AUGUSTOWSKO-SUWALSKIE

TOWARZYSTWO NAUKOWE

 

Proszę chwilę zaczekać, ładuję stronę ...

  

  

Jarosław Schabieński

 

Wybory do rad narodowych w 1984 roku

- głosowanie bez możliwości dokonania wyboru

   

  

  

Przez cały okres PRL istotnym elementem socjalistycznej „obrzędowości” były „pseudowybory” do „pseudoprzedstawicielstw” społeczności lokalnych, czyli do rad narodowych różnych szczebli. Wybory miały wykazywać zaangażowanie ludzi w budowę socjalizmu, spoistość społeczeństwa i jego wierność partii. Dlatego ważnym zadaniem Służby Bezpieczeństwa była, zgodnie z terminologią służby, „ochrona”, czyli inwigilacja przebiegu, przygotowania i przeprowadzenia głosowania w taki sposób, aby zapobiec aktom niewygodnym dla socjalistycznego państwa. Działania te nabrały szczególnego znaczenia w 1984 roku, kiedy to odbyły się pierwsze po okresie „Solidarności” i stanie wojennym wybory do rad narodowych. Kadencja poprzedniej rady upłynęła w roku 1982, ale ze względu na trwający jeszcze wówczas stan wojenny odłożono je o dwa lata.

W 1984 roku, przed nadchodzącymi wyborami SB w Suwałkach założyło sprawę obiektową o kryptonimie „Wybory”. Jednym z zadań SB było monitorowanie działań Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego, odpowiedzialnego za przeprowadzenie przygotowań do głosowania w województwie. Listy były ustalane wcześniej, według specjalnych parytetów i podziału miejsc pomiędzy Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą i jej sojuszników. Z prawdziwymi wyborami łączyły je jedynie nazwa oraz urny wyborcze. Samo głosowanie było natomiast dowodem lojalności obywatela wobec partii komunistycznej i jej satelitów.

Plan przedsięwzięć operacyjnych do sprawy obiektowej „Wybory” mówił wyraźnie, by nie dopuścić do bojkotu wyborów, a przedstawicieli opozycji do kandydowania 1. Aby to osiągnąć, służba musiała kontrolować zarówno opozycję, figurantów spraw obiektowych, jak też PRON i inne organizacje oraz osoby odpowiedzialne za przygotowanie i przeprowadzenie wyborów. Jeżeli trzeba było eliminować niepewnych kandydatów z listy, należało to robić w porozumieniu z Wojewódzką Radą PRON, czy Wojewódzkim Kolegium Wyborczym.

W lutym 1984 roku, na zlecenie Szefa Kancelarii Rady Państwa oraz Ministra Administracji i Gospodarki Przestrzennej, Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Suwałkach powołało Wojewódzkie Biuro Wyborcze w Suwałkach 2. Urzędnicy przygotowali harmonogram czynności przygotowawczych do wyborów, wytyczne, zadania, a powołane ciało przyjęło dokument i wyznaczyło swoich członków do poszczególnych zadań. Powołano też Wojewódzkie Kolegium Wyborcze, którego zadaniem było między innymi typowanie kandydatów do rad 3. SB zajęło się „systematycznym uzupełnianiem i konsultowaniem opinii o w/w osobach”. Naturalnie tu też obowiązywały parytety organizacyjne, dlatego w skład kolegium wchodziło 9 członków PZPR, 4 bezpartyjnych, 3 członków Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, 2 członków Stronnictwa Demokratycznego oraz 1 członek PAX. W ten sposób sprawiedliwość dziejowa została zachowana, a partia, nawet w skromnym kolegium wyborczym, raz zdobytej władzy nie oddała. Najważniejszym zadaniem kolegium było niedopuszczenie, aby wśród kandydatów znalazły się osoby o poglądach „antypaństwowych”. Według oceny SB, organy przedstawicielskie udało się uchronić od tego zagrożenia.

Funkcjonariusze SB „wzięli pod opiekę” także Zakład Graficzny w Piszu, który drukował materiały wyborcze. Piscy „bezpieczniacy” zostali zobowiązani 4 do operacyjnego sprawdzenia pracowników, którzy mieli obsługiwać urządzenia drukujące materiały wyborcze, monitorowania druku kart wyborczych i zabezpieczenia ochroną operacyjną ich transportu.

