AUGUSTOWSKO-SUWALSKIE

TOWARZYSTWO NAUKOWE

Proszę chwilę zaczekać, ładuję stronę...

  

  

Sławomir Cenckiewicz                                                       cz. 1 z 2

  

Tadeusz Katelbach a powstanie sejneńskie

  

  

Na przełomie lutego i marca 1919 roku dowództwo 36. Pułku Piechoty postanowiło wycofać z frontu południowo-wschodniego kilkunastu podoficerów i odesłać ich do Warszawy. W grupie tej znalazł się także Tadeusz Katelbach 1. W dowództwie pułku otrzymał on rozkaz niezwłocznego stawienia się u kpt. Adama Koca w Biurze Wywiadowczym przy Oddziale VI Informacyjnym Sztabu Generalnego (po reorganizacji służb wywiadowczych w maju 1919 roku przyjęto nazwę Oddział II) 2. Po kilku rozmowach z oficerami kierującymi wówczas wywiadem polskim (Adamem Kocem, Wacławem Jędrzejewiczem, Kazimierzem Kierzkowskim oraz Ignacym Matuszewskim z Oddziału Wywiadowczego) zadecydowano o wysłaniu Katelbacha na okupowane przez wojska niemieckie północno-wschodnie tereny dawnej Rzeczypospolitej 3. Chodziło o zajętą przez Freikorps (Wolny Korpus) ppłk. von Diebitscha ziemię suwalską (Ober-Ost), wobec której zgłaszali pretensje także Litwini. Wraz z gronem wysłanych na Suwalszczyznę oficerów, Katelbach miał się tam zająć rozbudową Polskiej Organizacji Wojskowej, na bazie której, od końca 1918 roku, tworzono polski wywiad na Wschodzie. Poza ziemią suwalską, augustowską czy wileńską, struktury organizacji sięgać miały też ziem etnicznie litewskich, nie wyłączając nawet Kowieńszczyzny. Tak więc na początku marca 1919 roku, już w stopniu podchorążego Wojska Polskiego, z kufrem pełnym broni i dokumentami wystawionymi na nazwisko Karol Müller, Tadeusz Katelbach udał się do Białegostoku, a stamtąd przez Rajgród i Augustów dotarł do Suwałk 4.

Wyjazd Tadeusza Katelbacha do Suwałk poprzedziły rozmowy przywódców Zetu, a ściślej rzecz biorąc, kierownictwa Towarzystwa Straży Kresowej, z przedstawicielami Oddziału VI. Kontakty Zdzisława Lechnickiego z kpt. Adamem Kocem, por. Tadeuszem Schaetzelem, mjr. Tadeuszem Kasprzyckim i kpt. Walerym Sławkiem w lutym–marcu 1919 roku dotyczyły roli, jaką w tworzeniu polskiej siatki wywiadowczej na Wschodzie mieli odegrać zetowcy z TSK 5. Wprawdzie formalna rejestracja TSK nastąpiła dopiero we wrześniu 1920 roku, lecz pierwsze oficjalne kontakty z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Ministerstwem Spraw Zagranicznych (łącznie z otrzymaniem subsydiów na działalność), nastąpiły już na początku 1919 roku. Z nawiązaniem współpracy wiąże się także przeniesienie siedziby TSK z Lublina do Warszawy w kwietniu tegoż roku 6.

Nie wiadomo, która ze stron – przedstawiciele wywiadu czy TSK – pierwsza zaproponowała rozmowy. Niewykluczone, że z inicjatywą współpracy wyszedł Lechnicki. Wskazywałaby na to treść telegramu przesłanego do Belwederu przez przebywającego w tym czasie w Lublinie por. Schaetzela. Adresatem poufnej wiadomości był mjr Kasprzycki; Schaetzel informował w niej, że któregoś dnia zjawił się u niego Lechnicki z delegacją wołyńską straży i wniósł projekt rozszerzenia działalności wywiadowczej na terenach na wschód od Bugu. Składając tę propozycję, Lechnicki miał się powołać na odbyte wcześniej rozmowy z „dowódcą naczelnym” (być może chodzi o Piłsudskiego) i z przedstawicielami MSZ 7. Pracownicy Oddziału VI przyjęli propozycję założyciela TSK z zadowoleniem, zastrzegając jednakże, iż przed podjęciem takiej współpracy uporządkować należy kilka kwestii m.in.: 1) sprawę przejęcia przez naczelne dowództwo WP kierownictwa wojskowego i administracyjno-politycznego nad działalnością TSK na obszarze wojennym; 2) sprawę oddelegowania oficera łącznikowego do straży; 3) sprawę relacji TSK do mającego powstać Zarządu Cywilnego Ziem Wschodnich 8. Wkrótce Schaetzel i Lechnicki uzgodnili, że z ramienia sztabu generalnego opiekę nad TSK będzie sprawował kpt. Koc, któremu w tym czasie podlegała całość spraw związanych z działalnością POW na Kresach. Wtedy też TSK otrzymało kilkadziesiąt tysięcy marek polskich na prowadzenie działalności na Kresach. Będąc, w marcu 1919 roku, z wizytą w Warszawie, Lechnicki omówił z Kasprzyckim i Sławkiem dalsze szczegóły współpracy 9. Zapewne to właśnie podczas tej rozmowy przywódca TSK zaprezentował oficerom sztabu listę najbardziej uzdolnionych instruktorów straży, gotowych do pracy wywiadowczej na Kresach. Wśród nich znalazło się także nazwisko Tadeusza Katelbacha, wówczas pracownika Wydziału Prasowego TSK10.

