AUGUSTOWSKO-SUWALSKIE

TOWARZYSTWO NAUKOWE

Proszę chwilę zaczekać, ładuję stronę ...

  

  

Marcin Zwolski

  

Augustowska Grupa Oporu

  

  

  

„O wprowadzeniu stanu wojennego dowiedziałem się dopiero rano. Właściwie nikt nie wiedział, co się dzieje, jaka wojna? Dopiero potem dowiedzieliśmy się szczegółów. Zaczęliśmy się między sobą po trochu kontaktować z innymi członkami NZS. Nakazano nam opuścić domy studenckie. Dogadaliśmy się, że ci, co chcą i uważają, że mogą coś zrobić we Wrocławiu, powinni znaleźć tu jakieś miejsca, mieszkania dla siebie i zostać. gdy się rozjeżdżaliśmy postanowiliśmy, że każdy powinien coś zrobić u siebie, nie liczyć tylko na większe miasta. Byłem więc nastawiony, żeby zrobić coś w Augustowie. Stało się bezprawie, trudno było coś na to poradzić, ale nie wolno było się poddać, coś trzeba było robić. Tak uważałem...” 1.

Autor powyższych słów, Julian Grochowski, urodził się w Ściankach, małej wiosce koło Augustowa. Po ukończeniu szkoły podstawowej w Jeziorkach i Technikum chemiczno-Spożywczego w Ełku, w 1978 roku rozpoczął studia na Wydziale Inżynieryjno-ekonomicznym Akademii ekonomicznej im. Oskara Langego we Wrocławiu. Jak wspominał później, dopiero tam zetknął się z opozycją i przejawami oporu społecznego. W rodzinnej miejscowości z oporem wobec władzy nigdy się nie spotkał. Być może dlatego nie od razu włączył się w działania Niezależnego Zrzeszenia Studentów (NZS).

NZS, który miał być pewnego rodzaju studenckim odpowiednikiem robotniczej „Solidarności”, powstał we wrześniu 1980 roku. Początkowo władza nie chciała uznać tej organizacji, dopiero po serii strajków studenckich, z których największy miał miejsce w Łodzi 17 lutego 1981 roku, NZS został zarejestrowany. Dzień później podpisano Porozumienie Łódzkie. Rząd zgodził się m.in. na przeprowadzenie szerokiej reformy szkolnictwa wyższego 2. Grochowski wstąpił do NZS jesienią 1981 roku, po rozpoczęciu nowego roku akademickiego. Studenci walczyli wówczas o przestrzeganie porozumień zawartych w Łodzi, m.in. chcieli doprowadzić do uchwalenia nowej ustawy o szkolnictwie wyższym. Rząd ignorował organizację, co doprowadziło do wybuchu kolejnego strajku studenckiego, tym razem zorganizowanego i koordynowanego odgórnie. Do strajku proklamowanego przez NZS przystąpili studenci wrocławskiej Akademii ekonomicznej. Grochowski uczestniczył w nim aktywnie – zajął się koordynowaniem doboru haseł plakatowych i sztandarowych oraz akcji plakatowania. 7 grudnia Krajowa Komisja Koordynacyjna NZS na prośbę Konferencji Rektorów Uczelni Polskich wystosowała do studenckich komitetów strajkowych apel o „zawieszenie strajków okupacyjnych i przejście na inne formy protestu, które umożliwią normalne odbywanie się zajęć”. Dzień później z podobnym apelem zwrócił się do studentów prymas Józef Glemp. Począwszy od 8 grudnia, strajki zaczęły wygasać, choć nie wszędzie, a studenci byli rozczarowani, bo nie wszystkie cele, o które walczyli, zostały osiągnięte 3. 11 grudnia zawieszono strajk na Akademii Ekonomicznej, jednak pozostawiono w niej plakaty i flagi strajkowe, została również grupa studentów czekająca na dalszy rozwój wypadków. Wśród nich był Julian Grochowski 4.