Przed wyborami PRON organizował tak zwane zebrania konsultacyjne, na których przedstawiciele kolegiów wyborczych prezentowali przygotowany przez specjalną komisję program wyborczy oraz kandydatów. Był to sposób zbliżenia władzy do narodu. Przebieg konsultacji szczegółowo opisał Stanisław Kurak, Kierownik Biura Rady Wojewódzkiej PRON w Suwałkach w informacji dla Wydziału Organizacyjnego Biura Rady Krajowej PRON w Warszawie 5. Sprawozdanie pełne jest satysfakcji z dobrze wykonanej pracy, choć wskazuje i na mankamenty. Spotkań zorganizowano więcej niż było planowanych, ale zazwyczaj dlatego, że organizowano dwa w tym samym miejscu. Było to niezbędne, bo na pierwszych frekwencja była fatalna. Jak napisano w sprawozdaniu, „Ta, nieco wyższa od planowanej ilość odbytych zebrań spowodowana została naturalną koniecznością zorganizowania zebrań powtórnych w środowiskach, które zażądały tego od rad PRON uznając, że pierwsze spotkanie było np. słabo rozreklamowane lub odbywało się w czasie niewygodnym dla wyborców”. Krótko mówiąc, ludzie nie przyszli, więc aktyw musiał ich „zgonić”. Chociaż członkowie kolegiów wyborczych dysponowali zapewne krótkimi notatkami o kandydatach, mieli kłopoty z przedstawieniem ich sylwetek, a uczestnicy spotkań chcieli się czegoś dowiedzieć. Dlatego mówili o aktualnych problemach, o funkcjonowaniu handlu i zaopatrzenia, o drogach, zaopatrzeniu wsi w wodę i tym podobnych sprawach. Tam, gdzie „aktyw był prężny”, wyborcy deklarowali czyny społeczne. Państwo organizowało im wybory, w których mogli głosować na osoby wskazane przez władzę, a oni w zamian uporządkowali plac rekreacyjny w Wydminach, doprowadzili wodę do ogródków działkowych w Miłkach czy rozpoczęli budowę przedszkola w Wilkasach. Jak wskazuje autor raportu, najmniejszą frekwencję na spotkaniach odnotowywano na osiedlach mieszkaniowych. Na wsiach, za nieobecność, chłopi mogli nie dostać talonu na traktor, pracownicy zakładów premii, nie było natomiast sposobu, by zmusić obywatela na osiedlu do przyjścia na nic nie wnoszące zebranie. Tym niemniej, należy stwierdzić, że spotkania się odbyły (w sumie 1254 w województwie), a aktów jawnego sprzeciwu było niewiele, mimo że często trudno było ich uniknąć, bo spotkania były otwarte. Władze nie miały tu takich możliwości, jak podczas przygotowań do kongresu PRON, który odbył się w maju 1983 roku w Warszawie. Wówczas Naczelnik Wydziału III KWMO w Suwałkach Gedymin Zimnicki, wcześniej wiedział, kto z suwalskich delegatów będzie przemawiał i co będzie mówił 6.

Można sądzić, że autor sprawozdania, napisał je kierując się zasadą „by za bardzo nie skłamać, ale i prawdy nie powiedzieć”. I rzeczywiście, zostało ono sporządzone zgodnie z regułami sztuki. Autorzy raportów z SB, przedstawiający przebieg kampanii wyborczej ściśle do użytku wewnętrznego, pisali bardziej otwarcie 7. Okazywało się, że w wielu miejscach frekwencja była dramatycznie niska (Augustów, Olecko czy Gołdap). Na terenie gminy Gołdap fałszowano protokoły ze spotkań konsultacyjnych 8, a dokumentacja wyborcza nie była należycie zabezpieczona.

SD i ZSL czy PAX miały nie tylko miejsca na listach, ale musiały też czynnie uczestniczyć w kampanii przedwyborczej. Było to ważne, bo – jak się okazywało – w niektórych rejonach województwa satelita stawał się większy od planety, wokół której krążył. Tak było w okolicach Pisza, Olecka czy Gołdapi, gdzie liczba członków ZSL dorównywała liczbie członków PZPR. Jednak, póki co współpraca układała się dobrze, a satelici wiedzieli, na ile mogą sobie pozwolić. Nie mogło to jednak osłabić czujności organów, które podczas typowania kandydatów na radnych „otrzymały dane operacyjne oraz anonim informujący, że jedna z kandydatek z ramienia ZSL figurantka sprawy operacyjnej nie spełnia warunków społecznego zaufania. W związku z powyższym podjęto skuteczne przedsięwzięcia operacyjne, eliminujące umieszczenie jej na liście kandydatów”.

Mieszkańcy terenów wiejskich dziwili się też, że to nie oni, a organizacje społeczno-polityczne zgłaszają kandydatów na radnych. Jak napisał we wspomnianej już ocenie przebiegu kampanii 9 zastępca naczelnika Wydziału IV WUSW w Suwałkach kpt. Antoni Majewski, „świadczy to o słabej znajomości nowej ordynacji wyborczej w środowiskach wiejskich”.