W tym czasie Straż Kresowa prowadziła już rozległą działalność na Kresach. Najpierw, na przełomie października i listopada 1918 roku, działacze TSK wzięli aktywny udział w rozbrajaniu okupantów na Wołyniu i Podlasiu, później jej instruktorzy przemieszczali się u boku wojsk polskich wyzwalających Kresy spod okupacji ukraińskiej i bolszewickiej. Wszędzie tam, gdzie docierali działacze Straży Kresowej, realizowano jej podstawowe cele statutowe: rozszerzanie polskich wpływów politycznych i kulturalnych na Kresach, gospodarcze i kulturalne zespolenie Kresów z Rzecząpospolitą, praca nad utworzeniem związku państw między Morzem Czarnym a Bałtykiem, ukazanie szerokim warstwom społeczeństwa znaczenia Kresów i roli Rzeczypospolitej wśród państw powstałych na gruzach Rosji carskiej oraz „wyrobienie jednolitej polskiej orientacji w sprawach wschodnich”11. Instruktorzy TSK to przede wszystkim młodzi zetowcy, którzy przerwawszy studia, podążali ku krańcom Rzeczypospolitej, by organizować życie polskie i administrację państwową. „Szli do zapadłych powiatów – jak pisał Stefan Szwedowski – tych »opuszczonych przez Boga«, na teren nie tyle dziewiczy, co sponiewierany, splugawiony, wyniszczony przez gospodarkę carską, dwie wojny i okupację. Szli do śmierdzących miasteczek, zawszonych wsi, do dobrych i zacnych mieszkańców, cudzych krajobrazów litewskich i wołyńskich, które zanim zobaczył jakiś warszawiak, podlasiak, kujawiak czy poznańczyk przeczuł już przedtem strofami Pana Tadeusza”12. W połowie 1919 roku zasięg oddziaływania TSK był imponujący; obok okręgu chełmskiego funkcjonowały już okręgi: białostocki z powiatem suwalskim (kierowany przez Jana Olecha), brzeski (Adam Stebelski), grodzieński (Wacław Vorbrodt-Brotowski), mińsko-litewski (Józef Miałowieski i Stefan Świętorzecki), podolski (Edmund Strauch), wileński (Stefan Mydlarz) oraz wołyński (Henryk Orłowski)13.

Tak dobrze rozbudowana struktura organizacyjna straży na Kresach musiała zostać doceniona przez Oddział VI i wykorzystana w pracy wywiadowczej na odcinku wschodnim. Zacieśnieniu współpracy pomiędzy wywiadem a TSK sprzyjał rozwój wydarzeń na Kresach północno-wschodnich. Na początku 1919 roku przy pomocy wojsk niemieckich Litwini podjęli próbę wyparcia Armii Czerwonej z terytorium Litwy, czego następstwem miała być budowa Litwy w granicach etnograficznych wraz z Wileńszczyzną i Suwalszczyzną14. W dodatku za sprawą dyplomatów litewskich, którzy na czele z Augustinasem Voldemarasem przybyli w lutym 1919 roku na konferencję pokojową w Paryżu, litewsko-niemiecka akcja polityczno-militarna na Kresach zyskała rozgłos międzynarodowy15. Taki stan rzeczy zmuszał stronę polską do podjęcia zdecydowanych działań. Piłsudski i jego najbliżsi współpracownicy musieli zdawać sobie sprawę z doświadczenia, jakie w pracy na Kresach zyskali instruktorzy straży, tym bardziej, że ich aktywność i zdobyte doświadczenie na Wschodzie przekładały się na formułowanie pierwszych projektów ułożenia stosunków pomiędzy Polską a narodami międzymorza. Program terytorialny zetowców, którego autorami byli przede wszystkim Kazimierz Wyszyński i Stanisław Janikowski, przynajmniej w pierwszym okresie niepodległości pokrywał się z politycznymi wizjami Naczelnika Państwa. Zetowcy opowiadali się za odepchnięciem Rosjan jak najdalej na Wschód, lecz nie po to, by wyzwolone od bolszewików ziemie wcielać bezpośrednio w granice Polski, tylko by wspólnie z narodami międzymorza tworzyć niepodległe państwa sfederowane z Rzecząpospolitą16. W projektach uwzględniających Litwę przeważało pragnienie odnowienia unii polsko-litewskiej, dzięki której Rzeczpospolita zyskałaby szeroki dostęp do Bałtyku, a przez to byłaby zdolna oddalić zagrożenie ze strony Niemiec i Rosji17. Jeszcze w przededniu odzyskania niepodległości działacze TSK uważali się za jedyne środowisko polityczne zdolne przedstawić całościowy program polskiej polityki wschodniej. Takiemu przekonaniu dał wyraz związany z TSK czołowy działacz polski na Litwie Marian Świechowski w opublikowanym na łamach „Wschodu Polski” (który od początku 1919 roku był oficjalnym organem prasowym straży) artykule zatytułowanym O program w stosunku do ziem litewsko-białoruskich. W artykule pisanym w październiku 1918 roku Świechowski podjął się próby ustalenia założeń polskiej polityki wschodniej, wśród których za najważniejsze uznał: 1) zabezpieczenie od strony Rosji poprzez odsunięcie jej granic od swego centrum jak najdalej; 2) stworzenie warunków dla swobodnego i trwałego samodzielnego rozwoju narodowego ludności polskiej na ziemiach wschodnich, tam gdzie ludność ta jest zwarta w masach i wyraźnie skrystalizowana; 3) utrzymanie w orbicie wpływów polskich tych ziem, do których w ewolucji dziejowej te wpływy sięgnęły18. Przechodząc do kwestii litewskiej, Świechowski proponował federację polsko-litewsko-białoruską, dzięki której zdołają Polacy „utrzymać łączność wszystkich obszarów Wielkiego Księstwa – zarówno litewskich, jak białoruskich – i stworzyć w ten sposób od morza aż do Prypeci jednolitą barierę, oddzielającą Polskę od Rosji i odrzu- cającą tę Rosję możliwie daleko w kierunku wschodnim”. Co ciekawe, w ówczesnych projektach działaczy TSK Wilno miało być miastem otwartym, niebędącym w wyłącznym posiadaniu Polaków czy Litwinów19.

