AUGUSTOWSKO-SUWALSKIE

TOWARZYSTWO NAUKOWE

Proszę chwilę zaczekać, ładuję stronę...

  

  

Andrzej Matusiewicz

  

Manifestacje patriotyczne w Suwałkach w 1861 roku 1

  

  

W 1861 roku Suwałki były stolicą guberni augustowskiej, jednej z pięciu (obok warszawskiej, radomskiej, lubelskiej i płockiej) w ówczesnym Królestwie Polskim. Liczyły 13 517 mieszkańców, żyjących przy piętnastu ulicach uregulowanych i czterech nieuregulowanych. Było wśród nich 61,8 proc. żydów (8356), 33,3 proc. katolików (4504), 3,8 proc. ewangelików obu wyznań (513), 0,7 proc. filiponów (90), 0,4 proc. prawosławnych (54). Pod względem narodowościowym społeczność miasta tworzyli, według ówczesnych zapisów: Żydzi – 62,1 proc., Słowianie (Polacy i Rosjanie) – 32,9 proc., Niemcy – 3,8 proc., Litwini – 1,1 proc. i jeden Francuz 2. Ludność żydowska mieszkała głównie we wschodniej części miasta, gdzie w 1823 roku próbowano utworzyć rewir 3. Filiponi mieszkali za Czarną Hańczą przy wyjeździe w kierunku Sobolewa, gdzie już po powstaniu styczniowym utworzono ulicę Staroobriadczeskaja Słoboda. Aż 54,7 proc. mieszkańców było „wcale nieoświeconych”, 35,9 proc. umiało czytać i pisać, a wyższe wykształcenie posiadało 9,4 proc. Tę ostatnią grupę stanowili głównie urzędnicy. Aleksander Połujański pisał, że „gdzie nie ma w miastach naszych obywateli ziemskich, tam życia prawdziwego być nie może; właśnie Suwałki zostają w takim wypadku. Toteż życie tutejszego miasta jest jednotonne, urzędnikom właściwe” 4.

W Suwałkach znajdowały się następujące urzędy: Rząd Gubernialny, Trybunał Cywilny I Instancji, Sąd Policji Prostej Okręgu Dąbrowskiego, Dyrekcja Szczegółowa Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego, Biuro Marszałka Szlachty Guberni Augustowskiej, Komendant Miasta, Naczelnik I Oddziału III Okręgu Korpusu Żandarmerii, Naczelnik Suwalskiej Komendy Inwalidów, Naczelnik Suwalskiej Komendy Żandarmerii, Magistrat Miasta, Rada Opiekuńcza Zakładów Dobroczynnych, Urząd Lekarski.

W mieście funkcjonowały: gimnazjum gubernialne (244 uczniów), dwie szkoły elementarne (91 uczniów), szkoła rzemieślniczo-niedzielna, szkoła elementarna żeńska (13 uczennic), wyższa rządowa szkoła żeńska (125 uczennic), szpital wojskowy, szpital chrześcijański i żydowski, dwie apteki prywatne i apteka przy szpitalu wojskowym, sala ochrony dla sierot, dom osadzenia w wieży, areszt wojskowy i policyjny 5.

W mieście były dwie cukiernie, sześć kawiarń, 23 szynki wódek i 4 piwa, 6 sklepów z winami, 8 traktierni i zajazdów, 5 jatek rzeźniczych i piekarskich.

Obraz demograficzny miasta uzupełniało wojsko. W końcu 1861 roku stacjonował w Suwałkach 1. Batalion 10. Nowoingermanłandzkiego Pułku Piechoty ze sztabem (1864 żołnierzy) oraz 3. Batalion Strzelecki (1000 żołnierzy) z 3. Dywizji Piechoty. 3. Batalion Strzelecki należał do najbardziej zrewolucjonizowanych jednostek w 1. Armii Czynnej stacjonującej w Królestwie Polskim.

Ponadto w Suwałkach była komenda inwalidów (163 żołnierzy), komenda żandarmów (26), etapowa komenda kozaków (77), komenda służby szpitalnej (137), służba magazynowa (4), służba przy zimowych koszarach (3), żołnierze nieograniczenie urlopowani (5), czasowo urlopowani (8) oraz urlopowani „dla słabości zdrowia” (14). Razem 3301 żołnierzy. Była to największa liczba żołnierzy kwaterujących w Suwałkach na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XIX wieku. Mniej było nawet w latach 1863–1864 6. Żołnierze rozlokowani byli na kwaterach w domach prywatnych, np. w pierwszej połowie 1861 roku kwaterunkiem objętych było 739 domów na 1070 w mieście 7. Na potrzeby wojska w latach 1858–1860 wzniesiono przy drodze do Sejn drewniane „cztery baraki wojskowe – każdy na pomieszczenie jednej roty piechoty, dowódcy rotnego i oberoficera” 8.

Widoczna zmiana relacji między Polakami a Rosjanami nastąpiła w 1860 roku. Jej przejawem było ochłodzenie i zerwanie dobrych dotychczas stosunków między Polakami, a przebywającymi tu urzędnikami i oficerami rosyjskimi. „Polskie kobiety przestały uczęszczać na zebrania, w których mogłyby się zetknąć z Rosjanami”. Całkowite, demonstracyjne zerwanie wszelkich kontaktów nastąpiło „w czasie zapust 1861 roku, [gdy] nikt z Polaków nie zjawił się na zabawie urządzonej przez Rosjan”.

