AUGUSTOWSKO-SUWALSKIE TOWARZYSTWO NAUKOWE
Proszę chwilę zaczekać, ładuję stronę ... |
Krzysztof Snarski
Stereotypowy i rzeczywisty wizerunek polskiego staroobrzędowca
Mniejszości narodowe wyznaniowe albo etniczne wzbudzają duże zainteresowanie w otoczeniu, w którym się znajdują. Im bardziej tajemnicza jest to społeczność, tym częściej sąsiedztwo zastanawia się i pyta: kim oni są? Czego można się po nich spodziewać? Czy nie stanowią zagrożenia? W krótkim czasie pojawiają się pewne obiegowe opinie na temat całej wspólnoty, jak też poszczególnych jej członków. Ważne jest, by swojej wiedzy nie opierać jedynie na stereotypowym wizerunku, a dotrzeć do źródła.
Geneza ruchu staroobrzędowego
Grupa etniczno-religijna staroobrzędowców, określanych w literaturze również mianem starowierców, rozłamowców, raskolników, wydzieliła się z Kościoła prawosławnego w połowie XVII wieku, w wyniku działań ówczesnego patriarchy Nikona (Nikity Minina), który od 1652 roku objął stolec patriarszy w Moskwie. Sam akt oddzielenia się staroobrzędowców od Moskiewskiej Cerkwi Prawosławnej jest jedynie zwieńczeniem pewnych procesów, które miały miejsce wewnątrz prawosławia. Przed reformami Cerkiew prawosławna sprawiała wrażenie monolitu. Większość dóbr cerkiewnych oraz stanowisk należało do wyższego duchowieństwa, które stanowiło niewielką reprezentację ogółu społeczeństwa rosyjskiego. Sam Nikon był bardzo majętny i świadomy swojej wysokiej pozycji 1. Będąc dobrze wykształconym, miał świadomość błędów i przeinaczeń w treści prawosławnych ksiąg liturgicznych. Wiedział, w jakich warunkach owe księgi są przepisywane bądź raczej „przerysowywane”, ponieważ większość kopistów miała problemy z czytaniem i pisaniem 2. Jako misję patriarchatu Nikon przyjął uporządkowanie wszystkich niejasnych kwestii w prawosławiu, począwszy od treści ksiąg liturgicznych. Wykształceni duchowni mieli świadomość, że zmiany są konieczne. Niestety, byli w zde- cydowanej mniejszości, ponieważ uzyskanie wykształcenia wiązało się z ogromnymi wydatkami, na co mogli sobie pozwolić jedynie nieliczni. Większość duchownych prawosławnych była synami biednych popów, których nie było stać na pobieranie nauk. Dla nich wartością najwyższą było pielęgnowanie świętej tradycji. Wszelka zmiana burzyła spokój i ład zrozumiały prostym ludziom. Reformy Nikona sprowadziły się do ośmiu punktów, będących od 1654 roku wyznacznikami starego obrzędu. Oto one:
Te punkty stanowiły podstawę dla wyodrębnienia staroobrzędowców spośród wszystkich wiernych. Stosunek do tych wyznaczników był podstawą do uznania kogoś za brata we wspólnocie bądź za innowiercę, czyli w domyśle wysłannika Księcia Ciemności – Antychrysta.
