Prezydium PRN w Sejnach Eugeniusz Lubowicki w 1966 roku napisał: „Uważam, że rozmowy z klerem przyczyniają się do zjednania i uzależnienia w jakimś stopniu ich do organów władzy. Ta forma przyczynia się do realizacji polityki państwa jak również krzyżuje zalecenia władz kościelnych”36. Po 1970 roku już większą wagę przywiązywano do spotkań i rozmów ze wszystkimi proboszczami parafii z danego powiatu w jednym terminie, głównie na temat problemów społeczno-gospodarczych. Czasem uczestniczyli w nich nie tylko przedstawiciele władz powiatowych (przewodniczący prezydiów PRN, naczelnicy powiatów i kierownicy wydziałów spraw wewnętrznych), ale też kierownicy wydziału do spraw wyznań z Białegostoku.

W trakcie rozmów przedstawiciele władz często nakłaniali księży, by nie czytali wiernym listów episkopatu. W 1964 roku w powiecie oleckim rozmowy w sprawie nieogłaszania listu biskupów, dotyczącego młodzieży i dzieci będących na obozach w czasie wakacji, przeprowadzali przewodniczący Prezydium PRN Edmund Mackiewicz i sekretarz Jusiński. W rezultacie list w całości odczytano w jednej parafii i w jednym kościele filialnym, w trzech parafiach pominięto niektóre „drażliwe” fragmenty, a w dwóch nie czytano go, bo ponoć nie został nadesłany. Półtora roku później w tymże powiecie, po ogłoszeniu w listopadzie 1965 roku „Orędzia biskupów polskich do biskupów niemieckich”, przewodniczący Mackiewicz rozmawiał z księżmi także na temat tego dokumentu. W dodatku do kapłanów zgłaszali się wyznaczeni oficerowie Ludowego Wojska Polskiego, którzy pytali ich o stanowisko wobec takiego posunięcia episkopatu oraz wobec obchodów 1000-lecia Państwa Polskiego i 1000-lecia Chrztu Polski. Interesowali się też sprawami osobistymi kapłanów. Dokładne notatki z tych rozmów trafiały do prezydium PRN i SB37.

W powiecie gołdapskim o orędziu biskupów polskich do biskupów niemieckich rozmawiał z księżmi przewodniczący Prezydium PRN, Włodzimierz Iwaniuk. Jak wynika ze sporzą- dzonych notatek służbowych, komunikat episkopatu w sprawie orędzia został odczytany w dwóch spośród czterech parafii. Księża wyrażali różny stosunek wobec tak doniosłego kroku biskupów polskich, od braku zainteresowania, poprzez zdziwienie, aż do oburzenia. W powiecie ełckim duchowni wykazali znacznie więcej zrozumienia dla inicjatywy biskupów polskich. Niektórzy nie chcieli dyskutować, a inni otwarcie mówili (ks. Wiktor Szota i ks. Jan Ostrowski), iż dostrzegają w orędziu „akt czysto religijny”, bez „akcentów ani też błędów politycznych”, w którym najistotniejsza jest idea wzajemnego przebaczenia38.

Władze wywierały nacisk na proboszczów, by nie odczytywali listów episkopatu, dotyczących budowy świątyń i nauczania religii. Większość księży próbowała dawać wymijające odpowiedzi, inni konsekwentnie stwierdzali, że zapoznają wiernych z doku- mentami, ale zdarzali się tacy, którzy obiecali, iż ich nie odczytają. Według informacji z sierpnia 1966 roku, w powiecie augustowskim 15 przeprowadzonych rozmów przyniosło taki efekt, że księża przy odczytywaniu listów biskupich pominęli tak zwane wrogie akcenty w nich zawarte, a w 10 przypadkach wstrzymali się od komentarzy39.

Gdy w 1970 roku biskupi przygotowywali list poświęcony rocznicy wydarzeń 1920 roku, a dyrektor Urzędu do Spraw Wyznań, w piśmie przesłanym władzom terenowym wystąpił z krytyką takich zamiarów, w powiatach zostały przeprowadzone rozmowy z księżmi. Jak informował przewodniczący Prezydium PRN w Gołdapi Anatol Ginszt, 21 lipca 1970 roku „W trakcie rozmowy administrator z Gołdapi i wikariusz z Żytkiejm oświadczyli, że jeśli ten list będzie, to będą go czytali częściowo, natomiast administrator z Dubeninek ks. Mańkowski Józef nie zgodził się, aby go zapoznać z oświadczeniem Dyrektora Urzędu do Spraw Wyznań twierdząc, że jest ono nie do niego adresowane i oświadczył, iż polecenie jego władz kościelnych jego obowiązuje, w związku z czym list będzie czytał”40. Po rezygnacji episkopatu z wystosowania listu urzędnicy informowali, że „(...) księża przyjęli tą wiadomość z wyraźną ulgą i zadowoleniem”. W grudniu 1970 roku zaniepokojenie władz wzbudziło odczytanie listu pt. Głos Biskupów Polskich w Obronie Zagrożenia Bytu Narodu. Podobnie stało się w 1973 roku, kiedy 3 czerwca dotarł do parafii i został odczytany list Episkopatu Polski w sprawie zapowiedzianych reform w szkolnictwie podstawowym i średnim, uznawanych przezeń jako sposób mający wyeliminować wpływ kościoła na wychowanie dzieci i młodzieży41. Gdy wszyscy księża powiatu augustowskiego otrzymali, zapewne w powyższej sprawie, zaproszenie do urzędu powiatowego, ksiądz dziekan Chełchowski nie dopuścił ich do udziału w zaplanowanym spotkaniu. Dlatego pełniący obowiązki naczelnika powiatu Jan Szumiło sugerował, aby zmienić dziekana, jednocześnie proboszcza parafii w Augustowie. Sytuacja powtórzyła się w listopadzie 1973 roku. Wtedy księża powiatu augustowskiego, zgodnie z poleceniem księdza dziekana, nie przybyli na spotkanie z władzami, zorganizowane „w celu omówienia spraw gospodarczych”. Wyjaśnianiem sprawy zajęła się SB, a Jan Szumiło ponownie wnioskował, by „(...) rozważyć możliwość ewentualnej zmiany na stanowisku proboszcza parafii w Augustowie”, równocześnie pełniącego funkcję dziekana42.

