AUGUSTOWSKO-SUWALSKIE

TOWARZYSTWO NAUKOWE

 

Proszę chwilę zaczekać, ładuję stronę ...

 

 

Jarosław Szlaszyński

 

Konflikty Augustowa ze starostwem augustowskim

w okresie przedrozbiorowym

 

 

Począwszy od przełomu XVI i XVII wieku pomiędzy Augustowem a starostwem augustowskim1 dochodziło do licznych, często zaciekłych konfliktów, mających przede wszystkim podłoże ekonomiczne i ambicjonalne, w mniejszym stopniu społeczne i prawne. Istotą tych konfliktów była walka o samodzielność miasta. Konflikty ujawniały się zwłaszcza po okresach klęsk wojennych i elementarnych, doprowadzających ludność do wyniszczenia i gospodarkę do ruiny.

Augustowscy mieszczanie mieli wykształcone wysokie poczucie własnej wartości, uważając, iż w stosunku do innych ośrodków miejskich są mieszkańcami miasta szczególnie "sprzywilejowanego" przez swego założyciela. W tym duchu zwracali się do króla Zygmunta Augusta z prośbami natury ekonomicznej, m.in. w 1564 i 1568 roku, rozpatrywanymi pozytywnie przez monarchę. Wyjątkowe względy Zygmunta Augusta dla Augustowa dostrzegł nawet jeden z rewizorów, ksiądz Adam Pilichowski, który pod wrażeniem obficie zlewanej na Augustów łaski królewskiej, zapisał: "Cości zasłużeni byli mieszczanie JKM y Rzeczypospolitej"2.

Do pierwszych nieporozumień pomiędzy Augustowem a starostwem doszło tuż po założeniu miasta. Mieszczanie skarżyli się, iż starosta Marcin Dulski nie pomierzył korca, stanowiącego jednostkę miary zgodnie z dekretem królewskim, oskarżali go o wybieranie opłaty targowej i niedopuszczanie mieszczan do łowienia ryb z obu brzegów rzeki Netty, o przyzwalanie na warzenie miodów i sycenie piw we wsiach starostwa wbrew przywilejowi królewskiemu z 21 czerwca 1564 roku, na mocy którego miasto uzyskało w tym zakresie monopol. Starosta tłumaczył się, iż nie wybierał targowego, jedynie od gości, nie bronił także dostępu do Netty, winę za niepomierzenie miary korca składał na samych mieszczan, zaś monopolu miasta na warzenie trunków deklarował dochować pod warunkiem, że mieszczanie sami będą informować, gdzie ten proceder i przez kogo jest prowadzony. W rezultacie 6 września 1586 roku Anna, królowa Polski, wysłuchawszy obu stron, listem swym skierowanym z Warszawy nakazała, aby "według dekretu naszego pierwszego korzec był pomierzony, cechowany y przy ratuszu postawiony. [...] Targowego starosta nie ma brać, tylko od gości, brzegów obydwu Netty ku łowieniu ryb nie może bronić, piw y miodów warzyć na wsiach nie dopuszczać y owszem tego bronić y karać, którego by mieszczanie opowiedzieli y poświadczyli"3