Staroobrzędowcy jako etniczno-religijna grupa społeczna
Obiektem zainteresowań badacza wspólnot mniejszościowych są te zachowania osób i grup, które umożliwiają zaobserwowanie ich skutków. Widząc efekt możemy użyć metody retrospektywnej i dojść do źródła zjawiska. Intensywność kontaktów międzyludzkich w obrębie własnej społeczności oraz ich efekty świadczą o wielości więzi społecznych każdej ze stron dialogu. Na podstawie informacji zwrotnej jednostka buduje pewien światopogląd, w którym identyfikuje siebie i grupę, do której należy. Podobnie rzecz ma się z grupami społecznymi. Cała wspólnota, wysyłając komunikat o treści „oto jestem”, oczekuje podobnej informacji zwrotnej. Uzyskanie jej uznawane jest za pewną formę kontaktu. Na podstawie kontaktów bezpośrednich, pośrednich a także wyobrażeń i stereotypów jednostka bądź cała grupa buduje mentalną wizję różnych od siebie grup i osób, która później zostaje utrwalona i przekazywana następnym pokoleniom. Wytworzony w ten sposób stereotyp etniczny, to standaryzowany obraz danej grupy społecznej bądź wyobrażenie cech jej członków, związane z ich przynależnością do grupy. Zwykle zabarwiony jest emocjonalnie oraz wartościująco, co sprawia, że odznacza się małą elastycznością 5. Walter Lippmann5, wprowadzając pojęcie stereotypu, określił go jako „obrazy w naszych głowach”. Obrazy zbudowane na ludzkich spostrzeżeniach, wyobrażeniach, informacjach zewnętrznych, kształtujące rzeczywistość jednostki lub grupy, które w łatwy sposób przyswajamy i rozpowszechniamy za pomocą przekazu kulturowego i środków masowego komunikowania. Grupa etniczno-religijna staroobrzędowców przybyła z Rosji na obszar Polski w połowie XVIII wieku. Głównym powodem migracji były narastające w Rosji prześladowania obrońców starej wiary. Początkowo starowiercy uciekali w odległe zakątki Rosji. Ukazy carskie nie sprzyjały jednak kultywowaniu zasad starego obrzędu. Jak podaje Eugeniusz Iwaniec – wieloletni badacz kultury i historii staroobrzędowców – starowierców najbardziej dotknęły ukazy carewny regentki Zofii oraz cara Piotra I. Zaczęli więc szukać możliwości kultywowania tradycji oraz swobód religijnych poza Rosją, docierając również na Suwalszczyznę i Mazury. Osiedlali się w trzech ośrodkach: suwalsko-sejneńskim z centrum w Suwałkach, augustowskim z centrum w Gabowych Grądach i mazurskim z centrum w Wojnowie. Pierwsze osady staroobrzędowe na terenach Rzeczpospolitej lokowane były w powiecie homelskim (na północno-wschodnim Polesiu). Na Suwalszczyznę przywędrowali około 1780 roku. Od 1795 wspomina się pierwszą molennę starowierców w Głębokim Rowie. Osiedlali się na terenach bagiennych, w miejscach niewygodnych, na ziemiach bardzo słabych. Okoliczni mieszkańcy nie sprzeciwiali się temu, ponieważ im to nie szkodziło. O nowych mieszkańcach szybko zaczęły krążyć legendy i opowieści, stając się podstawą do utworzenia stereotypowego, typowego, a wreszcie książkowego i internetowego wizerunku starowierca. Wspólnoty staroobrzędowców dokładnie zbadał Eugeniusz Iwaniec. Materiały zebrane i wydane w postaci książki Z dziejów staroobrzędowców na ziemiach polskich XVII–XX w. (Warszawa 1977), a także licznych artykułów ukazują nam starowierca w następujący sposób: staroobrzędowiec to osoba, mężczyzna lub kobieta, starająca się zachować