Kilkanaście dni później, 27 lutego, w Warszawie doszło do manifestacji i zabicia przez Rosjan pięciu demonstrantów. Reakcja suwalczan na to wydarzenie była wstrzemięźliwa. Dopiero 22 marca, za zezwoleniem gubernatora cywilnego Hermana Fersena, odbyło się żałobne nabożeństwo za pięciu poległych. Wówczas „po raz pierwszy rozległ się po Suwałkach rewolucyjny hymn Boże coś Polskę”, zbierano też składki na cele narodowe. „Pewien emeryt, były wojskowy z 1831 roku imieniem Szatyński, zdjął z siebie ordery i złożył je na tacy zbierającym składki; wywołało to powszechne wrażenie i nabrało szczególnego rozgłosu. Wkrótce po tym nabożeństwie na rozkaz niewidzialnej władzy, przywdziano powszechną żałobę. Stroje narodowe zaczęły się pokazywać na ulicach”. Kościół w Suwałkach przez cały tydzień bez przerwy był otwarty dla wiernych „cisnących się przed ustawionym wspaniałym katafalkiem”. Wśród nawiedzających kościół widziano licznych Żydów. Mikołaj Berg stwierdzał, że „na wiosnę w 1861 roku swawola z żałobą, hymnami, demonstracyjnymi strojami doszła do tego, że żandarmeria widziała się spowodowaną zdać o wszystkim dokładną sprawę do Warszawy” 9.

Ściągnięcie przez Rosjan nowych oddziałów rosyjskich z Litwy do Królestwa Polskiego, w tym i w Augustowskie, przyczyniło się do śmielszego postępowania władz i stopniowego nasilania akcji represyjnej w Królestwie Polskim10.

Ponieważ w Suwałkach brakowało dotychczas ostrzejszych wystąpień, reakcja władz była umiarkowana. Nawet po rozkazie namiestnika, aby zamknąć resursy, gubernator Herman Fersen, reprezentujący niewątpliwie tendencje pojednawcze, wysunął 27 marca 1861 roku pod adresem dyrektora Komisji Rządowej Spraw Wewnętrznych, Leona Gieczewicza, wniosek o pozostawienie mu prawa decyzji, co do ewentualnego zamknięcia resursy w Suwałkach, w której zbierali się wyłącznie urzędnicy, „nie zakłócając w niczym spokoju i porządku”. 5 kwietnia dyrektor Leon Gieczewicz wyraził zgodę na jej zamknięcie, „dopiero za dostrzec się w niej mogącym nieporządkiem”11.

Dlatego resursa mogła stać się miejscem ważnych wydarzeń. Wkrótce zostali przyjęci do niej Żydzi. W „Gazecie Codziennej” informowano, że „w krótkiej, lecz pięknej odezwie do członków miejscowej resursy wyrazili swe uczucia za przyjęcie do tego towarzystwa na stopie zupełnej równości z innymi obywatelami kraju”12.

Okazją do uzewnętrznienia uczuć narodowych, zrównania stanów i braterstwa z Żydami stał się kilkudniowy pobyt w Suwałkach, entuzjastycznie przyjmowanego, Władysława Syrokomli. Poeta przebywał w mieście od 12 do 17 kwietnia. „Przez cały pięciodniowy pobyt był on w ciągłym otoczeniu, każdy pragnął go poznać osobiście, każdy poczytywał sobie za prawdziwy zaszczyt uścisnąć dłoń zacnego wieszcza. Choć teraz wszyscy wieczory przepędzamy w domu, przybycie jednak brata Litwina skłoniło do zmiany tego codziennego porządku życia; w kilku domach prywatnych zgromadzano się w południe i wieczorem, aby być w jego towarzystwie. Dowiedziano się, że w sobotę wieczorem będzie w resursie, wszyscy jej członkowie zebrali się, a między nimi byli i nowo przyjęci do grona resursy obywatele starozakonni. Późno wieczorem rozeszli się, unosząc to zaszczytne wspomnienie, żeśmy litewskiego lirnika mieli między sobą”13.

Władysław Korotyński wspominał, że poeta w czasie pobytu w Suwałkach i w Łomży „wypowiadał płomienne mowy, uczestniczył w nabożeństwach żałobnych”14.

Syrokomla, jak powiedział kilkanaście dni później podczas przesłuchania w Wilnie, poznał w Suwałkach pewnych urzędników, „lecz będąc chorym – stwierdził – nie zapamiętałem ich nazwisk”. Wymienił jednak swego znajomego z Wilna, a wówczas mieszkańca Suwałk, Ignacego Downara-Zapolskiego oraz inspektora urzędu lekarskiego, Łukasza Bieńkowskiego.

Syrokomla w drodze powrotnej z Warszawy ponownie zatrzymał się 30 kwietnia w Suwałkach. Tym razem jego pobyt przerwało aresztowanie. Dokonał go porucznik żandarmerii Okołowicz w domu przy ulicy Petersburskiej 26, obecnie Tadeusza Kościuszki 4115.

Za Łukaszem Bieńkowskim można jedynie stwierdzić, że Syrokomla „w przejeździe przez Suwałki z serca wylał na papier improwizowane, cudne swe pienia pobożne i zostawił na pamiątkę miastu naszemu”. Stały się one wraz z poezją suwalczanki, Józefy Żdżarskiej, inspiracją dla Mikołaja Wąsowskiego do skomponowania mszy. Grano ją i śpiewano w suwalskim kościele już w drugiej połowie maja16.

Po masakrze w Warszawie 8 kwietnia zwiększyła się liczba manifestacji, które coraz bardziej wiązano z uroczystościami i świętami religijnymi. Kościół suwalski gromadził coraz więcej wiernych, codziennie śpiewano pieśń Boże coś Polskę. Gubernialne władze cywilne 24 kwietnia próbowały wymusić na księdzu P.Wierzbowskim zakazanie wiernym śpiewania tej pieśni. Po jego odpowiedzi, że „te tylko rozporządzenia zebranemu ludowi z ambony publikować mogę, jakie przez władzę diecezjalną są mi do ogłoszenia nadesłane”, odstąpiono od tego. Dopiero 8 maja KRSWiD poleciła administratorowi diecezji wydanie takiego polecenia kapłanom świeckim i zakonnym. Ksiądz Jakub Choiński przygotował je 11 maja, a 31 maja przesłał specjalnie do ks. Wierzbowskiego, by ten szybciej mógł je odczytać z ambony w Suwałkach. Uczynił to dopiero w niedzielę 9 czerwca17.

26 kwietnia, na polecenie administratora diecezji ks. Choińskiego, zostało odprawione, bez mów pogrzebowych, żałobne nabożeństwo „przy wystawieniu katafalku za poległych w Warszawie w dniu 27 lutego”18.

