AUGUSTOWSKO-SUWALSKIE

TOWARZYSTWO NAUKOWE

Proszę chwilę zaczekać, ładuję stronę...

  

  

Tadeusz Radziwonowicz

  

O ochronie przyrody w Puszczy Augustowskiej
w okresie międzywojennym
(na podstawie materiałów archiwalnych nadleśnictw)

  

  

W zbiorach Archiwum Państwowego w Suwałkach znajdują się materiały archiwalne trzech nadleśnictw państwowych: Krasne, Krasnopol i Sejny, które funkcjonowały w okresie międzywojennym na obszarze Puszczy Augustowskiej. Niestety dokumentacja ta tworzy tylko fragmenty zespołów archiwalnych, bowiem znaczna jej część została zniszczona bądź zaginęła podczas drugiej wojny światowej. Ogółem w tych zespołach zachowało się 468 jednostek archiwalnych i 3,8 metrów bieżących akt. Wspomnieć tu trzeba, że materiały te, prawdopodobnie wywiezione przez niemieckie władze okupacyjne, zostały po wojnie przejęte przez archiwa byłego ZSRR, stamtąd rewindykowane i w 1961 roku przekazane do suwalskiego archiwum.

Nadleśnictwa naszego regionu, a dokładniej powiatów augustowskiego i suwalskiego w przedwojennym kształcie terytorialnym, należały niemal przez cały omawiany okres do III Siedleckiego Okręgu Lasów Państwowych z dyrekcją w Siedlcach. Z dniem 1 października 1938 roku jednostki te, a więc nadleśnictwa: Augustów (siedziba Augustów-Lipowiec), Białobrzegi (Białobrzegi), Hańcza (Józefatowo koło Sopoćkiń), Krasne (Krasne), Krasnopol (Głęboki Bród), Puńsk (Rutka-Tartak), Rospuda (Rospuda koło Raczek), Rudawka (Lubinowo koło Sopockiń), Sejny (Pomorze), Serwy (Dalny Las), Suwałki (Suwałki-Papiernia), Szczebra (Szczebra), Wigry (Suwałki) zostały podporządkowane nowo utworzonej Dyrekcji Lasów Państwowych Okręgu Białostockiego w Białowieży 1.

Administracja leśna podejmowała i starała się rozwiązywać wiele problemów związanych z zachowaniem, zabezpieczeniem, prawidłowym wykorzystaniem i powiększaniem przydzielonej jej pieczy bardzo istotnej części środowiska przyrodniczego. Wśród zachowanych archiwaliów wymienionych trzech nadleśnictw można wyodrębnić te, które bezpośrednio lub pośrednio dotyczą zagadnień ochrony przyrody, a więc lasu i innych składników środowiska z nim związanych. Motywami działania administracji leśnej były oczywiście przede wszystkim czynniki natury gospodarczej. Pojawiały się też pozamaterialne względy z zakresu ochrony przyrody. Archiwaliów, w których mówi się o tym wprost, jest wprawdzie niewiele, ale sprawy ochrony środowiska w miarę upływu lat były chyba coraz częściej obecne w pracy leśników. W Polsce międzywojennej zainteresowanie nie tylko gospodarczymi, ale też turystycznymi, zdrowotnymi, naukowymi i estetycznymi walorami natury rosło. Dotyczyło to również naszego regionu.

Dlatego też Dyrekcja Lasów Państwowych Okręgu Białostockiego w Białowieży 23 lutego 1939 roku wydała podległym jednostkom zarządzenie okólne nr 25 w sprawie ochrony przyrody, w którym wymieniła obowiązujące w kraju przepisy prawne w tym zakresie. Podała w nim obiekty podlegające ochronie, a więc części lasu, niektóre zbiorowiska roślinne oraz zespoły wodne o charakterze naturalnym, pierwotnym; drzewostany mogące służyć jako obiekty doświadczalne; rzadkie gatunki drzew, krzewów i roślin zielonych; pomniki przyrody, czyli pojedyncze drzewa i krzewy mające wiele lat, o szczególnym kształcie lub rozmiarach; rzadkie lub zanikające gatunki zwierząt w stanie dzikim (bóbr, łoś, łabędź, żuraw, czapla, orzeł) lub w miejscach sztucznej hodowli (żubr, tarpan); pojedyncze okazy przyrody martwej o walorach zabytkowych (głazy, skały, źródła); zabytki historii lub prehistorii (kurhany, grodziska, pomniki, krzyże); krajobrazy odznaczające się szczególnie charakterystycznym lub pięknym wyglądem i godne zachowania w celach turystycznych; zbiorowiska roślinne lub zwierzęta występujące w pobliżu miast, przydatne jako obiekty dydaktyczno-naukowe lub dla celów wycieczkowo-wypoczynkowych. W zarządzeniu wymieniono kategorie obiektów, które podlegały ochronie (rezerwaty ścisłe, rezerwaty częściowe, pomniki natury), a także wyjaśniono tryb tworzenia oraz inwentaryzacji rezerwatów, pomników przyrody, a także zasady ich ochrony 2. Konkretyzując zadania służby leśnej, stwierdzano: „Każdemu gajowemu należy wpisać do księgi służbowej znajdujące się w jego obchodzie pomniki, celem zobowiązania go do ochrony danego obiektu i opieki nad nim. (...) Obowiązkiem administracji L[asów] P[aństwowych] będzie: zabezpieczenie wszelkich pomników przyrody przed zniszczeniem, ochrona obiektów rezerwatowych i prowadzenie gospodarki w sposób nienaruszający całości, lecz zapewniający możność utrzymywania w należytym stanie danego obiektu” 3.

Trzeba przyznać, że przykłady działań opisanych w tym zarządzeniu w zachowanych archiwaliach są nieliczne. I tak, w pierwszych miesiącach 1938 roku zarejestrowano drzewo jako pomnik przyrody. Był to zlokalizowany w marcu 1938 roku w Leśnictwie Giby w miejscowości Odryny zdrowy dąb o wysokości 24 m, o obwodzie w pierścienicy wynoszącym 510 cm, w wieku około 400 lat, o niskich konarach i bardzo rozłożystej koronie. Gdy zimą 1937 roku w Nadleśnictwie Krasne pojawiły się trzy rysie, Dyrekcja Lasów Państwowych w Siedlcach pismem z 22 lutego 1937 roku, przesłanym do tego nadleśnictwa i do wiadomości innym, poinformowała o wstrzymaniu odstrzału tych zwierząt jako gatunku wymierającego. Nieco wcześniej, bo wraz z pismem z 28 marca 1935 roku w sprawie ochrony łosi, siedlecka dyrekcja przesłała do nadleśnictw po kilka i po kilkadziesiąt plakatów dotyczących tej kwestii, wydanych przez sekcję ochrony łosia przy Polskim Związku Stowarzyszeń Łowieckich w Warszawie, z nakazem ich rozpowszechnienia 4. We wspomnianym piśmie wyjaśniano: „Propaganda ochrony łosia jest konieczną, by problemem istnienia wspaniałego, a zanikającego zwierza zainteresować najszersze warstwy społeczne wszędzie, gdzie łoś przebywa lub gdzie się pojawia chwilowo podczas swych wędrówek. Wobec tego otrzymane plakaty, zależnie od posiadanej ich ilości, należy rozwiesić w urzędach nadleśnictw, w leśniczówkach, w niektórych gajówkach, w urzędach gminnych, w sołectwach, w szkołach, posterunkach policji itp. Pod napisem: »Osobie, która przyczyni się do wykrycia winnego zabicia łosia, sekcja ochrony łosia (Warszawa, Nowy Świat 35) wypłaci nagrodę w kwocie 50 zł« – należy dopisać, »a Dyrekcja Lasów Państwowych w Siedlcach – 150 zł« 5”. Wykonując polecenia, Nadleśnictwo Sejny wysłało plakaty do urzędów gmin w Gibach i Berżnikach.