O tym, że w noc wprowadzenia stanu wojennego Grochowskiego nie było na uczelni, zdecydował przypadek: „Na uczelni mieliśmy tylko zimną wodę, więc nie dało się za bardzo umyć. Poszedłem do akademika wykąpać się, to było tuż obok, wystarczyło przeskoczyć płot. W tę noc z 12 na 13 grudnia byłem więc w akademiku” 5. Studia zostały zawieszone, studentom nakazano opuścić domy studenckie i wyjechać do miejsc zameldowania. Grochowski chciał zostać we Wrocławiu i tam działać w opozycji. Jeden z kolegów załatwił mu schronienie w mieszkaniu znajomych. 14 grudnia nocowało tam też dwóch ukrywających się działaczy „Solidarności”. Do Świąt Bożego Narodzenia nie udało się jednak podjąć konkretnych działań i Grochowski podjął decyzję o powrocie do domu. Jak wspominał, wraz z kolegami postanowił zainicjować działalność opozycyjną w rodzinnych regionach: „Uważaliśmy, że nawet małe gesty są pożyteczne i mogą być skuteczne, ponieważ takie właśnie zachowania będą się przyczyniały do rozproszenia, choć ogromnych, to jednak ograniczonych sił przymusu (MO, ZOMO, wojsko) [...]” 6.

Grochowski wychowywał się w małej wiosce, szkołę średnią kończył w Ełku, więc nie miał zbyt wielu kontaktów w Augustowie, a właśnie tam chciał zainicjować działalność. Zdawał sobie jednocześnie sprawę, że nie może działać sam. Potrzebował pomocy, stąd pomysł, aby zaangażować członków swojej rodziny. Liczne rodzeństwo Juliana mieszkało wówczas w różnych miejscach i nie wszyscy mogli się włączyć do działania, choć – jak zaznaczył po latach – praktycznie wszyscy wiedzieli, co robi. Syn i córka jego najstarszej siostry Danuty – Ewa i Wiesław Szweda – mieszkali w Augustowie, dlatego stali się najważniejszymi współpracownikami Grochowskiego. Wiesław był rówieśnikiem Juliana, miał 23 lata, Ewa ukończyła 22. Wiesław był elektromonterem zatrudnionym w Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Augustowie, miał żonę i dziecko. Ewa była kreślarzem w miejs- cowej Odzieżowej Spółdzielni Pracy. W przeciwieństwie do brata, w działania „Solidarności” włączyła się jeszcze przed stanem wojennym 7. Grochowski odwiedził ich w pierwszych dniach stycznia 1982 roku i przekonał, że warto pokazać, iż ludzie w tym mieście nie zgadzają się z polityką władz. W działaniach grupy wzięli też udział Jerzy (32 lata) i Halina (21 lat) grochowscy, rodzeństwo Juliana 8.

Julian, który dzięki uczestnictwu w jesiennym strajku we Wrocławiu miał doświadczenie w tworzeniu haseł na plakaty, zdecydował, że ich działalność powinna się skupić na propagandzie wizualnej, która mogłaby zainspirować innych mieszkańców regionu do demonstrowania oporu. Na początek zaplanował wykonanie prowizorycznego stempla. Do niewielkiej sklejki, takiego rozmiaru, aby zmieściła się w reklamówce, przykleił kawałki gąbki do uszczelniania okien w kształcie znaku „Polski Walczącej”. Z drugiej strony zamocował rączkę. Kupił czerwony tusz. Stemplem zamierzał oznaczyć możliwie wiele miejsc w Augu- stowie 9.

Wraz z bratem Jerzym wymyślili też dwa rodzaje ulotek. Jeden z projektów dostarczyli ewie Szwedzie, która miała narysować godło Polski, a pod nim czarnego ptaka ze swastyką w dziobie. Oba rysunki miał dzielić napis „Nie poddajmy się WRON-ie”. Około pięćdziesięciu takich ulotek Ewa wykonała kredkami świecowymi i farbami plakatowymi na zeszytowym papierze formatu A5. Drugi rodzaj ulotek zawierał hasło: „PZPR nasza partia to: – Stado zbłąkanych owiec, – Banda twardogłowych baranów chcących głową przebić mur, – Zgraja krwiopijczych wilków”. Kilkanaście takich haseł wykonali Julian z Haliną wykorzystując do tego – z braku odpowiedniego papieru – worki od paszy, które otrzymali od brata, Piotra Grochowskiego, prowadzącego gospodarstwo rolne (worki były trzy- warstwowe, do wykonania ulotek wykorzystywano więc czysty papier z warstw wewnętrznych)10.