O majowych nabożeństwach pisano, że „licznych codziennie zbierało pobożnych, takich mianowicie, którzy nie są zmuszani od wczesnego ranka na własne utrzymanie pracować”. Księża wygłaszali patriotyczne kazania. Wyróżnili się w tym między innymi księża wikariusze: Jan Falkowski19 i Salomon Hollak20.

Najpowszechniejszą formą manifestacji patriotycznych w tym okresie stały się – obok nabożeństw – różnego rodzaju pochody, procesje i odpusty, a więc spokojne i solida- rystyczne formy ruchu, odpowiadające wskazówkom kierowanym z Warszawy.

Na Zielone Świątki, które w 1861 roku przypadały 19 maja, na odpust do Studzienicznej wybrała się liczna, kilkusetosobowa grupa pielgrzymów z Suwałk. „Z kapłanem na czele, śpiewając pieśni i litanie, kompania, opuściwszy kościół suwalski o godz. 7 z rana, dążyła powoli ku zamierzonemu celowi”. W Olszance została zatrzymana na posiłek przez właściciela majątku, Bolesława Józefa Kujawskiego. „Staropolska cnota gościnności tym się piękniejszą wydała, że jak wszyscy pątnicy bez względu na stanowisko, jakie kto na świecie zajmuje, czuliśmy się równi wobec celu, który nam przewodniczył; tak też poczciwe dłonie gospodarza i domowników, zarówno wszystkich obdzielały, za jednym sadząc stołem bogatego z ubogim, prostaczka z dygnitarzem”. W pobliskiej Szczebrze, „nie mogąc z Suwałk wziąć krzyża i chorągwi”, pożyczono takowe w miejscowym kościele.

Już w Studzienicznej, „mimo przenikliwego zimna kilkunastotysięczna ludność, prócz nielicznych wyjątków, przepędziła noc przy ogniskach nad lesistym brzegiem jezior śpiewając litanie i pieśni”.

Tydzień później, 26 maja, w święto Trójcy Przenajświętszej, przypadał odpust w Raczkach. Ponieważ pogoda była znacznie lepsza niż tydzień wcześniej, „toteż liczniejsza zebrała się gromada, a tak rosła po drodze, że już kilkutysięczna kompania przybyła do Raczek. Jednocześnie z nami przybyły dwie inne kompanie z sąsiednich parafii. Kiedy się połączyły z sobą i procesją, która wyszła na spotkanie, kiedy ta kilkutysięczna masa ludu zalała drogę i okalające ją wzgórza, kiedy objąłem tę posuwającą się powoli lawę zdobną krzyżami, chorągwiami, kiedym ogarnął uchem ten śpiew...

Po odbytych nieszporach kompania udała się z powrotem. Naprzeciwko wyszła prawie cała ludność katolicka miasta, a tak pomnożona kompania wróciła do kościoła z pieśnią na ustach, z modlitwą w sercu.

Godnym jest wspomnienia, że gdy dawniej na odpustach widzieć można było mnóstwo pijanych, dosłyszeć mnóstwo kłótni i obelg rażących ucho, dziś pobożne te wędrówki odbywają się z największą powagą i godnością”21.

30 maja 1861 roku, w święto Bożego Ciała, odbyła się w Suwałkach tradycyjna procesja, w czasie której śpiewano pieśni patriotyczne, a na zakończenie nabożeństwa Mikołaj Wąsowski zaintonował Jeszcze Polska nie zginęła. W tej uroczystości wzięła także udział kilkuosobowa grupa oficerów rosyjskich – Polaków, stacjonujących w Suwałkach, pochodzących w większości z ziemiaństwa guberni augustowskiej. Aleksander Kulwieć, Ksawery Lineburg, Henryk Łowiński, Aleksander Mikulicz i Joachim Obiezierski nieśli w czasie procesji „dwie przybrane dla właściwej okazji chorągwie narodowych kolorów”22. Zachowanie tych oficerów, z których większość służyła w 3. Batalionie Strzeleckim, zmusiła władze wojskowe do „skrupulatnego badania politycznego nastawienia składu osobowego, a szczególnie stanu oficerskiego”.

Poza wymienionymi już księżmi i wojskowymi, przywódcami ruchu patriotycznego w mieście byli w tym czasie: Julian Puciatycki, ziemianin z powiatu kalwaryjskiego, określany przez władze jako człowiek niespokojnego charakteru i niebezpieczny i – podob- nie jak jego dwaj bracia – znany ze swej nieprawomyślności oraz wspomniany już Mikołaj Wąsowski, nauczyciel śpiewu. Ten ostatni, podług relacji władz, grywał w kościele na organach „podburzające” hymny, uczył je śpiewać młodzież w gimnazjum, uczestniczył w demonstracjach23.

W mieście rozpowszechniano różne przedmioty o patriotycznym charakterze. Pod nadzór policji trafili: 7 maja – za sprzedaż „guzików z herbem Królestwa Polskiego dawnym” – kramarz Mowsza Chaimowicz Wileński, 10 czerwca – za „upowszechnianie pieśni przeciwnej duchowi głoszonego ze strony rządu zakazu” – Bronisław Brzostowski, były kancelista biura marszałka szlachty, 1 sierpnia – za „posiadanie przedmiotów zabronionych przez rząd i nieprzychylność temu rządowi” – Kazimierz Brochocki, były sekretarz gimnazjum i były sekretarz marszałka szlachty guberni augustowskiej, utrzymujący „handel towarów pod firmą Agencji Nadniemeńskiej”24.

