AUGUSTOWSKO-SUWALSKIE TOWARZYSTWO NAUKOWE
Proszę chwilę zaczekać, ładuję stronę... |
Początki oświaty w Suwałkach i okolicy (do 1795 roku) *
Przepiękna polska Suwalszczyzna, urzekająca przybysza srebrną tonią swych jezior, błyszczących wśród wzgórz, porośniętych laskami lub poważnie drzemiących wśród starodawnych puszcz - to ongi ojczyzna Jaćwięgów, wytępionych w XIII przez Krzyżaków. Po zwycięstwie grunwaldzkim, na mocy traktatu zawartego w 1422 roku nad Jeziorem Melno, Wielkie Księstwo Litewskie otrzymało prawie całą ziemię pojaćwięską 1. Obszar dzisiejszej Suwalszczyzny znalazł się aż do upadku Rzeczypospolitej w końcu XVIII wieku w powiecie grodzieńskim, województwie trockim (pod względem kościelnym w diecezji wileńskiej, dekanacie przeroślskim, przemianowanym po wojnach szwedzkich na olwicki) 2. Przydzielony do dóbr stołowych panującego, pokryty nieprzebytymi puszczami, stanowił pilnie strzeżony teren łowiecki, gdzie nie wolno było bez pozwolenia królewskiego osiedlać się. Dopiero na początku XVI wieku wzdłuż granicy pruskiej powstał szereg wsi i miasteczek, po wojnach szwedzkich zaludnił się trakt Witoldowy, a rdzeń Puszczy zaczęto przerzedzać w czasie rozbiorów, w II połowie XVIII wieku. Nieliczna, początkowo osadzana na zrębach leśnych, różnojęzyczna ludność rozpływała się w kolejnych falach polskiej kolonizacji, nadciągającej z Podlasia i Mazowsza. Ludność jednoczyła się wewnętrznie, stawała się polską i katolicką, zaczynała mówić dialektem mazowieckim 3. Wraz z wprowadzeniem wiary katolickiej rozpoczęło się nauczanie elementarne w szkołach parafialnych. Proboszczowie i zakony, zachęceni zapisami królów i panów, z rozkazu biskupa zakładali szkółki przy świeżo wznoszonych parafiach. Istnienie szkół parafialnych potwierdzało postanowienie pierwszego diecezjalnego synodu wileńskiego z 1526 roku, dotyczące czytania w szkołach ewangelii po litewsku i polsku. Ogólny nakaz powszechnego zaprowadzenia szkół parafialnych w całym kraju wydał kardynał prymas Bernard Maciejowski w liście pasterskim z 1607 roku z okazji synodu piotrkowskiego. Przy każdym kościele musiała być szkółka, a przy niej, według zamożności i warunków parafialnych, kleryk bakałarz lub nauczyciel. W szkole, prócz katechizmu, należało w miarę możności i zdolności uczniów uczyć gramatyki i nauk wchodzących do programu szkół trzyklasowych (triviales et humaniora) oraz czuwać nad obyczajami nauczycieli i uczniów. Przypominał o tym obowiązku również biskup wileński Brzostowski w liście pasterskim z 1710 roku, w którym nakazywał proboszczom by jak najprędzej starali się nająć zdolnych bakałarzy do nauczania dzieci oraz by urządzili szkółki tam, gdzie ich dotąd nie było 4. Podając wiadomości o szkołach, leżących niegdyś na terenie byłego powiatu suwalskiego, zajmiemy się najpierw szkołami w dobrach królewskich: Filipów, Przerośl, Wiżajny, Jeleniewo i Kaletnik, następnie w dobrach prywatnych: Bakałarzewo, Raczki i Suwałki. Miasto Filipów, założone przez Zygmunta Augusta na terenie włości szembelowskiej, utworzonej w 1512 roku przez Chociana Szembela 5, nie posiada wzmianki o szkole ani w dokumencie erekcyjnym, z 8 września 1570 