15 stycznia około godziny 1900 Julian i Jerzy grochowscy oraz Wiesław Szweda rozpoczęli akcję. Julian i Wiesław odciskali stempel na ścianach budynków, a Jerzy pilnował, czy nie nadchodzą niepożądani świadkowie. Konspiratorzy ostemplowali kilkanaście miejsc w Augustowie (w sumie wykonali ponad trzydzieści znaków), w tym budynki partyjne, siedziby urzędów miejskiego i gminnego, Prokuratury Wojewódzkiej (jej siedziba mieściła się wówczas w Augustowie), następnie wraz z ewą wywiesili na osiedlach mieszkaniowych wszystkie wykonane ulotki. Przed godziną milicyjną (2200) byli już w mieszkaniu Szwedów11. Akcja się powiodła, a jej skutki w skali niewielkiego Augustowa były widoczne.

Następnego dnia miejscowi milicjanci pozbierali ulotki i zawiadomili KW MO w Suwał- kach. W celu ustalenia autorów, jak to określano, „wrogiej propagandy pisanej”, suwalska SB wszczęła tzw. sprawę operacyjnego rozpracowania (SOR), oznaczoną kryptonimem „Wichrzyciele”12. Sprawa została uznana za tak groźną, że 18 stycznia utworzono specjalną, ośmioosobową grupę operacyjną MO-SB, kierowaną przez ppłk. Konstantego chilimoniuka, naczelnika Wydziału „C”13 KW MO w Suwałkach14.

Funkcjonariuszom nie udało się wpaść na trop wykonawców ulotek i stempli. Poszukiwania sprawców rozpoczęli bowiem od inwigilacji młodzieży augustowskich szkół średnich. Jako że nie mieli tajnych współpracowników w tym środowisku, zaczęli więc od ich pozyskania. Przeprowadzili rozmowy z 46 uczniami. Trzech z nich zwerbowali do współpracy15. Nowo zwerbowani wskazali na utworzone rzekomo w mieście dwie młodzieżowe organizacje: „Orzeł” i „Krzyczące Orły”, im więc SB przypisywało wykonanie antypartyjnych akcji propagandowych. Było to tym bardziej wiarygodne, że do malowania znaków i haseł antypaństwowych dochodziło wtedy w wielu augustowskich szkołach16. Funkcjonariusze przeprowadzili też rozmowy ze studentami mieszkającymi w Augustowie i działaczami miejscowej „Solidarności”.

Dokonali kilku przeszukań i pobrali kilkanaście wzorów pisma dla porównania z ulotkami. Działania te nie wniosły jednak żadnych nowych informacji, ostatecznie więc cała uwaga funkcjonariuszy została skierowana na środowisko augustowskiej młodzieży17.

Tymczasem Julian Grochowski postanowił wykonać duże informacyjne plakaty i wy- wiesić je w miejscach, gdzie mogłoby je zobaczyć jak najwięcej osób. W odezwie zatytułowanej „Żeby Polska była Polską” informował o utworzeniu Augustowskiej grupy Oporu, przedstawił też jej założenia ideologiczne. Wykorzystując wiadomości, które zdobył podczas pobytu we Wrocławiu, wymienił formy oporu, jakie podjęto w dużych ośrodkach miejskich i apelował o podjęcie podobnych działań w Augustowie. Nawoływał również osoby partyjne do porzucania szeregów PZPR. Duży plakat o tej treści zawiesił podczas nabożeństwa na tablicy informacyjnej przy wejściu do kościoła pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa. Zanim plakat został usunięty, przeczytało go wielu wiernych opuszczających kościół. Kilka identycznych plakatów powiesił także w innych częściach miasta18.