i ubierać w sposób tradycyjny. Zasadniczą częścią codziennego ubioru kobiety była rubacha, czyli wykonana samodzielnie koszula z długimi rękawami. Na koszulę nakładano sarafan układający się z tyłu w obszerne fałdy. Góra sarafanu była tak uszyta, aby przykrywać piersi kobiety, uznawane za nieczyste 6. Na sarafan kobieta zakładała długi wąski fartuch, a na głowę gładko upiętą chustkę. Na nogach starowierki nosiły proste wełniane pończochy i się- gające do kolan buty. Do pracy w polu chodzono w drewnianych obijakach bądź boso. Tradycja zabraniała kobietom malowania się i nakładania biżuterii. Wizerunek mężczyzny był również charakterystyczny. Staroobrzędowiec miał włosy gładko obcięte z przodu nad brwiami i z tyłu pod uchem oraz obowiązkowo wypielęgnowany zarost, od około trzydziestego roku życia niegolony. Okazała broda była symbolem męstwa i godności, a także autorytetu. „Tak na oko, to niczym się nie wyróżniamy. My tylko brody długie nosimy, a i to nie każdy” 7. Podstawowym strojem męskim były spodnie, zwane portkami i koszula sięgająca do kolan, mająca charakterystyczny stojący kołnierzyk, zapinany z boku. „Nawet teraz w szafie nie znajdziesz koszuli pod krawat. To nie po naszemu” 8. Talię przepasywano skórzanym pasem. Chodzono w butach z krótką cholewą na obcasie lub boso. Na głowie staroobrzędowca było można zobaczyć samodzielnie wykonany kapelusz z małym rondem lub czapkę bez daszka, przypominającą beret. Niedopuszczalne było noszenie krawata, który utożsamiano z judaszową pętlą. Głęboko wierzący i praktykujący staroobrzędowiec nie pił kawy ani herbaty, nie palił tytoniu, nie jadł mięsa zwierząt, które rodzą się ślepe bądź są nieparzystokopytne (zające, konie). Ze wszystkich sił wystrzegał się alkoholu, a jeżeli musiał go wypić, to najczęściej było to lekkie piwo własnej roboty, bądź wino z owoców. „Mój ojciec w Gabowych [Grądach], to ciągle, choć już stary, nie pije takiej sklepowej herbaty. Sam chodzi do lasu i zbiera zioła, które potem sobie parzy. My tego nie pijemy, bo to niedobre” 9. Staroobrzędowcy słynęli z pracowitości. Byli doskonałymi cieślami i ogrod- nikami10. Starsi mieszkańcy Suwałk pamiętają, że najlepsze na targu jabłka można było kupić od moskalów11. Najprawdopodobniej w ten sposób wyglądał staroobrzędowiec mieszkający na północnym wschodzie Polski jeszcze w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku. Taki obraz został utrwalony przez Eugeniusza Iwańca i z braku późniejszych tak dokładnych badań oraz opisów funkcjonuje do dziś, zarówno w literaturze, jak i Internecie. Niestety, nie każdy zainteresowany kulturą starowierców ma możliwość osobistego z nią kontaktu. Tymczasem wśród społeczeństwa wzrasta zainteresowanie mniejszościami etnicznymi i religijnymi, głoszona jest też potrzeba dialogu między religiami. Najbardziej rozpowszechnionym sposobem gromadzenia informacji jest wpisanie zapytania w przeglądarce internetowej. W chwili gdy wciskamy klawisz Enter otwiera się wiele stron, regularnie aktualizowanych. Niestety, wchodząc na te najświeższe, najpełniejsze, najlepsze, wpadamy w pułapkę. Treści tam zamieszczane pochodzą z reguły z wydanych niegdyś opracowań, które dawno straciły na aktualności. Choć są prawdziwe i rzetelne, nie oddają one stanu faktycznego. Oprócz dokładnych i kompleksowych