Również indywidualne działania lub problemy konkretnych księży były powodem przeprowadzania z nimi rozmów. Według danych statystycznych, tylko w okresie od 1971 do 12 maja 1973 roku, czyli przez niespełna 2,5 roku, przewodniczący Prezydium PRN w Olecku Aleksander Chilecki przeprowadził 39, a kierownicy wydziałów prezydium (finansowego, spraw wewnętrznych, gospodarki komunalnej i mieszkaniowej, powiatowego biura geodezji i urządzeń rolnych) − 20 rozmów z księżmi. Do tematów rozmów ostrzegawczych należały: realizacja różnych zobowiązań finansowych księży wobec państwa, brak lub nieprowadzenie ksiąg inwentarzowych, uregulowanie spraw własnościowych. Rozmowy interwencyjne dotyczyły odprawiania mszy bez zezwolenia na terenie otwartym dla kolonistów w czasie wakacji, udzielania ślubów religijnych przed zawarciem związku małżeńskiego w urzędach stanu cywilnego, nauczania religii i pod- pisywania na to umów. Urzędników interesowały pielgrzymki kapłanów, uroczystości kościelne, wyjazdy na przykład do Częstochowy, zmiany godzin procesji na cmentarz grzebalny w dniu Wszystkich Świętych, przekroczenia określonej trasy procesji w uroczystość Bożego Ciała (zwłaszcza przejście procesji drogą publiczną), święcenie pól, przenoszenie obrazu Matki Boskiej z plebanii do kościoła z procesją i jego celebrowanie w mieszkaniach prywatnych, co miało naruszać przepisy o organizowaniu zgromadzeń. Podejmowane były też kwestie natury pozareligijnej i kościelnej, takie jak: stan gospodarczy powiatu, gminy, miejscowości, przestrzeganie przepisów sanitarnych i po- rządkowych przez mieszkańców, podział administracyjny powiatu, konkurs pod hasłem Wieś białostocka kulturalna i gospodarna, obchody XXX-lecia PRL, szerzenie się zjawisk negatywnych, a więc pijaństwa, wybryków chuligańskich, kradzieży − głównie mienia państwowego. W toku takich kontaktów zajmowano się też relacjami pomiędzy kapłanami, a nawet ich życiem prywatnym, sprawami i kłopotami osobistymi43.

W informacjach dotyczących poszczególnych parafii, ale też w informacjach zbiorczych z powiatów, skrupulatnie odnotowywano fakty zameldowywania lub wymeldowywania księży i zakonnic, spowodowane wyjazdami, przeniesieniami do innych parafii lub miejscowości bądź zgonami. Władze ingerowały w obsadę stanowisk proboszczów i administratorów poszczególnych parafii. W przypadkach ich mianowania przez właściwych biskupów, Wydział do Spraw Wyznań Prezydium WRN, później Urzędu Wojewódzkiego w Białymstoku, wydawał na podstawie dekretu Rady Państwa z dnia 31 grudnia 1956 roku o organizowaniu i obsadzaniu stanowisk kościelnych, decyzję zgłaszając − lub nie − zastrzeżenia. Administracja i SB interesowały się sprawami spadkowymi nieruchomości i domów, które miały stać się własnością kościelną, a także wpłatami księży na mieszkania w spółdzielniach mieszkaniowych. Do urzędów i instancji partyjnych w powiecie, a nawet w województwie mogły trafić takie informacje, jak przyjęcie za wiedzą I sekretarza Komitetu Powiatowego w Augustowie wikariusza parafii w Bargłowie Kościelnym na kurs motocyklistów44. Tego rodzaju informacje miały już jednak charakter donosów na powiatowych decydentów, przekazywanych wyżej przez ich podwładnych.

Władze interesowały się też życiem religijnym i pracą duszpasterską w poszczególnych parafiach. Szczególną wagę przywiązywały do kontroli organizacji i przebiegu różnych uroczystości, które starano się zamknąć w obrębie kościoła lub przyległego cmentarza. Właściwie tylko na Wszystkich Świętych bez większych oporów zezwalano na procesje, które przeważnie – by dotrzeć do cmentarzy grzebalnych – musiały wyjść poza teren kościelny. Kierownictwo powiatu augustowskiego, w połowie lat sześćdziesiątych, za swe osiągnięcie uznało fakt, że uroczystości kościelne odbywały się niemal wyłącznie w obrębie świątyń lub przyległych doń cmentarzy, a poza kościołami tylko te, na które udzieliło zgodę prezydium PRN (dotyczyło to procesji na cmentarze grzebalne)45.