Jednak w miarę upływu czasu litewski program TSK ewoluował coraz wyraźniej od koncepcji federacyjnej do idei inkorporacji. Miał na to wpływ rozwój sytuacji na froncie w początkach 1919 roku. Najpierw w pierwszych dniach stycznia 1919 roku Litwini oprotestowali próbę zajęcia Wilna przez polskie oddziały samoobrony wileńskiej, a gdy wojska polskie zostały zmuszone przez bolszewików do opuszczenia miasta, Litwini zaczęli je rozbrajać, utrudniając ewakuację. Wreszcie w marcu 1919 roku, kiedy w wyniku ofensywy niemiecko-litewskiej oddziały Armii Czerwonej na Litwie znalazły się w odwrocie i osamotnieni brakiem niemieckiego wsparcia militarnego, Litwini podjęli nieudaną próbę zdobycia Wilna. W zamiarach tych uprzedził Litwinów Piłsudski, który 16 kwietnia rozpoczął w rejonie Lidy ofensywę, zakończoną 19–21 kwietnia 1919 roku pokonaniem Armii Czerwonej i zdobyciem Wilna20. Tym samym otwierał się nowy etap w realizacji idei federacyjnej, w którym posiadanie Wilna miało zmusić Litwinów do ustępstw. Jednak prowadzone w tym czasie rokowania polsko-litewskie nie przyniosły rezultatów. Obecność wojsk niemieckich i litewskich, okupujących część terytorium Litwy etnograficznej z Suwalszczyzną, zagrażała poważnie – na linii dochodzącej do 300 km – lewemu skrzydłu i tyłom wojsk polskich prowadzącym operację przeciwko bolszewikom.

Taki stan rzeczy stawiał pod znakiem zapytania utrzymanie dotychczasowego frontu antybolszewickiego, gdyż gros sił polskich zmuszone było do zabezpieczenia tyłów przed wojskami niemieckimi. Poza tym potrzebę niezwłocznego zajęcia Suwalszczyzny dowództwo wojsk polskich uzasadniało przeprowadzeniem koniecznego poboru „rdzennie polskiego” rekruta21. Niemcy zdawali sobie wprawdzie sprawę, że wcześniej czy później będą musieli opuścić Suwalszczyznę, na razie jednak zwlekali z decyzją, chcąc jak najdłużej eksploatować gospodarczo ziemię suwalską, m.in. poprzez wyrąb lasów augustowskich i rabunek inwentarza miejscowej ludności chłopskiej. Mimo korzyści czerpanych z okupacji tych terenów, już od początku 1919 roku Niemcy dawali jasno do zrozumienia, że Suwalszczyzna przypadnie w przyszłości Litwie.