badań terenowych przeprowadzonych na Suwalszczyźnie w drugiej połowie XX wieku, Iwaniec opierał się na opracowaniach wcześniejszych, takich autorów jak Benedykt Tykiel, Aleksander Połujański, Karol Dębiński12, a także wielu publikacjach obcojęzycznych. Bogaty materiał naukowy dotyczący staroobrzędowców znajduje się w rosyjskich bibliotekach i archiwach w Moskwie, w Petersburgu, a także w Rydze na Łotwie, gdzie staroobrzędowcy mają swoją uczelnię akademicką, w której kształcą w dziedzinie teologii przyszłych swoich nastawników, czyli świeckich powierników duchowych. Niestety, jedynie najbardziej wytrwałym udaje się dotrzeć do tych materiałów. Nie są one również tłumaczone i publikowane w języku polskim. Tylko nieliczni, głównie dzięki przychylności wąskiego grona profesorów akademickich z Krakowa, Lublina czy Warszawy, mają możliwość zapoznania się z opracowaniami rosyjskimi bądź łotewskimi. Autorzy, których teksty są stosunkowo najstarsze, bo sięgające połowy XIX wieku, starali się przedstawić staroobrzędowców w sposób obiektywny i bezstronny. Na przykład: „Bezpopowcy zaś obstawając uporczywie przy swoich raskolniczych obłędach i nie dając niczem od takowych odwieść się, od początku swego istnienia, aż po dzisiaj dzień, nie mają żadnych księży, i nabożeństwa swoje po domach modlitwy pod kierunkiem tak zwanych staryków czyli przełożonych nad domami modlitwy odbywają”. (B. Tykiel, 1857). Przytoczony wyżej fragment w dziewiętnastym wieku był z pewnością jasny i zro- zumiały dla odbiorców tylko w jeden sposób. Oskar Kolberg, podróżnik, obserwator, etnograf w 53 tomie swoich dzieł, w którym opisywał Litwę, poświęcił kilka stron także staroobrzędowcom. Z tekstu wyłania się postać starowierca jako osoby demonicznej i przeklętej. „Starowiercy przynieśli ze sobą charakter swojego narodu, okropne złodziejstwo mianowicie koni i chętka do zabójstw. Tym się oni do dzisiaj odznaczają. (...) Zapominając o prześladowaniach, jakich doznawali od rządu w Moskwie, zaczęli sprzyjać rządowi ze szkodą dla kraju, w którym mieszkali”13. W materiałach z badań terenowych, które w swoim artykule wykorzystała Zuzanna Grębecka pojawiają się postaci staroobrzędowców, którzy mają kontakty z duchami: zajmujący się zamawianiem chorób szeptun oraz czarnokniżnik wykorzystujący swoje umiejętności na szkodę innych14. Konteksty i ilość możliwych interpretacji jeszcze w niedawnej przeszłości były ograniczone. Współcześnie, chcąc odczytać ten tekst poprawnie, musimy zadać co najmniej kilka pytań badawczych i poszukać poprawnych odpowiedzi. Budowany na podstawie powyższych materiałów i wielu innych tekstów obcojęzycznych, do dziś przetrwał stereotyp staroobrzędowca jako postaci tajemniczej, niedostępnej, mówiącej dziwnym i trudnym językiem, na którą trzeba bardzo uważać, bo jest specjalistą od czarnej i białej magii i „jak zechce to może złamać świecę i rzucić przekleństwo”15. Podczas swoich badań zadaję pozornie łatwe pytanie o to, kim są starowiercy. Odpowiedzi, jakie otrzymuję, są potwierdzeniem tezy o stereotypowym, czyli w tym wypadku prawdziwym, choć nieaktualnym wizerunku polskiego staroobrzędowca. Jedynie te osoby, które miały świadomy kontakt ze starowiercą, definiują tę postać w sposób bardziej rzeczywisty.
Jaki jest rzeczywisty aktualny obraz staroobrzędowca?