Ten okres podsumował w krakowskim „Czasie” anonimowy korespondent z Suwałk. Przypomniał, że namiestnik, Michał Gorczakow, po masakrze warszawskiej (8 kwietnia), przywracając skasowany w 1858 roku urząd naczelników wojennych sprawujących dowództwo nad wojskiem w danym regionie oraz zwierzchnictwo nad administracją cywilną, przysłał do Suwałk gen. Brosse. Ten „otoczony orszakiem żandarmów i policjantów usłużnych dał się przekonać, że zaraz (na przykład w święta ruskiej Wielkiejnocy [12–13 kwietnia]) będą wyrzynać Moskali, że w Suwałkach jest cały zaród »moralnej rewolucji«, jak ją nazywali, i że środkami surowymi zniszczyć go trzeba. Myśmy w odpowiedzi mieli modlitwy i pieśni, w których jawnie mówimy, czego pragniemy, ale w których nie ma żadnej groźby, żadnej zemsty. Żandarmi nachodzili kościół, zapisywali śpiewających, straszyli duchownych, urzędników dymisją, ale strachy nikogo nie przestraszyły, po dziś dzień modlimy się, śpiewamy, prosząc, by Bóg ojczyźnie naszej wolność przywrócić raczył”25.

Do najpoważniejszych zaburzeń, które znalazły swój oddźwięk daleko poza granicami guberni, doszło w Suwałkach we wtorek 11 czerwca 1861 roku. Dysponujemy trzema uzupełniającymi się opisami tych wydarzeń. Jeden na podstawie „listu do redakcji” opublikował w 1861 roku w piśmie „Kołokoł” Aleksander Hercen26, drugi w tym samym roku ukazał się na łamach krakowskiego „Czasu”27, a trzeci – oparty na „relacji rękopiśmiennej” – przedstawił w swej pracy w 1894 roku Walery Przyborowski28. Oto rekonstrukcja wydarzeń z 11 czerwca29.

10 czerwca, na podstawie zarządzeń p.o. namiestnika Suchozaneta, gubernator augustowski Herman Fersen wydał zakaz noszenia strojów i oznak narodowych. „W Suwałkach pasów, butów i konfederatek nie nosili, ale tylko czapki ułankami zwane, z daszkiem, dozwolone nawet podług tego ogłoszenia”. Następnego dnia żandarmi zaczęli zatrzymywać osoby we wspomnianych ułankach. Noszących je prowadzili na policję, która „zrazu kazała uwalniać aresztowanych, tłumacząc, że tylko konfederatek nosić nie wolno”. Ale na polecenie pułkownika Zygmuntowskiego od około godziny dwunastej zaczęli aresztować wszystkich chodzących w ułankach. Na odwachu spisywali protokół, zabierali czapkę albo obcinali w niej rogi i z taką wypuszczali na ulicę. „Obywatela jednego przejeżdżającego aresztowali, zdjęli mu kamizelkę, czapkę, pas i tak odartego puścili”. Oburzeni zachowaniem żandarmów mieszkańcy miasta, głównie młodzi mężczyźni i kobiety, zaczęli zbierać się w ogrodzie. Najpierw żartowali, śmiali się z żandarmów, którzy z poważną miną pokazywali na ułanki i brali ich właścicieli na policję. Ale śmiech przeszedł w oburzenie, gdy żandarmi chcieli odprowadzić na policję Juliana Zorewicza, który, żartując, sprzeciwił się im. Za namową przebywających w ogrodzie oficerów Nowoingermanłandzkiego Pułku i 3. Batalionu Strzeleckiego, żandarmi użyli siły i bijąc Zorewicza, zaciągnęli na policję. Z tłumu rozległy się okrzyki: „Precz z Moskalami”, „Świnie Moskale”.

Wówczas prezydent Walenty Rościszewski poprosił stacjonujące w mieście wojsko o zaprowadzenie porządku. Wkrótce pojawiły się dwa oddziały pod dowództwem pułkowników Nasakina i Kołokolcewa i w kilka minut otoczyły cały ogród. Do ogrodu przez bariery przeskoczył Walenty Rościszewski i Nasakin z kilkoma kozakami. Zaczęli aresztować. Walenty Rościszewski na początku kazał brać dziesięcioletnich gimnazjalistów, później pokazał na młodych ludzi, jego zdaniem – podżegaczy. Poza Julianem Zorewiczem aresztowano uczniów ostatniej klasy gimnazjum: Juliana Żochowskiego i Witolda Fedorowicza oraz Mikołaja Wąsowskiego, nauczyciela śpiewu30.

Po wycofaniu się wojska, część zgromadzonych udała się do gubernatora Hermana Fersena. Ten ugiął się pod presją przybyłego tłumu i po upływie ponad czterech godzin „dał słowo, że za pół godziny” uwolni aresztowanych. Poręczenie za nich złożyli Włodzimierz Aleksandrowicz, Józef Bobrowski, Bonawentura Butkiewicz i Antoni Łubiński31.

Wówczas tłum przeszedł pod odwach, gdzie przebywali zatrzymani. „Był to uroczysty pochód, złożony z przedstawicieli wszelkich stanów, od strojnie ubranych dam wyższego towarzystwa do Żydów chałatowców i odrapanych uliczników. Więźniów wyprowadzono wśród entuzjastycznych okrzyków rozgorączkowanych tłumów, wśród których dawało się słyszeć pogróżki i łajania policji i trzymającego straż oficera, którego w dodatku obrzucono błotem”32. Doszło do przepychanek z żołnierzami. „Żołnierz na warcie stojący, uderzył kolbą osobę najbliżej niego znajdującą się, uderzony podobno odepchnął żołnierza”.

Po uwolnieniu aresztowanych tłum przeszedł do kościoła, gdzie odśpiewano „suplikacje i Boże coś Polskę”.

Wydarzenia te były najostrzejszą formą wystąpień w Augustowskiem w 1861 roku. Gubernator natychmiast zawiadomił o nich telegraficznie33 Warszawę, gdzie wiadomość ta zrobiła duże wrażenie. Namiestnik, Mikołaj Suchozanet, 12 czerwca telegrafował do cara: „W Suwałkach wczoraj zaszły nieporządki, wskutek czego wojsko aresztowało kilka osób, wszakże bez użycia broni”. Jednocześnie wysłał do Suwałk „dla przeprowadzenia śledztwa” przybyłego niedawno z Petersburga, generał-lejtnanta Leonida Płatonowicza Rudanowskiego. W tym telegramie informował także o mianowaniu naczelnika wojennego34. Być może dodatkowy wpływ na decyzje namiestnika wywarły działania rosyjskich wojskowych z Suwałk. Korespondent „Czasu” podaje, że „jen. Brosse, żandarmi i kilku oficerów, obrażeni, że nie mogli się zemścić na aresztowanych, telegrafują do Warszawy, że ich poniewierają, że oni spokojni, a ludność wyzywająca, że aresztowani uwolnieni nieprawnie, że oni proszą o komisję. Pułkownik żandarmski sam pojechał z denuncjacją do Warszawy”.