Niestety apele te nie zawsze trafiały do świadomości społeczeństwa. Świadczy o tym pismo Dyrekcji Lasów w Białowieży z sierpnia 1939 roku skierowane do nadleśnictw w związku z przypadkiem pojawienia się dwóch łosi w Nadleśnictwie Sokółka, z których jeden padł, zagoniony przez mieszkańców okolicznych wsi. Dyrekcja radziła więc nadleśniczym, aby „w razie otrzymania informacji, że w okolicy zauważono łosia, wydał polecenie podległemu personelowi zaopiekowania się nim w sensie zabezpieczenia go przed włościanami, a w razie zatrzymania się łosia w lasach n[adleśni]ctwa, otoczyć go należy jak największą opieką, wstrzymując o ile możności ruch w danej partii lasu. W sprawach tych należy informować posterunki policji, ażeby ona ze swej strony mogła w razie potrzeby ingerować. Niezależnie od tego personel nadleśnictwa należy pouczyć, że gonienie i łowienie łosia, gdy się ukaże na polach lub w lasach włościańskich, jest prawnie wzbronione” 6.

Oczywiście podstawowym zadaniem leśników pozostawało prowadzenie gospodarki leśnej. Ich działania koncentrowały się więc wokół pozyskiwania, ale też zachowania oraz powiększania zasobów leśnych. W tych działaniach mieściły się też różnorakie przedsięwzięcia, które szczególnie służyły ochronie drzewostanu, a także ptaków i innych zwierząt przed ich naturalnymi wrogami oraz przed człowiekiem.

Niektórym negatywnym skutkom, szczególnie oddziaływaniu gwałtownych zjawisk pogodowych, służba leśna nie była w stanie zapobiec. Na przykład w wyniku burzy 25 czerwca 1939 roku w Nadleśnictwie Krasnopol straty w drzewostanie były znaczne; tylko w leśnictwie Maćkowa Ruda złamanych zostało lub wyrwanych z korzeniami około 430 świerków, 160 sosen, 15 brzóz – łącznie 605 drzew o objętości 485 m³. Duże straty powodowała występująca stosunkowo często w okresach zimowych okiść. Po szalejącej 7 i 8 grudnia 1932 roku burzy śnieżnej, leśnicy nie mogli nawet szybko określić strat, ponieważ zwalone drzewa utrudniały dojazd i dostęp, a inne jeszcze przez pewien czas padały pod ciężarem śniegu. Do strat, zwłaszcza w kulturach sosnowych i świerkowych, które dominowały w puszczy, dochodziło z powodu wiosennych przymrozków. Na przykład po kilkadziesiąt procent siewek różnych drzew zginęło po przymrozkach, które wystąpiły z 30 na 31 maja 1937 roku 7.

Chyba co roku, w kwietniu i maju, leśnicy prowadzili obserwacje wiosennego rozwoju roślin, konkretnie nad porą zakwitania lub listnienia roślin, a ich wyniki, odnotowane w specjalnych „kalendarzykach”, przesyłali do Instytutu Badawczego Lasów Państwowych. W toku tych działań uzyskiwano materiał do badań nad rozmieszczeniem dzielnic klimatyczno-leśnych, a wiedza o nich miała służyć racjonalnej i zharmonizowanej z właściwościami klimatycznymi i glebowymi poszczególnych obszarów gospodarce leśnej. Natomiast jesienią pobierano i wysyłano do Stacji Oceny Nasion IBLP próbki nasion, zgodnie z instrukcją pobierania i wysyłania próbek, a także kwestionariusze dotyczące urodzaju nasion 8. Nadleśnictwa wysyłały też próbki sadzonek drzew z wnioskami o „powiadomienie, czy sadzonki te nie są opadnięte przez grzybki pasożytnicze i czy w tym stanie jak są, nadają się do użycia w uprawach” 9. Taką prośbę do instytutu wystosowało w listopadzie 1936 roku Nadleśnictwo Sejny, które w leśnictwie Wiłkokuk posiadało 645 tys. sadzonek sosny na powierzchni 21,5 ara. Po badaniach okazało się, że sadzonki są porażone w różnym stopniu osutką sosnową, a część z nich nie nadaje się do sadzenia i dlatego instytut zalecił ich sortowanie10.

Służba leśna prowadziła też obserwacje drzewostanu, między innymi pod kątem występowania różnych szkodników, w tym kornika drukarza, a pisma informujące o tym przesyłała władzom nadrzędnym. Spisywano także protokoły w sprawie ustalenia strat w uprawach niszczonych przez pędraka (larwy chrząszczy). Leśników wspomagały wydatnie różne ośrodki naukowe. Podstawową rolę odgrywał Instytut Badawczy Lasów Państwowych. Właśnie ów instytut przekazywał za pośrednictwem dyrekcji lasów swe opracowania, publikacje i pisma do nadleśnictw i leśników. Na przykład jesienią 1936 roku trafiły do nich wydawnictwa autorstwa inż. Orłosia pt. Opieńka miodowa i Rozpoznawanie osutki sosnowej oraz dr. Nunberga Paproch cetyniak. Innym razem przesłano wskazówki w sprawie walki z kornikiem11. Wiosną 1939 roku dyrekcja w Białowieży przesłała do nadleśnictw, między innymi w Puszczy Augustowskiej, dwa referaty o walce z chrabąszczem „dla wykorzystania jako materiał pomocniczy do opracowywania planów akcji zmierzającej do opanowania inwazji chrabąszcza”12, w tym jeden opracowany przez Oddział Ochrony Lasu IBLP. Wynika z nich, że masową „rójkę” tego owada przewidywano na 1941 rok, a zwalczanie zamierzano prowadzić przy pomocy drzew pułapkowych i zbierania przy zastosowaniu płacht, pałek, czyli zbijaków, oraz beczek. Chrabąszczem interesowały się też inne ośrodki naukowe. W 1934 roku kwestionariusz dotyczący wyników obserwacji chrabąszczy za okres od trzeciej dekady kwietnia do 1 lipca, nadesłał nadleśnictwom do wypełnienia Zakład Ochrony Lasu i Entomologii Politechniki Lwowskiej. Na tej uczelni badania nad tymi owadami od 1923 roku prowadził inż. A. Kozikowski13.

Ośrodkiem naukowym, z którym współpracowali leśnicy z Puszczy Augustowskiej przy diagnozowaniu i zwalczaniu chorób oraz szkodników leśnych, był też Państwowy Instytut Naukowy Gospodarstwa Wiejskiego w Puławach. Wiosną 1934 roku jego Wydział Ochrony Roślin, kierowany przez dr. Stanisława Minkiewicza, badał na podstawie próbek przesłanych przez Nadleśnictwo Sejny przyczyny uszkodzeń siewek sosny i akacji [akacją nazywano robinię]*. W udzielonej po dziesięciu dniach odpowiedzi stwierdzono, że uszkodzenia spowodował prawdopodobnie pewien gatunek grzyba, usadowiony na korzeniach siewek, a także wysoka temperatura powietrza przy panującej wtedy suszy14.