Dekret królowej nie powstrzymał wzajemnej niechęci i pretensji. W następnych latach mieszczanie znów zarzucali, że ludzie starościńscy bronią łowienia ryb, nie pozwalając na odłowy niewodami i sieciami, zaś starostowie skarżyli się, że mieszkańcy miasta i przedmieść "wyrąbali Czarny Las na pole za króla Zygmunta III, opłacając kapitana Marka Weysina i Pana Jurborskiego i wchody bartne spustoszyli kniaziów Połubieńskich". Na sąd komisarski, wyznaczony przez króla Zygmunta III Wazę w Rajgrodzie 29 listopada 1628 roku, w sporze miasta ze starostami, któremu przewodził marszałek nadworny Krzysztof Wiesiołowski, augustowianie nie przybyli, tłumacząc się, iż nie stawili się "dla napadnienia do miasta kupy jakiegoś żołnierstwa z Inflant rozpuszczonego". Starosta oskarżał rajgrodzkich i augustowskich mieszczan o to, iż "lasy wycinają, barcie wydzierają", przyjmują zbiegłych włościan, bunty wszczynają i żadnych robót nie chcą wykonywać. Komisarze królewscy zobowiązali władze miejskie, aby "poddani z włości do miasteczek zbiegli, koniecznie z miasteczek wydawani byli". Zobowiązanie to i walka o osadników były wynikiem zachwiania się osadnictwa, spowodowanego "czasem powietrza", o którym wspomina się w dokumencie4.

Sprawa definitywnie nie została zakończona, obie strony wyszukiwały coraz to nowych argumentów podbudowujących swoje racje, pojawiały się kolejne zarzewia konfliktu. 20 czerwca 1631 roku król Zygmunt III Waza skierował do "sławetnego burmistrza, rajców, wójtów, ławników y pospólstwa" list, twierdząc w nim, iż "nie bacząc na przeszłe surowe spandała nasze y dekreta [...] bezprawie czynicie". Król zarzucił, iż mieszczanie bez wiedzy starosty burmistrza obierają "jakoście świeżo obrali nieiakiego Żytkę, poddanego y człowieka snać do urzędu niesposobnego", który ponoć czynił jakieś krzywdy mieszczanom, tak że ci musieli skarżyć się starościnie. Burmistrzowi zarzucano prywatę. Król stwierdzał także, że mimo dekretu królewskiego sądu komisarskiego wydać "poddanych nie chcecie, którzy [...] z dobytkiem y sprzężajem y po umarszych chłopach sukcesyą pobrawszy do miasta y przedmieścia się powynosili, stąd pustki we wsiach naszych nastąpili". Wśród zarzutów pojawił się i ten, iż mieszczanie według zwyczaju dawnego nie chcieli naprawiać grobli. W konkluzji listu król rozkazywał: "Napominamy y rozkazuiemy, żebyście w tym wszystkim satysfakcye urodzoney starościny naszej dali y bezprawia nie szerzyli"5.

Konflikt odżył na nowo w 1636 roku już za pełnienia funkcji starościńskiej przez Krzysztofa Dulskiego, syna Marcina. Przedmieszczanin Paweł Klonowski z Turówki "imieniem burmistrzów, rayców, ławników, cechmistrzów, dziesiętników y wszelkiego pospolitego człowieka" występował przeciw staroście, który opierając się na wcześniejszym królewskim dekrecie gwałtem - "armata manu" (tj. będąc uzbrojony - J. S.) zabierał z miasta osadników, "ujmując nawet ze sprzężajem y zamykał", zarzucając im, iż "poporzucawszy role swoie y pozabierawszy czasu powietrza po drugich rzeczy niemało obumarszych do Augustowa y do przedmieść przenieśli się byli". Tymczasem mieszczanie upierali się, że takie działanie było bezprawne, ponieważ "od lat oycowie ich zasiedzieli siedemdziesiąt, drudzy od trzydziestu y dwudziestu ze wszelką majętnością, zabrał i zabiera, nie zaniechywa nawet y tych, którzy nigdy tam nie byli we wsiach Jego Mości". Spór o ludzi był wynikiem kryzysu osadnictwa. W tym samym źródle kilkakrotnie wspomina się "czas powietrza", które przywędrowało z Prus oraz "ustawiczne przechody żołnierstwa y kup swawolnych", w wyniku których miasto "prawie zniszczało"6