Funkcjonariusze SB i MO wciąż szukali winnych wśród augustowskiej młodzieży. Trop ten nie został zmieniony nawet po kolejnej akcji przeprowadzonej przez Grochowskiego. Udało mu się uzyskać kontakt z byłym kolegą ze szkoły średniej19. Wykonał jeszcze jeden stempel (taki sam jak poprzedni) i po zaopatrzeniu się w tusz, w towarzystwie brata Jerzego pojechał do Ełku. We trzech „ostemplowali” miasto rozszerzając w ten sposób terytorialny zasięg działania AgO20. W nocy z 28 na 29 stycznia ponownie oznaczyli znakiem „Polski Walczącej” kilka budynków w Augustowie21. Zaraz potem Grochowski wyjechał do Wrocławia, gdyż ogłoszono wznowienie zajęć na uczelniach wyższych. Do tego momentu funkcjonariusze SB nie zbliżyli się ani o krok do ustalenia członków organizacji odpowiedzialnej za akcje propagandowe w Augustowie i Ełku. Można zaryzykować stwierdzenie, że sprawa pozostałaby nierozwiązana, gdyby nie ostatnia akcja, której wykonanie Julian Grochowski pozostawił Wiesławowi i Ewie Szwedom.

Przed swoim wyjazdem Julian napisał wiersz zatytułowany „Wódz – patriota”22. Ewa miała go przepisać w kilku egzemplarzach, podpisać „AgO” i z pomocą Wiesława rozwiesić w mieście. Mieli także kolportować kolejne egzemplarze odezwy „Żeby Polska była Polską”. 2 lutego rozwiesili odezwy na klatkach schodowych Osiedla Śródmieście w Augustowie, a egzemplarze wiersza w swoich zakładach pracy – Ewa na drzwiach palarni tytoniu, Wiesław na szafie w biurze zakładu23. Jak się okazało, był to duży błąd. Następnego dnia grupa operacyjna SB przeanalizowała akta personalne pracowników obu zakładów. Ewa i Wiesław znaleźli się w kręgu podejrzanych. Po porównaniu charakteru pisma z ulotek z wnioskiem o wydanie dowodu osobistego oraz innymi dokumentami, które znajdowały się w aktach personalnych Ewy Szwedy w kadrach Odzieżowej Spółdzielni Pracy, funkcjo- nariusze wytypowali ją jako autorkę ulotek. Ekspertyza grafologiczna wykonana 4 lutego przez Wydział Kryminalistyki KW MO w Białymstoku dowiodła ostatecznie, że wiersz przepisywała Ewa24. Tego samego dnia Ewa i Wiesław zostali zatrzymani i przesłuchani. Zaskoczona Ewa przyznała się do winy twierdząc, że była samodzielną autorką ulotek25. Wiesław początkowo nie przyznawał się, jednak po przedstawieniu mu zeznań siostry, podał siebie jako organizatora całej akcji26. Zeznania rodzeństwa były niespójne, a funkcjonariusze wiedząc, że w sprawę zamieszane są inne osoby, ostatecznie wymusili podanie nazwisk współpracowników. Nazajutrz ewę odtransportowano do Aresztu Śled- czego w Olecku27. Dzień później Wiesław trafił do Aresztu Śledczego w Suwałkach28. Zatrzymany został także Jerzy Grochowski.

6 lutego we Wrocławiu został aresztowany Julian. Było to dla niego zaskoczeniem: „Nie myślałem o tym, że ktoś może mnie zatrzymać. Byłem krótko w Augustowie, zamąciłem, wyjechałem do Wrocławia. gdzie tam mógł zostać ślad po mnie. Myślałem, że nikt mnie z tymi działaniami nie powiąże. To był chyba piątek. Zdrzemnąłem się trochę po południu. Przyszedł kolega, że na dole jest ktoś do mnie, a pani Marysia, portierka, nie chce ich wpuścić, bo nie chcą pokazać dokumentów. czasem tak było, trzeba było wtedy zjechać na dół i powiedzieć, że oni są do mnie i ich wpuszczano. Więc ja wstałem i pojechałem na dół. Okazało się, że tam nikogo nie ma. Pomyślałem, że albo kolega ze mnie zażartował, albo te osoby zrezygnowały. Rozejrzałem się jeszcze i wróciłem na górę. Wracam, patrzę – są”29. Jeden z oczekujących esbeków był podobny do działacza „Solidarności”, z którym Julian nocował we Wrocławiu po wprowadzeniu stanu wojennego. Jak wspomina dalej Grochowski: „Przywitaliśmy się – cześć, cześć. Wyciągnąłem od razu rękę [...]. Już miałem zapytać, co oni dalej robili po tej nocy, a tu oni się przedstawiają, legitymują... Mi aż oczy się rozszerzyły. ciągle nie byłem pewien, w związku z jaką sprawą przyszli do mnie, ale zacząłem już podejrzewać, że to może być w związku z tymi sprawami z Augustowa”30. Po zatrzymaniu Julian dwie noce spędził w areszcie we Wrocławiu, a 8 lutego przetransportowano go do Suwałk, gdzie trafił do cel sąsiadujących z celami internowanych. Dopiero tam poznał powód aresztowania31.