Naczelne Dowództwo WP podjęło próbę zneutralizowania zagrożenia, jakie potencjalnie mogły stwarzać w przyszłości wojska litewskie. Licząc wciąż na porozumienie z Litwinami, władze polskie zdecydowały o odbudowie struktur okręgu suwalskiego POW, która obok zwalczania wpływów niemieckich i przygotowania miejscowej społeczności polskiej do oporu, miała przede wszystkim rozszerzyć działalność wywiadowczą na Litwę Kowieńską, tak, aby w przyszłości możliwe było zmuszenie Litwinów – nawet za cenę przeprowadzenia zamachu stanu w Kownie – do federacji z Rzecząpospolitą. Niewątpliwie podjęcie przez stronę polską działań prewencyjnych przyśpieszyła zapowiedź władz niemieckich z marca 1919 roku o przekazaniu całego terytorium byłego gubernatorstwa litewskiego, w tym guberni suwalskiej, we władanie administracji litewskiej22. W proteście przeciwko tej decyzji Tymczasowa Rada Obywatelska Okręgu Suwalskiego (TROOS), która pełniła wtedy rolę polskiego samorządu w Suwałkach i Augustowie, zdecydowała się na wywieszenie tablic z polskimi nazwami ulic. Władze niemieckie uznały to za prowokację i rozpoczęły szykany wobec bardziej aktywnych działaczy polskich. Ppłk von Diebitsch napiętnował akt „samowoli” rady i rozkazał niezwłocznie usunąć polskie napisy. Niemcy, zaniepokojeni zapowiedzią TROOS-u, że już niebawem ziemię suwalską odwiedzi Naczelnik Państwa, przyzwalali na akty gwałtu i bezprawia, jakich wobec Polaków dopuszczali się żołnierze korpusu von Diebitscha, a nierzadko także Litwini. Represjom niemieckim towarzyszyło w tym czasie stopniowe przejmowanie administracji przez Litwinów (16 lutego 1919 roku w Sejnach), co jeszcze bardziej zaostrzyło wzajemne relacje polsko-niemiecko-litewskie na tym terenie23.

W tak skomplikowanej sytuacji emisariusze Oddziału VI przystąpili do rozbudowy konspiracji peowiackiej na Suwalszczyźnie, która – o czym warto pamiętać – od drugiej połowy XIX wieku była obok Kowieńszczyzny głównym ośrodkiem litewskiego ruchu narodowego24. Początki działalności Polskiej Organizacji Wojskowej na ziemi suwalskiej sięgają końca 1917 roku. Jednak była to organizacja słaba i nieliczna, a przy tym niezdolna do wystąpienia przeciwko Niemcom. W dodatku z chwilą sformowania w grudniu 1918 roku 1. Pułku Strzelców Suwalskich, późniejszego 41. Suwalskiego Pułku Piechoty im. J. Piłsudskiego, większość suwalskich peowiaków wstąpiła w jego szeregi, przez co suwalska POW w praktyce przestała istnieć.

W połowie stycznia 1919 roku kpt. Koc mianował wychowanka Zetu i Wolnej Szkoły Wojskowej ppor. Adama Rudnickiego ps. „Andrzej Beniowski” (także „Szczerba”) dowódcą suwalskiego okręgu POW. Instrukcje Koca streszczały się w kilku zdaniach: „Ująć w silne karby istniejącą organizację, rozbudować ją jak najbardziej, przygotować do zbrojnego wyparcia okupantów. Teren opanować politycznie, uświadomić i scalić narodowo. Współdziałać i pomagać rozwojowi władz polskich – być dla nich bodźcem do czynu i wytrwania. Informować z całego terenu Prus Wschodnich, Litwy – aż po Wilno...”25.

Efekt pierwszych dwóch miesięcy pracy Rudnickiego był imponujący. Już na przełomie lutego i marca można było uznać okręg za rozbudowany i w pełni przygotowany do realizacji zadań wyznaczonych przez kpt. Koca. W krótkim czasie „Beniowski” zdołał nie tylko zorganizować struktury okręgu suwalskiego POW (występującego także pod nazwą Dowództwa Obrony Kresów Ziemi Suwalskiej), ale i objąć zasięgiem oddziaływania Wileńszczyznę a nawet Kowieńszczyznę. W pierwszych dniach marca 1919 roku suwalska POW skupiała w swoich szeregach ponad 1200 działaczy, nie licząc podokręgu kowieńskiego, do którego należało około 600 peowiaków26.

Szybki rozwój okręgu suwalskiego POW wymagał wzmocnienia organizacji grupą specjalnie przeszkolonych instruktorów, którzy potrafiliby pokierować społecznością lokalną Suwalszczyzny. Pierwsi referenci polityczni POW przybyli do Suwałk na przełomie lutego i marca 1919 roku, i weszli w skład sztabu suwalskiej POW, która w planach Oddziału VI miała być punktem wypadowym dla prowadzenia akcji wywiadowczej na całym terytorium Litwy. Od tej pory dowództwo suwalskiej POW tworzyli m.in. komendant okręgu Adam Rudnicki, pchor. Leonard Zarzycki, pchor. Tadeusz Katelbach, pchor. Piotr Łankiewicz, ppor. Ignacy Dobrzyński i ppor. Wacław Zawadzki.

Katelbach nie był zadowolony z decyzji centrali, przekonany, iż jego pobyt w Suwał- kach nie potrwa długo i niebawem wróci do swego pułku, walczącego na froncie południowo-wschodnim. Jednak Rudnicki miał wobec niego całkiem inne zamiary27.