roku, przyznającym mu prawo magde- burskie 6, ani w dokumencie z 29 lipca 1571 roku, uposażającym tamtejszą parafię 7. Pierwszy starosta filipowski, Aleksander Gwagnin, nie zdołał wybudować szkoły 8, dopiero drugi, Krzysztof Morsztyn, mając na myśli uczynienie z Filipowa centrum arianizmu na Litwę, wystarał się za pośrednictwem swego współwyznawcy 9 Mikołaja de Buccelis, nadwornego lekarza królewskiego, o erygowanie tu gimnazjum. Odpowiedni dokument pisany na pergaminie, opatrzony podpisem Stefana Batorego i wiszącą pieczęcią Wielkiego Księcia Litewskiego, został wydany w Niepołomicach 28 maja 1585 roku. Czytamy w tym dokumencie, że obywatele filipowscy, już od kilku lat powziąwszy zamiar utworzenia w swym mieście gimnazjum, po większej części wybudowali odpowiedni budynek, lecz zwątpili, czy z powodu swego ubóstwa zdołają postarać się o dobrego, wykształconego i doświadczonego rektora dla swej szkoły. Zwracali się więc z prośbą do króla, aby ten ze swej łaskawości wyznaczył wieczysty fundusz na utrzymanie nauczyciela. Ponieważ królowi zależało na tym, by młodzież zdobywała dobrą naukę i miała doświadczonych wychowawców, a obywatele filipowscy mogli łatwiej zbudować gimnazjum i utrzymać nauczyciela, dlatego nadał temu gimnazjum na wieczne czasy siedem nie uprawionych łanów gruntu, z tych sześć łanów pod gospodarstwo rolne, siódmy na zadrzewienie. Zostały one wydzielone, za zgodą starosty, Krzysztofa Morsztyna, z łanów miejskich leżących między wioskami Zusenko a Motule, tuż przy proboszczowskiej wiosce funduszowej Tabałówka. Pożytki płynące z włók szkolnych nie mogły iść ani na korzyść starosty filipowskiego, ani na miasto, lecz jedynie na potrzeby nauczyciela. Gdyby na jakiś czas nauczyciela w szkole zabrakło, tedy wszelkie dochody należało wręczyć w całości temu nauczycielowi, który zostanie na urząd wprowadzony. Gdy po wojnie szwedzkiej proboszcz Gutowski zajął fundusz pod swój zarząd, wtedy mieszczanie skarżyli się w 1668 roku wizytatorowi biskupiemu, że niesłusznie czynił pobierając dochody z siedmiu łanów gruntu przeznaczonych na nauczyciela, nie troszcząc się o rektora. Proboszcz otrzymał surowy nakaz, aby natychmiast postarał się o odpowiedniego do nauczania młodzieży bakałarza, a wszelkie pobrane dochody mu zwrócił. Jeszcze raz czytamy, że tuż przed rozbiorami Polski mieszczanie proboszcza z posesji rzeczonych siedmiu włók gwałtownie wybili, one różnym osobom słownie sprzedali na wieczność i on fundusz do 30 talarów pruskich tylko doprowadzili, z których oprócz dostarczenia opału, nauczyciel ze wszystkiem utrzymać się powinien, co jest rzeczą zgoła nieodpowiednią. Ponieważ nabywcami byli przedmieszczanie jemielistcy, dlatego podczas przeprowadzonej kolonizacji włóki szkolne zostały przyłączone do trójpolówki wsi Jemieliste i wnet ślad po nich zaginął. Według erekcji obywatele Filipowa wybierali na nauczyciela czterech kandydatów, z których starosta filipowski miał zatwierdzić najbardziej odpowiedniego10.Szkoła od swego założenia aż po wiek XX była kilkakroć odbudowywana na placu takim zaraz przy cmentarzu danym od miasta, ile budynek miejsca zabrać może; ani ogródka, ani podwórka dla