Placówki naukowe prowadziły badania nad niektórymi gatunkami drzew i zwracały się do nadleśnictw o nadsyłanie niezbędnych do tego celu materiałów. W 1933 roku dr Janina Szaferowa z Krakowa za pośrednictwem Zakładu Doświadczalnego Lasów Państwowych zwróciła się o zbieranie i przekazywanie do niej gałązek z kwiatami, liśćmi i owocami z drzew dziko rosnących trzech gatunków brzozy: brodawkowatej, omszonej i czarnej. Wspomnieć też warto, że w maju 1937 roku trafił do nadleśnictw kwestionariusz Zakładu Botaniki Ogólnej i Fitopatologii Uniwersytetu Poznańskiego w sprawie występowania brzozy karelskiej [prawdopodobnie chodziło o brzozę niską; brzoza karelska nie występuje w Polsce]15.

Oczywiście leśnicy byli szkoleni, zwłaszcza w zakresie hodowli lasu. Z zachowanych materiałów szkoleniowych z 1938 roku, które podejmują między innymi kwestie ochrony upraw leśnych, można dowiedzieć się o sposobach walki z ich szkodnikami. W przypadku chrząszczy, szkodników lasów sosnowych i świerkowych, szeliniaka i komaśnika [gatunek nieznany], stosowano okopywanie młodych kultur rowkami, zakładanie pułapek korowych i wałkowych, zbieranie owadów z drzewek i ich niszczenie. By zwalczać inne owady, zwłaszcza turkucia podjadka, larwy chrabąszcza majowego i kasztanowca, wykonywano w szkółkach po kilka pułapek w formie dołków wypełnionych końskim nawozem. Z kolei gąsienice i poczwarki niektórych gatunków zwójek usuwano, ścinając (wyłamując) wiosną nawiedzone pędy i paląc je. Zauważono też, że leśnicy w zwalczaniu zwójki zielonóweczki [chodzi zapewne o zwójkę zieloneczkę] mogą liczyć jedynie na ptaki owadożerne, a szczególnie na szpaki. Jedynym sposobem tępienia larw much, w tym osnui gwiaździstej [osnuja gwiaździsta należy do błonkówek – przyp. red.], było zbieranie ich z drzewek i niszczenie. Aby zapobiec rozprzestrzenianiu się groźnej dla drzew opieńki miodowej, pojedyncze sadzonki usuwano i palono, a gniazda drzew porażonych tym grzybem okopywano rowkiem izolacyjnym. Do szkodników zwierzęcych w szkółkach leśnicy zaliczali, choć wiedzieli, że jest to „zwierzątko skądinąd b[ardzo] pożyteczne”, kreta. Odstraszano go, wkładając do chodników szmaty nasączone cuchnącymi substancjami, a nawet zabijano specjalnie przygotowaną do tego deseczką z długimi gwoździami16.

Najpełniej o zabiegach mających na celu ochronę lasu informują wnioski jego ochrony. I tak we wniosku ochrony lasu na rok gospodarczy 1938/1939 oraz wykazie wykonanych robót w Nadleśnictwie Krasnopol przewidywano: wykopanie rowów granicznych o wymiarach 140 cm szerokości górnej, 60 cm szerokości dolnej, 70 cm głębokości w Leśnictwie Maćkowa Ruda i Monkinie, wygrodzenie upraw leśnych w leśnictwie Chylinki, by zabezpieczyć je przed zniszczeniem przez pasące się bydło i jego przegony, próbne poszukiwanie owadzich szkodników sosny we wszystkich leśnictwach, badania zapędraczenia gleby, walkę z szeliniakiem przez kopanie rowków, zakładanie pułapek i zbieranie owadów, zbiór zwójki i niszczenie jej z pędami, tępienie trądu sosnowego [nieznane schorzenie; termin ten nie jest stosowany we współczesnej fitopatologii] przez zbieranie i rozgniatanie, prowadzenie walki z brudnicą mniszką także przez zbieranie tych owadów przy ogniskach palonego chrustu, wyrywanie i niszczenie sadzonek porażonych opieńką, walkę z osutką [chorobą sosen, zwłaszcza młodych, wywoływaną przez grzyba z klasy workowców] poprzez opryskiwanie upraw dwuprocentową cieczą bordowską [roztworem siarczanu miedzi]. Temu ostatniemu przedsięwzięciu poświęcano tuż przed wojną dużo uwagi i dlatego opracowano projekt walki z osutką. Latem 1939 roku Nadleśnictwo Augustów otrzymało dla pięciu nadleśnictw 4550 kg siarczanu miedzi. Na rok gospodarczy 1938/1939 tylko w Nadleśnictwie Krasnopol planowano objąć zraszaniem (opryskiwaniem) cieczą bordowską 281,54 ha upraw kilkuletniej sosny. Czynność ta była w zasadzie zmechanizowana, bo używano doń opryskiwaczy marki „Ama-Novita”. W sierpniu 1939 roku w Nadleśnictwie Krasnopol dwa leśnictwa poinformowały o wykonaniu tych zabiegów17.

Wnioski ochrony lasu obejmowały również działania mające na celu zapobieganie i walkę z pożarami. Planowano więc zakładanie i utrzymanie (czyszczenie) pasów ochronnych wzdłuż torów kolei leśnej, wynajmowanie w przypadku suszy tak zwanych stróżów pożarowych, przyznawanie premii za „gorliwy udział w gaszeniu pożarów i odszkodowania za zniszczone w czasie pożaru ubrania, buty, narzędzia itp.”18. W przypadku wystąpienia pożaru, starano się wykryć sprawcę i sporządzano doniesienie do policji z wnioskiem o surowe ukaranie winnego. Zdarzało się jednak, że nie było to łatwe. Na przykład po pożarze lasu 6 czerwca 1939 roku w Leśnictwie Wierśnie (straty oszacowano na 860 zł), spowodowanym przez mieszkańca wsi Pogorzelec, dochodzenie umorzono z powodu niewykrycia sprawcy, chociaż pożar ten ugasiła ponoć jego żona, która też poinformowała o zdarzeniu gajowego19.

Sporych problemów nastręczało służbie leśnej korzystanie z lasów przez mieszkańców okolicznych wsi. Przez wiele lat przysługiwały im przecież serwituty leśne i pastwiskowe. Nie tylko z uwagi na własny interes ekonomiczny, ale też uwzględniając potrzeby rolników, nadleśnictwa udzielały zezwoleń, na przykład, na legalny wypas bydła. Gospodarze, którzy nie posiadali własnych pastwisk, mogli odpłatnie, po wyznaczeniu pastuchów i uzyskaniu zgody (tuż przed wojną pomagały w tym ofiary na Fundusz Obrony Narodowej), wypasać swe zwierzęta w określonych oddziałach leśnych. Na przykład w 1939 roku w nadwigierskim Leśnictwie Maćkowa Ruda zamierzano rolnikom ze wsi Czerwony Krzyż, Sernetki i Maćkowa Ruda przeznaczyć 27 oddziałów, które zajmowały niemal 1/3 jego powierzchni. Zdarzało się, że leśniczy, wnioskując o ograniczenie wypasu, sugerował, aby prawo takie mieli wyłącznie najbiedniejsi20.