Pod ścisłym nadzorem pozostawały zwłaszcza procesje w Święto Bożego Ciała, a infor- macje o ich przebiegu, przesyłane z powiatów władzom wojewódzkim, były uzgadniane z komitetami powiatowymi PZPR i SB. W informacji z przebiegu obchodów Bożego Ciała w 1962 roku w powiecie augustowskim stwierdzono, że w Augustowie w procesji uczestniczyło 3500 osób. Nie było w niej grup zorganizowanych, ale wzięły udział niektóre znane w mieście osoby, na przykład nieliczni pracownicy prezydiów PRN i MRN, pracownice szpitala, komornik sądu powiatowego, główna księgowa z Państwowego Ośrodka Maszynowego, która niosła sztandar. Powszechnemu udziałowi młodzieży w procesji miały przeciwdziałać, zorganizowane tego dnia eliminacje szkolnych chórów dziecięcych, które zgromadziły około 400 uczestników. Mimo to, sporo dzieci szło w procesji ze swymi rodzicami. Funkcjonariusze SB i informatorzy musieli pilnie obserwować uroczystość i pod- słuchiwać rozmowy uczestników, gdyż zapisali taką wypowiedź „(...) widzisz jak się zmieniło – Gomułka nawet pozwolił na Boże Ciało udekorować miasto” (w rzeczywistości obchodzone były wtedy Dni Augustowa)46.

W parafiach, gdzie uroczyste procesje Bożego Ciała odbywały się w obrębie cmentarzy przykościelnych, księża występowali z wnioskami do władz o zgodę na ich urządzanie na przyległych placach lub ulicach. Przez lata czynili tak proboszczowie z Krasnegoboru i Sztabina, ale konsekwentnie im odmawiano. Jeśli chodzi o Krasnybór, uzasadniano to chociażby względami formalnymi47, zaś w przypadku Sztabina pisano: „Wydział Spraw Wewnętrznych tut. Prezydium [PRN w Augustowie] po rozpatrzeniu podania postanowił załatwić odmownie i nie zezwolił na odbycie procesji, ponieważ urządzanie procesji w święto „Bożego Ciała” w latach ubiegłych poza obiektem sakralnym nie należy do tradycji tej parafii”48.

W powiecie sejneńskim w dwóch parafiach, w Sejnach i Berżnikach, procesje Bożego Ciała, po uzyskaniu zezwoleń od władz, odbywały się na ulicach, a w pozostałych czterech – na cmentarzach przykościelnych. W Sejnach trasa procesji była wytyczana przeważnie wokół kaplicy św. Agaty. Szacunki dotyczące liczby wiernych uczestniczących w procesjach w tym mieście były raczej mało precyzyjne. Na przykład w informacji z 1965 roku podano 2 tysiące (w tym dużo małych dzieci), a z 1967 roku – 4 tysiące uczestników. W 1965 roku odnotowano też, że większość młodzieży w czasie uroczystości spacerowała w parku lub spędzała czas w „podmiejskim borku”. W 1967 roku zauważono, że dekorację jednego z ołtarzyków w Sejnach – obok emblematów religijnych – stanowiły też chorągiewki o barwach narodowych i godło49.

W 1972 roku w powiecie gołdapskim cztery parafie (Gołdap, Banie Mazurskie, Dubeninki, Żytkiejmy) uzyskały zezwolenia na procesje o charakterze publicznym, które odbyły się zgodnie z określonymi w tychże zezwoleniach tradycyjnymi trasami poza terenami kościelnymi i w ustalonym czasie. Procesje w obrębie kościołów zorganizowano w Gra- bowie, Rogalach i Żabinie. W Gołdapi uczestniczyło 2,5 tysiąca osób, zaś we wsiach około 3 tysięcy. Podkreślano obecność 200−300 uczniów, zaliczanych już do młodzieży szkolnej. Opisywano też fakty szczególne, chociażby to, że w Gołdapi nie zezwolono na ustawienie ołtarzyka w pobliżu budynku prezydium PRN. Charakteryzowano też uczestników procesji. W 1969 roku „W m. Gołdapi przeważała ludność wiejska. W porównaniu do okresu roku ubiegłego udział wiernych w uroczystościach zwiększył się, natomiast młodzieży był znacznie mniejszy. Młodzież jak również inne organizacje społeczne w sposób zorganizowany nie brały udziału w uroczystościach. Stwierdzono, że w procesji brali udział indywidualnie niektórzy członkowie Z[jednoczonego] S[tronnictwa] L[udowego], prezesi okręgowych spółdzielni mleczarskich, G[minnych] S[półdzielni] i kierownicy niektórych mniejszych instytucji”50.

Władze pilnie obserwowały ruch pielgrzymkowy. W 1964 roku odnotowywały wzmożoną akcję soborową, a przede wszystkim organizowanie pielgrzymek do Częstochowy, przywożenie z nich różańców i ślubowanie wierności wierze katolickiej51. Mimo zakazu organizowania bez zezwolenia pielgrzymek, niektórzy księża czynili to pod pozorem wycieczek krajoznawczych. W końcu 1964 roku proboszcz parafii Wiśniowo Ełckie, ksiądz Mieczysław Czujak zorganizował, firmowaną przez jedno z kółek rolniczych, wycieczkę do Oświęcimia, Krakowa i Wieliczki (wynajętym z placówki biura podróży „Orbis” autokarem). Uczestnicy odwiedzili też Jasną Górę i odebrali przeznaczony dla parafii tak zwany „żywy różaniec”. Nie obyło się wówczas bez śledztwa, ale zabrakło dowodów do ukarania winnych. By nie dopuścić do podobnych wyjazdów, przeprowadzono rozmowy z kie- rownictwem „Orbisu” i zarządem kółek rolniczych w Ełku52.