Eskalacja konfliktu nastąpiła po potopie szwedzkim, głównie na tle świadczeń ekonomicznych. W sierpniu 1668 roku starosta Jerzy Mikołaj Massalski, choć jego żądanie było bezpodstawne, protestował do ksiąg miejskich warszawskich na wójta Kaspra Srebrowskiego z powodu odmowy przez mieszczan opłat kapszczyzny od gorzałek, słodów i browarów. Wójt augustowski "przyszedszy do szynku z burmistrzem Janem Michniewiczem y landwójtem Woyciechem Makowskim kapszczyzn wydawać nie kazał, ale słowami ostrymi y buntami narabiając tak się stanowił, że mieszczanie żadnych podatków wydawać nie chcieli''. Ponadto starosta oskarżał żarnowskich przedmieszczan "o zniewagę y zastępowanie na drodze"7.

Król Michał Wiśniowiecki, dekretem z Grodna 24 marca 1679 roku, wyznaczył komisarzy królewskich, którzy "upatrzywszy jak najprędzej czas sposobny" mieli "zjechać do Augustowa i tam iusticią naszą komisarską zafundowali, obu stron propozycyi wysłuchali, pretensje y oskarżenia ważyli, dowodów na to od ludzi wiary godnych y wiadomych przysięgą obowiązanych zasięgli". Sąd odbył się 2 maja 1679 roku. Obie strony miały przygotować i przedstawić dowody.

Mieszczanie zarzucali, że starosta Zembocki "w piętnaście koni armata manu naiechawszy miasto Augustów, tamże w domach Bielickiego i Chylińskiego okna powysiekał y na dom naiechawszy Rudziejkowi drzwi wyłamał, ludzi wiele w tymże domu żyjących, spokojnie siedzących poranili, pobili (...), a gdy mieszczanie sprawiedliwości żądali, kijami (tj. szablami - J. S.) groził". Porwawszy gwałtem z domu i zaprowadziwszy do Netty zbił Jakuba Zielińskiego, który z powodu pobicia "przez niedziel cztery leżał", Wojciecha Chmielewskiego - ławnika żarnowskiego kazał zbić, w wyniku czego ten "leżał 6 tygodni i o mało nie umarł", Andrzeja Leszczyńskiego - ławnika turowskiego zaprowadził do Netty i bił, "że ten ledwie żyw do domu powrócił", najechał na domy Michała i Jana Milanczyków, lecz ci zdążyli ujść. Na rzece Netcie i jeziorze Necku zabraniał wolnego łowienia ryb, w Borku barci nie dopuszczał mieć, z łąk miejskich ludzie starościńscy zabrali 12 stogów siana, zarekwirowali bydło, słomę i siano od 50 mieszczan. Starosta ponownie kapszczyznę chciał wybierać i wojska rozmieszczone w starostwie na hybernę w mieście lokował (do 85 koni). Ponadto ludzie starościńscy mieli mieszczan "do robót pracowitych" przymuszać i tych, którzy prawa miejskie przyjęli i mieszkali od lat trzydziestu w Augustowie w poddaństwo obracać, "aby się odkupili". Niepokój i oburzenie mieszczan wzbudziło także to, że dla pomnożenia własnych dochodów starosta Zembocki wystawił w rynku jatki do sprzedaży mięsa, chleba i soli.