Stworzone możliwości legalnego, lecz odpłatnego korzystania z lasów w sytuacji, gdy duża część mieszkańców wsi była biedna, nie mogły zapobiec wykroczeniom leśnym, które stały się zjawiskiem częstym. Należały do nich kradzieże drzew, zabieranie gałęzi, samowolny wypas zwierząt hodowlanych, zbieranie mchu, obdzieranie drzew z kory. Kary za wykroczenia tego rodzaju popełnione do 5 maja 1937 roku wymierzały sądy grodzkie, natomiast później, po wejściu w życie ustawy z 14 kwietnia 1937 roku o szkodnictwie leśnym i polnym – starostwa powiatowe. Jak wynika z orzeczeń starosty powiatowego suwalskiego, w sprawach karno-administracyjnych nakładano na przykład za zabranie: gałęzi – grzywnę w kwocie 20 zł z ewentualną zamianą w razie nieściągalności na 3 dni aresztu, z nawiązką na rzecz nadleśnictwa w wysokości 5, 20 zł; dębu – grzywnę 100 zł z nawiązką na rzecz nadleśnictwa w wysokości 60 zł i ewentualną zamianą na 30 dni aresztu; 5 sosen – grzywnę w kwocie 100 zł; drzewek świerkowych (zapewne na choinki) wartości 11 zł – grzywnę w wysokości 70 zł z ewentualną zamianą na 14 dni aresztu i 22 zł nawiązki; 1 m³ papierówki o wartości 8 zł – grzywnę 80 zł z zamianą na 21 dni aresztu i 16 zł nawiązki. Za samowolny wypas zwierząt domowych karano, na przykład: za wypas krów grzywną w wysokości 15 zł i 6 zł nawiązki, wypas konia grzywną 5 zł, wypas świni grzywną 3 zł. Z kolei za zabranie furmanki mchu o wartości 2 zł starostwo mogło nałożyć grzywnę w wysokości 5 zł. Znacznie mniejsze grzywny, bo w wysokości od 1 do kilku złotych, za zabranie mchu i wypas zwierząt hodowlanych nakładały zarządy gmin21.

Oczywiście karanie w trybie administracyjnym, a także sądowym, było poprzedzone schwytaniem sprawców na gorącym uczynku lub rewizjami. Te ostatnie czynności u podejrzanych o defraudacje leśne przeprowadzali gajowi, a akceptowały je właściwe sądy. Zdarzało się, że nie można było odnaleźć oskarżonych osób, zapewne schwytani podawali fałszywe dane i wtedy sądy umarzały postępowania22.

Istotnym elementem ochrony lasu było też zachowanie i rozmnażanie naturalnych sojuszników służby leśnej w walce ze szkodnikami – ptaków. Instytut Badawczy Dyrekcji Naczelnej LP pismem z 14 sierpnia 1937 roku poinformował, że wszystkie nadleśnictwa Puszczy Augustowskiej odwiedzi jego delegat inż. Juliusz Frydrychewicz „w sprawie wybrania powierzchni próbnych dla obserwacji nad ochroną ptaków”23. W tej kwestii podjęto również współpracę z Ligą Ochrony Przyrody. Centralna sekcja ochrony ptaków jako oddział LOP, przystępując do opracowania materiału propagandowego dotyczącego ochrony ptaków w Polsce, zbierała materiał statystyczny o postępie tej akcji na terenie kraju. W końcu 1932 roku Dyrekcja LP w Siedlcach poleciła nadleśnictwom odpowiedzieć na pytania dotyczące zawieszania skrzynek lęgowych, ilości zajętych skrzynek, zakładania remiz dla ptaków i ich dokarmiania. Na przykład w Nadleśnictwie Pomorskim (Sejny) w 1928 roku zawieszono 7 skrzynek dla szpaków i wszystkie zostały zajęte, a w 1932 – 175 skrzynek dla sikorek, z których 19 proc. zostało zajętych. Zachowane materiały, choćby takie informacje, jak o kowalu wiejskim Wiktorze Lewickim z Nadleśnictwa Kumiałka, który skonstruował świder do wyrobu dziupli z okrąglaków całkowitych, o wyrobie i przesyłaniu karmników przez Spółdzielnię Leśników w Warszawie, a także oferta dostarczania sztucznych gniazd nadesłana w listopadzie 1935 roku do Nadleśnictwa Pomorze przez więzienie karno-śledcze w Kaliszu, świadczą pośrednio o zainteresowaniu ochroną ptaków i postępie w tej dziedzinie24.

Leśnikom szczególnie zależało na utrzymaniu w lasach ptaków, jak to określano, pożytecznych, zwłaszcza sikorek. Dlatego w piśmie z 6 września 1933 roku w sprawie ich dokarmiania Dyrekcja LP w Siedlcach wskazywała i polecała: „Dając ptakom gniazda wylęgowe takie, które zimą stanowią dla nich ciepłe schronienie, należy zabezpieczać także ptactwo przed drugim niebezpieczeństwem – śmiercią głodową. Po pierwsze należy pozakładać w lesie karmniki dla ptaków. Karmniki należy ustawiać na polankach leśnych, w których okolicy trzeba zawiesić większą ilość sztucznych dziupli, by ptaki, korzystające z karmnika, miały pobliskie schronienie. Dyrekcja zaznacza, że najwięcej chodzi o utrzymanie w lasach sikorek, więc karma winna składać się przeważnie z tłuszczu (słonina, łój). W terminie do 1 X 1933 r[oku] każde nadleśnictwo winno zbudować co najmniej 10 karmników, służących do masowego podkarmiania ptactwa”25. W listopadzie 1934 roku dyrekcja zamówiła w Spółdzielni Leśników w Warszawie karmniki czterech typów i przekazała je po jednym komplecie (cztery karmniki każdego typu) do wypróbowania przez poszczególne nadleśnictwa. W grudniu 1934 roku Nadleśnictwo Sejny rozmieściło karmniki przy swojej siedzibie w Pomorzu oraz przy leśniczówce Wiłkokuk. Obserwowano w praktyce przydatność poszczególnych typów karmników26. Skonstatowano, iż „karmnik typ C jest w stałym oblężeniu przez sikorki, jak otwory boczne tak i woreczek. Korzystają z niego wyłącznie sikorki i prędko go opróżniają. Typ A, ustawiony nieco opodal, nawiedzany jest, lecz już nie masowo, przez wróble, sikorki i trznadle. To samo dotyczy typu B. Co się tyczy typu D – sikorki korzystają niemal tylko z karmy tłuszczowej z podwieszonego woreczka. (...) Co się tyczy rodzaju pokarmu, największe powodzenie ma nie solona słonina, łój przygotowany specjalnie z mieszaniną różnego ziarna, następnie – siemię kanarkowe, kasza jaglana i mak. Słonecznik ma mały popyt, a siemię lniane jest w pogardzie”27.

W zakresie działania nadleśnictw pozostawała także ochrona zwierząt łownych, traktowanych w instrukcjach służbowych jako dobra państwowe na równi z innymi dobrami. Polegało to na zwalczaniu, jak to określano, „szkodników” ze świata zwierząt, w tym wałęsających się psów i kotów, podlegających bezwzględnemu tępieniu, a także wilków, lisów, tchórzy, kun, łasic, gronostajów. Te miały podlegać odstrzałowi tylko w przypadku zbyt wysokiego stanu liczebnego. Pod koniec lat trzydziestych zwrócono uwagę, że w odniesieniu do zwierzyny drapieżnej należy wyeliminować samo pojęcie „tępienia”. Także wtedy podkreślano, iż pewna ilość drapieżników jest konieczna do celów selekcji zwierzyny łownej i utrzymania jej w niezłym stanie zdrowotnym. Próbowano również zerwać z bezwzględnym tępieniem ptaków drapieżnych i nie dopuszczać tylko do ich nadmiernego rozmnożenia. Przez cały rok można było polować na jastrzębia gołębiarza, jastrzębia krogulca, srokę i wronę siwą. Inne ptaki drapieżne podlegały ochronie w czasie lęgów i nie występowały już w większych ilościach, zagrażających gospodarce łowieckiej28.