W sierpniu 1968 roku, wierni z powiatu gołdapskiego indywidualnie uczestniczyli w pielgrzymce do Świętej Lipki na uroczystość koronacji obrazu Matki Bożej. Część pracowników Państwowych Gospodarstw Rolnych w Mioduniszkach Wielkich i Dąbrówce Polskiej pojechała tam środkami lokomocji, należącymi do tych zakładów. Jak informował władze wojewódzkie kierownik Wydziału Spraw Wewnętrznych Prezydium PRN w Gołdapi H. Waraksa, po uzgodnieniu z szefem SB w powiecie i przewodniczącym prezydium, „W czasie przeprowadzonej rozmowy organów SB z kierownictwem tych gospodarstw ustalono, że pracownicy tych PGR w danym okresie wyrazili chęć wyjazdu do tzw. »Bunkrów Hitlera« w pow. Kętrzyn, a jak się później okazało wzięli jednocześnie udział w uroczystościach organizowanych przez kler w Świętej Lipce. Były to osoby starsze, bezpartyjne, dlatego też nie wyciągano w stosunku do nich i kierownictwa PGR żadnych wniosków”53.

Aparat partyjno-państwowy dążył do zminimalizowania ruchu pielgrzymkowego do Częstochowy, szczególnie w okresie obchodów 1000-lecia Chrztu Polski. W powiecie augustowskim „(...) pozytywne okazały się rozmowy w sprawie wyjazdu wycieczek na uroczystości do Częstochowy, przeprowadzane ze wszystkimi proboszczami w połączeniu z zastosowaniem kary grzywny w 1 wypadku za próbę organizacji wycieczki (we wcześniejszym terminie). Nie mieliśmy, bowiem ani jednej zorganizowanej wycieczki ze swego terenu. Zaledwie 2–3 księży było w Częstochowie [na centralnych uroczystościach Millenium 3 maja 1966 roku na Jasnej Górze – przyp. T.R.], a nawet mieliśmy wystąpienie proboszcza na kazaniu, który zapowiedział «żeby wyjazdy były tylko indywidualne i to niech jadą tylko najsilniejsi fizycznie»”54.

Reakcje władz na działania i wydarzenia z życia religijnego wspólnot parafialnych bywały różne. Wiele z nich wywoływało mniej lub bardziej ostry sprzeciw. O innych tylko informowano organy nadrzędne. I tak, zdecydowanie zwalczano przypadki odprawiania w okresie wakacji mszy świętych dla dzieci z kolonii, w warunkach polowych. Przykładem mogą być nabożeństwa dla kolonistów Zjednoczonych Zespołów Gospodarczych w Warszawie, organizowane bez zezwolenia we wszystkie niedziele lipca 1974 roku we wsi Serwy. Po rozmowach ostrzegawczych, przeprowadzonych przez przedstawiciela administracji (prawdopodobnie przez kierownika Wydziału Spraw Wewnętrznych Urzędu Powiatowego w Augustowie Władysława Dybę), z wikariuszem parafii w Studzienicznej, ks. Lucjanem Grajewskim i kierowniczką kolonii, praktyki te zostały zaniechane55.

Administracja interesowała się też przebiegiem wizyt duszpasterskich (kolędy) i była szczególnie wyczulona na najmniejsze próby wywierania przez kapłanów i niektórych wiernych presji na osoby z kręgu lokalnych działaczy i decydentów, by ci również zapraszali księży do swych mieszkań. Wydział do Spraw Wyznań w Białymstoku otrzymywał dość dokładne opisy przebiegu rekolekcji wielkopostnych. Na przykład, w 1975 roku w Augustowie „Do obsługi wielkopostnych rekolekcji w obu parafiach na terenie miasta (legalna i nielegalna) kler zaangażował księży zakonnych z Krakowa. Rekolekcje te miały charakter nauk stanowych, które w kolejne popołudnia były prowadzone oddzielnie dla mężczyzn, kobiet, młodzieńców i panien. Według oceny wiernych spośród inteligencji – dobór kaznodziejów był bardzo trafny. Byli oni dobrze przygotowani zawodowo i tema- tycznie. (...) Podkreślali m.in. obowiązek poszanowania własności społecznej, wynikający z przestrzegania siódmego przykazania boskiego. Zaproszenie zawodowych kaznodziejów na nauki rekolekcyjne spowodowało wzrost frekwencji wiernych tym bardziej, że odbywały się one w godzinach wieczornych”56. W tym przypadku kaznodzieje wykazywali się wstrzemięźliwością i nie podnosili, drażliwych w opinii władzy, kwestii. Ale, gdy w kazaniach pojawiały się tak zwane „wrogie akcenty”, administracja musiała interweniować. Tak było w 1974 roku w parafii Ciche w powiecie oleckim, gdy w kazaniu misyjnym ksiądz Alojzy Bajer, zakonnik z Bytomia, zaatakował władze za celowe organizowanie imprez i zajęć (głównie dla młodzieży) oraz niedzielnych czynów społecznych, by utrudnić wiernym uczestniczenie w praktykach religijnych. Wspomniał też o represjach wobec osób stawiających krzyże przydrożne. Treść tego wystąpienia trafiła do oleckiej SB. Jej komendant, mjr Leszczyński, w piśmie skierowanym do naczelnika powiatu w Olecku (jego odpis trafił do Komitetu Powiatowego PZPR), zaproponował przeprowadzenie z proboszczem Leonem Szadkowskim rozmowy ostrzegawczej, „iż podob- ne wystąpienia ze strony osób zaproszonych do wygłaszania kazań w parafii pociągnie za sobą skutki administracyjne wobec jego osoby, gdyż jako administrator parafii ponosi bezpośrednią odpowiedzialność”57. Taka rozmowa odbyła się 14 czerwca 1974 roku (przeprowadzona być może przez samego naczelnika), a wnioski z niej sprowadzały się do propozycji odwołania ks. Szadkowskiego z parafii Ciche oraz ukarania go za samowolne, kolejne wyjście procesji w uroczystość Bożego Ciała poza wyznaczone granice58.