Poinformowany o sprawie por. Kazimierz Kłokocki, podprokurator Wojskowej Prokuratury garnizonowej w Olsztynie, zdecydował o kontynuowaniu prowadzonego śledztwa w trybie postępowania doraźnego, zgodnie z wytycznymi dekretu o stanie wojennym32. Miało to – jak się potem okazało – duże znaczenie dla przebiegu całej sprawy.

W czasie przesłuchań Grochowski dowiedział się o aresztowaniu Szwedów: „ci esbecy to byli profesjonaliści, a ja dodatkowo miałem wyrzuty sumienia ze względu na Szwedów, bo to ja namieszałem, ja ich w to wciągnąłem. czułem się za to odpowiedzialny. A ten esbek dużo mi powiedział o nich, żeby dodatkowo wzbudzić wyrzuty. Zorientowałem się, że już i tak prawie wszystko wiedzą, więc wziąłem większość na siebie, zresztą zgodnie z prawdą”33. Dzięki temu, że oskarżeni przyznali się do winy, śledztwo trwało bardzo krótko. Zamknięto je 19 lutego, a następnego dnia sporządzono akt oskarżenia. Prokurator ppor. Bogusław Płoński wnosił o zasądzenie dla Juliana Grochowskiego kary sześciu lat pozbawienia wolności, dla Wiesława Szwedy pięciu lat, dla Ewy Szwedy czterech lat. Ponieważ podczas przesłuchań Julian, Wiesław i Ewa nie wydali reszty grupy, Halina nie została aresztowana, a Jerzy szybko odzyskał wolność i nie został postawiony w stan oskarżenia34.

Rozprawa w trybie doraźnym odbyła się 10 marca 1982 roku przed Sądem Warszawskiego Okręgu Wojskowego na sesji wyjazdowej w Suwałkach, w obecności kilkunastu osób35. Składowi sędziowskiemu przewodniczył por. Jan Malinowski, oskarżał Płoński, oskarżonych bronił Ireneusz Boliński36. W czasie rozprawy Grochowski starał się wziąć całą winę na siebie, kilkakrotnie powtarzał, że Wiesław i Ewa nie chcieli brać udziału w zaplanowanych przez niego akcjach, że to on ich ostatecznie namówił. Nie przyznał się jedynie do napisania wiersza, twierdząc że przepisał go tylko z ulotki, którą widział we Wrocławiu, obawiał się bowiem, że fakt uznania go za autora wiersza atakującego Wojciecha Jaruzelskiego może mu szczególnie zaszkodzić37. Zabiegi te nie odniosły oczekiwanego skutku. Por. Malinowski wydał oskarżonym najwyższe wyroki wśród orzeczonych w czasie trwania stanu wojennego w całej północno-wschodniej Polsce. Julian został skazany na cztery i pół roku pozbawienia wolności i trzy lata pozbawienia praw publicznych. Ewa i Wiesław otrzymali trzy lata pozbawienia wolności i dwa lata pozbawienia praw publicznych38. Julian Grochowski jednoznacznie ocenił postawę sędziego: „On był strasznie napastliwy, też robił sobie karierę w tym momencie. [...] było widać wyraźnie, że tu nie było wcześniej okazji, żeby dać taki zastraszający wyrok, no to wykorzystali tę okazję i nas skazali”39. Sprawa członków AgO rzeczywiście została wykorzystana propagandowo, informowały o niej szeroko lokalne media40.