Współcześnie staroobrzędowcy w zasadzie nie różnią się od osób spoza swej grupy religijno-kulturowo-etnicznej. Ubierają się podobnie jak pozostała część społeczeństwa, słuchają podobnej muzyki, mają podobne poglądy polityczne. Borykają się z podobnymi problemami, z których większym jest brak pracy wynikający z niskiego wykształcenia16. Jak mówi Jan Morozow, „Ja to się za bardzo nie uczył. Ale jak byłem w wojsku to i kawałek świata zobaczyłem”. Nieco inaczej ma się sytuacja w środowisku staroobrzędowców w Suwałkach. Młodzież zdobywa wykształcenie średnie w Suwałkach, a nierzadko naukę z powodzeniem kontynuuje na studiach17. Staroobrzędowcy czasem noszą tradycyjne nazwiska, takie jak Morozow, Markow, Kozakow, Nowiczenko, Iwanow, Jermołajew. Zawierając związek małżeński z osobą innej religii, często zmieniają nazwisko, jak również wyznanie18. Swoim zwyczajnym życiem nie wzbudzają większego zainteresowania. Spotykamy się z nimi każdego dnia. W społe- czeństwie otwartym na wielość wzorów kulturowych coraz mniejsze znaczenie mają różnice antropologiczne19, a widoczne są, te które występują na płaszczyźnie duchowości i wrażliwości. Rodzina Jana i Ireny Morozowów ze wsi Wodziłki (woj. podlaskie, pow. suwalski, gm. Jeleniewo), jedna z około dziesięciu tam zamieszkałych, jest mi najbliższym przykładem współczesnej rodziny staroobrzędowców. Najmłodszymi we wsi są Roman (21 lat) i Piotr (15 lat) Morozowowie. We wsi nie ma nastawnika, a ze względu na usiłowania kradzieży i niszczenia, znajdująca się tam molenna20 jest za zgodą mieszkańców zamknięta, także dla zwiedzających. „Jak turysta upiera się, by wejść do molenny to my mówimy, że kluczy nie ma we wsi. Ale one są, tylko schowane”21. Nabożeństwa odprawiane są w odległych od Wodziłek o 20 kilometrów Suwałkach lub Gabowych Grądach (50 km od Wodziłek), dlatego Morozowowie rzadko w nich uczestniczą. „Do moleni to my chodzimy jak mamy czas. Jak jestem u rodziców, to chodzę i się modlę. Tylko u nas to nie tak jak wy na godzinę i do domu. My modlim się długo, kilka godzin”22. Piotr uczęszcza do oddalonego o 10 kilometrów gimnazjum w Jeleniewie. Z braku środków szkoła nie prowadzi nauczania religii prawosławnej, dlatego świadomość odmienności religijnej jest na niskim poziomie. Problemem staje się scharakteryzowanie głównych świąt dorocznych w kalendarzu prawosławnym. „Jak jest religia, to ja mogę odrabiać inne lekcje”23. Staroobrzędowcy, uczniowie szkół suwalskich, objęci są nauką religii, ale zajęcia odbywają się w budynku Naczelnej Rady Staroobrzędowej w Suwałkach. Wśród nich świadomość religijna i tożsamość wspólnotowa jest dużo wyższa. Co spowodowało, że tak różni kulturowo ludzie nie są rozpoznawani i identyfikowani z konkretną grupą etniczną i religijną przez innych członków społeczeństwa? Gdzie szukać źródła postępującej dezintergracji wspólnoty i osłabienia poczucia tożsamości z grupą etniczno-religijną? Odpowiedź na te pytania jest wielopłaszczyznowa. Językoznawcy, z Irydą Grek-Pabisową na czele, dowodzą, że staroobrzędowcy zamieszkujący w nowych osiedlach poza Rosją, w tym w Polsce, znaleźli się w otoczeniu, które wykazywało wyższy poziom cywilizacyjny24. Ich gwara wykazała się ogromną chłonnością form wypowiedzi, co skutkowało powolnym zanikiem nazw gwarowych oraz przyjmowaniem do używanego języka fachowych nazw polskich. Walka z analfabetyzmem polskim oraz niewystarczająca edukacja religijna w języku starocerkiewnym sprawiły, że używany przez staroobrzędowców język mówiony stał się łudząco podobny do miejscowej odmiany gwarowej