Władze dużo wiedziały o aktywności wiernych w życiu poszczególnych parafii. Świadczy o tym informacja z 1973 roku o radach parafialnych w powiecie augustowskim. Działały one wtedy w 11 parafiach (w tym samym czasie w powiecie oleckim rady w zasadzie nie funkcjonowały, a nawet nie istniały formalnie, z wyjątkiem rady przy wikariacie w Cimochach) i liczyły od dwóch do pięciu osób. W ich skład wchodzili tylko mężczyźni w wieku ponad 40 lat, na terenach wiejskich wyłącznie rolnicy, w Augustowie obok rolników rzemieślnicy indywidualni, zaś w ośrodku duszpasterskim na Osiedlu im. Gen. Józefa Bema pracownicy fizyczni zakładów pracy. Członkowie rad parafialnych, upatrzeni i wyznaczeni przez proboszczów spośród aktywniejszych wiernych, spełniali funkcje pomocnicze w niektórych obrzędach religijnych, udzielali księżom pomocy w rozpoznaniu środowiska, organizowali wiernych i brali udział w realizacji prac przygotowawczych i porządkowych w kościołach. Przekonywali parafian o potrzebie przeprowadzania remontów obiektów sakralnych, pomagali organizować te prace oraz roboty w polu. Znaczenie rad było większe w przypadkach zmiany proboszczów, a działały one aktywniej tam, gdzie duchowni organizowali nowe formy obrzędów religijnych oraz starali się o większą estetykę, porządek i czystość obiektów. Władze obliczyły, że 8 procent członków rad należało do Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. Jednocześnie oceniały, iż ciała te miały minimalny wpływ na postawy proboszczów, ale też przyznawały, że nie dysponują możliwościami oddziaływania na nie59.

Do poważnych napięć i konfliktów w stosunkach między ówczesnym państwem, a Kościołem rzymskokatolickim dochodziło w kwestiach związanych z katechizacją dzieci i młodzieży. Władze skrzętnie gromadziły informacje o wszelkich działaniach struktur kościelnych w tym obszarze, między innymi o organizowaniu punktów katechetycznych i wywiadówkach, które stały się nową formą oddziaływania duchowieństwa na rodziców i dzieci. Jak wiadomo, proces usuwania religii ze szkół został zakończony na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Przed rozpoczęciem roku szkolnego 1958/59 duchowieństwo otrzymało informację, że lekcje religii w szkołach mają odbywać się przed lub po przewidzianych programem godzinach lekcyjnych i tylko w jednej klasie (w której mógł być zawieszony krzyż) dla wszystkich uczniów. Z pozostałych klas krzyże miały być zdjęte. W sierpniu 1958 roku do administracji oświatowej i szkół trafił okólnik Ministerstwa Oświaty Nr 26 z dnia 4 sierpnia, w sprawie zdjęcia krzyży i wprowadzenia religii jako przedmiotu nadobowiązkowego. Początkowo realizacja tych zamierzeń napotykała na opory nie tylko wśród księży, ale też wielu rodziców i części nauczycieli. Na przykład w powiecie augustowskim zdjęto z sal szkolnych tylko około 30 procent krzyży60.

Mimo sprzeciwów, władze pozostały w swych zamiarach konsekwentne, a przeło- mowym okazał się rok 1960 61. W grudniu 1960 roku w powiecie augustowskim religii nauczano już tylko w 12 z 78 szkół. Funkcjonowało wtedy zaledwie 10 punktów katechetycznych – siedem w kościołach i trzy w domach prywatnych. Aparat partyjno-państwowy zauważył, że po wyeliminowaniu religii ze szkół Inspektorat Oświaty w Augustowie odwiedziły, z inspiracji księży, cztery delegacje z parafii Krasnybór i Mikaszówka. Wpłynęło tam też kilka podań. Na zebraniach rodzice nie poruszali jednak kwestii nauczania tego przedmiotu w szkołach. Więcej protestów wzbudziło usuwanie z nich symboli religijnych. Sytuację uznano jednak za unormowaną, gdyż stwierdzano: „Jeśli chodzi o pracę uświadamiającą rodziców pod kątem laicyzacji szkół to nie jest ona nigdzie bezpośrednio prowadzona. Sprawy te zostały powierzone kierownikom szkół oraz nauczycielom”62.