wygody nauczyciela i dzieci nie było. Należy przypuszczać, że gimnazjum filipowskie w pierwszym okresie swego istnienia należycie spełniało swą rolę oświatową. Złożyło się na to wiele przyczyn. Wskutek rozwoju gospodarczego na przełomie XVI i XVII wieku rozkwitało miasto i okolica.Filipów wraz z przedmieściami liczył do sześciu tysięcy obywateli, cała parafia katolicka do dwunastu tysięcy wiernych. Takiej gęstości zaludnienia później się tu nie spotyka. Parafię obsługiwał proboszcz i trzech wikarych. Pracować musieli gorliwie na polu religijnym i oświatowym, chociażby ze względu na powstały w Filipowie zbór ariański. Założył go w 1594 roku Krzysztof Morsztyn, starosta filipowski, który wydawszy swą siostrę za herezjarchę Faustyna Socyna, przy jego pomocy chciał tu utworzyć silną i dynamiczną placówkę ariańską, sam gorliwie swe idee propagował na terenie starostwa i w miejscowej szkole. Tu od założenia zboru aż do 1610 roku przełożonym i jednocześnie kaznodzieją był Jan Voelkelius, mąż uczony i wielkiej wymowy. Tu także w 1608 roku był kaznodzieją Andrzej Wiszowaty senior. Tu był wicestarostą i gorliwym apostołem arianizmu Stanisław Wiszowaty, ożeniony z jedyną córką Socyna, Agnieszką. Z powyższego małżeństwa narodził się w Filipowie 26 listopada 1608 roku Andrzej Wiszowaty, największy teolog ariański, który przygotował w Europie drogę dla racjonalizmu. W ustawicznym wirze dysput religijnych, mimo woli kończących się napadami na proboszcza, kształciły się umysły, rosła chęć do nauki i czytelnictwa oraz kształcenia młodzieży w miejscowym gimnazjum11. W 1624 - 1626 roku nawiedziła pogranicze pruskie zaraza, w 1639 r. pożar zniszczył Filipów, szkoła spłonęła. Zapewne wkrótce została odbudowana, bo 22 października 1656 roku po bitwie hetmana Wincentego Gosiewskiego stoczonej ze Szwedami tuż pod miastem, ponownie została spalona, tym razem przez nieprzyjaciela. Po Szwedach przyszła zaraza, która uczyniła tak wielkie spustoszenie, że z ludnej parafii zostało zaledwie kilkaset osób, a nowych trzeba było sprowadzać z dalekiej Holandii. Przeszło dwadzieścia lat niektóre wioski stały pustką, inne zupełnie zarosły lasami. Nic więc dziwnego, że w 1668 roku szkoły jeszcze nie było. Wizytator nakazywał, aby w myśl fundacji mieszczanie szkołę wybudowali. Chętnie przyrzekli to uczynić, proboszcz zaś miał tylko dopilnować, by to wykonali12. Ponowna wizytacja w 1674 roku przyśpieszyła odbudowę szkoły. W 1700 roku szkoła już była i w niej zdolny dyrektor13. W latach 1709 - 1710 dżuma nawiedziła cały kraj, zniszczyła prawie całą ludność, niektóre wioski zupełnie zostały wyludnione, szkoła zamarła. W aktach wizytacyjnych z 19 stycznia 1732 roku, z 17 października 1746 roku oraz z 11 września1763 roku powtarzał się nakaz: Szkółkę parafialną mieć w dozorze i doskonałego w niej trzymać dyrektora. Szczególnie podczas ostatniej z wymienionych wizytacji biskup Massalski napominał: Należy szkołę parafialną jak najprędzej urządzić, gdzieby nauczano dziateczki w nauce chrześcijańskiej, przykazaniach kościelnych i elementarnych podstawach nauki14. Gorliwość biskupa Massalskiego została uwieńczona pomyślnym skutkiem. Szkołę