Ponieważ proces odbywał się w trybie doraźnym, od wyroku nie przysługiwało odwołanie, był on prawomocny. Możliwa była jedynie rewizja wyroku w trybie nadzwyczajnym. Adwokat skazanych, Ireneusz Boliński, rozpoczął starania o rewizję. Ostatecznie zgodził się ją wnieść prezes Sądu Najwyższego – Izby Wojskowej. Trzeba zaznaczyć, że już samo przekonanie prezesa sądu do wniesienia rewizji było sukcesem adwokata. Niewykluczone, że wykorzystał on osobiste koneksje, jakie posiadał z okresu pracy w wojskowym aparacie represji okresu stalinowskiego. Boliński był bowiem w latach 1946–1952 podprokuratorem wojskowych prokuratur rejonowych w Białymstoku, Warszawie i Lublinie. Zasłynął tym, że niemal we wszystkich procesach, w których oskar- żał, żądał kary śmierci, wnioskował o jej wymierzenie co najmniej 94 razy, w większości wyroki te zasądzono i wykonano41. W każdym razie w przypadku Grochowskiego i Szwedów okazał się skutecznym adwokatem. Wykorzystał błąd podprokuratora Kłokockiego, który zmienił tryb toczącego się już śledztwa, co stało w sprzeczności z dekretem o stanie wojennym (śledztwo należało wszcząć w trybie doraźnym, a nie zmieniać tryb śledztwa będącego w toku). 11 lutego 1983 roku Sąd Najwyższy – Izba Wojskowa pod przewodnictwem płk. Andrzeja Kaszyckiego uwzględnił rewizję nadzwyczajną, uchylił zaskarżony wyrok i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia Wojskowemu Sądowi garnizonowemu w Białymstoku42. W związku z uchyleniem trybu doraźnego, Wojskowy Sąd garnizonowy w Białymstoku przekazał sprawę Sądowi Rejonowemu w Augustowie, który 1 czerwca 1983 roku skazał Grochowskiego na dwa lata, a rodzeństwo Szwedów na rok pozbawienia wolności i jednocześnie wykonanie tych wyroków zawiesił43.

Julian Grochowski i Wiesław Szweda odbywali wyroki w Zakładzie Karnym Braniewo (Julian włączył się tam w akcje protestacyjne organizowane przez więźniów politycznych). Ewa Szweda odbywała karę w Zakładzie Karnym dla kobiet Bydgoszcz-Fordon. Wiesław opuścił więzienie w końcu lipca 1982 roku, kiedy to uzyskał przerwę w odbywaniu kary ze względu na trudną sytuację rodzinną. ewie po rewizji nadzwyczajnej uchylono tymczasowe aresztowanie 31 marca 1983 roku. Julian przebywał w więzieniu do połowy maja tego roku. Adwokat zaskarżył wyrok Sądu Rejonowego w Augustowie, dlatego ich wyroki nie uprawomocniły się przed wejściem w życie amnestii w lipcu 1983 roku i osta- tecznie członkowie AgO zachowali „czystą kartotekę”. Dzięki temu Julian mógł wrócić na studia do Akademii ekonomicznej we Wrocławiu, które ukończył w 1987 roku. W czasie studiów ponownie nawiązał kontakty z NZS i środowiskiem opozycyjnym, uczestniczył w wymianie podziemnych wydawnictw, niezależnych spotkaniach i mszach za Ojczyznę. Procesy sądowe, skazanie i więzienie nie tylko nie wpłynęły na złagodzenie jego poglądów, ale je wręcz zaostrzyły. Jak napisał po latach: „Byliśmy nie stwarzającymi żadnego zagrożenia dla systemu, tym bardziej Państwa, młodymi ludźmi z gorącymi głowami i szla- chetnymi sercami, a potraktowano nas jak zbrodniarzy”44.

Julian Grochowski nigdy nie szukał pochwał za to, co zrobił wraz z członkami swojej rodziny. Wręcz przeciwnie, twierdził, że robił tylko to, co należało, że było to jedynie kilka ulotek i stempli. Nie uważał się też za założyciela żadnej grupy konspiracyjnej, a nazwę AgO wymyślił tylko dla dodania powagi wywieszanym ulotkom i plakatom. Jednak – czy naprawdę AgO nie istniało? Kim więc była ta szóstka młodych ludzi – Grochowscy, Szwedowie i ów chłopak z Ełku, którego nazwiska nikt obecnie nie pamięta? Augustowska grupa Oporu, poprzez swoją działalność oraz doznane represje, stała się faktem historycznym i warto, aby został on zapamiętany.

 

 

 


 

do spisu treści

następny artykuł