Podobna sytuacja miała miejsce w powiecie ełckim. Jesienią 1960 roku religii nauczano w 12 spośród 78 szkół oraz tylko w ośmiu punktach katechetycznych. W Inspektoracie Oświaty w Ełku zjawiły się trzy delegacje, które domagały się przywrócenia lekcji religii w szkołach. Wpłynęło także kilka podań w tej sprawie. Jednak „Po powstaniu punktów katechetycznych w tych miejscowościach, gdzie ludność domagała się nauczania religii w szkołach problem wprowadzenia religii ponownie do szkół przestał być aktualny i wg oświadczenia Inspektoratu Oświaty na terenie powiatu ełckiego w chwili obecnej on nie istnieje. Jako dowód przytoczył on fakt, że na wszystkich zebraniach, jakie przeprowadzali nauczyciele z rodzicami po zakończeniu pierwszego okresu, żadna osoba nie poruszyła tej sprawy w czasie dyskusji”63.

W następnych latach religia w ogóle znikła ze szkół, dlatego konieczne było zorganizowanie punktów katechetycznych. W powiecie ełckim, w 1962 roku, z inicjatywy duchowieństwa zorganizowano i zgłoszono 40 punktów katechetycznych (z których czynnych było 32), osiem w kościołach i 24 w domach prywatnych. Najwięcej punktów należało do katolików, po jednym mieli prawosławni i chrześcijanie baptyści, a trzy –wyznawcy Kościoła ewangelicko-metodystycznego. Nauką religii objęto (chyba według zaniżonego szacunku władz) 50 procent dzieci i młodzieży szkolnej. W powiecie oleckim od 1 września 1963 roku pracę rozpoczęło 27 punktów katechetycznych, z tego cztery w kościołach, trzy w domach parafialnych i 20 w domach prywatnych. Uczyło się w nich ponad cztery tysiące dzieci, a lekcje prowadzili księża i jedna katechetka świecka. W 1964 roku w powiecie augustowskim istniało sześć punktów katechetycznych w kościołach, dwa w domach parafialnych i w kaplicy oraz 36 w pomieszczeniach pry- watnych, zaś sześć pozostawało zawieszonych64.

Na początku lat sześćdziesiątych stanowczy sprzeciw duchowieństwa budziło dążenie władz do objęcia nadzorem i podporządkowania sobie katechizacji dzieci i młodzieży poprzez wymaganie pozwoleń na prowadzenie lekcji religii, wydawanych przez inspektorów oświaty, składanie sprawozdań z katechizacji, kontrolowanie punktów katechetycznych. O ile uwagi pracowników oświatowych w sprawie często nie najlepszych warunków, w jakich odbywały się lekcje religii (w większości w prywatnych domach), księża przyjmowali z pewnym zrozumieniem, o tyle próby przeprowadzania hospitacji spotykały się ze stanowczym ich sprzeciwem65. W wyniku przeprowadzanych przez pracowników administracji oświatowej kontroli niektóre punkty katechetyczne zamykano, gdyż nie odpowiadały wymogom stawianym w odpowiedniej instrukcji ministerstwa oświaty. Trzeba przyznać, że często wymaganiom tym trudno było sprostać i dlatego księża musieli zmieniać siedziby punktów katechetycznych, a w najlepszym razie starać się wspólnie z właścicielami domów usuwać niedociągnięcia. Zamykanie punktów katechetycznych, decyzjami administracji oświatowej szczebla powiatowego pod groźbą grzywny, spotykało się z protestami księży i rodziców. Sposobem na ich ominięcie było – na początku lat sześćdziesiątych – przeprowadzanie lekcji religii każdorazowo w innym mieszkaniu. Zdarzały się przypadki, że wprowadzane przez szkoły zajęcia dodatkowe, takie jak wycieczki, czy zajęcia harcerskie, nie pozwalały dzieciom i młodzieży uczęszczać na religię. By takie praktyki ukrócić, na prośby księży, w szkołach interweniowali rodzice i komitety rodzicielskie66.

Władze interesowały się frekwencją na lekcjach religii. Zauważano na przykład, że choć była ona wysoka, to nieco niższa na terenach powiatów EGO wśród dzieci, których rodzice pracowali w państwowych gospodarstwach rolnych. W 1970 roku Komitet Powiatowy PZPR w Olecku w „ocenie sytuacji na odcinku działalności kleru” wyrażał zaniepokojenie sytuacją w Liceum Ogólnokształcącym w Olecku, w którym zdecydowana większość młodzieży brała udział w praktykach religijnych, a także uczęszczała na lekcje religii. Powodem tego miał być „(...) między innymi duży stopień sfanatyzowania religijnego części grona nauczycielskiego”, z którego kilka osób miało stanowić „(...) wręcz aktyw kościelny”. Nieco inaczej było w szkołach zawodowych w Olecku, w których procent młodzieży uczęszczającej na lekcje religii i nabożeństwa był niższy, a kadra nauczycielska „(...) lepsza i mniej sfanatyzowana religijnie”. Zdaniem komitetu, w powiecie, w praktykach religijnych i nauce religii uczestniczyły nagminnie dzieci działaczy ZSL i Stronnictwa Demokratycznego, ale sporo też dzieci członków partii (w tym aktywistów) i bezpartyjnego kierowniczego aktywu gospodarczego. Przyczyn takiej sytuacji dopatrywano się nie tylko w woli rodziców, ale też w stosowaniu przez duchowieństwo, jak to określono, „szykan” wobec nich, a nawet ich dzieci, gdy te nie uczęszczały na lekcje religii67.