w Filipowie reaktywowano i uczęszczało do niej wielu uczniów. Jednak budynek szkolny był stary i groził wywróceniem się i niebezpieczeństwem. Dlatego mieszczanie w roku 1789 rozebrali go i w ciągu dwóch lat wybudowali nowy: z drzewa ciosanego w kostkę, wsparty na kamieniach, gontami kryty, z kominem nad dach wyprowadzonym, położony względem kościoła na zachód, blisko cmentarza, ma w sobie dwie izby i dwie komory; od północy izbę mniejszą z komorą, długości botów 14, szerokości botów 22, gdzie mieszka dyrektor, z piecem kachli zielonych i z kominem małym, stalowanie i pomost z tarcic, okien niewielkich z okiennicami trzy, dwa w izbie, jedno w komorze, drzwi dwoje, jedne izbowe, drugie komorne, na krukach i zawiasach żelaznych, z zaszczepkami żelaznymi. Przez sień małą od południa izba większa z komorą długości botów 33, szerokości botów 22, gdzie studenci się bawią i piecem z kachli zielonych i kominem, stolowanie i podłoga z tarcic, okien z okiennicami 4, trzy w izbie, jedno w komorze, drzwi dwoje, izbowe jedne, komorne drugie, na krukach i zawiasach żelaznych. Sień mała, gliną wybita ma dwoje drzwi, jedne z frontu większe, drugie w tyle mniejsze, na krukach i zawiasach żelaznych, ze środka zamykające się zakrętkami. Dyrektor który uczy studentów nazywa się Kazimierz Tomkiewicz, z retoryki szkół kowieńskich, mający charakter dobry, liczbę umiejący dobrze, człowiek stateczny i pilny; dopiero studenci schodzą się do ratusza póki budynek szkolny dokończony się stanie. Studentów znajduje się teraz 18, spodziewać się trzeba więcej, bo powszechnie zbiera się od pół zimy do osób 50 różnej kondycji. Dochodami szkolnymi rządzi miasto, o dyrektora się stara i utrzymanie. a imć ks. proboszcz patrzy, aby dyrektor był dobry i porządek utrzymywał należyty15. Miasto Przerośl, założone zostało przez Zygmunta Augusta, który tu 21 marca 1571 roku uposażył parafię16, a prawo magdeburskie otrzymało od Stefana Batorego 26 listopada 1576 roku17. Szkołę mieli mieszczanie swym kosztem wybudować18 na placu uprzednio na to wydzielonym19. Podczas wojen szwedzkich, po bitwie pod Filipowem 22 października 1656 roku, pędzące za hetmanem Wincentym Gosiewskim wojska szwedzkie spaliły miasto i szkołę, dlatego w 1668 roku biskup nakazywał, by mieszczanie zbudowali nową szkołę, proboszcz zaś musiał wyszukać dobrego, zdolnego nauczyciela, w celu nauczania dzieci20. Czy rozkaz ten nie został wykonany, czy też może szkoła ponownie się spaliła, niewiadomo, dość, że ani w roku 1674, ani w roku 1700 nie było szkoły i nauczyciela. Plac na nią jest, jednakże wojny wewnętrzne stały na przeszkodzie, da Bóg stanie w lepszej przyszłości21. Szkoła rozwinęła się dopiero za biskupa Massalskiego. W 1778 roku liczyła 28 uczniów22, w następnych znacznie więcej. W 1785 roku, szkoła stojąca na ulicy Kościelnej, spaliła się, dlatego uczono dzieci czasowo w ratuszu miejskim23. Ponieważ na utrzymanie szkoły nie było żadnego funduszu, dlatego nauka w szkole była płatna: od każdego ucznia, których w 1791 roku było 40, nauczyciel dostawał kwartalnie dwa tynfy. Tej zimy uczył P.Michał Kondracki, dawał umiejącym już czytać i pisać początki konstrukcji