AUGUSTOWSKO-SUWALSKIE TOWARZYSTWO NAUKOWE
Proszę chwilę zaczekać, ładuję stronę ... |
Wojciech Batura
Czterdzieści lat Muzeum Ziemi Augustowskiej * cz.2 z 2
Tabela 1. Frekwencja w Muzeum Ziemi Augustowskiej
Tabela 2. Ekspozycje Muzeum Ziemi Augustowskiej
Opracowano na podstawie sprawozdań muzeum. W zestawieniu nie ujęto organizowanego rokrocznie pokazu wyników konkursu „Na najładniejszą pisankę”.
Załącznik
Zygmunt Ciesielski
Tak się zaczęło (wspomnienie)
Na początku 1959 roku do biura Muzeum Okręgowego w Białymstoku przy ul. Kilińskiego 6 (tzw. „Dom Koniuszego”) przybył Stanisław Ostrowski – kierownik Powiatowego Domu Kultury w Augustowie – z propozycją i prośbą utworzenia tam muzeum regionalnego. Propozycję tę wsparł już istniejącym zbiorem pamiątek historycznych, to jest kilku żeliwnych medalionów z wizerunkami sławnych Polaków. Dyrektorka muzeum, pani Zofia Sokołowska, wniosek odrzuciła jako przedwczesny i nierealny. gość był bardzo zawiedziony. Żal mi się go zrobiło, wtrąciłem się do rozmowy i zapytałem, czy nie prościej byłoby sięgnąć po zabytki kultury ludowej, których w terenie powinno być jeszcze wiele. Wywiązała się rozmowa i w efekcie padła propozycja dokonania penetracji etnograficznej w powiecie augustowskim, której celem byłoby pozyskanie eksponatów do izby regionalnej lub muzeum społecznego. Pracowałem w muzeum od listopada 1958 roku jako młodszy asystent i jedyny w województwie etnograf. Dyrektor Sokołowska zgodziła się na moje działanie tym bardziej, że w budżecie muzealnym nie było środków na realizację zadań działu etnograficznego. Umówiłem się na spotkanie w Augustowie, gdzie miałem wygłosić pogadankę o kulturze ludowej na zebraniu Klubu Inteligencji Twórczej. Nie pamiętam, czy ów klub był organizacją społeczną, czy raczej, jak podejrzewam, formą pracy Domu Kultury 6. gromadził ludzi wykształconych, z ambicjami tworzenia augustowskiej elity kulturalnej, a więc prawników, lekarzy, nauczycieli, zgodnie z dawnym porzekadłem „ksiądz, lekarz i aptekarz…”, może z wyłączeniem tego pierwszego, w dobie PRL‑u nieakceptowanego. Pogadanka została uwieńczona żywą dyskusją i entuzjastycznym poparciem inicjatywy tworzenia wystawy i muzeum regionalnego. Byłem wtedy pierwszy raz w Augustowie, wcześniej tylko przejeżdżałem dwukrotnie jadąc do Suwałk, toteż pierwsze wrażenia zapadły mi w pamięci. Trwała jeszcze zima i ulicami Augustowa przejeżdżały sanie, na których wieziono dłużyce świerkowe i sosnowe, sterując tylnymi sankami. Powożący i pomocnicy w większości posiadali pokaźne brody. Jak mnie poinformowano, byli to „starowiercy”. W pobliżu odbywał się targ, na którym wiejska ludność oferowała jaja, masło, sery, ziarna zbóż i kasze w odsłoniętych workach. Widać też było żywy drób i dorodne tuczniki. Dostrzegłem natłok wozów i ludzi. Brakowało jednak wyrobów rękodzielniczych, tylko w jednym miejscu zobaczyłem koszyki z okorowanej wikliny. Dowiedziałem się, że można kupić garnki gliniane u miejscowego garncarza, ale bezpośrednio w jego pracowni. Do pierwszych wrażeń dołączę miłe wspomnienie miłe wspomnienie spotkania z Klubem Inteligencji, z ludźmi ożywionymi, chłonnymi i oczy- tanymi. Gorzej wspominam realia Domu Kultury, a zwłaszcza zaplecze sanitarne – daleko w podwórku, do którego dostępu broniło cuchnące rozlewisko. Przed powrotem do Białegostoku obejrzałem salę starego kina, tzw. „Łowiczanki”, przeznaczoną na muzeum, i umówiłem termin penetracji na późną wiosnę, tj. koniec kwietnia i maj. Badań dokonywałem sam lub z panem Ostrowskim, poruszając się po terenie powiatu samochodem inspektora oświaty (przy inspektoracie został usytuowany referat kultury), raz autem jakiegoś społecznika (zdaje się leśnika), a najczęściej dojeżdżając PKS‑em i „per pedes apostolorum” od chaty do chaty. Wypady te dały mi rozeznanie raczej punktowe: wzdłuż Biebrzy od Sztabina po Lipsk; przy linii kolejowej Jastrzębna Nowa (wtedy kolej kończyła się w Kamiennej, bowiem odcinek do Sokółki zrealizowany został dopiero w latach sześćdziesiątych); przy szosie do Suwałk – Pijawne, Olszanka; na terenie puszczy – Mikaszówka, gruszki, Strzelcowizna, Dalny Las; a na zachodniej stronie powiatu – Dreństwo. Dodać muszę jeszcze raczej pobieżny ogląd Gabowych Grądów i