języka polskiego. W związku z tym miszkańcy Suwalszczyzny nie mają problemu ze zrozumieniem starowiercy. Jest jeszcze jeden, nieco mniej dostrzegalny powód tak szybkiego ujednolicania języka. Mówi o tym prof. Marian Pokropek. Mianowicie, uwarunkowania historyczne i wszechobecna, agresywna administracja rosyjska poprzez szantaż wykorzystywała niektórych staroobrzędowców jako narzędzie w rusyfikacji25. Oskar Kolberg wspominał o wykorzystywaniu staroobrzędowców jako szpiegów26. Wkradła się tu pewna nieścisłość, krzywdząca dla staroobrzędowców. Otóż zostali oni pomyleni z jednowiercami, którzy porzucili stary obrzęd i wrócili do Moskiewskiej Cerkwi Prawosławnej. To właśnie jednowiercy osiedlający się na Suwalszczyźnie po upadku powstania listopadowego (od około 1836 roku) byli wykorzystywani przez carski aparat administracyjny do donoszenia na sąsiadów, w zamian za przywileje. Wymienione wyżej uwarunkowania miały ogromny wpływ na zniwelowanie różnic językowych. Skoro zatem używamy podobnego (trudno powiedzieć tego samego) języka, myślimy podobnie w tym języku, tak też i odbiór świata zewnętrznego jest bardzo zbliżony. Słuchając tych samych informacji, mamy podobne przemyślenia. Prawie jednakowo odbieramy świat współczesny. Prawie nic nas nie różni. Powoli następuje proces ujednolicenia świadomości religijnej. Starowierka Anna Jarmołajew (urodzona w 1965 roku) od kilku lat pracuje w sklepie, gdzie sprzedaje katolickie dewocjonalia. Paradoksalnie, wykonuje pracę sprzeczną z zasadami jej wiary. Pytana o to, uśmiecha się i mówi: „Pan Jezus jest jeden i Ewangelia jedna. Język, w jakim jest napisana, nie ma znaczenia”27. Kiedyś starowiercy nie mogli pić kawy ani herbaty. Starzy mówili, że jak kto pije kawę, to go Pan Bóg na Sąd Ostateczny nie wpuści, albo że kiedy Chrystusa ukrzyżowano, to jakoby wszystkie kwiaty zwiędły, z wyjątkiem tytoniu i herbaty, co miało być powodem do ich wyklęcia28. Dziś kawa w najlepsze gości na stołach. Picie gorącej herbaty, niegdyś uważane za grzech, dziś jest niejako dopełnieniem kąpieli w bajni29, po której gospodarze proponują właśnie herbatę, by nabrać sił. Jednym z argumentów, jaki przemawiał za osiedleniem się staroobrzędowców na ziemiach polskich, było odstąpienie ze strony władz Rzeczpospolitej od obowiązku prowadzenia ksiąg metrykalnych. Przestrzeganie starotestamentowego zakazu wpisu na listę zostało zweryfikowane przez życie. Początkowo niechętnie, niekiedy pod przymusem, zwłaszcza w czasie podwyższonej liczby zgonów spowodowanych epidemiami, staroobrzędowcy ulegli i pozwolili nadać sobie nazwiska, ująć się w księgi osobowe i zaprowadzić obowiązek szkolny30. Dziś, kiedy w rozmowie z mieszkańcami Wodziłek wspominam, że tak kiedyś było, mówią mi, że to nieprawda, że to nie życiowe. „Bo zobacz – mówi Jan Morozow – idziesz na pocztę odebrać list i dopóki nie pokażesz dowodu, to ci go nie dadzą”31. Kiedyś nie do przyjęcia było zawieranie małżeństw mieszanych. Z czasem, wskutek zmniejszania się liczebności grupy, takie związki zaczęto zawierać. Nie było to jednak pochwalane, a małżonkowie mogli zostać nawet relegowani ze wspólnoty. Małżeństwo z innowiercą stało się alternatywą dla młodzieży, wywodzącej się z miejskiego środowiska staroobrzędowców. Gdy zaczęto zezwalać na takie związki, częściej zawierali je mężczyźni. Starano się jednak, by dzieci z takich małżeństw były chrzczone i wycho- wywane według kanonów staroobrzędowych32. Dziś rynek matrymonialny rozszerzył swój zakres i w coraz mniejszym stopniu zwraca się uwagę na to, by wybranka bądź