Początkowo praca przybyłych z Warszawy referentów polegała głównie na przeprowadzaniu drobnych akcji dywersyjnych na Suwalszczyźnie, których celem było zdobycie broni i rozlokowanie jej w peowiackich punktach konspiracyjnych w Suwałkach i okolicach. W późniejszym czasie oddziały lotne POW zdołały przeprowadzić kilkanaście tzw. akcji bezpośrednich; poza wysadzaniem okolicznych mostów i torowisk były to w większości wyroki śmierci wykonywane na żandarmach niemieckich i ich agentach dopuszczających się grabieży na ludności polskiej.

Poza udziałem w akcjach sabotażowych Katelbach prowadził w tym czasie działalność rozpoznawczą na terenie Prus Wschodnich, Białostocczyzny, Wileńszczyzny i Suwal- szczyzny, nie wyłączając rejonów północnych, zamieszkałych niemal wyłącznie przez ludność litewską. Największe trudności sprawiało mu dostanie się na objęty stanem wojennym teren Prus Wschodnich. Panujący tam głód i drożyzna sprawiały, że w porozumieniu z niemiecką strażą graniczną chłopi spekulowali na przerzucie bydła na teren Suwalszczyzny. Dzięki ich pomocy Katelbach przekraczał kordony i realizował cele wywiadowcze na terenie Prus. Jednak na skutek zaostrzenia przez Niemców kontroli granicznej i aktywności Feldpolizei dalszą akcję w Prusach Wschodnich postanowiono prowadzić z terenu Litwy Kowieńskiej. Bardzo prawdopodobne, że zasięg peowiackich wypraw kurierskich Katelbacha obejmował w tym czasie także Kowieńszczyznę. Jego zadaniem było zorganizowanie sieci łącznikowej wywiadu POW, którego trzon stanowić mieli zwerbowani do współpracy lokalni działacze polscy. Pozyskanych do współpracy aktywistów kierowano na krótkie przeszkolenie do znajdującej się po stronie polskiej stacji zbornej POW w Rajgrodzie, gdzie po otrzymaniu instrukcji i niezbędnych dla prowadzenia dalszej działalności środków, przydzielano ich do odpowiednich podobwodów POW. Według Katelbacha, na przełomie marca i kwietnia 1919 roku, wywiadowcy POW werbowali do współpracy około 30 ochotników dziennie, co w stosunkowo krótkim czasie przyniosło ogólną liczbę ponad tysiąca peowiaków zakonspirowanych na terenie Prus Wschodnich, Suwalszczyzny, Wileńszczyzny i Kowieńszczyzny. Tak dobrze rozbudowana struktura okręgu suwalskiego POW gwarantowała szybki przepływ informacji pomiędzy dowództwem okręgu a centralą w Warszawie. Nie było kwestią przypadku, iż owoce pracy peowiackiej w Suwałkach osobiście zainteresowały Piłsudskiego28.

Zasiadając w Dowództwie Obrony Kresów Ziemi Suwalskiej, Katelbach wiele czasu spędzał w kwaterze POW w Suwałkach przy ulicy Rybackiej, gdzie co kilka dni sporządzał specjalne raporty polityczne przeznaczone dla naczelnego dowództwa, Oddziału VI i kie- rownictwa Towarzystwa Straży Kresowej29. Swoją uwagę koncentrował przede wszystkim na posunięciach władz niemieckich i analizie nastrojów panujących wśród społeczności polskiej Suwalszczyzny. W jednym ze swych pierwszych sprawozdań alarmował Warszawę, iż Niemcy przystąpili do wprowadzania litewskiej administracji w Suwałkach i powiecie sejneńskim. Podchorąży POW pisał, że przejęcie zarządu cywilnego przez Litwinów (m.in. ksiąg hipotecznych w Suwałkach oraz lasów w powiecie sejneńskim) odbywa się w atmosferze terroru i zastraszenia, których objawem są przeprowadzane przez Niemców częste rewizje, gwałty, grabieże mienia i inwentarza wiejskiego, zatrzymania na ulicach, wprowadzenie wysokiego podatku majątkowego, kłopoty paszportowe i przepustkowe30.

Represje niemieckie oraz groźba przekazania Suwalszczyzny Litwinom wywołały zrozumiałe zaniepokojenie ludności polskiej. „Ze wszystkich miejsc okręgu suwalskiego – pisał do Warszawy Katelbach – płyną prośby pod adresem naszego rządu od gmin, miasteczek i osad o złagodzenie istniejącego stanu rzeczy”31. Stan zagrożenia przyczynił się w tym czasie do opuszczenia powiatu sejneńskiego przez część młodzieży polskiej, pragnącej przedrzeć się z przez kordony niemieckie, aby wstąpić do Wojska Polskiego, najlepiej do 41. Suwalskiego Pułku Piechoty. Kiedy na początku kwietnia 1919 roku litewski Komitet Powiatowy w Sejnach wydał zarządzenie o poborze roczników 1897–1898 do wojska litewskiego, wielu młodym Polakom decyzja o „ucieczce do Polski” wydawała się jedynie słuszną. Mimo szybkiego wycofania się Litwinów z zamiaru przeprowadzenia poboru, część młodzieży opuściła jednak Suwalszczyznę. Katelbach ocenił tę sytuację jako wielce niepożądaną z punktu widzenia interesów POW, dążącej przecież do pozyskania aktywniejszych „żywiołów miejscowych” do działalności konspiracyjnej32.