Przez lata źródłem tarć i nieporozumień między władzami a duchowieństwem, a także kłopotów wielu księży, były kwestie finansowe i majątkowe. Duże niezadowolenie wśród kleru wywołała konieczność założenia i prowadzenia ksiąg inwentarzowych, z ewidencją mienia parafii, a nawet przedmiotów liturgicznych i wyposażenia kościelnego. Za ich brak, zaniechanie wypełniania lub błędne prowadzenie stosowano kary finansowe, a nawet przewidywano karę aresztu. W marcu 1965 roku Wydział Finansowy Prezydium PRN w Ełku proponował, by czterech proboszczów parafii powiatu ełckiego ukarać grzywnami w wyso- kości od 1500 do 6 tysięcy złotych. Mimo nalegań administracji, jeszcze w 1966 roku żaden z proboszczów w powiecie ełckim, powołując się na zakaz kurii warmińskiej, nie założył księgi inwentarzowej68. Stopniowo władze potrafiły jednak wymusić na większości księży wywiązanie się z tego obowiązku.

Duchowni zobowiązani byli również do uiszczania podatków. W pierwszej połowie lat sześćdziesiątych, od przychodów osobistych (nie parafialnych, uzyskiwanych z tacy), a więc z opłat cmentarnych, za msze żałobne, za śluby i chrzty, proboszczowie musieli wnosić podatki w wysokości od niespełna 15 do ponad 25 procent od określonej podstawy, zaś wikariusze 10,5 procent od podstawy wynoszącej 12 tysięcy złotych. W drugiej połowie lat sześćdziesiątych w powiecie ełckim proboszczowie parafii miejskich płacili rocznie podatek dochodowy w wysokości 11808 złotych, zaś wiejskich 6720 i 5184 złote. Wikariusze z miast uiszczali po 3024 złote, a ze wsi po 1296 złotych rocznie. Wielkości te stanowiły od 10,8 do 28,8 procent dochodu rocznego księży, a ustalane były na podstawie liczby parafian. W 1962 roku w powiecie augustowskim, przewodniczący Prezydium PRN Władysław Wasilewicz wydał dyspozycję, by księżom naliczać podatek dochodowy od ilości mieszkańców, a nie jak wcześniej od liczby wiernych, którą sami podawali organom podatkowym. Spowodowało to znaczne zwiększenie wysokości podatków w niektórych parafiach. Zaleganie z wnoszeniem podatków groziło wszczęciem egzekucji administracyjnej. Przewidywano ją już przy dokonaniu wymiaru podatku dochodowego w planie egzekucji w postaci zajęcia wartościowych przedmiotów (na przykład motocykla, radia z magnetofonem) lub inwentarza żywego. Kwestie zaległości podatkowych księży były dla władz na tyle istotne, że zajmowały się nimi wspomniane wyżej zespoły do spraw kleru69.

Konkretne działania w sprawach finansowych księży podejmowane były przez wydziały finansowe prezydiów PRN i urzędów powiatowych. Komórki te przesyłały wydziałom do spraw wyznań w powiatach oraz Wydziałowi Finansowemu Prezydium WRN w Białymstoku informacje o zaległościach podatkowych duchownych i poszczególnych parafii. Na przykład, w grudniu 1956 roku w powiecie augustowskim parafia staroobrzędowców w Gabowych Grądach, sześć parafii katolickich oraz jeden ksiądz, zalegało w spłacie podatków: gruntowego, od nieruchomości i dochodowego na kwotę w wysokości prawie 2600 złotych70. Znacznie wyższe zaległości podatkowe, bo sięgające 125 tysięcy złotych, miały trzy parafie i księża powiatu gołdapskiego na koniec 1970 roku. Na początku 1971 roku Wydział Finansowy Prezydium PRN w Gołdapi dokonał u proboszcza parafii Dubeninki, ks. Józefa Mańkowskiego oraz wikariusza z filii w Żabinie, ks. Mieczysława Bębenka, zajęcia ruchomości (między innymi lodówki i radioodbiornika) z zamiarem ich zlicytowania z tytułu zaległości w podatku dochodowym i grzywien administracyjnych. W tym samym czasie trzech księży ukarano za brak księgi inwentarzowej, a jednego za niezgłoszenie obowiązku podatkowego, grzywnami w wysokości po 500 i 1200 złotych. Warto dodać, że księża oraz osoby, które przyłapano na prowadzeniu nielegalnych zbiórek pieniężnych, na przykład na msze, były karane przez kolegia karno-administracyjne grzywnami oraz przepadkiem zebranych sum71.

Stosunkowo często zaległości podatkowe i grzywny były umarzane, a zajęte przedmioty zwracane. W latach sześćdziesiątych decydował o tym „kolektyw powiatowy w sprawach osób duchownych” lub „zespół w sprawie polityki fiskalnej w stosunku do kleru katolickiego” w składzie: przewodniczący prezydium PRN, I sekretarz komitetu powiatowego PZPR, komendant powiatowy Milicji Obywatelskiej (ewentualnie jego zastępca, czyli szef SB), kierownik wydziału finansowego, ewentualnie kierownik wydziału spraw wewnętrznych prezydium PRN72. Nie zawsze, a może tylko wyjątkowo, umarzanie zadłużeń wynikało z dobrej woli władz. Trudno określić jak często, ale był to instrument siania nieufności i wzajemnej podejrzliwości wśród duchownych, co miało służyć rozbiciu tego środowiska. Świadczy o tym fragment informacji SB, skierowanej w 1970 roku do władz partyjno-państwowych powiatu oleckiego: „W świetle takiej sytuacji uważam za celowe dalsze pogłębienie podejrzeń ze strony biskupa [warmińskiego Józefa Drzazgi – przyp. T.R.] wobec osoby ks. Serafina Franciszka [proboszcz parafii Ciche – przyp. T.R.] poprzez umorzenie mu części zadłużeń na rzecz skarbu państwa i w ten sposób utwierdzić przekonanie biskupa i księży o rzekomych ustępstwach i współpracy z miejscowymi władzami, a tym samym odizolować go od wpływu na pozostałych księży”73. Warto dodać, że ks. Serafin był wtedy zaliczany przez Komitet Powiatowy PZPR do kapłanów „Zajmujących wrogą postawę wobec władz państwowych, niepodporządkowujących się przepisom administracyjnym, oraz zajmującym stanowisko probiskupie”74.