Leśnicy uczestniczyli w działaniach, których celem było rozpoznawanie chorób zwierzyny łownej i zapobieganie ich rozprzestrzenianiu się. Przede wszystkim brali oni udział w niektórych fazach procesu diagnozowania chorób. Na przykład w materiałach z końca 1933 roku pojawiła się korespondencja w sprawie zachorowań zwierząt na posocznicę krwotoczną. W marcu 1934 roku w Białowieży uruchomiona została, z ramienia Zakładu Doświadczalnego LP, Pracownia Rozpoznawcza Bakteriologiczno-Łowiecka Laboratorium Biologicznego, która miała stawiać diagnozy chorób zwierzyny. Pełną działalność placówka ta podjęła wraz z początkiem 1936 roku i do niej należało przesyłanie całych sztuk padłych drobnych zwierząt łownych oraz próbki ze zwierząt większych. W 1937 roku zainteresowanie badaniami nad pasożytami zwierzyny łownej zadeklarował Zakład Zoologii i Parazytologii Uniwersytetu Warszawskiego. W przepisach Instytutu Badawczego Dyrekcji Naczelnej Lasów Państwowych, przesyłanych do nadleśnictw, a dotyczących rejestracji i uzyskiwania diagnoz chorób zwierzyny łownej, zawarto opisy rozpoznawania objawów zewnętrznych takich chorób, jak: wąglik, zaraza dziczyzny, szelestnica, wścieklizna, pomór dzików, pryszczyca, świerzb, gruźlica, a także procedury postępowania z padłymi sztukami, pobierania i przesyłania próbek oraz całych zwierząt. Dyrekcje lasów przekazywały do podległych nadleśnictw również skrzynki z kompletami niezbędnych do pobierania próbek instrumentów oraz odpowiednie kwestionariusze. Gdy w Nadleśnictwie Sejny w listopadzie 1938 roku znaleziono nieżywą sarnę, pobrano z niej próbki wątroby, śledziony, płuc i krwi, które następnie wysłano do Białowieży. Okazało się, że zwierzę to chorowało, jak odnotowano, na zarazę dziczyzny i bydła rogatego29.

Puszcza Augustowska była oczywiście cenionym obszarem łowieckim. Pojawiali się tu dostojnicy państwowi, urzędnicy, kierownicy dużych przedsiębiorstw, goście zagraniczni. Gdy w kwietniu 1937 roku w Nadleśnictwie Krasnopol, w okolicach Tobołowa, organizowano odstrzał głuszca przez dyrektora Fabryki Celulozy Żabno koło Tarnowa, dyrekcja lasów nadmieniała, że dwa pozostałe tokowiska tego ptaka są zarezerwowane dla marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego. Z kolei w końcu 1937 roku zajęto się możliwością zorganizowania polowań na wilki, rysie i dziki w Nadleśnictwie Krasne i Hańcza dla myśliwych z Holandii. W korespondencji został określony orientacyjny cennik za ubitą zwierzynę, na przykład za upolowanego dzika myśliwi mieli zapłacić w zależności od wagi od 25 do 120 zł, za wilka od 100 do 150 zł, za rysia od 300 do 500 zł, za cietrzewia od 5 do 15 zł. Płacono też za strzały chybione, na przykład do głuszców w 1938 roku po 17, a nawet 26 zł za strzał30.

W lasach puszczy stosunkowo często polowali oficerowie. W 1938 roku Dyrekcja LP w Siedlcach odsprzedała oficerskim klubom myśliwskim garnizonów Augustów, Grodno i Suwałki całoroczny kontyngent odstrzału zwierzyny przewidziany wnioskiem użytków z łowiectwa na rok 1937/1938 w niektórych nadleśnictwach, pozostawiając inne do własnej dyspozycji. W tymże roku oficerowie tych klubów tylko w Nadleśnictwie Krasne odstrzelili 6 dzików, 7 głuszców, 3 kozły, jedną sarnę, 17 słonek i zapłacili za nie 408 zł i 55 gr (po 6, 15, 23 zł za dzika, po 26 zł za głuszca, po 50 zł za sarnę, po 23 zł za kozła, po 1,15 zł za słonkę). Na rok 1939 Wojskowe Koło Łowieckie garnizonu suwalskiego wydzierżawiło część terenów łowieckich Nadleśnictwa Krasne. Dla wyższych oficerów koła, z prezesem gen. Zygmuntem Podhorskim i jego małżonką, zaplanowano odstrzał aż 20 kozłów (ze stanu 115 sztuk) i 25 głuszców. Takie transakcje były korzystne dla nadleśnictw, gdyż wojskowi płacili za zakupioną liczbę sztuk, a nie za faktycznie upolowane zwierzęta. Tylko z tytułu pierwszej raty czynszu dzierżawnego za okres od 1 marca do 30 sierpnia 1939 roku koło musiało wpłacić znaczną kwotę w wysokości 809,57 zł. W takiej sytuacji Nadleśnictwo Krasne nie zezwalało na polowania innym myśliwym, a odsyłało ich po zgodę do koła wojskowego31.

Z różnych względów, na przykład z powodu trudnych warunków terenowych lub niepowodzeń w polowaniach, zaprojektowane limity odstrzału zwierząt nie były wykorzystywane. W czerwcu 1838 roku Nadleśnictwo Krasne skarżyło się, że w poprzednich latach nie był w pełni zrealizowany plan odstrzału kozłów, a w przypadku głuszców plany wykonywane były tylko w 50 proc. Dlatego wnioskowało do dyrekcji w Siedlcach o obniżenie cen za odstrzał kozłów, prosiło o kierowanie myśliwych lub upoważnienie nadleśnictwa do sprzedaży odstrzału miejscowym myśliwym32.

By zachować możliwość organizowania polowań i nie dopuścić do nadmiernego przetrzebienia zwierzyny, leśnicy co pewien czas liczyli zwierzęta i niektóre gatunki ptaków (nie było to łatwe, więc dane leśników należy traktować jako przybliżone i może nie zawsze rzetelne). Na przykład zimą 1934 roku w Nadleśnictwie Sejny naliczono: 118 saren, 261 zajęcy szarych, 8 zajęcy bielaków, 8 borsuków, 2 wydry, 58 lisów, 96 wiewiórek, 35 głuszców, 226 cietrzewi, 400 kaczek, 50 słonek, 16 jarząbków. W informacji z 21 lutego 1934 roku o stanie zwierzyny w Leśnictwie Ostęp wymieniono też 60 jastrzębi i 3 gniazda bociana czarnego. Liczebność wilków i dzików trudno było określić, ponieważ przemieszczały się przez poszczególne leśnictwa33.