i liczby, więcej jednak było poczynających dopiero czytać i pisać24. Miasto Wiżajny otrzymało prawo miejskie w 1570 roku, a erekcja kościoła nastąpiła w następnym roku. Wskutek zaborczości starostów wiżajńskich i licznych z nimi procesów, przywileje miejskie zaginęły. Zaginęły również przywileje odnowione przez Jana III 11 maja 1693 roku, dlatego Stanisław August 14 lutego 1792 roku jeszcze raz je odnowił25. Wkrótce po lokacji kościół katolicki za poduszczeniem Mikołaja Radziwiłła zajęli dysydenci i dopiero wyrokiem sądu zadwornego assesorskiego w 1622 roku zwrócono go katolikom26. Szkoła parafialna zapewne była, lecz w czasie zamieszek religijnych jej działalność została przerwana, zaś w czasie wojen szwedzkich została spalona. W 1668 roku biskup nakazywał proboszczowi, by naciskał mieszczan, aby ci wypełnili ciążący na nich obowiązek wybudowania szkoły. Proboszcz zaś został zobowiązany do utrzymywania rektora szkoły, zdatnego do nauczania dzieci27. W 1700 roku organista uczył początków czytania, pisania i katechizmu w szkole, która istniała obok kościoła. Również za czasów biskupa Massalskiego szkoła istniała, lecz rozwijała się bardzo słabo28. Jeleniewo , najpierw wieś, później od 1786 roku miasteczko w ekonomii olickiej, posiadało parafię od 1 października 1772 roku, uposażoną przez Stanisława Augusta 17 marca 1785 roku29. Organista, otrzymawszy dwie włóki gruntu, był jednocześnie nauczycielem szkółki parafialnej. W 1787 roku był nim Maciej Śniadowski. Szkoła rozwijała się pomyślnie30. Kaletnik , majątek emfiteutyczny w posiadaniu Strzyżowskiego, otrzymał parafię, uposażoną przez Stanisława Augusta 24 lipca 1793 roku31. Szkółka parafialna, urządzona została dzięki staraniom i pomocy Strzyżowskiego oraz parafian ale trwała krótko, bo po rozbiorach Polski wnet upadła. Strzyżowski swych synów oddał na naukę do szkół sejneńskich32. Oto informacje o szkołach w dobrach prywatnych. Rzekę Dowspudę, nad którą obecnie leżą miasteczka Bakałarzewo i Raczki, dostał od wielkiego księcia litewskiego Zygmunta Kiejstutowicza około roku 1435 Raczko Tabutowicz. Wnukowie jego, Mikołaj Michnowicz i Stanisław Michnowicz, dostali od Zygmunta Starego 15 lipca 1514 roku nad tąż rzeką szmat puszczy długości dwu mil przy granicy pruskiej i szerokości półtorej mili, gdzie postawili dwa dwory o nazwie Dowspuda. Mikołaj Michnowicz, ceniąc swój tytuł naukowy, używał niekiedy przydomka Bakalar, syn Mikołaja przybrał już nazwisko Bakalarowicz, stąd i Dowspudę, podniesioną staraniem Bakalara do rzędu miast, zaczęto nazywać Bakalarowizną, a po wojnach szwedzkich - Bakałarzewem. Mikołaj Michnowicz przybrał po dziadku nazwisko Raczko, więc później jego Dowspudę przezwano Raczki33. Mikołaj Bakalar założył w Dowspudzie - Bakałarzewie parafię oraz szkołę parafialną przed swą śmiercią w 1520 roku . Jeżeli tylu członków jego rodu ukończyło z tytułem Bakałarza Akademię Krakowską, jeżeli on sam pełniąc obowiązki marszałka i pisarza litewskiego z dumą podpisywał się Bakalar, to mając tak znaczne dobra: Bakałarzewo, Białystok i Krzemienicę, musiał postarać się o bakałarza dla kształcenia swych włościan. Mąż jego wnuczki Elżbiety, Mikołaj