W dniu przybycia Rudanowskiego do Suwałk, 13 czerwca, w czwartek – na św. Anto- niego, odbywał się odpust. Według opinii „Kołokoła” i „Czasu”, wydarzenia sprzed dwóch dni były sprowokowane przez władze dla „odstraszenia ludu, którego rząd bezpośrednio dotknąć nie śmie”. Ponadto burmistrzowie miast i naczelnik powiatu otrzymali polecenie przeszkadzania w formowaniu grup pielgrzymujących do Suwałk. Mimo tych działań, „w wigilię św. Antoniego wyszło całe miasto na spotkanie dwóch licznych kompanii, z których jedna przyszła bez księdza, gdyż go zatrzymano w drodze, a druga z całą uroczystością. Mieszkańcy Suwałk razem z kompaniami szli wprost do kościoła śpiewając Boże coś Polskę. Nazajutrz znowu przyjęliśmy 5 kompani i odpust, na którym było kilkanaście tysięcy ludu, odbył się wspaniale”35.

„Zebranie ludu było tak liczne, że nie tylko kościół był pełny, ale dość obszerny cmentarz kościelny i plac przed kościołem były pobożnymi przepełnione. Przed urządzonym czasowo na cmentarzu ołtarzu odbywały się msze i kazania dla ludu niemogącego pomieścić się w kościele”36.

Generał Rudanowski 15 czerwca doniósł do Warszawy, że „w Suwałkach spokojnie, jak nie można lepiej”. Car Aleksander poinformowany, że w mieście „panuje najzupełniejszy spokój. Śledztwo rozpoczęte” – telegrafował z Moskwy do namiestnika Królestwa Polskiego, Mikołaja Suchozaneta: „Cieszę się, że w Suwałkach wszystko spokojne”37.

Rudanowski na początku lipca utworzył komisję wojskową, do której powołał pułkowników Piotra Zygmuntowskiego i Kołokolcewa, majora Boduchowskiego i jakiegoś urzędnika rządu gubernialnego. Do tej komisji policjanci, żandarmi i niektórzy oficerowie rosyjscy wnosili skargi na zachowanie mieszkańców miasta podczas wydarzeń 11 czerwca („oskarżycielami byli żołnierze i oficer żandarmski Kramarenko”). Oskarżonych Rudanowski kazał internować w domach, zakazując opuszczania miasta. Za udział w manifestacji 11 czerwca oskarżył ponad 40 osób. Zarzucał im między innymi, że w czasie manifestacji wznosili okrzyki: „Niech żyje Polska”, „Niech żyje wolność”, „Precz z Moskalami”, „Zasmrodzili Polskę Moskale”, „Idźcie do rakarzy prewety czyścić”. Rudanowski prowadził śledztwo „w sposób właściwy jenerałom rosyjskim”. „Ściągał on w charakterze świadków kobiety i dzieci, zmuszał duchownych [różnych wyznań] do odbierania przysięgi od świadków wezwanych przez komisje śledcze, choć świadkom tym, wobec obowiązujących przepisów, nie wolno było składać przysięgi... Rudanowski przy śledztwie zachowywał się w sposób oburzający, groził, krzyczał, wymyślał.”38.

Śledztwo zostało zakończone dopiero wiosną 1862 roku. W jego wyniku postanowiono zostawić pod podejrzeniem i oddać pod surowy nadzór policji: Mikołaja Wąsowskiego, Włodzimierza Aleksandrowicza, pisarza adwokackiego Juliana Lesiewicza, kancelistę trybunału Bonawenturę Butkiewicza, Annę Wilkoszewską, żonę urzędnika; oddać pod nadzór policji: obrońców sądowych Gustawa Świętosławskiego i Henryka Zabłockiego, byłych uczniów gimnazjum Witolda Fedorowicza i Juliana Żochowskiego, inspektora urzędu lekarskiego Łukasza Bieńkowskiego z córką, żonę prezesa trybunału Wolanowskiego z córką, żonę sędziego Targońskiego z dwiema córkami, żonę sędziego Jabłońskiego z dwiema córkami, żonę urzędnika rządu gubernialnego Bobrowskiego z córką, Emilię Böhm żonę kasjera, Michalinę Chylińską żonę urzędnika rządu gubernialnego, wdowy Elżbietę Nejman i Kunegundę Moczarską żonę Kunatta właściciela ziemskiego z powiatu sejneńskiego, Wilianowiczową z córką (lub krewną); zwolnić z pracy i oddać pod surowy nadzór policji: Józefa Bobrowskiego, rachmistrza w urzędzie gubernialnym oraz Karola Stanisława Dzimińskiego, sprzedawcę druków skarbowych w urzędzie gubernialnym39. Karnie do oddziałów w głębi Rosji za śpiewanie „buntowniczych pieśni w kościele”, ale także za znajomość z osobami podejrzewanymi o „polityczną nieprawomyślność”, a szczególnie z bohaterem wydarzeń 11 czerwca, Julianem Zorewiczem, został skazany porucznik 3. Batalionu Strzeleckiego, Wiktor Obakiewicz40.

Powołanie wspomnianej wyżej komisji oraz brutalne postępowania Rudanowskiego („zrazu łagodnie niby postępował, ale zawsze nie zważając na ustawy i zwykłe sądy”) związane były z wydarzeniami towarzyszącymi procesji na odpust do Sejn 2 lipca41. Władze starały się do niej nie dopuścić. Kilkanaście osób otrzymało od prezydenta Rościszewskiego polecenie, aby nie opuszczały miasta. Każdy podpisem musiał poświadczyć jego odbiór (odmówił Roman Wierzchlejski). Generał Rudanowski próbował wywrzeć także nacisk na organizatora procesji, ks. Jana Falkowskiego, który „miał znaczny wpływ na lud, nauczał go miłości braterskiej, wpajał przywiązanie do kraju”42. Mimo tych działań, procesja się odbyła.