Starosta sformułował 26 zarzutów. Rościł pretensje do dziewięciu placów rybackich w Augustowie, do dwóch morgów młynarzy dworskich, żądał, aby: plac przy ulicy Niemieckiej był wydzielony; mieszczanie wydali chłopów; burmistrz nie był obierany bez zgody starosty; augustowianie na szarwark chodzili do grobli; zapewniali bezpieczeństwo w czasie jarmarków na głównych ulicach; stosowali jednolite miary i miar prywatnych nie mieli; Żydzi praw miejskich nie uznawali i do sądów miejskich nie byli "wciągani"; nie ważyli się jeździć z trunkami do Bargłowa i Netty, żeby rzeźnicy wybrali cechmistrza. 8 lipca 1689 roku starosta Zembocki wytoczył następne oskarżenia. Oskarżał burmistrza, że "bunty, ledycje różne czyni", a powinien przywodzić ludzi do pokoju. W jego domu "wielkie dzieją się nierządy y scandala niemałe z siebie daje" - relacjonował starosta. Miasto oskarżał o niewydawanie hyberny. Mateusza Samborskiego oskarżano też o to, że mając "wielką zawziętość ku protestantom nie tylko gmin wszystek zbuntował naprzeciwko protestującym, ale też tym nie contentując się największy dishonor protestującym", zadawał. Wraz z żołnierzami arkabuzerii miał najść "na dom protestujących y przestraszyli białogłowy". Jednej z kobiet "pan burmistrz kazał mielić przez dni cztery y mało o śmierć nie przywiódł y wiele innych excesów narobił z żołnierstwem". Augustowianie "nawet dzieci protestujących do szkoły danych we dworze residujących na honorze szczypiąc protestantów rozegnali, przestraszyli, a drugich powyrzucali ze dworu". Starosta zarzucał, że mieszczanie zagarnęli trzy włóki leżące między gruntami miejskimi, wzbraniali się od płacenia hyberny na wojsko, poranili poddanych starościńskich, będących protestantami - "kańczukami po twarzach y po oczach pobić poranić y pokrwawić kazali". W święto Trzech Króli w 1688 roku "rayca Tomaszewski y inni mieszczanie y całe pospólstwo tegoż miasta nienawiścią y rankorem uniósłszy się przeciwko urodzonemu Bogdanowi Massalskiemu i szlachetnym Stanisławowi Niklewskiemu y Stephanowi Turczyńskiemu (...), gdy na pewne posiedzenie na jedno godzine zeszli się (do karczmy miejskiej - przyp. J. S.), spokoynie y cicho się sprawowali", ich nic nie spodziewających się mieszczanie "sposobem gwałtownem poranili, pobili y aż do wrót dworskich netczeńskich po ulicach biegając (...) z widłami, kosami gonili y onychże zabić umyślili, naypewniey by byli zabili, gdyby czeladź dworska nie wypadła była i odporu nie dała". Starosta chciał, aby z poddaństwa wykupili się ci, co po potopie przenieśli się do miasta i pożenili się z pannami i wdowami miejskimi. W lutym 1688 roku jeden z mieszczan, dzierżawca młyna, spalił młyn starościński. Ponadto starostowie podejrzewali augustowian o wyławianie ryb w stawie starościńskim, znajdującym się tuż przy młynie.

Obie strony wykorzystywały konsystujących w mieście żołnierzy do brania odwetu za wyrządzone krzywdy. Żołnierze rozlokowani na leże zimowe w nocy urządzali gwałty i strzelaniny, a gdy sąd jednego z nich osądził "na gardło" - pobili mieszczan. Innym razem, 13 września 1689 roku, augustowianie nocą zaprowadzili żołnierzy do Rutek i Jeziorek, w których dragoni narobili "wiele hałasów i kryminałów", zabrali pięciu chłopów, zrabowali Jeziorki; dokument zawiera też informację o pobiciu protestantów8.

Jan III Sobieski, dekretem z Warszawy 27 maja 1690 roku, kończącym ten etap sporów, potwierdził mieszczanom prawo wolnego łowienia ryb, starosta miał zabrane nieprawnie siano i kapszczyznę zwrócić, za spalenie młyna król nakazał mieszczanom jego reperację oraz zniósł miarę we młynach przez nich ustanowioną. Ponadto król stwierdzał: "My burmistrza, rayców, ławników, mieszczan y przedmieszczan mieszkających z żonami, potomstwem, czeladzią y dobrami w protekcyą naszą królewską wzięliśmy"9