Wolski, uposażając w 1609 roku parafię dowspudzką czyli bakałarzewską, nakazał na wieczne czasy proboszczowi, by własnym kosztem utrzymywał bakałarza dla wychowania młodzieży34. W tym okresie pracowali w Bakałarzewie następujący nauczyciele: Jarmontowicz Albert w 1614 roku jako bakałarz dowspudzki, rektor szkoły dowspudzkiej, w 1617 roku jako senior szkoły; Jakaczki Andrzej w 1617 roku jako kantor, w latach 1620 - 1621 jako rektor szkoły, w 1628 roku znów jako kantor; Summowski Jan w 1623 roku jako nauczyciel kościoła dowspudzkiego; Wysniewski Albert w 1626 roku jako kantor; Grzimkowski Józef w 1628 roku jako rektor szkoły. Z wzajemnego przeplatania się nazwisk wynika, że w owym czasie było tam zapewne dwóch nauczycieli35. Po wojnach szwedzkich w 1668 roku nie było ani szkoły, ani nauczyciela, wszystkiego zaniedbanio36. Również po przejściu dżumy w latach 1709 - 1710 szkoła ustała, bo zabrakło proboszcza. Wizytacje parafii z 23 stycznia 1717 roku, z 1731 roku, z 18 stycznia 1732 roku stwierdzają, że szkoły nie było. Biskup Zienkowicz napominał: Niechże nie zaniedbuje również bakałarza do nauczania dzieci swoim kosztem ustanowić, by spełnić swój obowiązek - taka jest bowiem myśl fundatora i na ten cel posiada JW Proboszcz włókę, przez fundatorów przeznaczoną37. Około 1765 roku nie daleko od kościoła znajdował się przyzwoity budynek szkolny, zamieszkały częściowo przez sług kościelnych, z których jeden imieniem Andrzej Przygodzki, nauczał młodzież tak zasad wiary, jak również elementarnych wiadomości naukowych38. Szkoła była czynna do rozbiorów i rozwijała się dobrze39. W Dowspudzie - Raczkach Stanisława Raczki córka jego, Maryna Grzegorzowa Massalska, uposażając 21 czerwca 1599 roku założony przez siebie uprzednio kościół, zobowiązała proboszcza, by swym kosztem utrzymywał i żywił dwóch młodzieńców dobrych i wyćwiczonych do śpiewania w kościele i nauczania dzieci40. O powstałej szkole są bardzo szczupłe wiadomości. W akcie wizytacji z 1668 roku nie ma żadnej wzmianki o zniszczeniu szkoły, widocznie istniała. W opisie wizytacji z 1700 roku znalazła się uwaga: Szkoła była, teraz nie ma, zobowiązano proboszcza, żeby w ciągu półrocza wystawił szkołę i zaopatrzył dyrektora. W ostatnich latach istnienia Rzeczypospolitej szkoła była czynna i rozwijała się dobrze41. Suwałki założyli kameduli około 1688 roku w puszczy perstuńskiej i przełomskiej, które otrzymali od Jana Kazimierza 6 stycznia 1667 roku. Prawo miejskie magdeburskie udzielił miastu August II 2 marca 1720 roku. Kościół zbudowany w 1710 roku stał się w 1717 roku kapelanią obsługiwaną przeważnie przez bernardynów z Tykocina42. Szkoła parafialna założona przez kamedułów była skromna. Budynek drewniany tynkowany, gontem kryty zawierał w klasę szkolną i mieszkanie dla nauczyciela. Uczęszczały do niej dzieci mieszczan, kmieci pobliskich wsi, okolicznej szlachty, a nawet z Wigier dzieci tu kształcono. Frekwencja nie była stała. Miesiące zimowe zgromadzały w sali szkolnej około 50 dzieci, na wiosnę ławki pustoszały, ponieważ odbierano dzieci do posługi w gospodarstwie i liczba ich spadała nieraz do 20. Wielu zaś mieszczan było tak gnuśnych, że