Po jej powrocie Rudanowski wezwał do stawienia się przed komisją Romana Wierzchlejskiego, asesora Trybunału Cywilnego. Ten zaprotestował przeciwko postępowaniu Rudanowskiego, twierdząc, że w Królestwie Polskim nie ma stanu wojennego i wobec tego bezprawne jest działanie komisji złożonej z czterech wojskowych i jednego cywilnego. Został aresztowany i mimo wstawiennictwa prezesa trybunału, wywieziony do Petersburga43.

W przeddzień wywiezienia Wierzchlejskiego „napadnięto o godz. wpół do drugiej w nocy na plebanię i schwytano czcigodnego naszego kapłana Falkowskiego (...) i wywieziono [do Dyneburga, przebywał tam od 6 lipca] w towarzystwie bardzo licznym, bo trzy mile za Suwałki eskortowało go 12 Kozaków, dalej towarzyszyła mu już straż zwykła składająca się z oficera żandarmerii i dwóch żołnierzy”. W dniu wywiezienia ks. Falkowskiego w kościele zebrał się tłum wiernych, „a przy wyjściu mszy św. wszyscy jakby pchnięci różdżką czarodziejską, starzy i młodzi bez różnicy płci i stanu, padli na kolana i tak wysłuchali mszy św., a płacz w kościele był wielki, bo porwano z owczarni pasterza. Kościół przez trzy dni był wciąż otwarty”44.

Po wywiezieniu Wierzchlejskiego i ks. Falkowskiego „cała ludność miasta uorganizowała straże na wszystkich drogach, aby więcej osób bezprawnie nie wywożono”. Ponadto do Warszawy wysłano deputację domagającą się przestrzegania prawa45. W październiku do ks. Falkowskiego do Dyneburga „włościanie (...) wysłali deputację (...), która księdzu w więzieniu złożyła hołd publicznego szacunku. Drugą deputację z dwóch włościan złożoną, wysłano z prośbą, na której było 122 podpisów do gen. Lamberta o uwol- nienie”46. Tę deputację Lambert przyjął 5 października i oświadczył, że „mieszają się w nieswoje rzeczy, gdyż rząd wie, co robi, i mylić się nie może”47.

W procesji do Sejn uczestniczył także Franciszek Jemielita, porucznik 3. Batalionu Strzeleckiego. Został za to przeniesiony karnie do oddziałów w głąb Rosji48.

Około 13 lipca ponownie została aresztowana (pierwszy raz w czerwcu) Joanna z Puciatyckich Staniszewska 1o v. Remiszewska oraz Jemielity „obywatel” i Witold Fedorowicz „student”. 18 lipca Rudanowski kazał aresztować i wywieźć do Dyneburga przybyłych z Łomży do Suwałk trzech księży kapucynów. Jednym z nich był ks. Juwenalis Jaźwiec. Podczas tych wydarzeń doszło do utarczek słownych między Rudanowskim i Rościszewskim a Janem Ławcewiczem i Ignacym Böhmem. Obaj zostali aresztowani i po dziesięciodniowym areszcie wywiezieni do Dyneburga49.

W tym czasie namiestnik Mikołaj Suchozanet odwołał gubernatora H. Fersena. Oficjalnie wyjechał on na dwa miesiące do Cesarstwa, ale już na stanowisko nie wrócił. Wraz z gubernatorem płockim, Ignacym Bońkowskim, w opinii namiestnika, „poświęcając porządek dla popularności całkowicie rozpuścili wszystkich”, powtarzając „błędy z lutego i początku marca byłego kierownictwa”. Od 14 lipca 1861 roku zastępował go Justyn Wojewódzki, naczelnik kancelarii, a zapewne od 1 sierpnia, jako pełniący obowiązki gubernatora, przejął zarząd guberni augustowskiej Fryderyk Goleński (sierpień – październik 1861). W połowie października 1861 roku zastąpił go płk Grigorij Fenshave (październik 1861 – lipiec 1862)50.

27 sierpnia został aresztowany na kilka godzin Maciej Rowiński, lekarz więzienny, który, będąc podczas pożaru świadkiem bezczynności urlopowanych żołnierzy, miał powiedzieć: „Do czego innego oni gotowi, ale nie do niesienia ratunku bliźniemu”. Z rozkazu Rudanowskiego natychmiast „dwóch Kozaków i czterech żołnierzy z karabinami poprowadziło starca powszechnie poważanego na odwach, popychając go jeszcze”.

Ówczesną atmosferę w Suwałkach oddaje następujący komentarz korespondenta „Czasu”: „Pod takim doraźnym sądem żyjąc, każdy, kto nie był w więzieniu, może liczyć na pewno, że się do niego dostanie, jeśli przyjdzie fantazja odważnemu na bezprawia jenerałowi kazać go aresztować”51.

Przeciwko bezprawnemu charakterowi poczynań Rudanowskiego, zwłaszcza w sprawie Romana Wierzchlejskiego, wystąpił na radzie administracyjnej Aleksander Wielopolski, żądając stosowania się do przepisów prawa i domagając się usunięcia generała. Pretekstu dostarczyła skarga prezesa Trybunału Cywilnego guberni augustowskiej, Antoniego Wolanowskiego, dotycząca łamania przez wojsko obowiązujących przepisów. Doprowadziło to do zatargu z namiestnikiem, Mikołajem Suchozanetem, który odparł, że o aresztowaniu Wierzchlejskiego wiedział i sam kazał go deportować. Sprawa ta była zresztą fragmentem szerszego sporu między obu politykami. Wielopolski dopiął swego i 6 września 1861 roku Rudanowski opuścił Suwałki52. Na jego miejsce skierowano pułkownika barona Teodora Radena.