Rozczarowanie wyjazdem potencjalnych peowiaków mogło być podyktowane pewną rywalizacją pomiędzy POW a zdominowaną przez ziemian i zwolenników endecji Tymczasową Radą Obywatelską. Wiadomo, że wraz z rozbudową siatki konspiracyjnej POW na Kresach piłsudczycy dążyli do rozszerzenia swych wpływów politycznych kosztem Narodowej Demokracji. Dał temu wyraz Katelbach w jednym ze swoich raportów politycznych z początku kwietnia 1919 roku. Podkreślając znaczenie współpracy POW z cieszącą się poparciem części chłopstwa suwalską PPS, ubolewał on nad silną pozycją endecji w samorządzie miejskim Suwalszczyzny. „Naczelna instytucja polska, reprezentująca siłą faktów ludność polską trzech powiatów [suwalskiego, sejneńskiego i augustowskiego – przyp. S. C.], jaką jest rada, mimo iż w zakres jej kompetencji nie wchodzi działalność polityczna, dzięki swemu składowi ma charakter polityczny. Złożona z elementów jednostronnie społecznych, skupia żywioły o wybitnych sympatiach Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego. Dzięki ograniczeniom Niemców stała się instytucją papierową, dzięki zaś składowi – została pozbawiona oparcia w społeczeństwie, zwłaszcza wśród chłopów, którzy zarzucają jej pańskość. Mając ten charakter popiera tylko stowarzyszenia o pokrewnym jej charakterze, pozostałe zaś określa jako »bolszewickie«. Wywołuje to tylko ten skutek, że w Suwałkach i Augustowie, zwłaszcza klasa robotnicza zupełnie niepotrzebnie separuje się od reszty społeczeństwa, mogąc łatwo poddać się wpływom bolszewickim. Wskutek tego, jako sprawa najbardziej paląca, nasuwa się kwestia ustąpienia rady na rzecz sejmików, które jako powstałe z wyborów dawałyby gwarancję, że poza zadaniami fachowymi nie będą uprawiały polityki tego lub innego obozu. Z organizacji istniejących niewątpliwie ma tu swoją ekspozyturę Stronnictwo Narodowo-Demokratyczne. Musi ono być silne, mimo iż na zewnątrz nie występuje, konspirując się najwidoczniej. Dowodem siły tego stronnictwa jest to, że pośród 4 posłów ziemi suwalskiej, 3 zasiada w sejmie na ławach narodowej demokracji” – pisał Katelbach33. Podobne zdanie na temat działalności TROOS-u miał także Adam Rudnicki. Z wyjątkiem jednego jej członka – Walerego Romana – uważał cały twór za zbyt uległy wobec Niemców i przesadnie „nastraszony widmem nadciągającej od wschodu nawały bolszewickiej”34.

Mimo tak surowej krytyki Tymczasowej Rady Obywatelskiej Katelbach zalecał wykorzystanie jej doświadczenia, przede wszystkim zaś kontaktów z władzami niemieckimi dla przeprowadzenia jednego z najważniejszych zadań POW na Suwalszczyźnie. Chodziło mianowicie o założenie legalnej bądź konspiracyjnej gazety poświęconej problemom ludności polskiej na ziemi suwalskiej, która przygotowałaby społeczeństwo do walki z podwójną, niemiecko-litewską okupacją. Już od początku swojego pobytu w Suwałkach Katelbach domagał się od swoich warszawskich przełożonych większego zrozumienia dla prowadzenia akcji propagandowej, w której gazety miały odegrać kluczową rolę, tym bardziej że Polacy na Suwalszczyźnie nie dysponowali w tym czasie żadnym tytułem prasowym. Podawał rozmaite przykłady skuteczności agitacji prasowej prowadzonej na Suwalszczyźnie przez bolszewików, Niemców, Litwinów i miejscowych Żydów, którzy rozsiewając plotki o „zagrożeniu polskim”, uosabianym rzekomo przez Piłsudskiego, chcieli zastraszyć i zniechęcić Polaków do państwowości polskiej. Założenie gazety polskiej miało też wydatnie wpłynąć na poszerzenie bazy społecznej dla poczynań POW i związanej z nią PPS o środowiska chłopskie i robotnicze35. Na początku kwietnia 1919 roku Katelbach przekazał kierownictwu Wydziału Organizacyjnego Towarzystwa Straży Kresowej propozycję założenia czasopisma polskiego w Suwałkach. Według niego TSK miała pokryć koszty druku i wyznaczyć osoby, które byłyby w stanie podołać pracy wydawniczej, w konsekwencji czego zetowcy-peowiacy mieli przejąć pismo oraz nadać mu odpowiedni kierunek i profil polityczny36.