Niekiedy analizowano też czynniki wpływające na liczebność określonego gatunku. I tak Nadleśnictwo Sejny na 31 marca 1933 roku liczbę saren określiło na 118 sztuk i odnotowało: „Przyrost naturalny – b[ardzo] słaby; przyczyna – ustawiczne niepokojenie zwierzyny przez nadmiernie liczne wypasy bydła, zimą – szkody od wałęsających się wilków oraz sporadyczne wypadki kłusownictwa. W r[oku] 1932/[19]33 – od wilków, psów i kłusowników zginęło 12 szt[uk] – skontrolowanych”34.

Przy planowaniu odstrzałów brano pod uwagę liczbę zwierząt danego gatunku. Na przykład w projekcie selekcyjnego odstrzału sarny z 1937 roku w Nadleśnictwie Sejny leśnictwa podały przeważnie po jednej sztuce, a tylko leśnictwo Wiłkokuk proponowało odstrzał trzech sztuk, zaś Stanowisko – pięciu sztuk. Również w 1937 Dyrekcja Naczelna Lasów Państwowych wydała zarządzenia w sprawie wydatnego zredukowania liczby dzików z powodu czynionych przez te zwierzęta szkód w uprawach i zwiększenia wypłacanych odszkodowań. Wykonując to polecenie, Nadleśnictwo Krasne wykazało, iż od końca 1937 do 12 marca 1938 roku urządziło 8 polowań, w których ubito 14 dzików. Natomiast w okresie do połowy lipca tego samego roku nie odstrzelono na terenie tego nadleśnictwa żadnej sztuki35.

Zdarzało się, iż nadleśnictwa nie ulegały sugestiom władz nadrzędnych, by urządzać polowania. Gdy latem 1938 roku dyrekcja w Siedlcach na prośbę Zarządu Głównego Ligi Popierania Turystyki wystąpiła o opinię, co do możliwości zorganizowania polowania na dziki oraz rogacze dla delegatów zagranicznych Międzynarodowej Parlamentarnej Konferencji Ekonomicznej, Nadleśnictwo Krasne wysłało odpowiedź negatywną, a motywowało to małą liczebnością dzików i trudnym, zabagnionym terenem. Natomiast w styczniu 1938 roku w trakcie organizacji wspomnianego wyżej polowania dla gości z Holandii, kierujący tym nadleśnictwem inż. J. Długołęcki wskazał swym przełożonym w Siedlcach, że myśliwi mogą nawet nie spotkać trzech wilków i dwóch rysi, które przez pewien czas przebywały na podległym mu terenie36. Wyjaśniał wręcz, wykazując w tym przypadku rzeczywistą troskę o los ginącego gatunku, a nie tylko w celu uniknięcia kłopotów, iż „w ubiegłym roku gospodarczym dyrekcja wydała zarządzenie do [nadleśnictw] puszczy o ochronie rysi. Jakąkolwiek cenę zapłacą nam myśliwi za rysia to cena ta zawsze będzie niską, jeżeli chodzi o uratowanie od zupełnej zagłady w puszczy tego pięknego zwierza. W okresie, kiedy lasy państwowe dążą do wzbogacenia zwierzostanów przez zakupywanie i osiedlanie tych gatunków zwierzyny, które wyginęły, logiczną byłaby myśl, aby raczej kupić parę rysi i puścić ich do puszczy niż polować na nie”37.

Zadaniem leśników była również, jak to określano, hodowla zwierzyny. W listopadzie 1938 roku w piśmie okólnym dyrekcja lasów w Białowieży zwracała uwagę, że „zamierzenia (...) hodowli zwierzyny powinny iść w kierunku przysporzenia zwierzynie w kniei zapasu pokarmu naturalnego oraz uzupełnienie go paszą dodatkową, ażeby ułatwić jej przebycie zimy i uchronić przytem uprawy leśne”38. W związku z tym, że zimą obiektem żerowania niektórych zwierząt stawały się głównie młode pędy drzew i krzewów, zalecano wprowadzanie różnych gatunków tych roślin do zespołów leśnych, a także pozostawianie, w pewnych dopuszczalnych granicach, krzewów oraz gałęzi drzew liściastych i sosny na zrębach39.

By pomóc zwierzynie w przetrwaniu okresu bez wegetacji roślin, urządzano jej pólka łowieckie stałe i czasowe, obsiewane żarnowcem, owsem, koniczyną, żytem lub łubinem, przeznaczone do żerowania zimą lub wczesną wiosną. Zalecano też, by dla dzików uprawiać poletka z ziemniakami, a w czasie silnych mrozów podawać im koninę, karmę odpowiednią również dla drapieżników. Gromadzono, raczej w niezbyt dużych ilościach, paszę na zimę, głównie zakupioną lub własną koniczynę, choć w wytycznych wskazywano, aby podawać sarnom, jeleniom i zającom również seradelę, tak zwaną liściarkę i owies40. W wytycznych z listopada 1938 roku dyrekcja białowieska napisała: „Snopki liściarki lub owsa rozwozi gajowy w okolicy stałej ostoi sarn i jeleni (dla zajęcy w przybrzeżnych oddziałach) i umieszcza je na wbitym w ziemię lub śnieg kijku. Można również przymocowywać snopki do młodych drzewek lub umieszczać je w rozwidleniach drzewek i krzewów. Główną zasadą powinno być podawanie liściarki w miejscach, gdzie ona może być znalezioną przez zwierzynę. W okresie suchej, mroźnej pogody można snopki umieszczać wprost na śniegu wzdłuż linii oddziałowych. Podawanie paszy powinno odbywać się w małych ilościach, ale możliwie często. Umiejętnie podana pasza zawsze będzie skarmioną, niezależnie od sposobu jej podania”41.

W niektórych partiach lasu rozmieszczano tak zwane danki, lizawki, paśniki drabinowe. Przydatność tych urządzeń oceniano różnie. Wskazywano chociażby na to, że paśników nie należy rozmieszczać w lasach, w których pojawiają się drapieżniki i kłusownicy. Chodziło oczywiście o to, by nie ułatwiać im polowań na zwierzęta, gromadzące się systematycznie w tych samych miejscach. Z tego powodu, a także wskazując, że jelenie i sarny muszą być w ruchu, by pozostawać w dobrej kondycji, dyrekcja lasów w Białowieży w 1938 roku skreśliła w planie dochodów z łowiectwa kwoty przeznaczone na budowę paśników. Podobnie postąpiła z funduszami na budowę lizawek korytkowych, w których podawano sól z gliną, a zaleciła zakładanie wczesną wiosną tanich lizawek wykonanych z drzewek. Takie lizawki, dobrze ukryte przed niepożądanymi osobami, i spokój w rewirach miały przyciągnąć do nich zwierzynę płową42.

Zwierzęta próbowano intensywniej dokarmiać w okresie ostrych zim. W styczniu 1935 roku Dyrekcja Lasów Państwowych w Siedlcach napisała do nadleśnictw: „Ze względu na tegoroczną ostrą zimę i duże mrozy, które mogą przyczynić się do upadku zwierzostanu w lasach z braku dostatecznej karmy, dyrekcja poleca nadleśnictwom natychmiast przystąpić do intensywnego podkarmiania zwierzyny, w szczególności jeleni, saren i dzików, aby nie dopuścić do strat w zwierzostanie”43. W tym celu przydzieliła dodatkowe środki finansowe na dokarmianie zwierząt. Nadleśnictwo Krasnopol miało otrzymać 150 zł, a pozostałe nadleśnictwa Puszczy Augustowskiej po 50 zł44.