1 września53 wyszła z Suwałk procesja na odpust do Kaletnika. Liczyła kilkaset osób i – jak stwierdzał prezydent Walenty Rościszewski – „po większej części byli to ludzie klasy niższej z tutejszej parafii, wyższa klasa ludności nie była wielka, bowiem pogoda była wilgotna”. Przewodził procesji wikariusz suwalski ks. Dowgiałło wraz z bractwem kościelnym. Tradycyjnie na powitanie powracających wyszła do granic miasta grupa wiernych54.

W kościele św. Aleksandra podczas porannych nabożeństw (między godziną 7 a 8) śpiewano pieśni religijno-patriotyczne. Szczególne nasilenie tych śpiewów notowano w okresie od 1 do 13 września, ale według relacji Antoniego Wolanowskiego, prezesa trybunału, „śpiewy i hymny kościelne podburzające, rewolucyjne” miały miejsce „codziennie w ciągu miesiąca września, a nawet później, to jest do pierwszych dni października”. 6 września odprawiono nabożeństwo za poległych w 1831 roku, a dzień później za zabitych w Warszawie55. P.o. gubernatora augustowskiego, Fryderyk Goleński, otrzymał też informację, że w suwalskim kościele 4 i 6 września odprawiane były nabożeństwa za „zabitych jakoby w Wilnie” (chodziło najpewniej o bezkrwawą demonstrację w Wilnie 18 sierpnia56). Za autora tych informacji uznawano sztabskapitana Semenenko-Kramarewskiego, który na początku września miał rozgłaszać, że „żałobę znowu zwiększono w Suwałkach, bo jest tu jeden między nami co rozgłosił, że w Wilnie zabito 300 osób”57.

Szczególną aktywnością wyróżnili się urzędnicy: Jan i Edward Wasilewscy, Ignacy Jasiński, Feliks Łubieński, Julian Mikuczewski, Mateusz Butkiewicz, Ponset, Marceli Siciński, Stanilewicz (nosił czamarkę i wielki drewniany krzyż na szyi), Jan Bobrowski, Zielonka, Szerszniewski, Alfons Budzyński i Kalikst Noniewicz. Spośród pracowników trybunału obwiniano o udział w tych nabożeństwach sędziego Franciszka Ksawerego Grabowskiego, patrona Franciszka Nagórkę, kancelistę Bonawenturę Butkiewicza, woźnego Franciszka Ratyńskiego, podpisarza Jana Majewskiego, aplikanta Feliksa Prusinowskiego i woźnego Eustachego Zdankiewicza58.

Nic też dziwnego, że ówczesnemu namiestnikowi Karolowi Lambertowi donoszono, iż z chwilą odwołania Rudanowskiego, w guberni augustowskiej nastąpiło nowe „uzuchwalenie umysłów”. M. Berg pisał, że „w Suwałkach demonstracje uliczne na nowo się rozpoczęły. Zaszła zaś w tym czasie śmierć Szatyńskiego, która dostarczyła pretekstu do demonstracyjnego pogrzebu. Trumnę niosła młodzież przebrana w kontusze i konfe- deratki, przy śpiewie hymnów narodowych. Literalnie całe miasto wyległo na pogrzeb i towarzyszyło konduktowi na miejsce wiecznego spoczynku”59.

W związku z tymi wydarzeniami, na polecenie namiestnika, p.o. dyrektora Komisji Rządowej Spraw Wewnętrznych, Aleksander Gerstenzweig nakazał pismem z 12 paździer- nika Fryderykowi Goleńskiemu, p.o. gubernatora augustowskiego, zbadanie sprawy i wysunięcie wniosków, co do sposobu ukarania winnych. Urzędnicy w większości zdołali się usprawiedliwić i wykazać, że nie uczestniczyli w śpiewach. Jedynie wyjaśnienia Jasińskiego, Stanilewicza i Łubieńskiego uznano za „niedostatecznie usprawiedliwione” i udzielono im „surowej nagany”60.

Ks. P. Wierzbowski wezwany do protokolarnego złożenia wyjaśnień w sprawie nabożeństw żałobnych stwierdził 25 października, że „w kościele suwalskim zwykły się odprawiać, i odprawiają się, nabożeństwa dziękczynne i błagalne zarówno za żywych, jak i zmarłych w łasce, a potrzebujących miłosierdzia Bożego. Lecz o intencji prawdziwej, na jaką kto żąda nabożeństwa, bynajmniej wiedzieć się nie da dlatego, że to jest niezbadana i zbadać się niemogąca działalność uczuć serca lub sumienia nabożeństwo żądającego, a zatem i tu, aby kto z proszących o jakie nabożeństwo miał kiedy wyrazić, iżby takowe za poległych w r. 1831 odprawione było, na to żadnego dowodu nie posiadam. Co się tyczy dnia 7 września br. to sam mszę św. galową [rocznica koronacji cara Aleksandra II] celebrowałem, a śpiewów, oprócz muzyki organowej, żadnych w kościele nie było i na to powołuję na świadectwo obecnych na tem nabożeństwie JW Gubernatora Cywilnego i Prezesa Trybunału oraz innych urzędników”61.

Do nowych zaburzeń doszło bezpośrednio przed wyborami do rad miejskich i powia- towych, wyznaczonymi w Suwałkach na 30 września.

23 września przeszła z Suwałk do Sejn procesja z udziałem wielu urzędników (Jasiński niósł krzyż, Feliks Łubieński – chorągiew). Powróciła wieczorem następnego dnia, przechodząc przez miasto z pochodniami i śpiewając zakazane pieśni. Podczas przejścia wybito szybę w oknie kwatery audytora pułkowego, Iwanowa, przy ulicy Sejneńskiej, za to, że nie była oświetlona62.

24 września grupa mieszkańców Suwałk zaprotestowała wobec gubernatora przeciw powołaniu prezydenta miasta Walentego Rościszewskiego na przewodniczącego przy wyborach do rady miejskiej, motywując to brakiem zaufania do niego. Niezależnie od raportu gubernatora do Warszawy, również i Walenty Rościszewski telegrafował w tej sprawie do Aleksandra Gerstenzweiga, podkreślając, iż petycji tej nie podpisał żaden z obywateli, lecz wyłącznie urzędnicy „niewłaściwie pojmujący obowiązki prezydenta w dobie obecnej”. Władze wojskowe ze swej strony również donosiły 25 września do Warszawy o niewłaściwym zachowaniu się suwalskich urzędników.