Zdarzały się też próby zakłócenia przebiegu albo niedopuszczenia do spotkań wyborczych. Tak stało się w Kopijkach w gminie Prostki i Dorszach w gminie Kalinowo, gdzie rolnicy szkalowali partię i rząd. „Z wymienionymi rolnikami przeprowadzono [jednak] rozmowy profilaktyczno-ostrzegawcze, podczas których napisali oni własnoręczne oświadczenia o lojalności oraz oficjalnie przeprosili osoby prowadzące zebrania”. W miejscowości Rogajny na terenie gminy Dubeninki, dwaj obywatele posunęli się jeszcze dalej. Powiedzieli, że „czerwoni i tak zrobią, co będą chcieli”. Również i w tym przypadku przeprowadzono „rozmowy profilaktyczno-ostrzegawcze, podczas których zobowiązali się do niepodejmowania wrogiej i szkodliwej działalności politycznej”. Spośród 82 kandydatów na radnych, wytypowanych w gminie Kowale Oleckie, znalazło się 6 osób o poglądach prosolidarnościowych10. Nie wiadomo, co by się stało, gdyby nie czujność służby, która metodami operacyjnymi „czarne owce” wyeliminowała. W środowiskach inteligencji panował zaś, jakże egzotyczny pogląd, iż: „radni, którzy zostaną wybrani w wyborach nie wniosą nic nowego, ponieważ wszystkie decyzje zapadają w komitetach partyjnych”11. Trudno powiedzieć, dlaczego uznano, że jest to pogląd wyłącznie środowisk inteligenckich. Być może w innych było to tak oczywiste, że nawet o tym nie mówiono.

Na wsi, listy wyborcze sprawdziło około 80% uprawnionych mieszkańców. Większość sprawdzeń dokonywali sołtysi oraz dzieci ze szkół podstawowych. Sprawdzenie uznawano też za wstępną deklarację udziału w wyborach oraz jako akt lojalności. Dlatego za rzecz dość oczywistą uznawano, że na 190 księży katolickich, listy wyborcze sprawdziło 5. Niektórzy księża w rozmowach z parafianami mówili otwarcie, że będą głosować jak władze pozwolą budować kościoły. Na takie wypowiedzi władza pozwolić nie mogła, dlatego z duchownymi również przeprowadzano rozmowy profilaktyczno-ostrzegawcze. Inwigilowano także działaczy „Solidarności”, ci jednak nie podejmowali jakiejkolwiek aktywności w kontekście wyborów.

Oceny zebrań konsultacyjnych i sprawdzania list wyborczych podane przez PRON i SB różniły się. Funkcjonariusze SB zwrócili bowiem uwagę na: niewłaściwe przygotowanie zebrań (niekompetentni kierownicy, nieprzygotowane materiały i tematy do dyskusji), nieodpowiedni system powiadamiania wyborców na wsi, zrywanie ogłoszeń o spotkaniach, nieznajomość ordynacji wyborczej na wsi, wypadki bojkotowania. Podnoszono też, że dzieci szkolne zajmowały się sprawdzaniem list wyborczych, co uniemożliwiało właściwą ocenę zainteresowania wyborami. Omówione na naradzie z udziałem kierownictwa WUSW, w dniu 28 maja 1984 roku, postulaty zmian12 – poza oczywistymi – były w dużej części nierealne. Szczególnie postulat rzetelnego i aktywnego rozpatrywania uwag zgłaszanych przez wyborców. Był on bowiem w absolutnej sprzeczności z postulatem podejmowania skutecznych przedsięwzięć operacyjnych, zmierzających do pełnego ujawniania i przeciwdziałania wrogim oraz szkodliwym aktom politycznym.

Wybory przeprowadzono. Większość mieszkańców PRL zagłosowała na wskazanych kandydatów. Spektakularnych „wpadek” nie było. Władza znów udowodniła, że może zrobić co zechce, a rady narodowe, przez całą czteroletnią kadencję, mogły realizować program partii „będący programem narodu”. Wówczas cała „operacja” została przeprowadzona po raz kolejny, również z sukcesem. Kadencja tych rad zakończyła się jednak już po dwóch latach. W roku 1990 rady miast i gmin wybrano nie korzystając już z zasad „demokracji socjalistycznej”, a takich, w których obywatel może dokonywać wyboru według własnego uznania i przekonań.

  

  

  


  

do spisu treści

następny artykuł