wybranek byli tej samej wiary. „Ważne jest to, by człowiek był uczciwy, pracowity i kierował się w życiu podobnymi zasadami”33. Ponieważ po ślubie małżonkowie często osiedlają się w dużych miastach, w których nie ma wspólnot staroobrzędowców, nierzadko skutkuje to porzuceniem swojego wyznania oraz konwersją, najczęściej na katolicyzm. Duży problem dla współczesnej społeczności staroobrzędowców stanowi bezrobocie. Życie w częściowej izolacji geograficznej i cywilizacyjnej, spowodowanej ubóstwem, niskim wykształceniem prowadzą do coraz liczniejszej emigracji zarobkowej, głównie młodzieży do Niemiec, Szwecji, a nawet USA. Pracują tam najczęściej na placach budów czy w hipermarketach i w jeszcze większym stopniu upodabniają się do „innowierców”. Nie noszą brody, „chodzą pod krawatem”, palą papierosy, piją alkohol. Ich sposób życia jest niejako zaprzeczeniem szczytnych idei obrony starej wiary. Tłumaczą, że tego wymaga od nich świat. O powolnym wyludnianiu wsi świadczą opuszczone zabudowania bądź niekiedy same już tylko fundamenty domów. Wśród tych, którzy zostają w kraju, w swoich wsiach, są osoby nadużywające alkoholu. Pojawienie się problemów alkoholowych świadczy o tym, że wartości kultury religijnej przegrywają z problemami współczesnego świata. Postępująca dezintegracja negatywnie wpływa na poczucie bezpieczeństwa i wspólnoty z grupą. Skutkiem takich sytuacji bywają depresje34. Młodzież po osiągnięciu pełnoletności porzuca stary obrzęd i przechodzi na katolicyzm. Swoje decyzje motywują tym, że łatwiej im być katolikiem wśród katolików. Jak sami mówią, są szykanowani przez rówieśników ze względu na wyznanie. „Jak w szkole coś się stanie, dajmy na to ktoś szybę wybije, to zaraz wszyscy krzyczą, że to ruski zrobił”35. Wizerunek współczesnego staroobrzędowca, wyłaniający się z powyższego tekstu niewiele ma wspólnego z obrazem jego przodka sprzed dwóch lub trzech pokoleń, a utrwalony na kartach literatury naukowej i powielany przez środki masowego komunikowania jest już nieaktualny. Sami starowiercy ze wzruszeniem wspominają, jak jeszcze dwadzieścia lat temu byli rozpoznawani. Do dziś przetrwały nieliczne już ślady działalności staroobrzędowców jako cieślów. Mieszkańcy Wodziłek pamiętają grupy stolarzy i cieślów, którzy na kilka miesięcy opuszczali swoje rodzinne miejscowości i chodzili od wsi do wsi budować domy. Zmiany ideologiczne, globalizacja, uniformizacja, zostawiły trwały ślad w świadomości staroobrzędowców. Na ile zdają sobie jeszcze sprawę z własnej odmienności? Na ile mają poczucie własnej tożsamości religijnej? Trudno powiedzieć. Myślę, że z każdym dniem wygląda to inaczej. Pojawiają się nowe inicjatywy, których celem ma być przybliżanie starego obrzędu młodym. We wsi Gabowe Grądy istnieje zespół śpiewaczy Riabina wykonujący tradycyjne pieśni staroobrzędowców. Wykonawczynie: Maria Jefimow, Anna Jefimow, Irena Fomin, Zinaida Ancipow, Marta Ancipow i Anastazja Tichonow starają się w sposób współczesny i trwały zostawić ślad kultury staroobrzędowej. Coraz częściej młode osoby, studenci, często katolicy, wyrażają chęć pisania prac dyplomowych na temat mniejszości etnicznych i religijnych. Jest to ich odpowiedź na obserwowane w świecie zmiany. Warto ponowić kompleksowe badania wspólnoty staroobrzędowców zamieszkujących w Polsce. Zrobić to w sposób całościowy, dokładny i wieloaspektowy, wzorując się na prowadzonych w latach pięćdziesiątych XX wieku pracach Kompleksowej Ekspedycji Jaćwieskiej. Warto zaktualizować istniejący stereotyp i pokazać piękno wielokulturowości.
|