Wszystkie te fakty skłoniły władze warszawskie do energicznego wystąpienia. Gerstenzweig w ostrym piśmie do Goleńskiego wysunął pod adresem suwalskich urzędników wiele oskarżeń: „Wychodzą z karbów porządku, noszą wąsy, odzież niezwyczajną, śpiewają w kościołach podburzające pieśni”. Najcięższe zarzucało im działanie „w sposobie zorganizowanego stowarzyszenia”, czego dowodem miało być żądanie usunięcia prezydenta Walentego Rościszewskiego oraz otwarta i czynna agitacja przeciw rządowi i nacisk wywierany na wyborców. W konkluzji Gerstenzweig nakazał sporządzić listę winnych przeznaczonych do dymisji i zarzucił Goleńskiemu, iż dopuścił do rozprzężenia służby; dał mu też do zrozumienia, iż grozi mu dymisją63.

Zagrożony na stanowisku i urażony w swej ambicji Fryderyk Goleński przeprowadził przy pomocy podwładnych mu urzędników dochodzenie, którego wyniki były dlań nad podziw pozytywne. Wszystkie zarzuty dotyczące zachowania się suwalskich urzędników zostały właściwie obalone, zaś dowodem prawidłowości przeprowadzonych wyborów miał być fakt wyboru osób, które od dawna posiadają zaufanie rządu. Z zarzutu występowania przeciw prezydentowi Walentemu Rościszewskiemu urzędnicy wytłumaczyli się, iż pisali tę petycję nie jako urzędnicy, lecz jako wyborcy na zasadzie dozwolonego prawa petycji. Gubernator stwierdził też, że urzędnicy nie występowali nigdzie z agitacją przeciw rządowi.

Powyższy raport przesłał do Warszawy następca Goleńskiego, p.o. gubernatora cywilnego augustowskiego, płk Grigorij Fenshave64. W załączonym doń raporcie własnym, nowy gubernator jeszcze raz podkreślał, że do rady miejskiej wybrano wszystkich kandydatów rządowych, przyznawał natomiast, że przy wyborach do rady powiatowej stwierdzono pewien nacisk na wyborców, wśród których nieznani osobnicy prowadzili agitację65.

Do rady miasta spośród 36 kandydatów zostali wybrani: Józef Cholewiński, Aleksander Szymański, Franciszek Pilecki, Mikołaj Zawadzki, Maciej Rowiński, Franciszek Wasilewski, Icko Mowszewicz Klinkowsztejn, Józef Grabowski, Boruch Tewelowicz Bransohn, Mowsza Szmojłowicz Krakowski, Stanisław Petrini i Karol Narzymski. Ich zastępcami zostali: Bernard Drewes, Szymon Butkiewicz, Jan Passini, Antoni Sommer, Jan Kuchciński, Markus Aronowicz Aronsohn, Kazimierz Brochocki, Nisiel Dawidowicz Hollenderski, Franciszek Kamiński, Effroim Dawidowicz Lichtensztejn, Abram Jankielowicz Rosenthal i Szaja Chackielowicz Lipski66.

W okręgu wyborczym suwalskim do rady powiatowej augustowskiej wybrani zostali: Edward Awejde, ks. Franciszek Żukowski, Icek Białostocki, Bolesław Kujawski. Ich zastępcami zostali: Stanisław Lineburg, Antoni Gosiewski, Karol Muczyński i Józef Szymborski67.

Ogłoszony wkrótce po wyborach (14 października 1861 roku) w całym kraju stan wojenny i związane z nim restrykcje (wykroczenia polityczne wracały pod kompetencję sądów wojennych, ogłoszono godzinę policyjną, zamykano parki publiczne, przypominano zakazy emblematów i śpiewów patriotycznych, każde zgromadzenie uliczne więcej niż trzech osób miało być rozpraszane siłą) spowodowały stopniowe wygaśnięcie manifestacji.

Kilkanaście dni po wprowadzeniu stanu wojennego, 23 października, podpułkownik Kobro, zastępca naczelnika wojennego i komendant Suwałk, kazał aresztować Marcelego Sycińskiego, urzędnika rządu gubernialnego, tylko za to, że szedł z trzcinką w ręce. Na dodatek udzielił nagany prezydentowi miasta W. Rościszewskiemu za tolerowanie noszenia lasek. Prezydent tłumaczył się, że z rozporządzenia warszawskiego generał-gubernatora z 14 października, zakazującego noszenie „lasek z ukrytą bronią tudzież okutych, sękowatych oraz rękojeściami nalanymi ołowiem i grubych kijów”, można wnosić, że uży- wanie cienkich lasek nie jest wzbronione. Przy okazji chciał się dowiedzieć, czy wolno nosić laski przynajmniej osobom w podeszłym wieku i kalekom, o co był zapytywany przez mieszkańców miasta. Podpułkownik Kobro odpowiedział, że „nie pozwala nikomu zupełnie nosić lasek, bo gdyby pozwolił niektórym, nastąpiłby z tego powodu nieporządek, a nawet znaleźliby się i tacy, którzy by kazali sobie porobić laski cienkie żelazne i takowe polakierować, co mogłoby stworzyć niebezpieczeństwo”68.

2 listopada przeszła z kościoła na cmentarz grzebalny procesja. Poinformowany o niej podpułkownik Kobro polecił, „aby podczas nabożeństwa nie były śpiewane wzbronione hymny lub inne rewolucyjne pieśni, o czym należy parafian uprzedzić, również kazania nie powinne mieć cechy podejrzanej”. Mimo to jeszcze w tym miesiącu miały miejsce śpiewy patriotyczne w kościele suwalskim, w związku z czym polecono proboszczowi, ks. Piotrowi Wierzbowskiemu, ogłosić ludności, iż jest to zabronione69.

Korespondent „Czasu” rok 1861 podsumował stwierdzeniem: „U nas ucisk i prześla- dowanie”70.

  

  

  

  


  

do spisu treści

następny artykuł