W kwietniu 1919 roku nastąpiły pierwsze aresztowania wśród peowiaków. Służby wywiadowcze Wolnego Korpusu zatrzymały kilku instruktorów politycznych POW oraz łącznika, który wiózł raporty do Warszawy. 11 kwietnia policja niemiecka ogłosiła zamiar aresztowania Rudnickiego i innych członków Dowództwa Obrony Kresów Ziemi Suwalskiej. Rudnicki postanowił opuścić Suwałki i ukryć się wraz z komendą POW na obrzeżach miasta w jednym z lokali konspiracyjnych. Już w kilka dni później „Beniowski” został zadenuncjowany i tylko wcześniejsze ostrzeżenie uratowało go przed aresztowaniem. Ścigany przez żandarmów niemieckich uciekał razem z Katelbachem przez las augustowski w stronę Rajgrodu. Po prawie czternastu kilometrach bezustannego biegu obaj peowiacy zdołali dotrzeć do stacji zbornej POW37. W przeciwieństwie do Katelbacha, który po dwóch tygodniach powrócił do Suwałk, Rudnicki został w Rajgrodzie, skąd w dalszym ciągu kierował okręgiem suwalskim POW. Jego zastępcą został Kazimierz Wyszyński, zmieniony wkrótce także przez wybitnego zetowca, zaprzyjaźnionego od dawna z Katelbachem, ppor. Wacława Zawadzkiego ps. „Rózga”38.

Powrót Katelbacha do Suwałk w końcu kwietnia 1919 roku zbiegł się z nasileniem terroru niemieckiego i litewskiego. Represje okupantów dotknęły przede wszystkim ludność powiatów suwalskiego i sejneńskiego, co wpłynęło na wręcz masowy zaciąg ochotników do POW. Wśród nowych peowiaków przeważały nastroje powstańcze, które komenda POW musiała zdecydowanie tonować, zgodnie zresztą z instrukcjami płynącymi z Warszawy sprzeciwiającymi się pospiesznej i nieprzemyślanej akcji zbrojnej.

Na przełomie kwietnia i maja 1919 roku działalność okręgu suwalskiego POW zmierzała w dwóch kierunkach: kontynuacji akcji sabotażowych przeciwko Niemcom i Litwinom oraz prowadzeniu agitacji politycznej w terenie. Katelbach, który po powrocie z Rajgrodu objął funkcję kierownika Wydziału Politycznego Dowództwa Obrony Kresów Ziemi Suwalskiej, odpowiadał w tym czasie za utrzymanie łączności ze wszystkimi komórkami POW na całym obszarze operacyjnym. Brał zapewne udział w największych akcjach sabotażowych przeprowadzanych przez oddziały lotne POW – w wysadzeniu torów kolejowych na linii Suwałki–Raczki i Suwałki–Trakiszki, likwidacji agentów czy zatapianie barek, którymi Niemcy wywozili drewno39. Jednak głównym zadaniem powierzonym mu przez Zawadzkiego miała być praca nad zjednoczeniem i zorganizowaniem społeczeństwa polskiego wokół idei połączenia Suwalszczyzny z Rzecząpospolitą. W związku z tym, że wciąż brakowało prasy polskiej, Katelbach wspólnie z kolegami z POW starał się dotrzeć wszędzie tam, gdzie zamieszkiwali Polacy, nie wykluczając powiatów, w których stanowili oni zdecydowaną mniejszość. Podczas zaimprowizowanych spotkań z władzami powiatowymi, mieszkańcami wsi i miasteczek Suwalszczyzny doradzał i informował zebranych o aktualnej sytuacji politycznej na ziemiach okupowanych. Na dużą skalę kolportowano treść uchwał i petycji, jakie w związku z nakładanymi na społeczeństwo polskie wysokimi kontrybucjami do władz niemieckich adresowała Tymczasowa Rada Obywatelska. Działalność POW zyskała na Suwalszczyźnie wielki poklask i uznanie, ludność z coraz większą niecierpliwością oczekiwała chwili wyzwolenia40.

Pod koniec kwietnia 1919 roku doszło do porozumienia kierownictwa Straży Kresowej z Oddziałem II w sprawie wydawania tygodnika polskiego w Suwałkach. Poprzedziło je uzyskanie przez TROOS odpowiedniej zgody władz niemieckich na założenie pisma. Całość spraw związanych z uruchomieniem gazety, której tytuł brzmiał „Ziemia Suwalska”, spoczęła na działaczach TSK. Nie sprawiało to większych trudności organizacyjnych, gdyż zarówno dowódca suwalskiej POW, Zawadzki, jak i doświadczony już w pracy redakcyjnej Katelbach wraz z grupą instruktorów od dawna należeli do TSK. Redakcję „Ziemi Suwalskiej” powierzono pracownikom Wydziału Politycznego POW – pchor. Katelbachowi i pchor. Leonardowi Zarzyckiemu, których wspierali pozostali członkowie komitetu redakcyjnego: ks. Henryk Betto, Bolesław Sienkiewicz i Zygmunt Kmita41.