i zimą nie oddawali dzieci do szkoły, aż byli do tego zmuszani przez dziedzica, czyli klasztor. Uposażenie nauczyciela stanowiła ordynaria w naturze z klasztoru, równająca się około 260 zł. rocznie. Pensji żadnej nie dostawał, ponieważ zastępowały mu ją opłaty dzieci wynoszące na kwartał od chłopca po 2 zł, od dziewczyny po 1 zł. 6 gr., od dzieci zaś szlacheckich, jak nauczyciel mógł ugodzić, po 3 lub 4 zł. Znamy nazwiska dwóch nauczycieli. W roku 1781 uczył niejaki Górski i szkoła pod jego kierownictwem stała dobrze, bo oprócz nauki czytania dawał początki konstrukcji i arytmetyki. Po nim od 1791 roku przez trzy lata pracował Antoni Sokołowski z Podlasia, wykształcony w szkołach szczuczyńskich. Uczył czytania, pisania, arytmetyki i początków języka łacińskiego. Wakacje trwały dwa miesiące, od 1 sierpnia do 1 października43. Szkoła w 1794 roku ustała, a w niej teraz mieszka officjent Pruski44. Szkół innych wyznań nie było, gdyż potrzeby tego nie wymagały. W roku 1791 przy opisie parafii suwalskiej powiedziano, żeszkół żydowskich, ani żydów w miasteczku i po wsiach do oo. kamedułów należących nie masz, tylko w wioskach ekonomicznych po karczmach arędują żydzi. Przy klasztorze w Wigrach szkoły parafialnej nie było. Jak już zaznaczyliśmy, wielkie straty dla szkolnictwa wyrządzały zarazy oraz wojny. Świetny rozwój Suwalszczyzny na przełomie XVI i XVII wieku podcięła zaraza w latach 1624 - 1626, zupełnie zniszczyła zaraza z lat 1656 - 1657. Kraj nie mógł długo podnieść się z upadku. Zarazy po prostu endemicznie trapiły ludność, aż wreszcie w latach 1709 - 1710 przyszła straszna dżuma, która może zaledwo dziesiątą część ludności przy życiu zostawiła. Miasteczka przygraniczne nie podniosły się z upadku. Nadmiaru klęsk dopełniały częste wojny, przemarsze wojsk obcych i swoich, a także liczne pożary, które trawiły całe miasteczka. Płonęły szkoły, umierali proboszczowie i bakałarze, na polu bitwy kładli się właściciele dóbr i dzierżawcy królewszczyzn - a to wszystko sprawiało, że szkolnictwo nie mogło należycie się rozwijać. Najbujniejszy rozkwit zamieniał się w jednej chwili w straszny upadek. Jednocześnie jednak ginęły dokumenty, ginęły wszystkie dane, świadczące o świetności danej szkoły, a wizyty stwierdzały stan upadku. Nie można więc obecnie znaleźć danych do wyczerpującego opisu szkółek. Obok tego dawał się odczuwać brak opieki państwowej nad szkolnictwem, brak stałego uposażenia szkoły. Jedynie w Filipowie spotykamy fundusz na utworzenie gimnazjum, w innych zaś miastach królewskich zaledwo plac na szkołę wydzielono. Nie lepiej działo się w dobrach prywatnych. Dziedzice miasteczek całą odpowiedzialność za nauczanie zrzucili na plebanów, lecz zamiast wyznaczyć uczciwy fundusz na nauczyciela, to przy każdej sposobności starali się uszczuplić nadanie swych poprzedników. Czynili to Chlewińscy w Bakałarzewie i Pacowie w Raczkach. Nawet kameduli wigierscy posiadający olbrzymie latyfundia nie wznieśli się ponad dziedziców świeckich. Mimo to, szkoły parafialne spełniły swoje zadanie. Przypatrzmy się tylko wykazowi szkół parafialnych na całej Suwalszczyźnie w czasach Komisji Edukacji Narodowej45.
|