Netty. Umawiałem z ludźmi możliwość wypożyczenia zabytkowych przedmiotów (notabene, niektóre były jeszcze w użyciu), darowizny dla muzeum, no i sposoby dostarczenia (o zakupach muzealiów mowy nie było z oczywistych powodów — braku środków). Większość trzeba było przywieźć samochodem ciężarowym, co później okazało się trudne i musieliśmy z wielu wcześniej ujawnionych zabytków po prostu zrezygnować. W efekcie udało się zgromadzić około 200 eksponatów, w tym blisko 100 tkanin nieraz o wysokich walorach artystycznych, jak np. dywany dwuosnowowe Franciszki Rybko z Lipska i Pelagii Juchniewiczowej z Jastrzębnej II. Barwną grupę stanowiły ptaki Jana Wilczewskiego z Dalnego Lasu. Wiele cennych zabytków stanowiły narzędzia rybackie (np. unikalna brodnia z rzadko tkanego płótna – dziś w zbiorach Muzeum Okręgowego w Białymstoku), narzędzia rolnicze, sprzęty gospodarskie. W finalnym momencie penetracji, w powrotnej drodze z Dreństwa, do którego zabrałem się z panią inspektor oświaty 7, zatrzymaliśmy się na mały popas na leśnej polance. Pojawiły się świeżo wędzone węgorze, razowy wiejski chleb i nieodzowna w takich okolicznościach butelka wódki. Po kilku kieliszkach rozluźniona pani inspektor rzuciła pod moim adresem znamienny tekst – ni to pytanie, ni to stwier- dzenie: „I pan naprawdę sądzi, że my tę wystawę zrobimy?” Zrozumiałem wtedy, że trudności, a nawet szczególny opór administracji i tzw. „działaczy” ma głębsze podłoże. U podstaw deklarowanego entuzjazmu jest bowiem niewiara w powodzenie, wygoda i marazm. Z tym większą sympatią patrzyłem na upór pana Ostrowskiego, dążącego do zrealizowania „muzeum” choćby w minimalnym kształcie. Nie będę rozwodził się nad trudnościami realizacyjnymi ekspozycji, brak było w zasadzie wszystkiego — od narzędzi i gwoździ po podia, listwy i farby. W końcu wystawa była gotowa. Na otwarcie przybyli ze stolicy Zofia Stankiewicz, reprezentująca Ministerstwo Kultury, i ekipa z Instytutu Sztuki PAN z Anną Iracką‑Kunczyńską oraz Stefanem Deptuszewskim, znakomitym fotografikiem – dokumentalistą. W otwarciu uczestniczyła też augustowska śmietanka towarzyska, pełna sztucznego entuzjazmu dla kultury regionu. Wystawa reprezentowała dwa zasadnicze działy – kultury materialnej, tj. rolnictwo, rybołówstwo, obróbkę drewna, sprzęty gospodarskie itp.; sztukę ludową głównie tkactwo, koronki, haft, rzeźbę, ceramikę. część eksponatów została zakupiona przez Ministerstwo Kultury i znalazła się w Muzeum etnograficznym w Warszawie (wtedy w Młocinach), kilka eksponatów zakupiło Muzeum w Białymstoku, gros, zwłaszcza tkanin, wróciło do właścicieli, a około 100 eksponatów pozostało jako zaczątek zbiorów muzeum regionalnego. Losy tych ostatnich znane są lepiej augustowskim działaczom i muzeologom. W czasie moich pierwszych kontaktów zawodowych stwierdziłem powszechną nieznajomość takich terminów jak „etnografia”, „kultura ludowa” czy „sztuka ludowa” nawet wśród ludzi wykształconych. Łatwiej było rozmawiać z ludnością wiejską, której zainteresowanie własną przeszłością było szczere. Dlatego chętnie przekazywano posiadane zabytki. Dobrze wspominam wiele spotkań z utalentowanymi osobami, np. współpraca z Janem Wilczewskim z Dalnego Lasu zaowocowała później jego indywidualną wystawą „ptaków” najpierw w Białymstoku, a potem w Nowym Jorku (Coopexim Cepelia — w okresie mej pracy już pozamuzealnej). Miałem też częste kontakty z kilkoma tkaczkami z Lipska i Jastrzębnej, a także garncarzem Zygmuntem Wyganowskim z Augustowa. Kontakty z Powiatowym Domem Kultury w Augustowie trwały w luźnej formie, np. we współorganizowanych konkursach na twórczość ludową (pisanki, pamiątki regionalne), odczytach i zajęciach na seminariach dla pracowników kultury. W ramach tej współpracy zrealizowałem ,,Wystawę współczesnej sztuki ludowej woj. białostockiego” (1967 rok) przewiezionej do Augustowa na sezon turystyczny z Suwałk, gdzie odbyło się jej premierowe otwarcie. W latach 70. ubiegłego już wieku eksponowałem tu także swoją indywidualną wystawę fotograficzną – „Mongolia, kraj i ludzie”. Po podziale administracyjnym w 1975 roku Augustów stał się częścią województwa suwalskiego. Moje obowiązki w innym województwie zminimalizowały kontakty prawie do zera.
Białystok, 29 V 2008 r.
|