Zdarzały się przypadki (chyba raczej w latach siedemdziesiątych), że władze terenowe starały się wykazać swój pozytywny stosunek do niektórych kapłanów, ich postawy oraz działalności. Wnioskowały więc o nadawanie im odznaczeń państwowych. Wybierano przy tym księży przychylnie nastawionych do panującej rzeczywistości, a w kontaktach z przedstawicielami administracji krytykujących niektóre działania swych przełożonych, dziekanów i biskupów ordynariuszy. I tak, w Augustowie, na „uroczystym spotkaniu przodowników pracy i ludzi zasłużonych” z terenu powiatu, zorganizowanym 19 lipca 1974 roku z okazji 30-lecia PRL, odznaczenia otrzymało dwóch księży, a jeden już wcześniej odmówił takiego zaszczytu75.

Po latach trudno jednoznacznie scharakteryzować stosunek administracji państwowej szczebla powiatowego do struktur kościelnych. Wiele zależało od ogólnej sytuacji społeczno-politycznej w kraju, sporo również od postaw konkretnych ludzi. Oczywiście, życzliwy stosunek do księży, ich problemów i podejmowanych inicjatyw mógł urzędnikom zaszkodzić. Na kłopoty (nawet po upływie dłuższego czasu) narażała na przykład pozytywna decyzja w sprawie sprzedaży nieruchomości parafii. Tak było po sprzedaży budynków byłego gminnego ośrodka maszynowego parafii Pruska (w latach 1957−1958), przez Prezydium PRN w Augustowie, w którego imieniu, występował zastępca przewodniczącego Józef Chilicki. Sprawą tą, jeszcze w 1965 roku, zajmowały się władze wojewódzkie, które zamierzały zastosować „(...) dalsze wnioski w stosunku do osób, które stworzyły taki stan rzeczy pomimo zwracania im na to uwagi (...)”76.

Chociaż administracja szczebla powiatowego właściwie nie mogła w pełni samodzielnie podejmować różnorakich działań w stosunku do Kościoła katolickiego na podległym terenie, bo znacznie więcej do powiedzenia miały organy partyjne oraz władze wojewódzkie, to trzeba przyznać, że istniały różnice w realizacji polityki wyznaniowej w poszczególnych powiatach. Na przykład w latach 1972−1975 władze powiatu gołdapskiego w informacjach przesyłanych do Urzędu Wojewódzkiego w Białymstoku nie odnotowały właściwie żadnych naruszeń obowiązującego prawa przez księży, ani też szkodliwych i wrogich z punktu widzenia ówczesnego państwa, działań z ich strony. Nie stosowały też w tym okresie jakichkolwiek represji wobec duchownych77.

Jak się wydaje, część urzędników w obawie przed kłopotami w pracy, nawet przed utratą posady lub szansy na awans, starała się nie narażać organom nadrzędnym, instancjom partyjnym oraz SB i w jakiś sposób sprostać wymaganiom, formalnościom i poleceniom. Ludzie ci postępowali tak, choć często zapewne nie byli przekonani o słuszności i celowości niektórych działań, a czasem nawet sprzyjali stronie kościelnej. Ci, raczej bierni, ale na ogół lojalni urzędnicy, wypełniający, może niekiedy nie nazbyt pilnie, swoje obowiązki byli chyba najliczniejsi. Ze strony komitetów powiatowych PZPR pojawiały się więc narzekania na ich opieszałość, niekonsekwencję i niedostateczny nadzór nad prowadzonymi sprawami. Wreszcie, w węższej, ale najbardziej wpływowej grupie decydentów (zwłaszcza wśród członków prezydiów PRN, ich przewodniczących, następnie naczelników powiatów oraz kierowników referatów, wydziałów do spraw wyznań, ewentualnie spraw wewnętrznych), trafiali się ideowi – choć nie tylko − najbardziej zdeklarowani przeciwnicy Kościoła katolickiego. To z nich wywodzili się gorliwi wykonawcy woli i poleceń aparatu partyjnego, funkcjonariuszy SB oraz władz wojewódzkich i centralnych. Urzędnicy ci potrafili wykazać się również własną inicjatywą w ograniczaniu i zwalczaniu wpływów oraz aktywności duchowieństwa. Dziś może wręcz zdumiewać skala zaangażowania administracji powiatowej w tego rodzaju działalność oraz ogromna ilość włożonej pracy, która, co trzeba podkreślić, przynosiła bardzo różne rezultaty. Państwo komunistyczne nie zdobyło się na otwartą i bezpardonową walkę z Kościołem, a stwarzane bariery i konfrontacyjny kurs władz często przynosiły efekty przeciwne do zamierzonych. Dzięki mobilizacji księży i wiernych, w latach 1956–1975 zauważalne było stopniowe wzmacnianie struktur Kościoła rzymskokatolickiego na jego najniższych szczeblach, a w latach następnych proces ten uległ znacznemu przyśpieszeniu.

  

  

  


  

do spisu treści

następny artykuł