Służba leśna angażowała się w zwalczanie kłusownictwa, prowadzonego przy pomocy broni myśliwskiej, wnyków i trucizn. Pełne uprawnienia przewidziane dla straży leśnej przysługiwały tylko podczas pełnienia służby na terenie lasów państwowych. Natomiast o zauważonych faktach kłusownictwa, uprawianego na gruntach prywatnych, graniczących z lasami państwowymi, straż leśna zobowiązana była powiadamiać swych przełożonych, a w niektórych przypadkach policję. Informacje o kłusownikach pochodziły bardzo często od konfidentów. W celu poszukiwania broni i dowodów kłusownictwa przeprowadzano rewizje, zatwierdzane później przez sądy. Czynności tych dokonywały grupy złożone z kilku, a nawet dziesięciu osób, w skład których wchodzili leśniczowie i gajowi, policjant, a czasem nawet żołnierz Korpusu Ochrony Pogranicza. Rozpatrywanie spraw o kłusownictwo podlegało kompetencji starostw, a także sądów grodzkich. Te pierwsze zajmowały się sprawami nielegalnego posiadania myśliwskiej broni palnej, chodzenia z bronią po lesie państwowym, wybierania z gniazd jaj ptaków łownych, chwytania i przetrzymywania w domach żywej zwierzyny, wnykarstwa; te drugie natomiast oczywistymi sprawami o kłusownictwo, a więc przypadkami ubicia zwierzyny, schwytania na gorącym uczynku, znalezienia skór, futer lub dziczyzny45.

Dochodzenia w sprawach o kłusownictwo przeprowadzała policja. Leśnicy w przypadku wykrycia takich przestępstw byli zobowiązani przekazać ustnie lub pisemnie informacje o nich właśnie policji, która po dochodzeniu kierowała sprawy do sądów lub starostw. Nadleśnictwa natomiast miały śledzić dochodzenia, domagać się przekazania spraw przez policję do właściwych organów, a następnie żądać przysłania wyroku lub orzeczenia karno-administracyjnego. Jak wynika z korespondencji nadleśnictw z policją, współpraca między tymi strukturami w ściganiu kłusowników raczej nie była najlepsza. Na przykład w latach 1938 i 1939 na pisma Nadleśnictwa Krasnopol z pytaniami o wykonanie doniesień przeciwko kłusownikom, posterunek policji w Gibach odpowiadał, że akta przesłał do archiwum komendy powiatowej. Z kolei z komendy powiatowej odpowiedzi chyba nie nadeszły46.

Niełatwe było zwalczanie rozpowszechnionego stawiania wnyków, choć leśnicy zbierali duże ich ilości. Świadczy o tym skarga Nadleśnictwa Sejny do Starostwa Powiatowego Suwalskiego w związku ze schwytaniem kłusownika, w której napisano: „Niszczenie zwierzyny drobnej i grubszej, w sposób barbarzyński, przez stawianie pętli, przybiera coraz groźniejsze rozmiary, tym bardziej że pochwycenie sprawców na uczynku jest bardzo trudne i wymaga wyłącznej w tym kierunku i długotrwałej obserwacji”47. Kary za tak zwane wnykarstwo były dość wysokie, zwłaszcza dla uboższych mieszkańców wsi, na przykład 20 zł grzywny i 10 zł nawiązki na rzecz nadleśnictwa48.

Administracja leśna nagradzała niekiedy swych pracowników za walkę z kłusownictwem. Na przykład za schwytanie kłusownika i odebranie mu strzelby, leśniczy leśnictwa Wigrańce Michał Czatyrko otrzymał zimą 1935 roku nagrodę w wysokości 20 zł49. By nie dochodziło w takich przypadkach do nadużyć, siedlecka dyrekcja w piśmie z lutego 1936 roku stwierdziła: „Należy mieć na uwadze, że ochrona zwierzyny jest zwykłym obowiązkiem służbowym straży leśnej, nagrody udziela się w wypadkach, gdy funkcjonariusz wykazał dużo energii i pomysłowości w schwytaniu kłusownika albo też odwagi zwłaszcza z narażeniem życia”50. Postanowiła też wypłacać nagrody za schwytanie kłusowników i wnykarzy po ukaraniu ich przez właściwe władze. W 1938 roku dyrekcja w Białowieży, by wzmóc walkę z kłusownictwem i wnykarstwem, ustanowiła następujące premie, które miały być wypłacane leśnikom: za schwytanie kłusownika z bronią w ręku w lesie państwowym – 20 zł, za schwytanie wnykarza lub spowodowanie odebrania przez policję broni palnej od kłusownika – 10 zł, za wykrycie lub schwytanie kłusownika, który ubił lub ranił łosia – 50 zł, za narażanie życia przy chwytaniu kłusownika lub wyjątkowe zasługi w zwalczaniu kłusownictwa – w wysokości ustalonej przez dyrekcję51.

Na obszarze Puszczy Augustowskiej i wokół niej Lasy Państwowe sprawowały pieczę nad jeziorami. W styczniu 1933 roku Dyrekcja Lasów Państwowych w Siedlcach zleciła przeprowadzenie gospodarczo-hodowlanej taksacji części jezior na Suwalszczyźnie, zaprojektowanie ośrodków produkcji narybku oraz zaprojektowanie i kierowanie budową wylęgarni ryb użytkowych. Także w 1933 zajęła się wprowadzeniem w życie praktyki udzielania odpłatnych zezwoleń na uprawianie wędkarstwa, a w latach 1934 i 1935 – rejestracją statków i łodzi śródlądowych. Z kolei w latach 1936 i 1937 po objeździe jezior augustowsko-suwalskich utworzono dwa budżetowo wyodrębnione gospodarstwa jeziorowe „Augustów” i „Wigry”, a celem ich działania była intensyfikacja odłowów, a co za tym idzie także zarybień, zwłaszcza sielawą, sieją i węgorzem52.

Szczególnie materiały Nadleśnictwa Sejny zawierają sporo akt dotyczących gospodarki rybnej. Są wśród nich między innymi umowy na dzierżawę jezior. Na przykład w 1935 roku w Nadleśnictwie Krasnopol małe jeziorka: Kociołek, Krasne, Klimowszczyzna, Chylinki Mniejsze, Chylinki Środkowe, Chylinki Większe zostały wydzierżawione prywatnemu dzierżawcy. Umowa przewidywała prawo rybołówstwa, zbioru trzciny, rogoży, „porostów wodnych” i lodu. Zobowiązywała dzierżawcę do corocznego zarybiania jeziorek 70 kg narybku (karasia, leszcza, krasnopiórki-wzdręgi) pod kontrolą nadleśnictwa. Określała okresy ochronne (od 15 kwietnia do 15 czerwca na wszystkie gatunki ryb z wyjątkiem węgorza, dodatkowo dla siei i sielawy od 15 października do 15 grudnia, dla raków samców od 1 października do 31 marca i dla samiczek od 1 października do 31 lipca), a także wymiary ochronne ryb (na przykład do 30 cm dla siei, do 15 cm dla sielawy, do 25 cm dla jazia, do 35 cm dla sandacza) oraz raków (do 10 cm). Precyzowała wielkość oka w sieci i innym sprzęcie, zabraniała połowów nocnych, zobowiązywała dzierżawcę do robienia przerębli w lodzie, pozwalała również na tępienie dziko żyjących zwierząt, szkodliwych dla gospodarki rybnej, ale bez użycia broni palnej i trucizny. Takie umowy na dzierżawę jezior były zatwierdzane przez dyrekcję lasów, a ich kopie przesyłane kontrolerowi jezior przy Nadleśnictwie Augustów. Z korespondencji wynika, że wnioski dzierżawców o zezwolenie na czasowy połów ryb w okresie ochronnym lub nocą, w tym sprzętem służącym do połowu przez ciągnienie, wleczenie, suwanie po wodzie lub dnie, kontroler jezior, dyrekcja lasów i nadleśnictwa rozpatrywały pozytywnie pod warunkiem ścisłego przestrzegania odpowiednich przepisów oraz za określoną opłatą. Zdarzało się też, że kontroler jezior i nadleśnictwo odmawiały dzierżawcom na przykład skracania okresu ochronnego z powodu trwającego tarła ryb. Jednakże chyba dość często dzierżawcy łamali ograniczenia w połowach, określane w umowach i zezwoleniach. Na przykład samowolnie odławiali ryby w toniach (obrębach) ochronnych jezior, łowili w nocy bez wymaganego zezwolenia lub sprzętem o nieprzepisowych parametrach albo też pozyskiwali rybę niewymiarową53.