Listy i dekrety kierowane przez monarchów nie mogły doprowadzić do uregulowania wzajemnych pretensji i poprawy stosunków bez dobrej woli obu stron. Tej zaś coraz bardziej brakowało i starostom, i mieszczanom. Chcąc dokuczyć staroście, mieszczanie nie mełli zboża we młynie starościńskim, lecz jeździli do innych. Przyłapanym przez ludzi starościńskich, jak na przykład 4 stycznia 1691 roku Piotrowi Poźniakowskiemu, zabrano konia z saniami i z żytnią mąką. W 1692 roku Bogdan Massalski, starościc, wraz z towarzyszami w "nocy dnia zadusznego" ostrzelał ratusz z broni palnej. Po wybiciu okna napastnicy wdarli się do wnętrza, "światło na kominie strzelaniem swoim zgasili" i pobili mieszkającego w ratuszu woźnego Tomasza Cichonia, który poraniony szablami, w tym w głowę, zmarł po dziesięciu dniach10.

30 sierpnia 1699 roku August II, chcąc zapobiec eskalacji konfliktu, wystosował do mieszczan list o bezwzględnym podporządkowaniu staroście jako "prawnemu wójtowi"11

Mieszczanie bojkotowali zarządzenia starostów, w tym także starościńskie sądy. Starali się nie dopuścić do wyboru landwójta. W 1708 roku podczas rozprawy sądu komisarskiego w ratuszu, w sprawie miasta i starostwa "w oczach nas zasiadających niektóre osoby miejskie skłaniające się do landwójtostwa iako y do ławnikostwa gwałtownie za kark brali y za drzwi wyciągali, nie dopuszczając żadnym sposobem do introdukcyey Imć Pana Starosty na Jurydykę Wójtowską". Ten paraliż miejskiego sądownictwa trwał dość długo. Jak wynika z dokumentów, było wiele "kryminalnych spraw od lat 18 nierozsądzonych y zaległych", co w Augustowie i na przedmieściach prowadziło "do występków i szerzenia się ich". Zarzucano "mieszczanom y przedmieszczanom, którzy sprawiedliwości w mieście nie czynią, na sądach wóytowskich y burmistrzowskich, jeżeliby się ważył, który z nich appelacyą do sądów starościńskich jako słuszność każe czynić, wszelkie onym robią profanacje, surowo sądząc, grzywnami okładając, turmo (więzieniem - J. S.) karząc, a starościńską appelacją, do której uciekać się powinni według prawa, za żart sobie poczytują"12

Konflikty miały miejsce także za władzy Szaniawskich. Coraz mniejsze znaczenie odgrywały rzeczywiste argumenty, coraz wyraźniej do głosu dochodziła zwykła zawiść. W 1735 roku mieszczanie oskarżali Stanisława Szaniawskiego o "nakładanie ciężarów nowych i nie należnych wbrew prawu", chcącego "nad obywatelstwem dobra starościńskie wywyższać" oraz podległych mu ludzi o bicie burmistrzów, pisarzy i obywateli, aresztowanie mieszczan13.

Gdy wiosną 1741 roku (skarga z 26 marca) starosta zamierzał obsadzić wójtostwo, "miasto zbuntowało się i nawet do ratusza gminowi iść nie kazało". W 1744 roku starosta nadal oskarżał mieszczan, że "burmistrza podług swego zdania obierają, a JW. Pana starosty aprobacyi jako prawo każe nie proszą. Lubo prawo każe, że trzech winni obierać kandydatów, a z tych u starosty jeden konfirmowany być powinien". Dochodziło do ekscesów. 13 lipca 1744 roku, gdy starościna przyjechała do kościoła, nie mogła mszy wysłuchać, gdyż mieszczanie starali się "ludzi starościńskich intertować". W dzień Świętego Piotra "jak się popili, poczęli tumulty robić i ludzi starościńskich uderzywszy na gwałtowne w dzwonek różnych orężem poczęli bić, kołami, strzelbą, kijami y po mieście ganiać nawet stajennych ludzi, gdzie którego napadli bili", a kto mógł być podobnym do ludzi starościńskich "zabijali i teraz przegrażają się tak na ludzi jako y samych starostów". Szlachetnie urodzonego Laudyńskiego "zbili, szable połamali, suknie na nim podarli". Dworscy bali się jechać do kościoła augustowskiego14