Pierwszy numer tygodnika ukazał się 8 maja 1919 roku i zbiegł się z wkroczeniem do Suwałk oddziałów 2. Pułku Piechoty Litewskiej. Nieprzypadkowo zatem w odredakcyjnym artykule wstępnym odniesiono się wyłącznie do zagrażających Suwalszczyźnie litewskich aspiracji terytorialnych, nie wspominając ani słowem o Niemcach. Pisano w nim: „Ziemia suwalska w ciągu wojny obecnej – koleją losów – oderwana została od swej Macierzy. Warunki, w których przyszło nam żyć, a raczej wegetować, uniemożliwiały wszelką niemal pracę polityczną, społeczną czy kulturalną. Dziś czasy się zmieniły... Budzi się uśpione życie, z długiej niewoli powstaje i buduje się Ojczyzna nasza Wolna i Zjednoczona. W trudzie tej odbudowy każdy winien wziąć udział i choćby najmniejszą cegiełkę dołożyć do Nowego Gmachu. Czy to w centrum państwa polskiego, czy to na ziemiach kresowych, każdy winien zrozumieć, że jest to jego naczelnym obowiązkiem, jako obywatela polskiego. I my ten obowiązek zrozumieć musimy. Musimy go zrozumieć tym bardziej, że właśnie połać tej ziemi rdzennie polskiej leży na kresach Rzeczypospolitej, że właśnie tu, w bliskim sąsiedztwie z nami żyje naród litewski. Jako do swego sąsiada wyciągamy doń naszą rękę. Ale jednocześnie zastrzegamy się przed wszelkimi zakusami – jakie by one nie były – na polskość naszych ziem, które bezspornie polskimi były i będą”. W dalszej części nakreślono cel, jaki przyświecał redakcji „Ziemi Suwalskiej”: „(...) Organizowanie życia społecznego po wsiach i miastach, chatach, izbach rolniczych czy we dworach; kółka rolnicze, kooperatywy, związki zawodowe, tworzenie ośrodków handlu rodzinnego, dotychczas skupionego w rękach obcych – oto teren pracy, który nie został tutaj jeszcze wyzyskany. Ale dalej podniesienie oświaty, tępienie analfabetyzmu, organizowanie zrzeszeń kulturalnych – oto te wszystkie dziedziny życia, które przed nami leżą niemal odłogiem”42. Realizacja tak ambitnych celów wymagała ścisłej współpracy wszystkich grup społecznych Suwalszczyzny, dlatego w kilka dni później redakcja „Ziemi Suwalskiej” zwróciła się z prośbą o poparcie nowej inicjatywy do wszystkich organizacji społecznych, związków zawodowych, kółek rolniczych, duchowieństwa, towarzystw kulturalno-oświatowych, nauczycieli, wójtów i pisarzy43.

Po wkroczeniu wojsk litewskich do Suwałk z ratusza usunięto i porwano na strzępy flagę polską, a komisarz rządu litewskiego Aseczius podjął próby opanowania administracji miejskiej. Towarzyszyły temu aresztowania suwalskich radnych, a nawet niektórych ziemian i chłopów podejrzanych o wspieranie działań POW. W tym samym czasie zastraszeni poczynaniami nacjonalistycznego Komitetu Obrony Litwy działającego w Sejnach oraz obecnością wojsk litewskich wójtowie gminy Giby i Krasnopol, w granicach których znajdowała się Sejneńszczyzna, zdecydowali o podporządkowaniu samorządu polskiego władzom litewskim44. Atmosferę napięcia podgrzewały krążące w tym czasie pogłoski o rychłym opuszczeniu Suwalszczyzny przez Niemców i podporządkowania jej Litwie. Od tej pory niemal cała społeczność tego regionu domagała się wyzwolenia spod okupacji niemiecko-litewskiej. Znalazło to swój wyraz w jednym z artykułów Tadeusza Katelbacha, piszącego na łamach „Ziemi Suwalskiej” pod pseudonimem „Kam”. „(...) Mówimy szczerze, że z dnia na dzień, z godziny na godzinę – pisał „Kam” – pragniemy zajęcia całego terytorium przez nasze władze. Jesteśmy do tego stęsknieni, bośmy do dziś jeszcze skrępowani i odcięci od reszty. (...) Mamy świadomość, że tuż o miedzę od nas ciągnie się Ojczyzna nasza Wolna i Niepodległa, gdzie wszyscy są u siebie – wolnymi gospodarzami”45. Kiedy na początku czerwca Niemcy nałożyli na mieszkańców Suwałk kolejne kontrybucje za uszkodzenie przez oddziały lotne POW torów kolejowych, Katelbach jeszcze wyraźniej dał do zrozumienia, że czas okupacji Suwalszczyzny zbliża się ku końcowi. W artykule zatytułowanym Już blisko... zapewniał, że zbliża się już dzień wyzwolenia, w którym „ukażą się spragnionym oczom polskie mundury, chłopaki młode a silne, może z tych, co byli już pod Lwowem, a może z tych, co zdobywali Lidę lub Wilno”. „Wiosno wybawienia ziemi suwalskiej! Wybawienie już blisko” – kończył „Kam”46.

  

ciąg dalszy

  

  

  


  

do spisu treści

następny artykuł