Można wnioskować, że to rybacy i ich spółki dzierżawiące jeziora były szczególnie odpowiedzialne (jeśli nie najbardziej) za nadmierną eksploatację jezior i poważne zmniejszenie nie tylko ich zarybienia, ale także ilości raków (na przykład w 1936 roku odnotowano, że nie ma ich w jeziorze Gaładuś). Choć leśnicy takie zjawiska dostrzegali, to nie przeciwdziałali im dostatecznie, a w dążeniu do czerpania zysków, chyba zbyt często ulegali różnorakim zapewne naciskom dzierżawców54.

Oczywiście do spadku zarybienia wód w znacznym stopniu przyczyniali się też kłusownicy. Na przykład w grudniu 1935 roku Nadleśnictwo Sejny informowało kontrolera jezior państwowych inż. Leona Kaszewskiego, iż „ze swej strony potwierdza fakt rabunkowej gospodarki i niszczenie na wszelki sposób ryb na całym ca. [około] 10 k[ilo- metrowym] odcinku rz[eki] Marychy, między m[iastem] Sejny a ujściem jej do jez[eziora] Pomorze, przez właścicieli i niewłaścicieli brzegów, w szczególności w porze wiosennej, w czasie tarła. Najpowszechniejszą formą jest przegradzanie rzeki specjalnymi zastawkami, przyczem dla utrudnienia kontroli (policyjnej czy [nadleśni]ctwa), zastawki są na dzień rozbierane do połowy, a na noc uzupełniane”55.

Rzecz jasna leśnicy próbowali przeciwdziałać nagminnemu kłusownictwu na jeziorach i rzekach. Protokoły oraz zawiadomienia z rozpraw karno-administracyjnych starostwa suwalskiego w sprawach o połów ryb bez zezwolenia informują, że takich kłusowników karano konfiskatą sprzętu (sieci, łodzi) oraz grzywną w wysokości od kilku do 30 zł grzywny. Starano się również kontrolować wędkarzy. W lipcu 1937 roku siedlecka dyrekcja zalecała: „Kontrola osób, uprawiających wędkarstwo należy zasadniczo do dzierżawcy praw rybołówstwa na danym jeziorze. Dążąc do szybszego zlikwidowania kłusownictwa, pożądanym jest, aby strażnicy rybaccy, jak również gajowi w czasie swych obchodów, legitymowali wędkujących. Protokoły winien jest sporządzać dzierżawca, występując przeciwko kłusującym na drogę sądową”56.

Służba leśna zajmowała się organizacją zarybiania jezior. Dzierżawcy jezior wnosili na rachunek Dyrekcji Lasów Państwowych kwoty w wysokości 15 proc. czynszu dzierżawnego na fundusz zarybieniowy. W praktyce ważną rolę w naszym regionie spełniał Państwowy Rybacki Zakład Wylęgowy w Wigrach [wylęgarnia ryb znajdowała się we wsi Tartak]. I tak upoważnieni (zezwoleniem wojewody białostockiego) dzierżawcy łowili w czasie tarła w listopadzie sielawę w jeziorach, oddawali jej ikrę zakładowi, a złowioną rybę mogli sprzedawać. Ikra tego gatunku ryb docierała na Suwalszczyznę także z innych wylęgarni, zapewne wtedy, gdy zakład w Wigrach jeszcze nie funkcjonował. Na przykład w 1934 roku do Nadleśnictwa Sejny dostarczono partię takiej ikry z wylęgarni Zarządu Łąk Państwowych w Czersku. Innym razem, bo na przełomie kwietnia i maja 1938 roku, Wielkopolskie i Pomorskie Towarzystwo Rybackie nadesłało na adresy dzierżawców narybek węgorza, zamówiony w ilości 50,8 kg przez Dyrekcję Lasów w Siedlcach, z czego najwięcej (22,6 kg) miało trafić do Nadleśnictwa Wigry57.

Sprawami gospodarki rybnej interesował się Instytut Badawczy Lasów Państwowych. W listopadzie 1938 roku Dyrekcja Lasów w Białowieży wystosowała pismo do Nadleśnictwa Wigry, przesłane do wiadomości także do Nadleśnictwa Sejny, iż będzie badać „typy przyrostowe” sielawy w jeziorach państwowych: Wigry, Białe Wigierskie, Pierty, Hańcza, Gaładuś, Serwy58.

Zdarzało się, że służba leśna interweniowała, gdy zanieczyszczano ściekami jezioro. I tak w 1938 roku kontroler jezior stwierdził, że dzierżawcy bez zezwolenia odprowadzają ze smolarni ścieki do jeziora Pomorze, co groziło śnięciem ryb. Jak wynika z pisma dyrekcji w Siedlcach i kolejnego Nadleśnictwa Sejny, skierowanego do starostwa w Suwałkach, chodziło tylko „o ustalenie sposobu odprowadzania ścieków ze smolarni Szachny i Lejby Finkiel do jeziora w ten sposób, by nie było ono szkodliwe dla gospodarki rybackiej”59.

Jak wynika z zachowanych i niekompletnych źródeł, działalność służby leśnej Puszczy Augustowskiej, w zakresie szeroko rozumianej ochrony przyrody, była prowadzona w okresie międzywojennym na wielu płaszczyznach. Zwraca uwagę zaangażowanie ośrodków naukowych w różnorakie przedsięwzięcia, służące w ostatecznym rachunku pomnażaniu bogactw lasu.

Szczególnie ważne musiały być korzyści ekonomiczne z wszechstronnej eksploatacji lasów i tego, co doń należało. Jednakże bardzo istotnym zadaniem leśników jako funkcjonariuszy państwowych była ochrona lasu i jego składników jako dobra ogólnopaństwowego. Nie mógł temu sprzyjać stan świadomości społeczeństwa, przede wszystkim traktującego las i jego naturalnych mieszkańców jako dobra, z których można w sposób niemal nieograniczony korzystać, nie zwracając zbytnio uwagi na ich odtwarzanie i pomnażanie. Choć działania służb leśnych w omawianej tu dziedzinie miały ograniczony charakter, bo nie dostrzegano wielu zagrożeń, oraz były prowadzone nie zawsze umiejętnie i z należytą konsekwencją, to nie sposób ich nie zauważyć i nie docenić nawet dziś, gdy ochronie środowiska poświęca się znacznie więcej uwagi.

  

* Informacje podane w nawiasach kwadratowych pochodzą od redakcji.

  

  

  


  

do spisu treści

następny artykuł