Wśród zarzutów stawianych przez starostę pojawił się także i ten o zaprzedaniu przedmieścia Uścianki. Szaniawscy oskarżali augustowian, iż "targowego podług praw starościńskich wybierać nie dopuszczają y owszem tak arendarzów jako też y ludzi starościńskich zabijają y rozgramiają. Bramowe przy kołowrotach nie wiedzieć jakowym prawem wymyślone od ludzi postronnych jako y starościńskich wydzieraią, y z tego corocznie na kilkaset tynfów profitu, a ludziom na jarmark przyjeżdżającym wstręt czynią przez co jarmarki upadają". Starosta bezpodstawnie zarzucał też, że nie chcieli płacić kapszczyzny. W trakcie tej odsłony konfliktu po stronie miasta stanął landwójt Jan Zieliński, który "wszedł na jurydykę starościńską" i "na 8 niedziel kazał zamknąć 2 karczmy"15.

Konflikt starostwa z miastem dotyczył także niezaangażowanych weń bezpośrednio chłopów z dóbr starościńskich. Gdy 23 września 1743 roku ludzie starościńscy z Rutek (Rudki - nazwa w oryginale - J. S.) zabrali pasące się w ich zbożu bydło przedmieszczanom z Biernatek, ci w odwecie naszli na Rutki "i ludzi pobili, bydło gwałtownie zabrali". 30 czerwca 1744 roku Woyciech Perski i Walenty Sakowski z Rutek protestowali, iż burmistrz Kazimierz Goworowski "z całym miastem y przedmieściami JKM Augustowa zbuntowawszy się y we dzwonek na ratuszu uderzywszy tumultem wielkim zbiegli się y bez żadney racyi złapawszy bili, tłukli, pokładając niemiłosiernie, rany pozadawali". 

W skardze wyliczone są obrażenia, jakie ponieśli delatorzy. Tego samego dnia Stanisław Pawlikowski, ekonom Szaniawskich, potwierdził to oskarżenie, dodając, iż mieszczanie znaleźli "niesłuszną jakąś zawziętość przeciwko ludziom starościńskim". Dokument zawiera szczegółowy opis ran zadanych starościńskim poddanym. "Najpierw warta miejska nalazłszy Stanisława Dochoda - jenerała JKM uderzywszy ruro w piersi, a ponadto ręka spuchła na piszczeli, pobito jeszcze Jana Kuklińskiego, Jana Turczyna, Stanisława Wawiórkę i wielu innych, których nie można było przedstawić dla słabości zdrowia". 

Konflikt pomiędzy miastem i starostwem miał głównie podłoże ekonomiczne i był walką o samodzielność miasta. W konflikcie istotne znaczenie odgrywały też cechy charakterologiczne zarówno starostów, jak i przedstawicieli władz miejskich. Jesienią 1745 roku burmistrzowie: Paweł Broziewski i Jakub Chyliński wyraźnie i publicznie deklarowali: "Boday tego nie doczekał pan starosta, abyśmy się onemu kłaniali". Wzajemna niechęć i zacietrzewienie, które coraz bardziej brały górę wraz z upływem czasu, sprawiały, że wyznaczani mediatorzy nie zawsze byli w stanie obiektywnie rozsądzić spór.

Cechą charakterystyczną ówczesnego Augustowa, w dobie ograniczania samorządności miast w Rzeczypospolitej, była silna pozycja samorządu miejskiego niezależnego od starostów, z którymi mieszczanie toczyli nieustanne spory bez żadnego pardonu.

 

 

 


 

do spisu treści

następny artykuł